Gruszczy pisze:Zakładając, że postaci przetrwały i od razu skreślają się z listy wracamy do punktu wyjścia: co z tego, że dostaną dodatkową kość, skoro ich przeciwnik również ją otrzymuję? Nadal jest to 2 x (k8 + k6) przeciw k12 + k10.
Gwoli ścisłości (k8k6)+k6* przeciwko (k10k6)+k6, przy czym jeżeli tym pierwszym uda się tym razem przemieścić równowagę na swoją korzyść [advantage], to w następnej rundzie mają już dwie sumujące się kaszóstki, czyli dużą przewagę. W ten sposób uzyskaliśmy potencjalnie dramatyczny przebieg konfliktu, w miejsce nudnego jak diabli pojedynczego rzutu przeciwstawnego.
Dalej: szansa na to, że w ten z przewagą w pierwszej rundzie rzuci nieuzyskiwalne 9 lub 10 nie jest jeszcze jakaś gigantyczna [20%], a szansa jego adwersarzy na pozostanie w konflikcie tak czy owak przekracza 50% (a w perspektywie mają bardzo potężny wpis na owe lista).
Gdybania o tym, że mógł być wcześniej na liście ignoruję - trzeba trochę myśleć przy wchodzeniu w konflikty. Prócz tego też mogę nagle zmienić warunki i powiedzieć, że k12 + k10 byl na liście. Dyskutujmy poważnie.
k12k10 jest już znacznie wyższy od k8k6, to co, według Ciebie większe szanse powinien mieć k8k6? To taka sytuacja jak z jakichś Seventów, lub czegoś - dwóch mooksów bohaterowi nie zaszkodzi. Dziesięciu też. Zresztą z mojej sesyjnej praktyki wynika, zę takie sytuacje się zdarzają, ale nie tak często jak starałbyś się to sugerować.
He he he, totally.
Jak chcesz się poklepać z kumplami po plecach, to się mówi
My point exactly.
Prosimy z nidem, byś przestqał rzucać flejmabajty, ale widzę, zę się upierasz :-P
Powinieneś przeczytać to, co napisałem. Twoje argumenty są fajne w próżni, niestety nijak się nie przekładają na grę. Napiszę Ci jeszcze raz, co się działo:
1) W grze przez 90% czasu używaliśmy najsilniejszych form.
Chyba Ty :-)
Dlatego:
2) Przez 90% czasu rzucaliśmy najsilniejszymi kośćmi. Jak ktoś nie używał, to brał po głowie.
No nie wiem. To ma raczej związek z nadludzkim szcześciem irona :-) Ale to tylko beginners luck :-)
I dalej:
3) Potrafię prowadzić narrację bez wspierania się trzema kolejnymi rzutami. Nie rozumiem po co są trzy rzuty w walce, skoro wynik jest binarny i można bez problemu uzyskać go w jednym. Chyba, że ktoś tęskni za "Rzuć na atak. Rzuć na obrażenia. Rzuć na wyparowywanie ran." Ja nie tęsknię.
Niestety w jednym rzucie nie da się uzyskać efektu: "i ten zły go leje, leje, leje, aż w końcu ten dobry go sru! i koniec filmu". Zresztą patrz uwaga irona.
4) Nie bardzo wiem, o czym mówisz. Tutaj nie ma co równoważyć, bo sprowadza się do rzucania dwie najwyższymi kostkami przez cały czas.
5) Czyli nawet biorąc baty, dwie postaci nie mogą się sprzymierzyć przeciw jednemu wrogowi? Jakie.. ciekawe?
Hum, wniosek z punktu czwartego jest taki, że MG musi solidnie pilnować używanych form, co jak widać nie udało się w trakcie tamtej sesji. W piątek już tego bardziej pilnowałem i zdarzyło się ze trzy razy, zę jakiś wybór form był odrzucany.
Co do sprzymierzania się, to moim zdaniem popełniasz błąd w rozumowaniu. Mówisz: "w tej mechanice jak dwie osoby zaatakują jedną, to nie mają za to bonusów z synchro". Ale cofnijmy się do początku pierwszej rundy:
- k10k6 przeciwko dwóm k8k6 [obaj chcą dojechać k10k6]
Tak na oko większa jest szansa, zę z tych dwóch ktoś wyrzuci najwyższą wartość niż ten jeden. Wtedy on wyzywa i ten z k10k6 traci możliwość ruchu, bo został już wyzwany.
Ale załóżmy, zę ten z k10k6 wyrzucił 9.
- wtedy on już przejął inicjatywę i on
atakuje. To nie jest tak, ze tamci dwaj go atakują na raz - to on ich wyzywa, jeżeli tylko zechce, obu.
Jeżeli nie pasuje Ci takie rozwiązanie jak tutaj, to bez problemu da się to zdryfować, np. w stylu:
- jak dwóch bohaterów jest się w stanie dogadać, który z nich będzie szefem [zgarnia wszystko w wyniku wygranej i zgarnia obrażenia w wyniku przegranej], to niższa kość tego drugiego kolesia [w wypadku k8k6 bedzie to k6] zmienia się w kość advantage dla jego szefa i drugi koleś nie rzuca normalnie, tylko nią.
Nie jest to do końca zgodne z duchem gry, bo w IAWA każdy walczy o swoje, czasami tylko mając wspólne interesy, ale dałoby się przełknąć.