Sony pisze:Tu poprę - Bajer'a - 4 edycja jest dokładnie tym samym co edycja 3.x - tyle, że dostosowanym do upływy lat.
Tylko, jeśli przyjmiemy wyrwane przez niego z kontekstu zdanie, za moją opinię.
Sony pisze:ale jeśli chcemy siąść i szybko rozpocząć grę - w stylu czysto casualowym - to ed 4 pokazuje swoją siłę.
I o to właśnie mi chodzi. Nowa edycja doskonale nadaje się do spędzenia kilku godzin na klepaniu potworków, tak samo, jak Diablo świetnie nadaje się do wielogodzinnego wyrzynania milionów przeciwników. Jednak to o czym pisałem, zostało całkowicie pominięte: Ani w 4e, ani w Diablo nikt nie zadaje sobie problemu z uwiarygodnieniem wydarzeń przedstawionych w grze. To jest przyczyną sukcesu casualowych sesji i odejściem od odwzorowania świata, co dotychczas czyniły gry RPG. W różnym stopniu i w różny sposób. Część była idiotyczna (wytrzymałość krasnoludów, oraz ilość ataków Tańcerzy Wojny w pierwszej edycji WFRP, ogłada vs człowieczeństwo w Cyberpunku), część była problematyczna (zapasy w 3.5), ale do pewnego stopnia, wszystkie starały się tworzyć spójną całość, dając pewną dozę unikalności dla postaci graczy. Dotyczyło zarówno aspektów mechanicznych, jak i konstrukcji i planowania świata.
O ile edycja 3 była jeszcze jakąś próbą kompromisu, to czwórka kompletnie zrywa z konwencją uwiarygadniania gry, na rzecz tego co dzieciaki lubią najbardziej, a starsi gracze nie mający czasu na planowanie kampanii również docenią.
Tu różnica jest jak między Falloutem a Diablo. To są dwa kompletnie różne style grania. Każda z gier kładzie nacisk na coś zupełnie innego.
Sony pisze:A że przypomina planszówkę? Cóż pola zastąpiły i ułatwiły taktyczny ruch - to dobrze - bo to czy wykonam 5 stopowy krok czy ruch o jedno pole nie ma znaczenia - oba są równie nie realne i rzeczywiste.
To akurat jest krok w dobrą stronę, z wielu powodów. Przytaczanie go jednak sugeruje, że nie do końca zrozumieliśmy się w tym co chcemy przekazać. Mam nadzieję, że przynajmniej w części wyjaśniłem to w tej notce. Zamienienie odległości mierzonych w 1.5 metrowych odstępach na kratki nie czyni z gry bitewniaka.
I jeszcze jedno, co mi przyszło do głowy ostatnio. Różnica w podejściu wydawnictwa podczas wydawania 3 i 4 edycji.
Przy przejściu z AD&D 2e do 3.0, była cała akcja promocyjna wspierająca konwersję systemową. Tutaj sytuacja wygląda zupełnie inaczej, nowa edycja nie ma nic wspólnego ze starą. Odcina się od niej, wydawca stawia sprawę jasno: 4e, albo do widzenia. Równie dobrze, mogłaby wyjść pod zupełnie innym tytułem i chyba nikt by się specjalnie tym nie przejął (poza oczywistymi skutkami zmniejszonej sprzedaży).
Można to potraktować w kategoriach ciekawostki/obserwacji.
Khemlish Val'Drach pisze:Sulldarr'owi chodziło raczej o takie rzeczy jak atuty regionalne itp.
Bardziej chodziło mi np. o to, że przy różnym poziomie dostępności do magii, postacie graczy mają od pierwszego poziomu dostęp do np. teleportacji, która generalnie należała do potężniejszej magii. Zarówno w starych dedekach, jak i w większości innych światów fantasy. Piszę o ograniczeniach systemowych które spłycają grę niczym w komputerowej platformówce: "nie możesz wyjść za obrys 0.5 metrowego murka mapy, bo nie", ale jednocześnie możesz przeskakiwać nad ścianami, które twórcy uznali, że możesz (mimo, że sięgają sufitu).