W ramach wstępu: bardzo nie lubię pana Piekary jako osoby i możliwe, że rzutuje to na moją opinię o jego "dziełach". Jeśli chcesz mi to wytknąć - nie rób tego, sama dobrze to wiem.
Ezechiel pisze:Książki z Madderdinem to guma do żucia dla oczu
No ba. Ale dobra guma nie jest zła.
Inna rzecz, że ja ich nigdy nie traktowałam jako czegoś więcej niż czytadła, więc nie miałam z czego wyrastać.
Ezechiel pisze:Schematyczność historii, pretensjonalność postaci - nadmiar niepotrzebnej przemocy, brak dobrych point.
Fakt, zbędnej przemocy jest sporo i nudzi...
(Aha, a propos:
aniaposz pisze:Nadmiar niepotrzebnej przemocy... Taaa. O tym już było wielokrotnie. Mniej tu przemocy niż w wielu współczesnych dziełach sf-f. Mniej niż w Sienkiewiczowskiej trylogii.
O ba! Pewnie, że u Sienkiewicza jest więcej. Chwalić Boga (I Mistrza Henryka) nie niepotrzebnej...
no i a propos:
Thobold pisze:(..)Piekara wyraźnie napisał, że dodaje ją dla realizmu historycznego
No wiesz, jak się umie, to można realizm historyczny pokazać na wiele sposobów. Co więcej, jak już wspominałyśmy z
aniaposz (przepraszam, nie wiem jak i czy odmienia się Twój nick...?) u takiego Sienkiewicza przemocy jest mnóstwo, potęguje realizm historyczny i nie nudzi. A u Piekary mam odruchy typu: "O nie, znowu kawałek z flakami, żeby pokazać jak jest źle i brudno...")
Niby postaci rzeczywiście pretensjonalne, a opowiadania schematyczne (okej, ale to, że schematyczność jest zamierzona naprawdę nie poprawia sytuacji autora
), ale w sumie większość wynagradza dobrze nakreślony świat. I człowiek czyta nie dla tego idioty głównego bohatera, tylko żeby świat poznać...
No ale co do
Necrosis to się z Tobą,
Ezechielu muszę zgodzić. Chociaż z drugiej strony - dawno nie czytałam tak śmiesznego opowiadania pornograficznego... Tylko w sumie - czy to jest komplement dla mrrrrocznego dzieła...?
No i muszę jeszcze stanąć w obronie mojego ukochanego stylu i bohatera...
aniaposz pisze:(...) Opowiadania w klimacie chandlerowskim. Jeśli komuś nie pasuje - jego sprawa, ale czynić z tego zarzut?
Chandlerowskim? Chandlerowskim? No ja nie twierdzę, że pan Piekara nie umie pisać w tym stylu (nie czytałam wszystkiego jego autorstwa), ale do stylu chandlerowskiego, to raczej Madderin nie przystaje.
No owszem, mogę się zgodzić, że cykl Cooka o Garettcie ("Jakieś metalowe coś"
) jest w stylu chandlerowskim. Mogę nawet przyjąć, że pratchettowy Rincewind jest w duchu Marlowe'owski. Ale naprawdę, to że świat jest brudny, a bohater cyniczny nie czyni jeszcze opowiadania o stylu chandlerowskim. Co więcej, nawet to, że bohater czasem dostanie w mordę tego nie sprawia...
I podsumowując. Moim zdaniem piekarowy
Arivald jest bardzo przyjemny, jego
inkwizytor to dość miałka ale przyjemna czytadłowa guma do żucia, zaś w
Necrosis niezłe było wszystkiego jedno opowiadanie (a całość do przesady przemroczniona). Jakbym miała coś polecać, to zdecydowanie
Arivalda