Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Jean de Lille
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1156
Rejestracja: śr paź 21, 2009 2:21 pm

Statek pijany

ndz lut 28, 2010 5:34 pm

Coś dla miłośników literatury marynistycznej, chodziło za mną od pewnego czasu. Może niezbyt konkretne, ale cóż… tak to bywa z majakami starych marynarzy nad szklanicą grogu…


Chłopie - Will Jenkins był niegdyś znany na całym wybrzeżu jako kapitan najlepszego okrętu wielorybniczego, jaki kiedykolwiek pływał po Morzu Mieczy! Jego „Tribute” nigdy nie wracał do portu z pustą ładownią – zgodnie potwierdzają to wszyscy starzy marynarze (a paru z nich wie nawet, co mówi – no, przynajmniej kiedy są trzeźwi). Zresztą - nie było stwora, który by do tej ładowni nie trafił, bo Jenkins nie był zwyczajnym rybakiem, ale prawdziwym miłośnikiem morskich polowań. Wielkie jak pieprzona góra lodowa białe rekiny z północnych wód, potężne potwale, młode krakeny… Mówią, że swego czasu „Tribute” stoczył nawet zwycięską walkę ze spiżowym smokiem – łapiesz skalę?! Tam, zaraz nad stołami do gry wisi teraz wielka czaszka przerobiona na „żyrandol” – kawał czorta musiał być, co nie?


Więc słyszałeś… To prawda. Byłem wtedy pierwszym oficerem „Tribute” i szczęśliwie odszedłem tego dnia, gdy obwieścił załodze cel wyprawy…
Ale to już przeszłość. Kapitan poświęcił wszystko – statek, załogę, szacunek ludzi morza i osobiste szczęście w pogoni za legendą. Nie wiadomo, od kogo zasłyszał te wszystkie głupoty, które przywiodły go do kalectwa i ruiny, ale jedno jest pewne - nie mógł się oprzeć roztoczonej przed nim wizji. Wyobraź sobie tylko – biały smokożółw! – legendarna bestia, nieuchwytna i szalenie niebezpieczna, zionąca kłębami pary i wywracająca wielkie okręty jak łupiny, to było wyzwanie, które wydawało się czekać na takiego wojownika oceanu jak on. A przynajmniej on czekał na taką sposobność latami. To była granica możliwości, sen spełniony… Ech, polej jeszcze.


…Tak czy inaczej, pewnego dnia „Tribute” wpłynął do przystani Waterdeep ze zdziesiątkowaną załogą, zmasakrowanym kadłubem i kalekim kapitanem. Jenkins stracił nogę poniżej kolana, ale i tak był w lepszym stanie niż jego okręt. Jak wciągnęli „Tribute” do suchego doku, to okazało się, że choćby cała załoga sprzedała się z rodzinami w niewolę, na naprawy i tak nie wystarczy. I to oznaczałoby dla Jenkinsa starość w rynsztoku, ale ten facet to twardziel, a do tego ma głowę na karku. Zawziął się i postanowił… otworzyć knajpę. Lokal już miał – dogadał się z zarządem stoczni i pozwolili mu zostawić „Tribute” w doku w zamian za procencik od przyszłych zysków. W końcu Jenkins to było nazwisko, z którym mimo wszystko każdy w Dokach chciałby być kojarzony! No i pewnie trochę mu współczuli… W sumie szkoda chłopa, ale tak to jest jak się wierzy w babskie ględzenia i przesądy - ot co!...


…Tak czy siak, brachu, dziś „Tribute” to historia – i nie znajdziesz chyba w Dokach nikogo, kto by nad tym płakał, może poza kilkoma ramolami. Teraz nazywa się „Statek pijany”. I powiem Ci – zajebiście celna nazwa! Taki szyld przybito na burcie tuż pod jadowicie zieloną latarnią. Takie same latarenki zresztą porozwieszali na rejach, dziobie i rufie, a wzdłuż burt jeszcze przed katastrofą powbijano różne kły, kolce i szpony morskich potworów. Wygląda to, że dupa cierpnie, trochę jak statek-widmo, zwłaszcza we mgle, ale to nawet lepiej – żadne mięczaki nie pętają się pod nogami. Jenkins przyjmuje tylko szanowanych klientów! I powiem Ci w sekrecie…


…Powie Ci to każdy w Dokach – „Statek pijany” to lokal półświatka. Pod pokładem, w części dawnych ładowni urządzono prywatne pokoje, z pełną obsługą i świetnie zabezpieczone przed wścibskimi. Nie są tanie, a korzystają z nich szefowie podziemia. Kto? Wszyscy. Ta nowa gildia z placu Posępnych Westchnień, Syndykat Hashima, Czarna Ręka, Książęta z Zaułka Milczenia, a czasem ponoć nawet agenci Xanathara ze Skullport - cała śmietanka. Straż? Nie rozśmieszaj mnie. Jenkins ma plecy, jego goście też. Zresztą nikt nie ma dowodów, a nie mogą tak po prostu wejść tam i wszystkich aresztować. Dlaczego? Bo cały ten cholerny burdel przynajmniej 7 dni każdego dekadnia spędza tuż za granicą wód terytorialnych Waterdeep, przy czym balanga na pokładzie trwa w najlepsze – o ile oczywiście pogoda dopisuje i statkiem nie huśta za bardzo, ale ponoć Jenkins i tak załatwił łajbie magiczną stabilizację. Do portu wpływa w tym czasie tylko po to, by wysadzić jednych klientów i zabrać kolejnych. Łapiesz kruczek? Cokolwiek się dzieje na morzu, pozostaje poza jurysdykcją władz. Czemu więc go nie zablokują? Cholera wie, pewnie Jenkins daje komuś w łapę albo załatwił sobie właściwą banderę dla swojego przeklętego statku…


… Aa, „Statek pijany”? Trzeba było tak od razu! Co dziesięć dni urządzają na górnym pokładzie potańcówkę! Kapitan kazał nawet zrobić coś jakby namiot bez ścian, na wypadek deszczu. Z okrągłego podwyższenia wokół głównego masztu przygrywa zawsze doborowa marynarska kapela, a w zwykłe dni wystawiają stoliki dla tych, co nie chcą siedzieć pod pokładem. Ale na dole jest ciekawiej, choć bywa ścisk. Tylko nie pchaj się przez rufę! – tam ma pokoje Jenkins. Tak, siedzi tam na co dzień i nie spuszcza oka z interesu. Czasami schodzi przez zaplecze do baru i gada z gośćmi, zwykle o tym swoim smokoczymś, co to miał upolować. Dla gości są schody na dziobie. Poniżej jest wielka sala pełna ław i stolików do gry. Wszędzie uwijają się krupierzy i kelnerki jak malowane, ale sobie nie wyobrażaj, bo jak będziesz rozrabiał, to jakiś wykidajło, stary marynarz Jenkinsa da ci popalić. A jest ich tam z dziesięciu, chłopy jak dęby, słowo daję…


… Zagramy? Ale ostrzegam, wczoraj u Jenkinsa ograłem Tiago z Promenady Lubieżników na pół stręczycielskiego patola, więc nie skamlaj mi później, że cię oskubałem. Ale masz pojęcie, co wczoraj rozkręcili na „Statku pijanym”? Rozumiem karty, kości czy ruletkę – to uczciwe, czyste gry z tradycjami, ale coś takiego?! Mówią na to „chessencka ruletka” – facet przyniósł taki mały, okrągły stolik na potrójnej nóżce, z sześcioma flakonikami wpuszczonymi głęboko w blat. Wymawia formułę, flakoniki napełniają się przejrzystym płynem. Gość kręci blatem, a potem jakiś palant wybiera jeden flakon i wypija jednym haustem. I trzech takich wynieśli nogami do przodu, kapujesz?! I to bez żadnych kantów. Szaleństwo. Ludzie stawiają tam setki smoków, ale ja tam wolę sobie skromnie żyć z kart.
Ojej, masz ci los… obawiam się, że znowu przegrałeś. Ile to już będzie…?...



Podejdź bliżej, synu, śmiało! Czym chcesz się truć w ten piękny wieczór? Jestem Tolman Kulas, a Ty masz zaszczyt i przyjemność stanąć przed najlepiej zaopatrzonym barem w Waterdeep – mamy tu wszystko od wyspiarskiej whisky, przez księżycówkę i krasnoludzkie miody, aż po brandy z Luskan i trunki ze Smoczego Wybrzeża! Ale powiem Ci w sekrecie, nie wyglądasz mi na jednego z tych wykwintnych mydłków sączących po kątach drogie wina. Mam tu napój dla prawdziwych mężczyzn, prosto z Dolin – w sam raz dla ciebie! Powiedz, masz dość odwagi i tchu w piersiach, by stanąć tu i skosztować sławnego Żłopiwa? Ha, od razu wiedziałem- to lubię! Oto duch! Do dna!
… No już, już, przestań – dyszysz jak ryba wyjęta z wody, a to dopiero pół kufla. A – chcesz wynająć pokój? Musisz chwilę poczekać, zaraz przyjdzie kapitan, on się tym zajmuje. Tak, schodzi czasami pogadać z ludźmi. Wysoki, postawny chłop z siwą czupryną i drewnianą nogą, na pewno poznasz. No, weź się w garść – nie możesz przecież tak mu się pokazać…



Popatrz tylko – uwierzyłbyś, że tak można urządzić ładownię? Woń kadzideł, stół z najlepszego ciemnodrzewu… Fotele obite najlepszą skórą. A to oświetlenie – jednocześnie wygodne i nastrojowe. Jenkins ma gust jak na marynarza, trzeba mu to przyznać. A, to – pociągasz i zjawia się obsługa. Naturalnie pokój jest dźwiękoszczelny. Może zechcesz zapalić – ziele prima sort, prosto z chultskich plantacji. Podają tu też świetną zupę z płetw białego rekina. Oto jak można żyć w ponoć najgorszym ścieku Waterdeep. Z dala od zgiełku i żałosnego blichtru brzuchaczy z Morskiej, bez wścibskiej straży, nadętej szlachty - i ty też możesz mieć w tym udział. W jaki sposób…?
Tak się składa, że mam ostatnio pewne problemy z mierniczym portowym. Widzisz, ten człowiek uwziął się na mnie i mój ładunek, to zresztą stary łapownik, a limity obciążenia są skandalicznie niskie…



Will Jenkins
KAPITAN Will Jenkins, zapamiętaj to sobie, śmieciu, jak będziesz otwierał jadaczkę do kapitana. Poznasz go, łajzo jedna, bez pudła – wysoki, barczysty chłop z grzywą wcześnie posiwiałych włosów, wąsiskami i brodą, oczy ma jak niebo po siarczystej burzy, wesołe, ale przenikliwe, że strach – w Dokach się był rodził, to i byle komu się orżnąć nie da. Ubrany z marynarska i zawsze z harpunem w ręku, którego z tą swoją nogą używa jako kostura, a czasem dla przypomnienia o uregulowaniu rachunku… Co, zmiękła ci rura, złodziejaszku? Taa, kleisz się od potu jak węgorz. No, masz jeszcze szansę – kapitan to raczej porządny gość, uśmiechnie się, żart albo historię z morza opowie, o czasach dawnych pogada, jak jesteś równy chłopak to i darmowego Żłopiwa spod lady poleje… No, taki jest. I na co ci było kraść, gówniorzu? Ale może na przeciąganiu pod kilem się skończy… A, noga? Ta, jedna piekielna bestia mu ją chapnęła poniżej kolana i mawiają, że po to jeno biznes otworzył coby na magiczną tę… regencję zarobić a potem na morze ruszyć i rachunek wyrównać. Bo kapitan i zawzięty umie być jak bies, choć na moje oko rozsądny dosyć, by znowu okrętu i własnej skóry na hazard taki nie narażać. Ale kto tam wie, co kapitan sobie myśli? Żony nie ma ni bachorów, to go nic w tym ścieku nie trzyma… I nie szarp się, bo ci karku nadkręcę. W kapitana rękach Twój parszywy los, kanalio, jak i nas wszystkich na łajbie, o tak…

Statystyki:
Mężczyzna człowiek Wojownik7/Fachowiec5 charakter CD, bóstwo: Valkur
Wiek 50 lat, wzrost 184 cm, waga 89 kg
PW 94, KP 17(lekka, dotyk 13, nieprzygotowany 14), Inicjatywa +5, szybkość 9m
Atrybuty: S 14, Zr 16, Bd 16, Int 12, Rzt 14, Cha 14
MRO: Wyt +9, Ref +6, Wola +8
Ataki: +10/+4 wręcz i +10/+5 dystansowy (lekki harpun 1k8+2, 19-20x2 zasięg 9 m)
Atuty: Biegłość w b. egzotycznej(harpun), Zogniskowanie broni(harpun), Specjalizacja w broni(j.w.), Czujność, Krzepkość, Poprawiona Inicjatywa, Poprawiony krytyk (lekki harpun) Zbir, Zdolności przywódcze 18
Umiejętności: Nasłuchiwanie+12, Pływanie+9, Profesja (karczmarz)+6, Profesja (żeglarz)+10, Stosowanie liny+11, Szacowanie+2, Tajniki dziczy+10, Wiedza (Morze Mieczy)+9, Wiedza (natura) +9, Wspinaczka+9, Wyczucie kierunku+10, Wyczucie pobudek+7, Zastraszanie+12, Zauważanie+12
Wyposażenie: lekki harpun, mistrzowska koszulka kolcza, porządne ubranie marynarskie (oficerskie)

Rękopis znaleziony pod knajpianym stołem.

„Mgła spowijała wszystko wokół tak, że nie widziałem dalej niż na sześć stóp. Od sterburty zamajaczyło coś zielenią, opar z wolna zaczął się podnosić i spostrzegłem, że to powierzchnia morza jarzy się mdłym, zielonkawym światłem. Z wolna zbliżało się ono ku nam, a gdy blask niemal już dotykał kadłuba statku, dobiegły mych uszu stłumione dźwięki podobne brzmieniu skrzypiec. Poświata nabierała mocy i coraz wyraźniej słyszeliśmy odgłosy jakby marynarskiej pieśni, ni to radosnej, ni ponurej. Z wysokości masztów dobiegły nagle okrzyki przerażenia i ujrzałem, jak z morskiej głębiny wynurza się z wolna otoczona zielonkawym nimbem mroczna sylwetka okrętu o czarnych, postrzępionych żaglach. Na rejach, dziobie i rufie kołysały się z wolna jadowicie zielone latarnie pozycyjne, tam jednak, gdzie na kadłubie widnieć powinno imię okrętu zalegały jedynie ciemności. Na pokładzie przy długiej ławie siedziała, gromkimi głosami śpiewając nieznaną pieśń potworna załoga widm, kościotrupów i okaleczonych zwłok, zaś wokół krzątały się z dzbanami pełnymi fosforyzującego trunku i dziwniejszych jeszcze płynów najprzedziwniejsze stwory. Spod głównego masztu biesiadnikom przygrywała kapela podobnych straszydeł, a dwa szkielety zerwały się i wskoczyły na ławę, w szalonym tańcu roztrącając wśród przekleństw kubki i gubiąc po drodze własne kości. Wtem jeden z upiorów zerwał się z miejsca, zwinnie niczym kot wdrapał się po poszarpanym olinowaniu na maszt i wyprężywszy się w fosforyzującej chmurze otulającej bocianie gniazdo zawył z wysoka nienawistnym głosem: „Tam dmucha!”. Muzyka urwała się raptownie, na rufie z jękiem otworzyły się drzwi kajuty i stanęła w nich milcząca postać, wsparta dumnie pod boki, z twarzą okrytą jakby całunem ciemności. W strasznej ciszy okręt zerwał się i podążył w kierunku, który wskazywało kościste ramię widmowego marynarza. Mgła na powrót okryła wszystko mlecznym kobiercem i nic już nie zakłóciło przedziwnego spokoju owej nocy.”
Ostatnio zmieniony pn cze 06, 2011 2:12 pm przez Jean de Lille, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Szarlih
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 906
Rejestracja: ndz maja 11, 2008 3:04 pm

Re: Statek pijany

ndz lut 28, 2010 7:24 pm

Post może mało twórczy, ale szczery - kawał dobrej roboty. Utrafiłeś w mój gust, coś takiego przyda mi się na sesji, co prawda nie w FR, a w Kalamarze, ale to już moje zmartwienie. Nie mam cię nawet gdzie poprawiać!
 
Awatar użytkownika
Jean de Lille
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1156
Rejestracja: śr paź 21, 2009 2:21 pm

Statek pijany

ndz lut 28, 2010 10:55 pm

Dobrze wiedzieć, że komuś się przyda.
VoBono pisze:
co prawda nie w FR, a w Kalamarze, ale to już moje zmartwienie
Z tego względu wolałem poprzestać raczej na gawędziarskiej formie, możliwie łatwej do dostosowania.
VoBono pisze:
Nie mam cię nawet gdzie poprawiać!
Bo mechaniki mało, a to zawsze najbardziej grząska kwestia :razz: .

Zatem powodzenia i udanego użytku!
 
Awatar użytkownika
Ancient Lord
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 189
Rejestracja: śr sie 13, 2008 2:27 pm

Statek pijany

ndz kwie 11, 2010 3:54 pm

Bardzo fajna praca. Ciekawie oddaje morski klimat, a rzadko się zdarzają dobre twory o tematyce marynarskiej w uniwersum D&D.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości