Na temat podobienstw w paradygmacie Porzadku Hermesa, a technokracji napisano juz chyba ze trzydziesci ksiazek na samych tylko listach dyskusyjnych i forach interentowych, na ktore bylem zapisany. Starczy. Nie pociagne tego watku.
Doczepie sie jednak do zwiazku przyczynowo skutkowego pomiedzy magya, a pradygmatem.
Obawiam sie Panti, ze nie masz racji. Przyczyna jest tutaj paradygmat, a skutkiem magya. To paradygmat ogranicza magye, a nie na odwrot. Zacznijmy od poczatku.
Jestes mlodym naukowcem, zawzietym, ambitnym, niesamowicie zdolnym. Wiesz wszystko co bylo do poznania na temat, dajmy na to, aktualnego stanu fizyki kwantowej. W jakis jednak sposob jestes przekonana, ze zjawiska w skali ponizej stalej Plancka mozna przeidziec. Poswiecasz temu spory kawalek swojego zycia. Zaczelas juz na studiach, zajmujesz sie zagadnieniem podczas asystentury itd. Dla Ciebie istnieje TYLKO nauka. Kiedy pewnego dnia budzisz sie jest to dla Ciebie pewnym zaskoczeniem. Zauwazasz, ze rzeczy, ktore wczesniej byly przed Twoimi oczyma ukryte nagle pojawiajs eiw twojej glowie. Slepe uliczki, w ktore zapedzilas sie w swoich badaniach okazuja sie nie byc slepymi uliczkami tylko skonczonymi watkami, ktore razem ukladaja sie w klucz do koncowego sukcesu twoich badan, obliczen itd. Okazuje sie, ze materialy podsuniete przez profesowa, ktoremu asystujesz okazuja sie bardzo przydatne.
Czy po takim przebiegu zycia wychodzisz na ulice i walisz fireballem? Moze, ale pod warunkiem, ze zbudujesz maszyne, ktora bedzie przyspieszala czastki do stanu plazmy (nie wiem czy to w ogole mozliwe), pozniej ja zminiaturyzujesz i walniesz odpowiednikiem fireball'a.
Czy uwierzysz i przyjmiesz fakt istnienia Avatara?
Raczej przyjmiesz do swiadomosci, ze jestes naukowcem wyzszego rzedu, ktory przez swe zaangazowanie uzyskal dostep do Oswieconej Nauki (nie techniki). Tak i tylko tak bedziesz w stanie usankcjonowac swoje umiejetnosci. Czyms co miesci sie w Twoim paradygmacie, Oswieceniem. Ciezko bedzie Ci przyjac do wiadomosci istnienie jakiejs istoty, ktorej musialabys zawdzieczac swoja wiedze, swoja wyzszosc.
Czy zaczniesz traktowac magow Tradycji jako kumpli w chwale i oswieceniu? Przeciez oni sa ujezdzani przez tzw. Avatary. Wprowadzaja chaos do rzeczywistosci, ktora Ty starasz sie uporzadkowac, zrozumiec do konca, zapanowac nad nia. Moze i sa Oswieceni, ale uzywaja swojego daru w nieodpowiedzialny sposob, sa nieprzewidywalni, sa dewiantami rzeczywistosci. Na dodatek rzadaja od Ciebie abys stala sie takim jak oni, zebys zrezygnowala z porzadnych metod na rzecz "radosnej tworczosci", niepewnych rezultatow, zagrozenia, chaosu.
Przyklad jest dosc skrajny tym niemniej niezle obrazujacy pewien proces. Dodajmy do tego propagande (posuwajaca sie bez zadnych zahamowan, az do regularnego prania mozgu) Technokracji i kandydat na Inner Circle gotowy. Paradygmat to nie sprawa postanowienia, ze od dzis mysle w taki, a nie inny sposob. To cale twoje jestestwo. Ty nie WIESZ, ze mozesz wykonac efekt wulgarny. Jesli jestes jego swiadkiem Twoje mysli od razu biegna torem, "jak dojsc do takiego efektu moimi metodami".
Na koniec, jeszcze jedno sprostowanie. Technokraci jak najbardziej posluguja sie efektami wulgarnymi. Tyle, ze powodem tej wulgarnosci jest cos zupelnie innego. Posluze sie przykladem z fireballem.
Mag Tradycji rzucil w Ciebie Fireballa kiedy wychodzilas z biura. Wiekszosc energii wchlonal Twoj "nareczny stabilizator plywow Silowych", jednak i tak wyladowalas w szpitalu na caly miesiac. Caly miesiac mialas czas na opracowywanie w glowie projektu urzadzenia, ktore na przyszlosc pozwoliloby wyslylac podlych dewiantow na tamten swiat. Wracasz do laboratorium, zglasz rozpoczecie prac na projektem "narecznego pochlaniacza plywow Silowych z obwodem zwrotnym", dostajesz zasoby i laboranta do pomocy (niech Ci patrzy na rece) i jazda. Masz prototyp i czas go wyprobowac. Przekazujasz go agentowi polowemu. Ten przy najblizszym spotkaniu z tradycjonalista dostaje fireballem, Twoj wynalazek aktywuje sie automatycznie starajac sie pochlonac energie kulki, po czym oddaje pelen ladunek w przeciwnym kierunku. O tym niestety dowiadujesz sie juz z relacji drugiego agenta, gdyz ten noszacy twoj wynalazek oberwal najpierw czesciowo kulka ognia, a za chwile paradoxem, bo jakos rzeczywistosc niekoniecznie zgodzila sie na zaistnienie takiego splotu wydarzen. Chyba w swym poczuciu krzywdy przewartosciowalas wytrzymalosc paradygmatu Spiacych
i tak to juz z tymi technokratami jest. Buduja cos tak sterylnego, ze kazda niewielka nawet zmiana burzy cale budynki w ich ukladance podczas gdy pare wiekow temu wywolalaby jedynie podniesienie brwi zapitego karczmarza. Brak elastycznosci i swieta wiara w jej zbednosc. Hmmm., zawsze mowilem, ze oni wykoncza sie sami. To tylko kwestia czasu.
POzdrowka
Dox