JoAnna pisze:Mnie za to nie podoba się co innego. I to, co mi się nie podoba najlepiej oddaje dialog, który po wyjściu z kina odbyłam z przyjacielem (on psycholog, ja antropolog)
On: Jak sie to zanalizuje Freudem, to dość słabo wychodzi.
Ja: Ja analizowałam Jungiem.
On: I co?
Ja: Równie kiepsko.
Ehh... nieodrodne dzieci ponowoczesności
Zupełnie nie rozumiem skąd ten szum odnośnie jakoby zbyt chrześciajńskiej wymowy dzieła. To jest całkiem normalny, choć miejscami przesłodzony film (książek nie czytałem, więc nie wiem jak będzie dalej). Podobne motywy można znaleźć w wielu utworach i nikt tym się jakoś za bardzo niepodniecał.
Owszem Lewis był neofitą... a neofici mają często tendencję do infantylizmu... w stylu padania na twarz przed odpustowymi świętymi obrazkami, albo podniecaniem się np. zdjęciami z chrztu na których objawia się tajemnicze światełko interpretowane jako sam Duch Święty. Gorliwi neofici nieraz nie mieli za grosz poczucia obciachu, nie mieli nawet naturalnej dla starych chrześcijan orientacji pozwalającej odróżnić istotę wiary i religijną tandetę. Mi się wydaje, że jednak mimo wszystko Lewisowi udało się uniknąć tandety.
Generalnie film jest całkiem fajny, miło się ogląda (na szczście w Multi jest też wersja bez dubbingu do wyboru) aczkolwiek jak dla mnie bez rewelacji (ale mogło być gorzej... na szczęście efekty spec i fajerwerki nie zdominowały filmu) - wolę bardziej zakręcone filmy, gdzie to za bardzo nie wiadomo o co chodzi, są nagłe zwroty akcji, zaskoczenie tudzież jakieś tajemnice i zagadki do odkrycia, itp.
No ale to jest baśń. A baśnie z regóły przedstawiają bardziej klarowny moralnie obraz świata.
Jeśli ktoś szuka też bardziej dogłębnych analiz, może być rónież zawiedziony... tak samo jak w przypadku np. opowieści o Czerwonym Kapturku, w której próżno szukać przecież opisu dylematów egzystencjalnych wilka tudzież wpływu trudnego dzieciństwa gajowego na jego wrogi stosunek do tegoż wilka. Może i dzięki temu wywołałaby większy zachwyt, ale z prostej przyjaznej opowiastki Czrwony kapturek stałby się dziełkiem niesamowicie drętwym.