Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
dreamwalker
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2250
Rejestracja: pn gru 19, 2005 9:39 pm

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

pt maja 07, 2010 10:49 am

MG: Dreamwalker
Gracze: Ank (jako Aramin Wirath), DibiZibi (jako Aurelio Elain Di'Arte), Skahuul (jako Calderic Ragnarson), Brilchan (jako Duglas Whiteshield), Zireael (jako Salmryn Do'Urden).
Kwestia konwencji:
Konwencja awanturnicza, "Za złoto i whiskey!" i "Hahaha!"
Kwestia zgodności z settingiem:
Zgodność na tyle, na ile znam ZK. Zgodność nie jest priorytetem.
Kwestia zastosowania mechaniki:
Buhahahaha!
Kwestia kontroli MG nad poczynaniami graczy:
Gracze robią co chcą, MG opisuje skutki ich działań
Kwestia relacji wewnątrzdrużynowych:
Dowolne, byle sensowne
Kwestia częstotliwości postowania:
Ważniejsze jest, aby wszyscy gracze pisali równą częstotliwością i nie było wrażenia, że sesja umiera
Kwestia preferowanej długości postów:
(Nie mogę znaleźć kto, kiedy i gdzie to napisał, ale gdzieś było) 909564385624893458 znaków lub krótsze.
Kwestia poprawności i schludności notek:
Bez emotów, archaizmy mogą być, zachęcam do dodawania muzyki, obrazków i czego tylko dusza zapragnie, póki jest to robione dla dobra klimatu.
Kwestia zapisu dialogów:
Dialogi piszemy kursywą oraz poprzedzamy myślnikiem.
Kwestia zapisu myśli postaci:
Myśli postaci zaznaczamy z obu stron tyldą oraz piszemy kursywą.
Kwestia podpisy pod notkami graczy:
Wyłączamy podpisy w notkach sesyjnych

Na skrzydłach wiatru
Awanturnicza sesja żeglarsko-piracka

Rejs za horyzont

Karczma "Rozjuszony Kraken" była jednym z najlepszych takich przybytków w Athkatli. Przybytków, do których ściągali rządni przygód żeglarze i awanturnicy z całego kraju. Mówiło się, że wejść do niej można, ale wychodzi się tylko dzięki znajomościom bądź niezwykłej odwadze i hartowi ducha. Stali bywalcy karczmy bardzo szybko umieją wyczuwać w innych strach, zwątpienie, czy po prostu brak pewności siebie ... Niektórzy chodzą tam co wieczór, inni zaglądają w poszukiwaniu roboty, jeszcze inni, aby się sprawdzić. To tych najczęściej wynoszą z nożami w brzuchach. Jest jeszcze ostatnia kategoria osób, których "Rozjuszony Kraken" wita z otwartymi ramionami, to Ci, którzy nie mają nic do stracenia. A nikt nie jest bardziej pewny siebie od tego, który wie, że cokolwiek zrobi, może być już tylko lepiej...

Co Was sprowadziło aż tutaj? Różne są motywy, różne ścieżki przeznaczenia. Osobno weszliście, wyszliście ... też osobno. Jednak to nowy dzień miał zapowiedzieć dopiero nadchodzącą tragedię. Tego wieczoru w Krakenie była wielka biba. Podobno jakiś kapitan po raz pierwszy od dwudziestu lat wyruszy w morze. Stawiał wszystkim hojnie za zaliczkę otrzymaną od armatora.

"Ze mną się nie napijesz? Gardzisz, czy może strach Cię obleciał?"

Ciężko było odmówić. Wiele osób rozmawiało ze starym kapitanem o załodze, wielu chciałoby służyć na jego statku, jednak kapitan zbywał wszystkie prośby, groźby i pytania, mówiąc, że ma już najlepszą załogę na świecie i ani myśli jej wymieniać. Obiecywał też, że gdy tylko nastanie świt, każdy będzie mógł poznać jego załogę. Bo teraz czas jest na świętowanie.

Świt tego dnia był dość nieprzyjazny. Nie pamiętaliście końca ucztowania, śpiewów, tańca i picia. Słońce waliło po oczach swoim oślepiającym białym blaskiem, w uszy uderzył nagle i niespodziewanie ogłuszający pisk mew. Zmysły powoli przyzwyczajały się do światła i hałasu, przyszło otworzyć oczy i zobaczyć, gdzie właściwie jesteście? Czyżby wyrzucili Was rano gdzieś na ulicę? A może jakaś dobra dusza użyczyła miejsca na Wasz odpoczynek? Ewidentnie byliście na dworze. Chcieliście przetrzeć oczy, ale ręce Wam ciążyły. Pewnie przez to poranne otępienie. Czuliście szum w głowie, chciało Wam się wymiotować, ręce drżały. W końcu otworzyliście oczy. Nagle pisk mew zagłuszony został przez ryk wściekłości z dziesiątek gardeł. Wszyscy byliście skuci! Więcej nawet, rozglądając się po otaczającej Was przestrzeni dotarł do Was cały ogrom zaistniałej sytuacji. Byliście przykuci do wioseł na statku, który właśnie wypływał z portu, byliście pod pokładem i nikt Was nie widział. Za Wami stali z batami gotowymi do użycia nadzorcy.

No bez jaj.

Czy ktoś robiąc niewolników z bywalców najgorszej knajpy na Wybrzeżu Mieczy ma równo pod sufitem? Bunt płonął w żyłach, oczy miotały błyskawice, ręce rozrywały powoli kajdany. Huk!

Rozejrzeliście się w chmurze dymu, zaraz po ty, gdy się rozwiała, zobaczyliście jak któryś z bywalców karczmy osuwa się na podłogę z dymiącą kulą w piersi. Nad nim, z jeszcze dymiącym pistoletem stał kapitan. Szczerzył upiornie żółte zęby, poszarpany kapelusz przekrzywiony miał trochę do tyłu, przechylił się w Waszą stronę i wycelował...

- Kogo mam teraz zabić, co? Może Ciebie - wskazał na kolejnego osiłka siłującego się z łańcuchem - jak widzicie - poklepał się po kilku dodatkowych pistoletach i wskazał ręką na magazyn kul i prochu na dziobie statku - kul mi nie zabraknie. Nie myślcie sobie, że Was kurwa odstawię do domu! Jesteście dla mnie niczym! Tak jak narzędzia, mogę Was wymieniać do woli! Jeśli chcecie ludzkie...jakiegokolwiek traktowania, to bądźcie dobrymi narzędziami i pracujcie, inaczej ... - tu strzelił w jakiegoś maga, który zaczynał właśnie rzucać zaklęcie ociężałymi od kajdan dłońmi - inaczej smutny Wasz los. Rozumiemy się? A Wasi przyjaciele na lądzie, o ile takich macie, zanim się zorientują, to my będziemy już daleko. Prawda? Będziecie dobrymi narzędziami i powiosłujecie z całych sił? Taki z Was kurwa pożytek, w gębie to mocni jesteście a do roboty nikt nie ruszy. Zobaczymy ile są warte najtwardsze jaja z wybrzeża! - to rzekłszy, rozsiadł się wygodnie na fotelu twarzą do Was. Dwa pistolety miał cały czas przygotowane. Gdzieś od rufy odezwał się gong, głos nadzorców, pierwsze baty na opornych, podróż się zaczynała...

I tylko ślepy los sprawił, że Wasza trójka dostała do obsługi jedno z dwunastu wioseł...
Ostatnio zmieniony wt sie 17, 2010 6:07 pm przez Morel, łącznie zmieniany 5 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
DibiZibi
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4316
Rejestracja: śr lis 15, 2006 9:50 pm

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru

pt maja 07, 2010 1:01 pm

Aurelio Di'Arte

“Zalać się w trupa w karczmie na drugim końcu Wybrzeża Mieczy... O tak, to było w moim stylu... Nie ma co...”

Młody ludzki mężczyzna, w wieku dwudziestu kilku lat siedział na ławie najbliżej zewnętrznej ściany statku. Chociaż podobnie jak wszyscy był dość zaskoczony zaistniałą sytuacją, nie okazywał żadnych oznak stresu, przerażenia, czy zwykłego zdenerwowania. Ze stoickim spokojem, dość dyskretnymi ruchami, rozglądał się po pomieszczeniu...

Miał na sobie wysokie skórzane buty w czarnym kolorze, luźne spodnie i białą kurtkę o dość oryginalnym kroju. Wszystko przykrywała krótka, czarna peleryna zarzucona na jedno ramie.
Szaty które miał na sobie były lekko potargane i ubrudzone, ale oczywistym było że ślady te pojawiły się podczas wieczoru w karczmie. Widać też było ewidentny brak ozdób które zostały tu i ówdzie po odpinane lub pourywane przez rabusiów.
 
Awatar użytkownika
Morel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4566
Rejestracja: śr mar 03, 2010 10:59 am

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru

pt maja 07, 2010 1:34 pm

Aramin Wirath

Genasi siedziała w środku. Pomiędzy dwoma mężczyznami. Zakładając, że krasnoluda można było nazwać facetem. Nie żeby była uprzedzona czy coś. Po prostu wzrost jej się nie podobał.

Małe, bystre oczy rozglądały się po pomieszczeniu oceniając zarówno współwiosłujących, jak i całą zaistniałą sytuację. Uśmiech - nieco kpiący, a nieco niewinny - nie schodził z ust Aramin.
Zielone włosy, a właściwie dready, w które wpięte były różnego rodzaju koraliki, muszle i tym podobne akcesoria opadały kobiecie na twarz. Kajdany i wymóg wiosłowania skutecznie uniemożliwiał jej odgarnięcie niesfornych kosmyków, dlatego Genasi prezentowała się nieco dziwnie...
Odziana była w zwiewną szatę, w kolorach stonowanego błękitu, zieleni i brązu. Wszystko przypominało raczej zwiewny strój mnicha, ale Aramin zawsze ceniła sobie swobodę ruchów. Wysokie podróżne buty z czarnej skóry na szczęście nadal były na jej nogach - pomimo braku jakiegokolwiek ekwipunku.

Genasi brodą odchyliła szatę i zerknęła na swoją klatkę piersiową. I uśmiechnęła się naprawdę, naprawdę paskudnie. Symbol Umberlee nadal wisiał na łańcuszku - wyglądało na to, że nikt nie ośmielił się go zerwać.
Łypnęła na swoich kompanów:
- Chyba nie zamierzacie zostać tutaj niż to możliwe co? Warunki są skandaliczne.

Kiedy skończyła szeptać, odwróciła głowę do kapitana:
- Panie Kapitanie! Chciałam zameldować, że nie mam jaj! To znaczy mam, ale nie w sensie dosłownym!- kobieta wyszczerzyła się do tego, który był sprawcą tej jakże niewygodnej dla niej sytuacji.
~Zdenerwuj się. Zdziel mnie - o tak! To będzie najkrótsza wyprawa w twoim życiu ty suczy synu.~
Ostatnio zmieniony pt maja 07, 2010 1:35 pm przez Morel, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
dreamwalker
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2250
Rejestracja: pn gru 19, 2005 9:39 pm

Re: [storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

pt maja 07, 2010 1:54 pm

- Noszkurwamać!
Można było wyczuć w powietrzu, jak poganiacze niewolników maleją pod wzrokiem kapitana.
- Co ja Wam mówiłem, no kurwa co? - kapitan energicznie wstał i podszedł do genasi, brutalnie chwycił ją pod brodę, obejrzał, rozdarł część ubrań i też sprawdził, cały czas celując z pistoletu w dziewczynę.
- Który to gej nie rozpoznał baby, co? Mówiłem - baby do haremu, bydło do wioseł. - kapitan był wyraźnie wzburzony, może nawet ... bezradny?
- Rozkuć i do mojej kajuty, natychmiast. Yoshi - zawołał do jednego ze zbirów pilnujących składu amunicji - masz ją pilnować, cały czas. Przyjdę później... - mężczyzna o lekko żółtawej karnacji i skośnych oczach pojawił się natychmiast za kapitanem z obcęgami, którymi rozkuł Aramin. Potem wyjął swój pistolet i cały czas celując jej w głowę poprowadził ją na rufę, gdzie była mała klitka wydzielona dla kapitana. Nogi genasi dalej były ze sobą skute, więc dziewczyna robiła małe kroki.
Ostatnio zmieniony pt maja 07, 2010 1:55 pm przez dreamwalker, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Rodriguez
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1252
Rejestracja: wt lip 14, 2009 8:23 pm

Re: [storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

pt maja 07, 2010 2:34 pm

Calderic Ragnarson

Złoty Krasnolud siedzący najbliżej przejścia między wiosłującymi niewolnikami, przyglądał się ponuro reakcjom gwałtownego kapitana. Dzięki kontroli nad swoimi procesami życiowymi stosunkowo szybko pozbył się z organizmu resztek narkotyku, którym go otumaniono. Nieprzyjemne ćmienie w głowie, pozostałość po wczorajszej hulance, w połaczeniu z wrzaskami i specyficznym zapachem wydzielanym przez zielonowłosą kobietę siedzącą obok, wystawiały jego cierpliwosć na ciężką próbę. Teraz pamiętał, dlaczego jego rodzina porzuciła życie na Południu na rzecz Miasta Wspaniałości.

Musiał się zdystansować, ochłonąć. Pośród Gorliwców Pisanego Słowa, mnichów Deneira z Waterdeep, nauczył się wielu przydatnych prawd życiowych. Jedna z nich głosiła: "Powściągnij emocje. Tylko trzeźwy, spokojny umysł i rozwaga mogą Ci dopomóc w potrzebie. Pokładaj nadzieję w Panu glifów i obrazów."

- Chyba nie zamierzacie zostać tutaj dłuzej niż to możliwe co? Warunki są skandaliczne. - wyrwał go z zamyślenia szept wodnej genasi. Kolejna śmiała deklaracja wygłoszona przez towarzyszkę niedoli, tym razem na cały głos, sprawiła, że atmosfera pod pokładem niebezpiecznie zgęstniała. Calderic nie zamierzał czekać na inną okazję. Wykorzystujac krótkie zamieszanie związane z uwalnianiem genasi, sięgnął w głąb swojej podświadomości. Kiedy nikt nie zwracał na niego uwagi, krasnolud skurczył się do rozmiarów kota. Kajdany, luźno trzymające się jego nadgarstków nie ograniczały już swobody ruchów. Brodacz czmyhnął niepostrzeżenie między drewniane ławy. Zniknąwszy z oczu porywaczom użył kolejnej z repertuaru swych zdolności. Jego skóra przybrała odcień nieheblowanych drewnianych bali. Jedynym śladem jaki po sobie pozostawił był nikły zapach ozonu...
Ostatnio zmieniony pt maja 07, 2010 3:51 pm przez Rodriguez, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Morel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4566
Rejestracja: śr mar 03, 2010 10:59 am

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

pt maja 07, 2010 5:23 pm

Aramin Wirath

~No i po zabawie...~
Kiedy tylko Genasi została rozkuta, oraz pod strażą ruszyła na rufę Krasnolud rozpoczął swoje przedstawienie.
I takie niewielkie zamieszanie naprawdę wystarczyło.

Aramin - mając wolne ręce - błyskawicznym ruchem zerwała z szyi wisiorek z symbolem Umberlee. Gwałtownie skręciła ciało, odwracając się w kierunku swojego wartownika, któremu chyba zbyt duża nonszalancja nie pozwoliła zareagować na czas.
Kobieta złapała go za rękę wykręcając do tyłu ją i swojego przeciwnika, kiedy mężczyzna stał już plecami do niej owinęła mu łańcuszek wkoło szyi dusząc go intensywnie.

Tymczasem na całym dolnym pokładzie zaczał wiac wiatr. Na początku był bardzo delikatny, jednak z każdą sekundą zyskiwał na sile...

Kapitanie - uwolnij ludzi, inaczej Twoja krypa za sekundę pójdzie na dno! I lepiej nie prowokuj mnie, bo pokaże Ci siłę Morskiej Wiedźmy!
 
Awatar użytkownika
DibiZibi
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4316
Rejestracja: śr lis 15, 2006 9:50 pm

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

pt maja 07, 2010 9:43 pm

Aurelio Di'Arte

Pochylił nieznacznie głowę, nie chcąc złapać przypadkiem kontaktu wzrokowego ze strażnikami – to zawsze mogło przyspożyć kłopotów. Aurelio spędził wiele lat obserwując i analizując zachowania ludzi których inni zwyczajnie się obawiali. Pustych i głupich opryszków, podstępnych złodziejaszków i prawdziwych królów przestępczości. Tutaj miał raczej do czynienia z tymi pierwszymi. Zbyt głupimi często by zdawać sobie do końca sprawę z otaczającego ich świata, i zawsze gotowych by podbudowywać swoją dumę. Zawsze poprzez przemoc. Najlepiej wobec bezbronnych. A przecież właśnie taki z ich perspektywy był Aurelio.

Przyjżał się uważnie kajdonom. Były dość toporne, chociaż raczej solidne. Zrobione szybko i tanio.
Głównym czynnikiem trzymjącym więźniów w ryzach był tu strach. Nie tylko przed oczywistym, czyli śmiercią i torturami. Więzień na statku musiał się liczyć z tym że nie miał dokąd uciec. W dodatku nawet gdyby pokonał wszystkich na statku, był sam na środku morza... Samo to powodowało że kontrolowanie zwykłych ludzi nie było dla piratów specjalnie trudne.

Ale.... Od kiedy to on, czy, jak dziwnie się złożyło, inni przy jego wiośle, byli normlanymi ludźmi?
Nie, piratom nie pójdzie tym razem tak łatwo... Wracając jednak do kajdanów....

Cieżki łańcuch łączył je z kółkiem w podłodze. Wszystko zmontowane prowizorycznie, w dość zniszczonym drewnie. Długi czas, zapewne całe lata, przez jakie łańcuch i kółko poddawane były szarpnięciom, wilgoci, zmieszanej też ze słonym potem więźniów...
Wydostanie się nie powinno być tak trudne...

Nim jednak przyjdzie czas na bunt, trzeba poszukać potencjalnych sprzymierzeńców.
Chociaż oczywiście, każdy jeniec z chęcią dołączył by do walki o wolność, nie kważdy by się do tego nadał. Wielu zapewne by zginęło, gdyż nie byli niestety bardziej przydatni niż zwykłe mięso aramtnie.
Na straty pośród zwykłych ludzi, Aurelio nie mógł pozwolić.
Przynajmniej jeśli nie będzie to konieczne.

Potencjalni, wartościowi sojusznicy byli jednak bliżej niż się spodziewał.

Zielonowłosa Genasi...
Szybko zadeklarowała chęć wyrwania się z niewoli. Wybornie. Tymbardziej że bardzo szybko udało jej się zdobyć dla siebie przynajmniej częściową wolność.
No tak, dla kobiety piraci znajdą o wiele więcej ciekawych zajęć niż tylko wiosłowanie.

Kolejny, krasnolud....
Krasnolud zmiennokształtny. Do dopeiro ciekawe. Aurelio znał kilku krasnoludów. Raczej stroniły od magii. Ten jednak najwyraźniej był typem dość zbuntowanym. Również poradził sobie z kajdanami dość szybko. Ciekawa zdolność, zamiany w zwierza. Jakże cudownie coś takiego przydało by się mu w pracy.

Wyglądało jednak na to że został przy wiośle sam.
Zamieszanie jakie wywołała kobieta dało jednak zdecydowanie więcj czasu przez jaki uwaga strażników była odwrócona niż Aurelio potrzebował.
Jak gdyby nigdy nic szarpnął za łańcuch, strarając się wyrwać go z kółka, lub też razem z kółkiem z ziemi. Kolejne szaprnięcie gdy kobieta atakowała i kolejne gdy dusiła.
To powinno wystarczyć.
 
Awatar użytkownika
dreamwalker
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2250
Rejestracja: pn gru 19, 2005 9:39 pm

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

sob maja 08, 2010 8:47 am

Chyba nikt nie zwrócił uwagi na krasnoluda, który sam sięgnął po wolność, teraz cała uwaga ludzi, niewolników, no i samego kapitana, skupiona była na Aramin. Gdy zerwał się wiatr, niektórym przyszło do głowy, że może być to sprawką straszliwej morskiej bogini...kapitan jednak nie dawał za wygraną. Nawet jeśli zgodzi się na warunki genasi, pozostali więźniowie mogą skorzystać z okazji i spróbować dobrać się do jego karku. Rozkazał natychmiast strzelać, poganiacze schowali się gdzieś, żeby nie dostać przypadkową kulą, kapitan razem z dwoma pozostałymi zbirami zaczął strzelać w kierunku genasi.

Ktoś uderzył w gong i z deku zaczęli schodzić kolejni piraci, dotąd siedzący na górze. Doszło ich jeszcze trzech i nie mając żadnej broni palnej, na razie stali i przeładowywali broń tym uzbrojonym. Kule świstały w powietrzu niosąc natychmiastową śmierć temu, kto wszedł na ich trajektorię, wszyscy nachylili się jak to tylko możliwe, choć i tak kilka pocisków trafiło w ludzi, którzy momentalnie zaczynali wrzeszczeć trzymając się za zranione części ciała. Genasi ukryła się za uduszonym przez siebie piratem, który teraz wyglądał jak ser szwajcarski. Czy oni liczyli na to, że w końcu się przez niego przebiją?

Wiatr wiał coraz silniej, osłabiał szybkość pocisków, ale kule pistoletów radziły jeszcze sobie całkiem nieźle. Kolejni więźniowie znów próbowali się uwolnić. Po tym jak Aurelio wyrwał kółko trzymające łańcuch z podłogi, wielu poszło w jego ślady. Zaraz potem człowiek zauważył wypuszczone przez pirata obcęgi, które pozwoliły mu się ostatecznie wyswobodzić. Póki co jednak, musiał półleżeć na swojej ławie, bo zabójcze pociski dalej świstały nad głowami...
 
Awatar użytkownika
Rodriguez
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1252
Rejestracja: wt lip 14, 2009 8:23 pm

Re: [storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

sob maja 08, 2010 12:27 pm

Calderic Ragnarson

Calderic, będąc już w ukryciu, zrzucił z siebie zbyt luźne szaty. Przydługi materiał ograniczałby niebezpiecznie jego zręczność. Nie mógł sobie na to pozwolić w obliczu regularnej bitwy, jaką wywołały nieprzemyślane, impulsywne działania genasi.

~Swoją drogą,~ pomyślał, ~nie miałbym do nikogo pretensji, gdyby morska wiedźma oberwała solidna porcją ołowiu.~

Krasnolud szybko zganił się w myślach, tłumiąc w sobie negatywne emocje. Będąc świadkiem aktualnych wydarzeń nie watpił, że kobieta byłaby zdolna zatopić cały okręt, gdyby coś poszło nie po jej myśli. W tej chwili jednak priorytetem było obezwładnienie kapitana i zmuszenie go do kapitulacji. Opuściwszy bezpieczną kryjówkę między drewnianymi ławami niewolników, Calderic ruszył w kierunku herszta porywaczy. Naga męskość krasnoluda podrygiwała zabawnie w rytm jego ostrożnych kroków.

Mnich ponownie siegnął do repertuaru swych psionicznych zdolności, zmuszając ciało, by przybrało rozmiar dorosłego człowieka. Skupiając się na zgrzycie wydłużających się kości i bólu rozciąganych ścięgien nie zauważył nawet, że został zraniony. Jeden ze śmigających po pomieszczeniu pocisków trafił go w brzuch. Calderic nie przejał się tym jednak. Używając siły woli sprawił, że rana błyskawicznie sie zasklepiła, pozostawiajac po sobie niewielki siniak. Nie zwlekając dłuzej podbiegł do kapitana. Krasnolud gardził przemocą. Kiedy jednak nie miał innego wyjścia, preferował walkę z przeciwnikiem twarzą w twarz, na równych zasadach... o ile o takowej można mówić w kontekście starcia z krasnoludzką "machiną bojową".

Kapitan poczuł lekkie klepnięcie w ramię. Przerwał na moment ostrzał i odwrócił się, gotów władować kulę w trzewia temu, kto śmiał go zaczepić. Nieważne, swój czy wróg.
- Może zmierzysz się z kimś swoich gabarytów? - usłyszał. Osobą która wypowiedziała te słowa, było niemal dwumetrowe monstrum, wyglądajace jak nadmiernie umieśniony brodaty człowiek. Był kompletnie nagi, co tylko spotęgowało osłupienie pirata. Kapitan był w stanie rozróżnić każdy detal pokrywających ciało przeciwnika tatuaży - nawet tych najbardziej misternych, umiejscowionych na codzień z dala od wzroku osób trzecich. Niewątpliwie spędziłby jeszcze chwilę na podziwianiu rysunków, gdyby nie prawy sierpowy, wymierzony w jego obwisłą z wrażenia żuchwę.

Calderic poderwał na nogi półprzytomnego kapitana. Wykręcił mu boleśnie dłoń, ustwiając go plecami do siebie, samemu stając tyłem do ściany. Zablokował przy tym piratowi ewentualną drogę ucieczki, zamykając jego szyję w niedźwiedzim uścisku wolnego przedramienia.
- Koniec zabawy, przyjacielu - wyszeptał do ucha obezwładnionemu - albo natychmiast każesz swoim kamratom wstrzymać ogień, albo złamię Ci kark. Obiecuję, że nic ci się nie stanie, jezeli będziesz współpracować. To jak, bedziesz dobrym narzędziem..?

Na potwierdzenie swych słów splunął pociskiem, który jeszcze przed momentem spoczywał w jego ciele...
 
Awatar użytkownika
DibiZibi
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4316
Rejestracja: śr lis 15, 2006 9:50 pm

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

sob maja 08, 2010 7:04 pm

Aurelio Di'Arte

Kapłanka znalazła dobrą osłonę za ciałek eskortującego ją wcześniej pirata.
Broń palna była dość rzadko spotykana, ale Aurelio miał z nią do czynienia wiele razy podczas walk na ulicach Waterdeep. Pistolety w walce były o wiele bardziej zabójcze niż kusze czy łuki, i zdecydowanie bardziej widowiskowe. Były też bardziej poręczne i wygodniejsze do ukrycia lub transportu.
Ich największymi wadami była zdolność penetracji, lub też raczej jej brak i czas potrzebny na przeładowanie. Muszkiet owszem, mógł przebić człowieka na wylot – pistolet, miał szanse nie mal żadne.
Dlatego też posunięcie kapłanki było tak dobre.

Krasnolud również zachował się w ciekawy sposób, rosnąc do olbrzymich rozmiarów przy kapitanie piratów i atakując go bezlitośnie. Wyłączenie z walki przywódcy wroga zawsze było świetnym zagraniem. Dowódca w większości przypadków był najsilniejszym i najlepiej wyszkolonym członkiem bandy, więc pokonanie oznaczało posiadanie umiejętności bojowych przewyższające te posiadane przez resztę przeciwników. Potrafiło to świetnie zadziałać na bandy prymitywnych rzezimieszków, momentalnie załamując ich morale. W przypadku lepiej zorganizowanych oddziałów lepszym zagraniem było przejmowanie kapitana jako zakładnika. Ułatwiało to wyjście z konfrontacji bez dalszej walki.

Krasnolud musiał o tym wiedzieć bo rozegrał to niemal perfekcyjnie.

Tak więc Aurelio został jedynym który nie wziął jeszcze czynnego udziału w starciu i przyszedł najwyższy czas by się to zmieniło.
Wybił się płynnie i elegancko, przeskakując nad pierwszym, a potem i kolejnym rzędem wioślarzy, chowając się za nimi. Nie chciał ich oczywiście narażać, ale z dwojga złego lepiej żeby to oni dostali kulkę niż on sam. Kolejny skok, a potem następny i Aurelio wylądował pod nogami jednego ze strzelców. Szybkim ruchem wytrącił mu z broni pistolet, który spadł pośród niewolników.
Aurelio podniósł się szybko, obracając pirata i wyrywając mu zza pasa szable. Krótkie ostrze w niespecjalnie dobrym stanie nie było co prawda rewelacją, ale i tak pozwało na stworzeni sporego zagrożenia dla innych.

Ostatnim, prostym cięciem rozerwał piratowi szyję. Martwy był gorszą tarczą, bo nie powodował ze pozostali przestawali strzelać, ale skoro ciało nadawało się idealnie do blokowania kul, wszystko powinno się udać.
Ostatnio zmieniony sob maja 08, 2010 8:29 pm przez DibiZibi, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
dreamwalker
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2250
Rejestracja: pn gru 19, 2005 9:39 pm

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

czw maja 13, 2010 8:12 am

- Śmierć, śmierć jebanym piratom!
Statek powoli zaczął palić ogniem nienawiści ... o ile niewidoczny i całkiem nieszkodliwy dla samego statku, ten pożar spalał ludzi do cna. Co raz to jeden z drugim zrywali się z łańcuchów, obcęgi chodziły od jednego do drugiego oswobadzając ich ostatecznie. Potem szybka penetracja zasobów statku, uzbrojenie, rozpłatanie poganiaczy i piratów, tłum byłych niewolników, zaślepionych ogniem nienawiści stanął przed kapitanem zastygłym w uścisku krasnoluda. Jak na komendę przeładowano broń, jak na komendę każdy obecny na statku pistolet skierował się w stronę kapitana, jak na komendę zaczęły się krzyki w stronę krasnoluda
- Puść go, zajebiemy skurwiela ... nie czekajcie, na tortury z nim! ... Tak na tortury, niech zna łaskę bywalców Krakena! ... Nie, kurwa, ma zginąć już, ja Wam to mówię! ... Stul pysk zawszony wieśniaku, zadarł z nami, nie ma prawa to śmierci od kuli
Jeszcze przed chwilą ktoś odebrał kapitanowi jego uzbrojenie. Wiedząc co się święci, staruszek próbował palnąć sobie w łeb...

Tłum zbliżał się coraz bardziej, prośby rzucane w stronę ogromnego krasnoluda powoli zmieniały się w groźby i obelgi. Czy nie widzieli, że Calderic mógł sobie z nimi poradzić bez problemu? Może i widzieli, ale działał tłum, dla którego chwilowo nie było rzeczy niemożliwych. Tłum, jako się rzekło, zaślepiony nienawiścią, wspólnym celem zemsty.
 
Awatar użytkownika
DibiZibi
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4316
Rejestracja: śr lis 15, 2006 9:50 pm

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

czw maja 13, 2010 8:25 am

Aurelio Di'Arte

-No, to to by było na tyle... Czemu zawsze wszystko musi sprowadzać się do przemocy? Ehh. – Mruknął bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego.
Generalnie, można było powiedzieć że był zadowolony. Pomijając oczywiście najprostszą rzecz – był wolny, dokopali też „tym złym” i uwolnili masę ludzi. To dobrze.

Problem był jednak taki, że tak naprawdę większość z tych ludzi wcale nie różniła się od piratów. Przed chwilą byli niewolnikami, ale było tak tylko i wyłącznie dlatego że dali się złapać.

Gdy ludzie wyrwali się z łańcuchów, a walka była zakończona, Aurelio również zajął się przeszukiwaniem pomieszczenia. Wybiórczym – bo potrzebował jedynie znaleźć dla siebie ekwipunek, ale jednak. Zaczął od pozbycia się resztek łańcuchów i kajdan. Potem wybrał najlepszą szablę jaką znalazł, i podniósł pistolety kapitana, gdy te zostały ciśnięte na podłogę po rozbrojeniu nikczemnika.

Wszedł też za innymi do magazynu, gdy tylko ktoś wyważył drzwi, sprawdzając pospiesznie czy nie ma tam jego ekwipunku.

Następnie skierował się na pokład. Trzymając dwa nabite pistolety w dłoniach, i całkiem przyzwoitą szablę za pasem, ruszył ostrożnie na górę. Być może ktoś tam jeszcze był – bardziej jednak prawdopodobne że jeśli nie wszyscy piraci zeszli na dół by walczyć, pozostali po prostu domyślili się co się święci i uciekli w szalupie. Nie można jednak było pozwolić sobie na utratę czujności, więc pomimo tego że raczej nie był zagrożony, Aurelio postępował ze zwykłą sobie ostrożnością.

Rozejrzał się po pokładzie, kierując się w stronę kajuty kapitana. Tą też przeszukał bardzo dokładnie.
 
Awatar użytkownika
Morel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4566
Rejestracja: śr mar 03, 2010 10:59 am

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

czw maja 13, 2010 12:35 pm

Aramin Wirath

Genasi porzuciła podziurawione zwłoki, którymi się zasłaniała i szybko rozejrzała się za przechodzącymi z rąk do rąk obcęgami.
Przejęła je w pierwszej nadażającej się okazji i uwolniła się z łańcuchów.

Rozmasowała nadgarstki i łypnęła bystro na boki i szybko zdobyła sobie szablę i pistolet. Co prawda wolałaby jakiś trójząb, ale z braku laku...

Potem szybko przepchnęła się przez tłum do krasnoluda i kapitana. Posłała olbrzymowi nieco głupkowaty uśmiech, a potem odwróciła się w stronę tłuszczy.
- Morda kurwa! Powiedziałam: zamknąć ryje do stu diabłów! - kiedy wszyscy, nieco zdziwieni jej reakcją, uspokoili się, Genasi wzięła się pod boki i powiedziała.
- Zarżniemy kapitana - fajnie. Ale co dalej? Pozarzynamy się na wzajem? Proponuje złożyć go w ofierze Umberlee - bogini na pewno przychylnie na nas spojrzy. A potem - trzeba wybrać kapitana. - oczywiście ton jej głosu nie pozostawiał wszelkich złudzeń, kto powinien zostać nowym kapitanem...
Ostatnio zmieniony czw maja 13, 2010 12:36 pm przez Morel, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Rodriguez
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1252
Rejestracja: wt lip 14, 2009 8:23 pm

Re: [storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

czw maja 13, 2010 2:40 pm

Calderic Ragnarson

"Załoga" okrętu domagała się krwi kapitana - osoby odpowiedzialnej za ich uprowadzenie. Krasnolud bez powodzenia próbował uspokoić rozwścieczony tłum. Krzyżując spojrzenia z ziejącymi oczodołami pistoletów i arkebuzów, Calderic nie łudził się, że w razie czego zdołałby go powstrzymać. Tym większą poczuł ulgę, gdy z pomocą przyszedł mu chyba najmniej spodziewany sojusznik - kapłanka Umberlee:
- Morda kurwa! Powiedziałam: zamknąć ryje do stu diabłów! - kiedy wszyscy, nieco zdziwieni jej reakcją, uspokoili się, Genasi wzięła się pod boki i powiedziała.
- Zarżniemy kapitana - fajnie. Ale co dalej? Pozarzynamy się na wzajem? Proponuje złożyć go w ofierze Umberlee - bogini na pewno przychylnie na nas spojrzy. A potem - trzeba wybrać kapitana...

Caldericowi nie spodobał się ton morskiej wiedźmy. Co gorsza, wśród szepczącego tłumu dało się słyszeć tu i ówdzie wyraźny szmer aprobaty. Taki obrót spraw nie wróżył nic dobrego. Chcąc zapobiec oficjalnemu linczowi, krasnolud stanał w obronie kapitana:
- Jedyną ofiarą na jaką się zgodzę, będą tuńczyki przed wieczerzą, kapłanko. Koniec mordowania, koniec z rozlewem krwi! - zagrzmiał z wysokości dwóch metrów. Jego głos, groźnie znieksztalcony przez rozrośniętą krtań, był niekwestionowanym atutem. Upewniwszy się, że zwrócił na siebie uwagę większości przebywających w pomieszczeniu, Calderic kontynuował swoją przemowę, tym razem spokojniej. W jego głowie wciąż majaczyła wizja martwego krasnoluda, przypominającego bardziej brodate sito niż przedstawiciela Krępego Ludu:
- Jak wspomniała moja przedmówczyni, zabijemy kapitana. I co wtedy? Skąd dowiemy się, jaki był cel tej wyprawy? Z czyjego ramienia działają nasi porywacze? I, co chyba najważniejsze, jak daleko od lądu jesteśmy? Czy to okolice Luskan, czy obrzeża Maztiki?
Tłum milczał, wpatrując się wyczekująco w Calderica. Mnich kontynuował:
- Proponuję podzielić się, jak tu stoimy, na trzy grupy. Pierwsza powinna sprawdzić, jak prezentuje się wyposażenie tego okrętu, czy mamy na podorędziu szalupy, i tak dalej. Druga powinna przeprowadzić mały rekonesans na pokładzie, w celu wyeliminowania potencjalnych zagrożeń, jak chociażby zaczajone tu i ówdzie pirackie niedobitki. Trzecia, najważniejsza, będzie wchodzić w skład nowej załogi, odpowiedzialnej za nasze... ekhm, że się tak kolokwialnie wyrażę, tyłki. Potrzebujemy naturalnie kapitana, kogoś doświadczonego i z odpowiednimi umiejętnościami, kto mógłby tym wszystkim pokierować...
Gapie wciąż lustrowali krasnoluda wzrokiem. Calderic zaczął podejrzewać, że coś jest nie tak. Mimo to nie przerywał:
- Były kapitan wyląduje w swojej kajucie, a ja zajmę się jego przesłuchaniem. - tłum wstrzymał oddech - Oczywiście wszyscy zainteresowani szczegółami naszej wyprawy będą mile widziani na audytorium - rzucił z przekąsem krasnolud. Jego wzrok spoczął na chłopaku w wiśniowej kamizelce o dość specyficznym kroju. Wydawał się najbardziej godnym zaufania spośród wszystkich obecnych.
- Ty - wskazał na młodzieńca - Mógłbym cię prosić, byś odprowadził herszta piratów? Liczę, że nie wsadzisz mu kosy pod żebra... - ugryzł się w język, łapiąc się na wysławianiu w zbójeckiej gwarze. Po chwili zwrócił się do reszty załogi - Mam nadzieję, że mądrze wybierzecie nowego kapitana. A tak na marginesie... bierzecie na poważnie kandydaturę tej panny? - zerknął w stronę genasi. Musiał się liczyć z niebezpieczeństwem wypływającym z przebywania na jednym statku z fanatyczną kapłanką Królowej Plaż. Chcąc przynajmniej częściowo podkopać jej autorytet, uderzył w najniższe instynkty byłych niewolników. Każde słowo, które następnie wypowiedział, ociekało perfidią i szyderstwem:
- Chyba nie chcecie, by rozkazywała wam KO-BIE-TA???

Wrzawa pod pokładem rozgorzała na nowo. Tym lepiej dla Calderica, który właśnie zorientował się, co było powodem wpatrywania się w niego jak w krzyżówkę girallona z kokatryksem. Krasnal, ponownie posiłkując się psioniką, stał się niemal przezroczysty. MImowolnie zaczął się kurczyć, dosłownie i w przenośni, pod tłamszącą siłą świadomości, że całą swoją przemowę wygłosił zupełnie nagi...

Zasłaniając się asekuracyjnie kapeluszem kapitana, dzielny mnich wtopił się w tłum w poszukiwaniu swoich szat...
Ostatnio zmieniony czw maja 13, 2010 4:00 pm przez Rodriguez, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Morel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4566
Rejestracja: śr mar 03, 2010 10:59 am

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

czw maja 13, 2010 4:02 pm

Aramin Wirath

Genasi pokręciła tylko głową, kwitując w ten sposób cały wywód krasnoluda.
Uśmiech nie schodził z jej twarzy.
Aramin odgarnęła z czoła niesforne dredy i uśmiechnęła się promiennie, po czym spokojnie powiedziała.
- Powiem tak. Macie do wyboru dwie drogi. Albo złożymy go w ofierze - w końcu kapitan jest odpowiedzialny za naszą sytuację, za którą musi zapłacić. Albo zrobimy jak powiedział krasnolud - wtedy czeka Was wiosłowanie do portu. Bo nie uświadczycie najmniejszego wiaterku w czasie całej podróży. Wasza wola - chociaż wybór macie średni. Albo baba, albo goły krasnolud - no proszę Was...

Po tych słowach, Genasi bezceremonialnie rozepchnęła stojących byłych niewolników i stanęła nieco dalej, obserwując sytuację.
Ostatnio zmieniony czw maja 13, 2010 4:57 pm przez Morel, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
dreamwalker
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2250
Rejestracja: pn gru 19, 2005 9:39 pm

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

ndz maja 16, 2010 9:53 pm

Sytuacja nie była tak beznadziejna, jak mogłaby się wydawać. Statek dopiero co wypłynął z portu, choć był już na morzu, to powrót nie stanowił wielkiego problemu. Potrzeba tylko było kogoś przy sterze i kilka silniejszych pociągnięć wiosłami. Straż portowa nie reagowała, na pokładzie nie było widać walk w końcu, tyle tylko, że cała załoga była teraz pod pokładem. Martwa.

O ile wcześniej tłum koncentrował się na krasonludzie, teraz obelgi szły w stronę Aramin. Z nieco mniejszym entuzjazmem, ale jednak. W końcu od biedy mogli nawet dopłynąć wpław do brzegu. A wywołanie wielkiej burzy w porcie już nie uszłoby uwadze magów ze straży.
Ostatnio zmieniony ndz maja 16, 2010 9:53 pm przez dreamwalker, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
DibiZibi
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4316
Rejestracja: śr lis 15, 2006 9:50 pm

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

pn maja 17, 2010 9:43 pm

Aurelio Di'Arte

Gdy inni kłócili się o władzę, Aurelio nie tracił czasu. Chociaż przeszukał cały statek, nigdzie nie mógł znaleźć swojego ekwipunku. Za to chyba najbardziej chciał zabić kapitana. Wiedział jednak że to nic nie zmieni... Ale, zawsze można było go przecież chociaż zapytać.

Byli bardzo niedaleko od portu i nie wzbudzili żadnego zainteresowania. To dobrze. Płynęli pod banderą której nie potrafił też rozpoznać.

Wrócił więc pod pokład.
-Ekhmm... – Zwrócił na siebie uwagę. O ironio, w swoich nietypowych szatach i z dwoma pistoletami za pasem, z nich wszystkich to on wyglądał chyba teraz najbardziej jak pirat. – Jesteśmy naprawdę niedaleko od portu. Dopłyniemy tam chociażby i wpław. Kapitan jest więc potrzebny tylko jeśli sami zamierzacie zostać groźnymi piratami. – Przeszedł obok ludzi i zbliżył się do kapitana. - Co zrobiłeś z naszym ekwipunkiem? – Jego głos nie był może przesiąknięty groźbami, ale z cała pewnością pełen był stanowczości i zdecydowania. A wrażenie to pogłębiała jeszcze dłoń oparta na pistolecie.
 
Awatar użytkownika
Morel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4566
Rejestracja: śr mar 03, 2010 10:59 am

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

śr maja 19, 2010 2:01 pm

Aramin Wirath

Genasi skrzywiła się na informację podaną przez Aurelio gdzie są. To niwelowało jej wszelakie groźby, oraz zmieniało obecną sytuację. Ale pytanie mężczyzny było bardzo zasadne i w sumie powinno odwrócić uwagę wszystkich od całej tej kłótni.
Wszak wszyscy porwani i niedoszli "galernicy" mieli w knajpie jakieś swoje graty - wiedźma także.

Aramin - jak gdyby nigdy nic - ruszyła z miejsca w którym stała i na powrót przepchnęła się przez ludzi otaczających kapitana, krasnoluda i człowieka. Podeszła, stanęła za plecami Aurelio i wyjrzała mu przez ramię, uśmiechając się bezczelnie.
- Właśnie, właśnie łachudro. Lepiej gadaj, gdzie nasze graty. Jak je przepiłeś, albo sprzedałeś nikt nie powstrzyma tych ludzi przed obdarciem Cię ze skóry i zrobieniu z niej nowej bandery dla tej krypy.
- Sprzedałem wszystkie Wasze przeklęte graty! Co do guzika. Już nigdy ich nie zobaczycie! - krzyknął kapitan.
Aramin spojrzała na mężczyznę. Wargi nadal miała rozciągnięte w uśmiechu.
- Hmmm w takim razie, raczej jesteś ugotowany chłopie. Pozbawiłeś dobytku tych wszystkich, rządnych krwi ludzi.
- Nie sądzę, piękna niewiasto, tylko ja wiem, komu to sprzedałem.
Wszystko zależy od punktu widzenia i od tego jak się przedstawi całą sytuację. Wiesz, że prędzej czy później wyjawisz tą informację, a potem zostaniesz ugotowany?
- Miłej zabawy. Skąd pewność, że powiem właściwy adres?
Heh - bo tam z Tobą pójdziemy, sprawdzimy. Jeśli adres będzie zły, podasz następny, jak podasz dobry - zginiesz. Najprawdopodobniej. Pamiętaj, że im szybciej podasz adres, tym bardziej mogą być oni skłonni Cię puścić.
- Proszę bardzo, chodźmy!
- Chcesz mi powiedzieć, że tam będzie czekać więcej ludzi, niż tutaj jest na tym statku? Jakoś nie chce mi się wierzyć
Kapitan tylko promieniście uśmiechnął się do Aramin pokazując zęby.
Blefujesz - blefujesz jak jasna cholera. Genasi odwróciła się do pozostałych
- Ktoś ma jeszcze jakieś groźby na podorędziu? Widać on nie chce oddać naszego ekwipunku!
Ostatnio zmieniony śr maja 19, 2010 3:37 pm przez Morel, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
DibiZibi
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4316
Rejestracja: śr lis 15, 2006 9:50 pm

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

pt maja 21, 2010 1:50 am

Aurelio

-Ehh. Jeśli masz zamiar prowadzić go przez miasto trzymając nóż między jego łopatkami, życzę Ci powodzenia. Osobiście nie widzę lepszego sposobu by przez przypadek go uwolnić, a samemu wpakować się w niezłe tarapaty. Zróbcie z nim co chcecie, najlepiej jednak sprzedać jego samego jako niewolnika... – Genialny pomysł, bawić się w przesłuchiwania i podchody. – Ekwipunek, ekwipunkiem, wszystko można odkupić. Na przykład sprzedając statek razem z zawartością – Tutaj wskazał na kapitana – Nie bój się. Ktoś w porcie lub karczmie na pewno wie komu sprzedałeś nasze rzeczy...

Zrobił chwilę przerwy, wspinając się na stopień by być lepiej widocznym.
-Pozbądźmy się ciał, wróćmy do portu, odzyskajmy nasze graty... A potem, potem mam dla was wszystkich ciekawą propozycję. Znacznie lepszą niż to co oferował nam ten koleś....
 
Awatar użytkownika
Rodriguez
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1252
Rejestracja: wt lip 14, 2009 8:23 pm

Re: [storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

pt maja 21, 2010 1:51 pm

Calderic Ragnarson

W sytuacjach takich ja ta, Calderic szczerze zastanawiał się nad sensem stosowania dyplomatycznych zabiegów. Do zaprowadzenia porządku wśród tych wszystkich rzezimieszków, pijaków i innych typów spod ciemnej gwiazdy najlepiej nadawałby się pewnie ktoś pokroju Fzoula Chembryla. Mniejsza jednak o to.
Mężczyzna w białej kurtce nie kłamał. Galera była jeszcze stosunkowo blisko amnijskiego portu. W galimatiasie pod pokładem nikt nie zauważył zniknięcia jednego brodatego jegomościa, który postanowił wziąć sprawy we własne ręce, miast tracić czas na czcze dyskusje. Delikatna morska bryza, mimo iż stanowiła miłą odmianę po zatęchłym powietrzu w pomieszczeniu galerników, nie nadawała się zbytnio do odciążenia wioślarzy i ruszenia okrętu z miejsca.

~ Nie spodziewałem się, że kierowanie tą łajbą to taka ciężka harówka ~ myślał krasnolud, mocując się ze sterem galery ~ Nic dziwnego, że piraci postanowili "nająć" do pomocy kogoś innego.
W istocie, zmagania z kołem sterowniczym szły Caldericowi dość opornie. Prąd morski znosił okręt coraz dalej od brzegu. Mimo to mnich nie ustępował, zaprzęgając do nadludzkiego wysiłku wszystkie mięśnie. Oprócz faktu, że statek dryfował, skazany w chwili obecnej na łaskę i niełaskę żywiołu jakim było morze, kierowanie okrętem utrudniało koło, umocowane na wysokości optymalnej dla człowieka, i to dość wysokiego. Gdyby krasnolud jeszcze raz postanowił posiłkować się psioniką, mroczki przed oczami mogłyby okazać się preludium do czegoś znacznie gorszego. Jakby nie patrzeć, nie uśmiechała mu się śmierć z wycieńczenia na jakiejś dziurawej łajbie pełnej zbójów i wykolejeńców.
W chwili obecnej jego myśli zaprzątał jednak inny poważny problem:
- Ustawienie galery na odpowiedni kurs to pół biedy... ale nawet jeżeli mi się to uda, to jak ja, na Dziewięć Piekieł, mam w pojedynkę dowiosłować tą krypą do brzegu...??
Ostatnio zmieniony pt maja 21, 2010 1:53 pm przez Rodriguez, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
dreamwalker
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2250
Rejestracja: pn gru 19, 2005 9:39 pm

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

pt maja 21, 2010 9:24 pm

Ustalono co było do ustalenia. Zasiedliście do wioseł i powiosłowaliście do brzegu. Choć straż morska szybko się Wami zainteresowała, kilka słów poprzedzonych mieszkiem z brzęczącą zawartością załatwił sprawy.

Tego wieczoru w "Rozjuszonym Krakenie" była wielka impreza, której przypatrywał się niemo związany kapitan. Podobno za jego głowę jest nagroda rzędu kilku tysięcy sztuk złota. Waszych rzeczy jednak nie udało się odnaleźć, stragan i dom kupca były puste, jego statek odpłynął z samego ranka w nieznane. Gdy dowiedzieliście się o tym po całym dniu szukania, kupiec mógł być już daleko, albo mógł zawinąć do któregoś z mniejszych portów, nie mógł być teraz gdziekolwiek, ale wystarczająco daleko, by odnalezienie go było niemożliwe.
Za nagrody za zbirów, za statek zebraliście pokaźną kupę grosza, rozdzieloną mniej więcej według tego, co kto posiadał (Wy macie po 100 sztuk złota), choć nie było to na tyle dużo, by w pełni zrekompensować straty. Przynajmniej karczmarz dzisiaj stawiał. Ktoś zapytał go o to, czy może maczał palce w planie kapitana i staruszek nagle zrobił się bardzo miły...

Pito, śpiewano i tańczono. Tylko mała grupka zasiadła gdzieś obok i patrzyła wyczekująco na Aurelia, który obiecał, że po załatwieniu wszystkich spraw przedstawi pewną propozycję... ten czas chyba właśnie nadszedł.
 
Awatar użytkownika
DibiZibi
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4316
Rejestracja: śr lis 15, 2006 9:50 pm

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

sob maja 22, 2010 2:07 pm

Aurelio Di'Arte

Gdy ludzie w barze rozkręcili się zabawą na tyle by przestać zwracać na mnie uwagę, kupiłem butelkę dobrego wina i usiadłem przy stole na końcu sali, plecami do ściany, czekając na zainteresowanych, pewien ze tacy zaraz się zjawią. Oczywiście, miałem rację.
Gdy tylko usiedli zacząłem...

-Cieszę się niezmiernie że to właśnie wy okazaliście zainteresowanie moją propozycją. Z całej zgrai na statu jedynie wy zaprezentowaliście zdolności jakie mogą przydać się w tym co za chwilę wam przedstawię. Z góry uprzedzam że chociaż może się to wydać nieprawdopodobne, okazja jaką mamy jest jak najbardziej rzeczywista... Tak więc, jeśli interesują was podróże i oglądanie rzeczy których nie dane wam było wcześniej zobaczyć, pozwólcie że przejdę do sedna....
Nie czekając wiele sięgnąłem do kieszeni płaszcza i wyciągnąłem z niego pergamin.
Rozwinąłem mapę na stole i wskazałem palcem na napis we wspólnym.

Stara mapa świata, praktycznie cała zakryta była dopiskami w obcych językach których zapewne żadne z nich nigdy w życiu nie widziało. Jedynie jeden był czytelny, napisany we wspólnym : Złote miasta Maztici
Napis dość świeży, napisany niechlujnie atramentem na marginesie. Poza tym, na zwykłej mapie był wytyczony kurs do Portu Czaszek, od niego zaś, na południe Maztici.

-Zainteresowani? – Nie chciałem mówić za wiele. Nigdy nie wiadomo kto słucha. To jednak co pokazałem i powiedziałem powinno wystarczyć by pozostali załapali o co chodzi.
Gdy dwójka przyjrzała się mapie, upewniwszy się że nikt więcej mnie nie obserwuje, schowałem ją pospiesznie z powrotem do kieszeni.
-To niebywała okazja na odkrycie, zobaczenie, poznanie czegoś naprawdę nowego. Nie wiem czym was skusić... Chęć przeżycia przygody, uwielbienie dla żeglugi, ciekawość nowego świata lub żądza bogactwa. Jak wolcie. Ale okazja niezwykła, musicie przyznać.... Musimy tylko kupić lepszy statek i załogę. Proponuję, weźmy kapitana i sprzedajmy go straży. Powinno starczyć... Nasz nieudolny porywacz chciał sprzedać nas w Skullporcie i właśnie tam kupić statek i nająć załogę. Myślę ze ta część jego planu mogła nawet mieć sens. Co wy na to?
Pociągnąłem łyk wina z butelki i zamilkłem, słuchając sugestii innych.
Ostatnio zmieniony sob maja 22, 2010 2:09 pm przez DibiZibi, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Rodriguez
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1252
Rejestracja: wt lip 14, 2009 8:23 pm

Re: [storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

sob maja 22, 2010 9:14 pm

Calderic Ragnarson

Calderic przysłuchiwał się z nieskrywanym zainteresowaniem wywodowi nowego kompana, sącząc w zamyśleniu Rubinówkę z Westgate. Nie słyszał zbyt wiele o krainie zwanej Mazticą. W czasie pobytu w klasztorze Gorliwców Pisanego Słowa do jego oczu i uszu dobiegły jedynie strzępki informacji traktujące o tym dziwnym i egzotycznym kontynencie. Powodzenie całego przedsięwzięcia wydawało mu się mocno niepewne. Taka wyprawa wymagała czasochłonnego przygotowania, odpowiednich nakładów, zebrania fachowej załogi, której niestraszna byłaby wyprawa do tajemniczego, świeżo odkrytego lądu. Z drugiej strony nie porzucił ascetycznego stylu życia swoich braci w wierze tylko po to, by w tym miejscu zakończyć swą podróż i siąść na rzyci z założonymi rękoma, czekając niewiadomo na co. Calderic był bowiem krasnoludem czynu. Wyprawa, jaką proponował Aurelio, rozwijała przed nim cały wachlarz możliwości, wielu doświadczeń i potencjalnych testów własnych umiejętności... nie wspominając już o wiedzy, do której nie każdy miał dostęp, czekającej aktualnie na wyciągnięcie ręki, na jedno skinienie głową...
Krasnolud skinął głową.
Ostatnio zmieniony sob maja 22, 2010 9:18 pm przez Rodriguez, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Morel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4566
Rejestracja: śr mar 03, 2010 10:59 am

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

wt maja 25, 2010 3:59 pm

Aramin Wirath

No cóż - nie udało się złożyć kapitana w ofierze. Trudno - nie ten, to będzie inny. Bogini w końcu doczeka się ofiar.
Genasi nie miała zamiaru więcej wiosłować, więc nie zasiadła do wioseł. O nie - nie było takiej możliwości. Kobieta wyszła na górny pokład i przyglądała się jak wpływali na powrót do portu.

A potem się wściekła. Kiedy okazało się, że cały ekwipunek trafił szlag. Co z tego, że dostali pieniądze - pośród jej gratów znajdowało się kilka rzeczy z którymi Genasi czuła emocjonalną więź.
Zły humor odbił się na kapłance w czasie imprezy. Kobieta siedziała przy barze pijąc piwo za piwem i obserwując salę spod byka.
W końcu leniwie zebrała się i ruszyła do stolika Aurelio. Zamaszyście postawiła kufel z piwem na stole i usiadła na krześle. Kiedy mężczyzna mówił, kapłanka wpatrywała się w mapę jakby od niechcenia.
- Chcesz mi powiedzieć, że jesteś w posiadaniu mapy, która doprowadzi nas do zaginionych Złotych Miast? Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Co prawda jestem w stanie wybrać się z Wami. Ale jakoś średnio widzę, że coś znajdziemy - prędzej śmierć w Skullport, albo nóż między łopatkami w dżungli. Mimo wszystko - może być ciekawie. To kiedy ruszamy?
Ostatnio zmieniony wt maja 25, 2010 3:59 pm przez Morel, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
DibiZibi
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4316
Rejestracja: śr lis 15, 2006 9:50 pm

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

czw maja 27, 2010 11:19 am

Aurelio Di'Arte

-Powinniśmy wymknąć się z naszym zakładnikiem, oddać go straży i za tą kasę poszukać transportu do Skullport albo nawet do samego Waterdeep. Tam na pewno znajdzie się sposób by uzbierać na statek i załogę... Idziemy?
 
Awatar użytkownika
Morel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4566
Rejestracja: śr mar 03, 2010 10:59 am

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

czw maja 27, 2010 1:21 pm

Aramin Wirath

- Plan dobry jak każdy inny. Ja jestem gotowa.
Genasi zerknęła wyczekująco na krasnoluda, kręcąc się już na swoim miejscu.
 
Awatar użytkownika
Rodriguez
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1252
Rejestracja: wt lip 14, 2009 8:23 pm

Re: [storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

pt maja 28, 2010 12:23 pm

Calderic Ragnarson

- Chcesz mi powiedzieć, że jesteś w posiadaniu mapy, która doprowadzi nas do zaginionych Złotych Miast? Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Co prawda jestem w stanie wybrać się z Wami. Ale jakoś średnio widzę, że coś znajdziemy - prędzej śmierć w Skullport, albo nóż między łopatkami w dżungli. Mimo wszystko - może być ciekawie. To kiedy ruszamy?
- Nie ma to jak solidna argumentacja - krasnolud skwitował wywód kapłanki, odkasłując resztki wina, którym zdążył się zakrztusić. - Po prawdzie nic mnie nie trzyma w Faerunie. Co do Skullport, byłem tam raz, jedynie przelotem, jako członek obstawy karawany. Muszę przyznać, że Twoje słowa, wiedźmo, nie odbiegają zanaddto od realiów tego miejsca. Jeżeli chodzi o Maztikę, mamy jeszcze mimo wszystko mnóstwo czasu do namysłu. A okazja odwiedzenia Waterdeep często sie nie zdarza. Im szybciej wyruszymy na Północ, tym lepiej! Szkoda mi życia na tę zapyziałą mieścinię...
 
Awatar użytkownika
DibiZibi
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4316
Rejestracja: śr lis 15, 2006 9:50 pm

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

pt maja 28, 2010 12:31 pm

Aurelio

-Nigdy nie byłem w Skullport, ale jeśli rzeczywiście nie polecacie tego miejsca to posłucham się waszej rady. W związku z tym Waterdeep jest o wiele lepszym celem. To miasto znam doskonale i będę wstanie załatwić nam porządny statek w... niższej cenie....
Dobrze więc...
Teraz musimy się zwinąć zabierając nasz... towar...
- Następnie zwróciłem się do krasnoluda. - Mógłbyś odwrócić uwagę ludzi ze statku? Myślę że najlepiej się do tego nadasz. Powinniśmy się wymknąć. Nie chcemy chyba dzielić się nagrodą z nimi wszystkimi.
 
Awatar użytkownika
Rodriguez
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1252
Rejestracja: wt lip 14, 2009 8:23 pm

Re: [storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

pt maja 28, 2010 1:44 pm

Calderic Ragnarson

- Nie powiedziałem, że odradzam podróż do Skullportu - sprostował krasnolud - myślę, że moglibyśmy znaleźć tam nawet więcej straceń... to znaczy CHĘTNYCH na wyprawę za ocean. Ale mimo wszystko, ostateczną decyzję pozostawiam Wam. Z pewnością nie mam tylu znajomości w "rzemieślniczym" półświatku, by grać w otwarte karty o okręt, na którym bedziemy mogli dopłynąć do Maztiki...
- Mógłbyś odwrócić uwagę ludzi ze statku? - wypalił wyrwany z zamyślenia Aurelio - Myślę że najlepiej się do tego nadasz. Powinniśmy się wymknąć. Nie chcemy chyba dzielić się nagrodą z nimi wszystkimi.
- Nie wspominałeś, że jesteś psionem, a czytasz mi w myślach jak w otwartej księdze - Calderic uśmiechnął się tajemniczo - od pojmania tego tam - rzucił szybkie spojrzenie w kierunku związanego herszta piratów - nie marzę o niczym innym, jak dać nauczkę tym wszystkim "bohaterom", do niedawna siedzących w łańcuchach jak myszy pod miotłą.
Krasnolud jednym haustem dopił zawartość kieliszka. Nachyliwszy się nad stołem, zniżył głos do konspiracyjnego szeptu, przedstawiając kompanom swój plan:
- Bądźcie gotowi na niemały bałagan. Za chwilę zrobi się tu naprawdę gorąco. Mam nadzieję, że bywalcy Krakena łykną haczyk i jak przyjdzie co do czego zaczną wiać z karczmy drzwiami i oknami. Wy skorzystacie z tylnego wyjścia... po wszystkim spotkajmy się pod Promenadą Waukeen, o tej porze nie powinno być tam zbyt tłoczno...
Calderic zawiesił głos, czekając na sugestie i pytania towarzyszy. Wiedział, że go nie wystawią. Cieżko byłoby im znaleźć w całej Athkatli kogoś z podobnymi zdolnościami... a jeszcze trudniejsze okazać by się mogło szukanie kogoś o takich umiejetnościach, gotowego wyruszyć na drugi koniec świata za garść monet i całe góry obietnic.
Ostatnio zmieniony pt maja 28, 2010 1:55 pm przez Rodriguez, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Morel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4566
Rejestracja: śr mar 03, 2010 10:59 am

[storytelling FR] Na skrzydłach wiatru (S)

pt maja 28, 2010 2:41 pm

Aramin Wirath

Genasi dopiła piwo jednym haustem i odstawiła kufel na stół. Potem poprawiła tylko ubranie, tak aby nie krępowało jej ruchów i związała dready w wielki kok na głowie. Włosy wiedźmy wyglądały jak jakiś morski ślimak, albo kupa szlamu - zależnie od interpretacji.
Kiedy skończyła posłała krasnoludowi uprzejmy uśmiech i powiedziała.
- No, Twoja kolej krasnalu. Tylko się nie rozbieraj, bo drugi raz tego nie zdzierżę.
Kiedy tylko zacznie się coś dziać, czeka na Aurelia i rusza za nim, aby wyłuskać kapitana z karczmy.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości