Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Varmus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1443
Rejestracja: śr sty 18, 2006 5:52 pm

pt sty 05, 2007 8:44 pm

Jeśli to naprawdę Pan, to poczekamy :D .

A jeszcze o wiarygodnym opisie nieludzi - metoda wymaga sporej wyobraźni i pewnej dozy otwartości, ale...

Spróbuj wczuć się w postać. Wejść w jej psychikę, kulturę. Przykładowo, typowy (może nie aż do bólu, ale typowy) krasnolud. Spróbuj sobie to wyobrazić, wczuć się:

Wspaniała, wielka komnata, o ścianach bogato zdobionych płaskorzeźbami przedstawiającymi sceny z waszej historii - sceny odwagi i poświęcenia w imię innych krasnoludów, w imię dobra. Każdy z was byłby gotów do takiego poświęcenia, odwagi, z pieśnią na ustach! Zginąć w chwale i zostać uwiecznionym na jednej z płaskorzeźb, twoje największe marzenie! No, to pierwsze niekoniecznie, ale kto by się do tego przyznał przed innymi... Jesteś dumny z twojej historii, rodziny, klanu. Przypominasz sobie historię dziadunia o tym, jak 216 lat temu orkowie napadli na twoje miasto, jak walczył w pierwszej linii! Duma. Honor! Chce ci się śmiać z radości.
Idziesz dalej, ściany skąpane są w pomarańczowym blasku bijącym z olbrzymiego paleniska Wielkiej Kuźni. Jaka ona piękna... Podchodzisz do jednego z kowadeł, pozdrawiając uśmiechem kuzyna dopieszczającego złotą bransoletę na sąsiednim stanowisku. Czekasz, aż sztaba mithrilu rozgrzeje się w Palenisku, w tym czasie wkładasz skórzane rękawice i fartuch kowalski. Wyjmujesz rozgrzaną do białości sztabę i kładziesz ją na kowadle. Wzdychasz, rozkoszując się przyjemnym żarem bijącym z Paleniska... Unosisz młot i po raz pierwszy silnie uderzasz w mithril, rozpoczynając przekuwanie go w piękną broń... Jesteś szczęśliwy.
Ta chwila mogłaby trwać wiecznie.


Jeśli ci się udało wyobrazić sobie tę scenę, poczuć to, co ten krasnolud, choćby się uśmiechnąć, już wiesz mniej - więcej, jak myśli krasnolud.

Oczywiście to jest moja wizja, ale sposób postępowania jest ten sam...
 
Awatar użytkownika
Ranquel
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 298
Rejestracja: pt sty 05, 2007 7:13 pm

pt sty 05, 2007 8:55 pm

no tak, normalne jest ze malo wiarygodny byłby krasnolud bojacy sie zadac cios przeciwnikowi, mdlejacy na widok krwi lub zbierajacy kwiaty na lace... (blleee...)
jednak istotne tez jest co nasz delikwent mowi.. tzn krasnoludy były (były?) stworkami prostymi - trzymajac piękny kruszec w dloni nie zacza by spiewac piesni wyniosłym jezykiem, nie rozczulał by sie rowniez nad nim... rozmawiajac z przyjacielem nie uzywał by wyszukanych slow by jak najlepiej oddac obraz swoich mysli...

opisujac ludzi mozemy wszystko... z jednej skrajnosci w druga... jednak gdy mamy scharakteryzowana konkretna rase musimy sie tego trzymac i jedynie kilku wspolplemienscow bedzie sie rozniło ze jeden woli mlot bojowy inny topor a jeszcze inny duzo je...
 
Awatar użytkownika
Varmus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1443
Rejestracja: śr sty 18, 2006 5:52 pm

pt sty 05, 2007 10:03 pm

I to jest, drogi Ranquelu, błąd właśnie. Popadanie w sztywne stereotypy. Nikt nie zabrania ci wcielać w życie własnych wyobrażeń, a jedynie trzymać się pewnej szeroko pojętej konwencji... przykładowe krasnoludy: żyją pod ziemią, doskonali górnicy, metalurdzy, rzemieślnicy, lubią walczyć... I już. ALE konwencja to też nie jest coś, czego MUSISZ się trzymać. Jeśli marzą ci się krasnoludy żyjące w podwodnych miastach, gdzie zajmują się uprawą koralowców i hodowlą morświnów, NIKT ci tego NIE MA PRAWA zabronić. Może się co najwyżej nie spodobać...

Jeszcze jedno, odnośnie mego ostatniego postu:
Ja pisze:
[..]Oczywiście to jest moja wizja[...]
 
Awatar użytkownika
Sting
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3287
Rejestracja: czw lip 29, 2004 7:27 pm

pt sty 05, 2007 10:13 pm

Varmus pisze:
Jeśli to naprawdę Pan, to poczekamy


Tak, to naprawdę Andrzej Pilipiuk :)

Ranquel pisze:
no tak, normalne jest ze malo wiarygodny byłby krasnolud bojacy sie zadac cios przeciwnikowi, mdlejacy na widok krwi lub zbierajacy kwiaty na lace... (blleee...)


Ale byłby z pewnością interesujący, jako postać nietypowa (znajdująca się poza stereotypem).
 
Awatar użytkownika
czekito
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: czw lis 09, 2006 1:55 pm

pt sty 05, 2007 10:13 pm

no tak, normalne jest ze malo wiarygodny byłby krasnolud bojacy sie zadac cios przeciwnikowi, mdlejacy na widok krwi lub zbierajacy kwiaty na lace... (blleee...)


a czemu nie ? Krasnolud o romantycznej duszy ? czytelnik spodziewa się kolejnego herosa a spotyka bohatera który boi się konfrontacji z narzuconym mu od wieków stylem życia, ponieważ woli pójść na usłaną kwiatami polanę i zapykać swoją ulubioną fajkę nabitą aromatycznym tytoniem :D "mówimy NIE stereotypom"


EDIT:

zgadzam się z przedmówcami :)

Zmieniłem Ci kolor na brązowy, możesz zmienić na kazdy, byle nie czerwony - moderatorski ;) Supr
 
Awatar użytkownika
Ranquel
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 298
Rejestracja: pt sty 05, 2007 7:13 pm

sob sty 06, 2007 11:28 am

Varmus, wiem ze to była Twoja wizja i bynajmniej nie chciałem jej podwazac, jednak chodziło mi o to ze trzymajac sie juz pewnej drogi, powinnismy nia podazac do konca bez rozgalezien...

spodobał mi sie przyklad z podwodnymi miastami krasnolodow... ale fakt ze zmieniajac jedno musimy zmienic rowniez mnostwo innych istotnych spraw... w ten sposob tworzymy własny swiat i własna wizje fantastycznych stworów...

czytałem kiedys opowiadanie zamieszczone w Fantastyce bodajze... 2 nienawidzace sie rasy : elfy i krasnoludy... jednak rzecz dzieje sie w wspolczesnych czasach... krasnoludy sa istotami bardzo wysokimi, a bronie jakich uzywaja to smoki i rakiety samonaprowadzajace... ciekawa wizja...

ale robiac krasnoluda jakiego wczesniej opisałem to jak jak grac w RPG-a orkiem, ktory przeszedł na dobra strone... jak pisałes nikt nam tego nie broni, ale moze sie nie spodobac... jest to rowniez niebezpieczny zabieg, musiała by to byc naprawde solidnie przemyslana postac
nie ukrywam ze sam chciałem troche sie pobawic z krasnoludami, troche przy nich pomajstrowac, tylko poprostu czy to sie przyjmie?
 
Awatar użytkownika
Rincewind
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 747
Rejestracja: pn mar 29, 2004 8:56 pm

sob sty 06, 2007 2:23 pm

Ranquel zacznij proszę używać wielkich liter i nie przerywaj zdań wielokropkami.

czekito czerwony to kolor moderatorski.
 
Andrzej Pilipiuk
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 41
Rejestracja: wt sty 02, 2007 9:01 am

sob sty 06, 2007 3:58 pm

no to jedziemy:
jeśli zaczynamy opowiadanie czy powieść od sążnistego opisu świata to ryzykujemy ze 90% czytelników odpadnie na tym etapie. Je sli w pigułce zawrzemy też jego historię, doktrynę polityczną zamiezkujących tam ludów, system monetarny i opisy miast wspólczynnik ten rośnie do 99%
Wprowadzenie czytelnika w świat powinno odbywać się dość łagodnie (tzn można go wrzucić na łeb w głeboką wodę ale informacje należy dozować.
można to zrobić na dwa sposoby:
1) wproadzamy bohatra z zewnątrz. (np "miecz bez Imienia" A. Bielanina, "Zuraw w garści" K. Bułyczowa, "Paradyzja" J.A. Zajdla etc.
w tym przypadku bochater może
a) samodzielnie do wszystkiego dochodzić drogą analizy obserwacji i oczywiscie popełniać zabawne błedy typowe dla obcego w obcym kraju.
b) trafić na życzliwych tubylców którzy to i owo wyjaśnią ("Miasta pod skałą" M.S.Huberatha.
c) znaleźć magiczną ksiegę z opisem świata
d) podsłuchiwać rozmowę w której jeden tubylec tłumaczy drugiemu.
e) iść do knajpy i posłuchać bajań ślepego bandurzysty
itd.
2) jesli bohater urodził sie tam można mu to wbić do głowy na kilka sposobów
a) posłac do szkoły gdzie mu to wbiją do głowy
b) dać ksiegę z której się dowie - pod pozorem przypomniania sobie ("Misja ramzesa wieliego" K.T.Lewandowski
c) wykopać go z rodzinnego domu i posłać w świat niech na własnej skórze pozna odmienności zwyczajów ("Achaja" A.Ziemiańskiego)
d) dać mu nauczyciela ktróry będzie mu walił pewne rzeczy otrwartym tekstem a przy okazji dowie sie czytelnik (relacja uczeń - mistrz - obejrzyjcie Gwiezdne wojny...
e) inne.
We wewszystkich tych przypadkach informacje należy porcjować. bok tekstu nie powinien być dłuższy niż 10-15 linijek bo czytelnik zaśnie. po mistrzowsku zrobił to Gene wolfe w "cieniu kata" (a i kolejne tomy polecam) - choć i u niego opis jest trochę przycieżki.
Ukazania świata z pozycji dwu bohaterów można oczywiście zrobić/przekazać na wiele sposobów. Dwa krasnoludy sidzą nad mapą i planują trasę - e tu nie pójdziemy bo ytu nas zjadają. a w tych górach to zimno będzie. Jesli mamy do przedstawienia niewielką krainę - jest prosty (choc oklepany) chwyt - stawiamy bohaterów na szczycie góry, wierzy, przełeczy, grzbiecie smoka i jeden pokazuje drugiemu co widać przed nimi dorzucając komentarze.
***
A generalnie i w tej materii podstuluję żebyscie szukali własnych oryginalnych dróg.
 
Awatar użytkownika
Chavez
Dreamer
Dreamer
Posty: 3529
Rejestracja: ndz lis 13, 2005 3:42 pm

sob sty 06, 2007 4:56 pm

Czyli wynika z tego, ze najtrudniej zaczac? ;)
 
Awatar użytkownika
Supr
Moderator
Moderator
Posty: 117
Rejestracja: sob kwie 09, 2005 10:50 pm

sob sty 06, 2007 5:50 pm

Andrzej Pilipiuk pisze:
Jesli mamy do przedstawienia niewielką krainę - jest prosty (choc oklepany) chwyt - stawiamy bohaterów na szczycie góry, wierzy, przełeczy, grzbiecie smoka i jeden pokazuje drugiemu co widać przed nimi dorzucając komentarze.


Genialne! :D Może skorzystam ;)
 
Andrzej Pilipiuk
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 41
Rejestracja: wt sty 02, 2007 9:01 am

ndz sty 07, 2007 12:50 am

errata - miało być oczywiście "wieży" - cholerna dysrafia. Przepraszam.
***
chwyty proste ad definitium nie są genialne - mogą być skuteczne ale generalnie najlepsze sa rozwiazania niepodobne do niczego co znalazło sie wczeniej w innyc książkach.
***
oczywiście początek jest najtrudniejszy. Jest na to metoda - prosta i skuteczna - stosowalem ją wielokrotnie - pisanie "na frankensteina". Generalnie polega ona na tym że nie piszemy ksiązki od deski do deski. Jesli jakaś scena sprawai kłopot przeskakujemy do kolejnej. A potem sie cofamy i łatamy dziury. Nie masz dobrego pomysłu na początek? olej. zacznij od końca. Od środka. gdziekolwiek... Walcz z czasem, nabijaja objętość. Nad tym jak zacząc myśl w trakcie.
***
dziwnie to brzmi? no cóz - kiedyś skalejałem "samochodizka" z 27 pojedynczych kawałków... wymaga to generalnie pewnego poukładania sobie napisanych elementów w głowie - żeby sie potem nie pomylić co do kolejności...
***
co do talentu: owszem istnieje coś takiego. W swoim zyciu dwa razy trafiłem na przypadki talentu wrodzonego -kiedy ktoś pisał bez kontaktu z innymi piszącymi i tworzył genialną prozę wymagającą tylko niewielkiego szlifu redakcyjnego. Generalnie jednak zdecydowana większośc przyszłych autorów kroczy trudną drogą poznawania rzemiosła poprzez podpatrywanie rozwiązań innych. i poprzez własną cieżka pracę nad stylem i tematyką.
 
Awatar użytkownika
Supr
Moderator
Moderator
Posty: 117
Rejestracja: sob kwie 09, 2005 10:50 pm

ndz sty 07, 2007 10:25 am

Andrzej Pilipiuk pisze:
oczywiście początek jest najtrudniejszy. Jest na to metoda - prosta i skuteczna - stosowalem ją wielokrotnie - pisanie "na frankensteina".


Metodę znałem ale nazwy nie znałem :D

***
dziwnie to brzmi? no cóz - kiedyś skalejałem "samochodizka" z 27 pojedynczych kawałków... wymaga to generalnie pewnego poukładania sobie napisanych elementów w głowie - żeby sie potem nie pomylić co do kolejności...


A jakiego własnego Samochodzika najbardziej Pan poleca? Kiedyś zaczytywałem się w przygodach napisanych przez Nienackiego i chętnie przeczytałbym cos nowego :papieros:


Generalnie jednak zdecydowana większośc przyszłych autorów kroczy trudną drogą poznawania rzemiosła poprzez podpatrywanie rozwiązań innych. i poprzez własną cieżka pracę nad stylem i tematyką.


Czy więc czytanie książek w celu "nauki" różni się od czytania dla przyjemności? Czy w ogóle pisarz potrafi się zapomniec w lekturze jak zwykły czytelnik czy też zboczenie zawodowe nie pozwala czytać dla samej przyjemności?
 
Andrzej Pilipiuk
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 41
Rejestracja: wt sty 02, 2007 9:01 am

ndz sty 07, 2007 5:10 pm

nieskromnie przyznam się że nazwę "na frankensteina" sam wymyśliłem. ale chyba oddaje istotę problemu? :razz:
*
co do samochodzików - jeśli ktoś lubił te Nienackiego to kontynuacja mu się raczej nie spodoba. aby ocenić mój wkład w ratowanie klimatu trza by poczytać co nasrobali Szumski & Miernicki. Z moich? ciężko powiedzieć - co kto lubi. może "Ikona z Warszawy".
*
Czytuję jeszcze dla przyjemności :razz: aczkolwiek trafiajac na naprawdę ładne ceny czesto przerywam lekturę by postudiować ten kawałek dokładniej i zrozumięc jak autor go zbudował.
 
Borejko

ndz sty 07, 2007 11:39 pm

Troszkę szczegółowiej zapytam, skoro juz zaczęły się tu wypowiadać Autorytety przez duże"A". I mam w sumie takie pytanie pomimo iż nie zamierzam nic pisać ciekaw jestem zdania własnie Autorytetu na ten temat,a pytanie po części mają coś również dla twórców scenariuszy RPGowych
1. U.Eco pisał o spójności i logice w Imieniu róży tj. zastanawiał się pisząc książke nad takimi niuansami jak mnisi przechodzący załóżmy z kaplicy do celi, to on (Eco) wiedział ile kroków mnisi muszą zrobić, a co za tym idzie wiedział ile czasu im to zajmie a więc "o czym zdążą porozmawiać". Ciekaw jestem jak radzą sobie Autorzy z takimi rzeczami, przecież w myśl "od ogółu do szczegółu" można popaść już w absurd.
 
Andrzej Pilipiuk
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 41
Rejestracja: wt sty 02, 2007 9:01 am

pn sty 08, 2007 3:53 pm

ujmę to tak: jeden pisarz jest w stanie napisać realistyczną scenę rozmowy w korytarzu, i czytelnik łyknie bez zastanawiania się czy przezli czy korytaż był za krótki. Drugi musi sie przejśc ze stoperem w ręce, trzeciemu i tak sie nie uda, czwaty każe im pogadać w celi. Dbałość o szczególy jest cenna - vide 2586 kroków - tekst z pozoru niezły - ale NIECH KTOŚ U DIABŁA SPROBOJE POLICZYC SOBIE DO 2586-CIU to zrozumie jaką głupotę palnąłem... :razz: Szczegoly sa ważne - szczególnie gdy osadzamy fabułe w miejscu które istnieje naprawdę. Szczegolnie w chwili gdy pojaiw sie tam jakiś czytelnik obejrzeć to na własne oczy.
 
Awatar użytkownika
Chavez
Dreamer
Dreamer
Posty: 3529
Rejestracja: ndz lis 13, 2005 3:42 pm

pn sty 08, 2007 4:57 pm

Ale stosunek dlugosci drogi do 'obfitosci' rozmowy jest na dobra sprawe nie do ustalenia. I nie rozumiem w tej kwestii Eco. Jedna osoba na odcinku 10m powie jedno zdanie, a druga stresci pol ksiazki. Zalezy jak kto szybko mowi, jak buduje zdania.
 
Awatar użytkownika
Ranquel
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 298
Rejestracja: pt sty 05, 2007 7:13 pm

pn sty 08, 2007 5:07 pm

Ale czy warto ograniczac sie az takimi szczegolami? Zaciekawiony czytelnik nie zastanawia sie czy oni faktycznie przeszli cały korytarz... Majac w planie dluzsza wypowiedz nasz bohater nie przerwie jej przeciez slowami : korytarz sie konczy musze juz isc. albo przejdzmy sie jeszcze kawałek, nie skonczylismy rozmowy. Jezeli autor znalazlby uzasadnienie do takiej decyzji to jak najbardziej, ale jesli to nie ma najmniejszego wplywu na dalczy rozwoj akcji jest to zbedne...
Czy nie chodzi o to zebysmy probowali jak najbardziej zaciekawic odbiorce opisami, zamiast pisac wiarygodniej kosztem atrakcyjnosci tekstu?
 
Borejko

pn sty 08, 2007 9:16 pm

Chavez & Ranquel nie do końca rzecz o to idzie o czym piszecie. Ktoś gdzieś określił że dialogi Eco są filmowe - własnie np. dlatego że mnisi dysputują tyle ile kroków zrobią. Odbiorcy, czyli nas to nie interesuje. Twórca- Pisarz (czy MG w RPG) jednak musi to wiedzieć, nie pamiętam ile Eco się przygotowywał do "Imienia róży" ale zapewne sporo czasu. Zresztą albo tu albo "w jak napisać książkę" (swoją drogą szkoda że dyskusja toczy się w dwóch oddzielnych tematach) autor Wedrowycza napisał ile czasu poświecił na grzebanie w żródłach. To samo pisał swego czasu Ziemkiewicz ( w Feniksie) o kreowaniu światów SF - ten świat trzeba ułożyć sobie w całości , choć i tak 90 % tej pracy jest na marne, bo zanudzilibyśmy odbiorcę ukazując wszelkie niuanse tego świata. A i tak zawsze znajdzie się jakiś Mistrz który stwierdzi że coś w tym świecie nie gra np. niemożliwe jest żeby stolica Ostrogar liczaca 300.000 mieszkańców utrzymywała się z rybołóstwa... Ale to już ko(s)miczny przykład. Dlatego pytałem o ograniczenia, czy autor narzuca je sobie sam. Osobiście wychodzę z założenia że logika i spójność to baaardzo istotny element i pisaniny i erpegowania.
 
Andrzej Pilipiuk
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 41
Rejestracja: wt sty 02, 2007 9:01 am

wt sty 09, 2007 12:24 am

jakby tu napisać żeby wyjść na intelektualistę... :razz:
***
ok. powiem to tak: poziom szczegółowości trzeba sobie wypracować samemu. to pewna granica - nie wszystko da sie ubrać w definicje - niektóre rzeczy trzeba robić na wyczucie. coś sobie odpuścić, coś pokazać szzególowo. Zasadniczo to co jest pokazane szczególowo jest wazne. Jeśli opiszemy korytarz metr po metrze czytelnik do końca ksiazki będzie czekał i dumał do czego ta informacje była potrzebna...
***
zagubiona scena. nie wiadomo do czego potrzebna. to głowna zmora prozy. Takze mojej.
***
Dużo zależy też od czytelnika. zawsze opisując coś prawdziwego możemy zderzyć sie z problemem braku źródeł. (jak ja w tej chwili - nie wiem czy wydarzenia w Bergen miały miejsce wiosną latem czy jesienią 1559 roku...)(mi cholera pasuje wyłącznie późna jesień). zawsze może nam sie trafić maniak który na codzien czyta encyklopedię po flamandzku i wie jak miał na imię trzeci wnuk Breugla, albo robił pomiary na zamku w Malborku i ma w teczce brudnopis planu dwa raz dokladniejszy niż dostępny w publikacjach. I z tym sie trzeba liczyć.
***
Może też trafić sie agresywny nieuk który sądzi że wie (słynna sprawa z kalibrem i liczbą kul w bęnie nagana) (w mojej książce jest 6 pocisków i kaliber 9, przeważnie było 7 i kaliber bodaj 7,62. Była seria pasująca do mojego opisu. Tylko że ja to wiedziałem - a adwersarz nie i się podjarał że "złapał pisarza na błędzie".
***
I z drugiej strony - te nieszczęsne rosyjskie Zeppeliny co do których byłem przekonany że ich nie było ale ktoś sie zainteresował i od ręki znalazł info że car jednak je miał - wszystkiego 4 sztuki...
***
To są nasze granice. mur z którym się czlowiek zdrza. Dowcip polega na tym by przesunąc ten mur poza zasięg 99% czytelniczej populacji :razz: w skrócie - żebyśmy to my odgrywali genialnych i wszechwiedzących - dysponując po prostu wiedzą której innym nie bedzie się chcialo zgłebiać jeszcze dokładniej niż nam...
***
jak dan brown ze swoim "Kodem". popisał bzdury - ale 99% jego czytelniów nie ma pjęcia o tych sprawach wie to łyknęła...
***
oczywście namawiam tu raczej do używania prawdziwej tyleże mao dostępnej wiedzy a nie żerowaniu na masowym nieuctwie...
***
i jeszcze od zupełnie innej strony. są ksiązki genialne gdzie autorowi nie podskoczymy choćbyśmy się skichali. Czytaliście cykl "wszystkie stworzenia małe i duże" Jamesa Heriotta? Polecam!!! Facet praktykowal jako weterynarz przez 40 lat. a potem spisał niezwyle barwnie wspomnienia. wybrał same ciekawostki z 40 lat kariery zawodowej i dorzucił masę anegdotek związanych ze stosowaniem róznych obecnie archaicznych metod weterynaryjnych. jak podrobić coś takiego? nie da się.
 
Awatar użytkownika
Qball
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 643
Rejestracja: śr lis 02, 2005 11:43 pm

wt sty 09, 2007 12:51 am

Ktoś gdzieś określił że dialogi Eco są filmowe - własnie np. dlatego że mnisi dysputują tyle ile kroków zrobią.


Wydaje mi się że w "Imieniu rózy" chodzi właśnie Eco o tą szczegółowość. Już tłumaczę: o czym jest "Imię.."? Wilhelm z Baskerville i jego uczeń Adso mają rozwiązać pewną zagadkę. Wilhelm ma umysł czysto logiczny i nastawiony na dedukcję i - pewnie nadinterpretuję :razz: - Eco mógł uznać za stosowne zamieszczanie wielu szczegółów w treści aby pogłębić wrażenie logiczności umysłu głównego bohatera. Nie wydaje mi się aby zamieszczał szczegół tego typu ile korytarz miał długości tylko po to żeby wypełnić nim tekst. Uszczególowianie po to by dać czytelnikowi świadomość że każdy szczegół może się liczyć w fabule.

W opozycji do twierdzenia że Eco wszystko stara się oddać możliwie najrealniej stoi napisanie przez niego - bodajże w którychś "zapiskach na pudełku od zapałek" - felietonu pt. "Jak nakręcić film porno" w którym poruszana jest kwestia długości sceny. Eco pisze że w filmach porno do absurdu doprowadzana jest szczegółowość, a robi to właśnie na przykładzie podróży. Jeśli ktoś się nie oreintuje o czym piszę to wyjaśniam. Eco twierdzi że w dziełach o biednej fabule szczegóły są wyolbrzymiane (a filmy porno bez wątpienia do takich należą) i podróż w filmie fabularnym z miejsca na miejsce wygląda mniej więcej tak: postać wsiada do samochodu - postać jest na miejscu i wysiada z samochodu. W filamch malło treściwych, czyli we wspomnianych pronach podróż wg. Eco wyfgląda: postać wchodzi do samochodu - kręcona jest cała podróż -postać jest na miejscu i wysiada.
Czyli w większości przypadków uszczegóławianie pełni rolę zapchajdziury maskującej ubytki fabularne.
 
Borejko

wt sty 09, 2007 2:47 pm

Nie wydaje mi się aby zamieszczał szczegół tego typu ile korytarz miał długości tylko po to żeby wypełnić nim tekst.
Ale przecież ja Qball nie twierdzę tego! On po prostu znał miejsce akcji i mógł je opisać. Dlatego też wydaje mi się że zamkniętę odizolowane, miejsca są wyśmienitym kąskiem w RPG.
Wywód P.Pilipiuka sprowadza się do tego żeby opisać coś trzeba to poznać dogłębnie, a poziom szczegółowości wypracować samemu.
Zapytam jeszcze P. Pilipiuka o dwie rzeczy:
1) czy czytał Pan "Tortillę Flat" (bądź widział film) przed wykreowaniem bohatera Jakuba Wedrowycza.
2) czy faktycznie tak jak pisałem gdzieś Pilipuk wieszczył i antycypował (heh) z Bimbrociągiem, czy na wschodzie były już położone gdzieś rury przemycajace alkohol (i ew. inne cenne rzeczy jak np. ropa)
 
Awatar użytkownika
Qball
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 643
Rejestracja: śr lis 02, 2005 11:43 pm

śr sty 10, 2007 12:15 am

Ale przecież ja Qball nie twierdzę tego! On po prostu znał miejsce akcji i mógł je opisać. Dlatego też wydaje mi się że zamkniętę odizolowane, miejsca są wyśmienitym kąskiem w RPG.


Ależ drogi Borejko, ja wcale nie twierdzę że to napisałeś! Po prostu wpisałem tutaj moje przemyślenia w poruszanym temacie. A to że znał miejsce i mógł je opisaćnie ulega wątpliwości i dlatego właśnie napisałem że uszczegółowianie w tekstach Eco nie ma na celu zapychania ubytków fabularnych.
A dialogi "filmowe" w rpg podpadają chyba nieco pod "hollywood rpg". Zaś co do zamkniętych i odizolowanych lokacji zgadzam się w zupełności. Sam kilkakrotnie stosowałem takie miejsca :)
 
Awatar użytkownika
Ranquel
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 298
Rejestracja: pt sty 05, 2007 7:13 pm

śr sty 10, 2007 6:00 pm

no faktycznie w przytoczonej przez was ksiazce (osobiscie nie miałem okazji przeczytac, moze kiedys) szczegoly sa bardzo istotne i oddaja caly klimat ksiazki...
mi raczej chodziło o fikcyjne opowiadanie, dobrze jest gdy trzymamy czytelnika w przekonaniu jakbys my faktycznie widzieli opisywane miejsce i sytuacje, ale czy wiekszy efekt bylby gdyby spowodowane to było ciekawymi, barwnymi opisami (postaci, pomieszczenia, ich zachowania podczas rozmowy) czy szacujac jak dlugo nasi bohaterowie moglby rozmawiac w takiej i takiej trasie...?
 
Awatar użytkownika
Chavez
Dreamer
Dreamer
Posty: 3529
Rejestracja: ndz lis 13, 2005 3:42 pm

śr sty 10, 2007 6:19 pm

Tak, to jak pisac proze sci-fi, gdzie raczej ciezko cos faktycznie zobaczyc lub wiedziec? ;)
 
Awatar użytkownika
Ranquel
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 298
Rejestracja: pt sty 05, 2007 7:13 pm

śr sty 10, 2007 6:30 pm

zobaczyc mozna to tylko oczami wyobrazni...
poprostu wieksza szansa jest gdy czytelnik pomysli "super, koles to tak opisuje jakby faktycznie to widział..." dlatego ze były ciekawe opisy czy opisujac korytarz majacy 10m nasi bohateriowie zdazyli tylko wymienic kilka slow???
 
Awatar użytkownika
Mement0
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 32
Rejestracja: pt maja 04, 2007 9:28 pm

ndz maja 20, 2007 12:57 pm

Nie pamiętam, czy przeczytałem to w jakimś felietonie Pilipiuka, czy gdzieś indziej, ale było tam napisane, że w opowiadaniu najważniejszy jest pomysł. Nie jestem pewien, czy autorowi chodziło o "świeże" spojrzenie na wyślizgane do deski schematy, czy o pomysł na to, jak pisać żeby czytelnik się nie pokapował, że autor serwuje mu odsmażanego po raz n-ty schabowego. :razz: Nie jestem ani za jednym, ani za drugim rozwiązaniem. Prawda, nie da się całkowicie wykluczyć pewnych stereotypów [zwłaszcza w fantasy], ale jeśli komuś zależy, nie powinien zabierać się za pisanie, dopóki nie wymyśli czegoś, czym będzie w stanie zaskoczyć czytelnika :) Jeżeli po dwóch, trzech miesiącach ten pomysł nadal autorowi się podoba, i nadal uważa go za wystarczająco oryginalny, nie ma na co czekać, tylko chwytać za pióro/ołówek/długopis :razz: [nazwijcie mnie staroświeckim, ale nienawidzę pisać na komputerze - chyba że przepisuję; jeśli zaczynam pisać na komputerze, nie czuję tej specyficznej więzi z moim tworem - zupełnie jakbym nie ja to pisał :razz: no i oczy nie szczypią po kilkudziesięciu minutach pisania :wink: ]

A co do oryginalności - podoba mi się mój ostatni pomysł :razz:

Co byście powiedzieli na historię cyrografu, na mocy którego Diabeł dostanie duszę pewnego przedmiotu, a posiadacz tego przedmiotu nie ma o tej duszy pojęcia? :wink: :razz:
 
Awatar użytkownika
Zireael
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3534
Rejestracja: wt maja 24, 2005 3:11 pm

pn maja 21, 2007 10:07 am

Święte słowa co do metody pisania.
P.S. Od kiedy przedmiot ma duszę?
 
Awatar użytkownika
Mement0
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 32
Rejestracja: pt maja 04, 2007 9:28 pm

wt maja 22, 2007 2:33 pm

Zireael pisze:
Od kiedy przedmiot ma duszę?


Nie bój żaby, o tym będzie w opowiadaniu, i chociażbym miał zaklaskać uszami, to będzie to opisane wiarygodnie i przekonująco :razz:

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości