Obejrzałem dopiero dzisiaj - i bardzo mi się spodobało. Mocne.
Oczywiście istnieją pewne niedopowiedzenia i delikatne przegięcia, jednak ogólna wymowa oraz konstrukcja filmu jest tyleż niezwykła, co "do przyjęcia". Co więcej: film coś sobą wnosi i stawia całkiem logiczne pytania.
Jeżeli chodzi o powyższą dyskusję - większość krytycznych uwag uważam za bezzasadne.
Uwaga - będą spoilery.Pierwsza kwestia: krewetki od samego początku ukzaywane były na podobieństwo ula/mrowiska. W którymś miejscu był nawet taki tekst. Przyjmując takie ujęcie, większość ufoli to byli bezmyślni "robotnicy". Nie są zdolni do skutecznego, autonomicznego fukncjonowania, nie tworzą samodzielnego społeczeństwa i hierarchi. Przewodzić powinna im "królowa", jednak najwyraźniej zobrazowany w filmie "dowódca" uznał iż ujawnianie się byłoby zbyt niebezpieczne - i nieczemu nie zdołałoby posłużyć. Miast tego knuł więc incognito. IMHO to dosyć logiczne założenie.
Druga kwestia: twórcy bardzo sprytnie wybrali miejsce "lądowania". Z mojego punktu widzenia sytuacja taka porównywalna jest do impasu nuklearnego - żadne państwo nie może jawnie zaatakować RPA, bowiem spotkałoby się to z natychmiastową reakcją pozostałych mocarstw. W rezultacie wytworzyła się bardzo delikatna sytuacja polityczna, w której kontrolę pozostawiono w rękach afrykańczyków - natomiast z pewnością nie bez nadzoru innych krajów. Osobiście skłonny jestem przypuszczać, że MNU było organizacją międzynarodową, skupiającą międzynarodowych specjalistów. Jeśli chodzi o hotele i kasyna - całkiem prawdopodobne, że gdzieś je wybudowano.
Trzecia kwestia: twórcy bardzo sprytnie ukazali historię jako pseudo-dokument. W ten sposób przyjąć możemy, że całość jest jedynie wyrywkowym, ukazanym z jednej tylko perspektywy fragmentem. Przykładowo fakt, że ze statku odłączył się moduł mógł być uznawany za miejską legendę, zaś nagrania tego mogły być przez mainstreamowych badaczy traktowane jako podróbka / fotomontaż. Natomiast kiedy historia potoczyła się zgodnie z wydarzeniami z filmu, nagranie dołączono jako część pseudo-dokumentu, bowiem w nowym kontekście nabierało zupełnie nowego znaczenia. Na podobnej zasadzie traktować można ludzko-obcą protystucję, która niekoniecznie musiała mieć miejsce - mogła być jedynie antykrewetkową propagandą. W końcu głównego bohatera oskarżono - fałszywie - właśnie o takie "niegodziwości"...
Po czwarte: wytwory obcych oparte była o biotechnologię. Dosyć wyraźnie było widać, że nie wymaga ona wysokiej wiedzy, a raczej odpowiednich genów. Jeśli chodzi o obsługę mecha, nie wydaje mi się, aby zbyt skomplikowane było samo poruszanie się. Jeśli chodzi o dopasowanie... Cóż, głównemu bohaterowi nie koniecznie było wygodnie, natomiast zasadniczo anatomiczne kształty były zbliżone. A jeśli chodzi o obsługę broni... Nie oszukujmy się: naciśnięcie spustu nie jest zbyt skomplikowane. W końcu z założeniu maszyna obsługiwana miała być przez niezbyt bystrych "robotników" roju...
Największe wątpliwości budzą (w moim przypadku) trzy kwestie. W kolejności od najbardziej nieprawdopodobnej, są to:
1. Przemiana głównego bohatera. To że ktoś obleje się paliwem do statku kosmicznego, nawet jeśli paliwo to jest biosubstancją, nie powinno sprawić że natychmiast zamieni się w kosmitę. To dosyć niewiarygodne przypuszczenie, bowiem spodziewałbym się, że nawet jeśli taka przemiana jest *w ogóle* możliwa, to powinna być wynikiem celowego działania. Filmowe rozwiązanie jest niestety strasznie komiksowe, awatarskie - i niepotrzebne. Gdyby substancja okazała się *po prostu* toksyczna i np. wypalała powoli głównego bohatera, byłoby to znacznie logiczniejsze. Tym bardziej, że obecność toksyny również mogłaby (i byłoby to znacznie mniej naciągane) wystarczyć do obsługi broni obcych.
2. "Kompatybilność" obcych z ziemskimi warunkami. To złożona sprawa, i dużo prostsza do wytłumaczenia. Istnieje wiele teorii dotyczących ufoli, i część z nich zakłada, że kompatybilność jest niezbędna. Po prostu - zgodnie ze wspomnianymi założeniami - każde życie biologiczne oparte o białko i większe od ameby (no dobra - od grzyba) musi oddychać tlenem. Na podobnej zasadzie wielu naukowców uważa że ewolucja powinna przebiegać w każdym zakątku świata w stosunkowo podobny sposób, choć możliwe są oczywiście różne lokalne wariacje. Nie mówiąc o podejściu kreacjonistycznym, zgodnie z którym to Bóg stworzył zarówno ludzi *jak i ufoli* na swoje podobieństwo; oraz o podejściu przyjmującym że ludzie stworzeni zostali przez obcy gatunek - a więc być może również Ziemia poddana została ufoludzkiemu terraformingowi. W każdym bądź razie przypuszczenie, że obcy oddychać i jeść będą tak jak ziemskie grzyby albo bakterie beztlenowe jest równie naciągane, jak przypuszczenie że oddychać będą ziemskim powietrzem.
Czyli jest zupełnie akceptowalne.
3. Stosunkowo dziwne jest, że obcy mają dostęp do broni oraz sprzętu ze swojego statku. Wytłumaczyć można to na różne sposoby, bowiem fakt że w D9 znajdują się wysypiska ludzkiego i obcego śmiecia oznaczać może, że statek był systematycznie opróżniany, zaś wydobyte z niego przedmioty były następnie "przebierane" przez ludzi oraz przez obcych. Być może broń znajdowała się oryginalnie w zamkniętych pojemnikach / była rozłożona na moduły, a być może lokalni mafiozi / naukowcy po prostu (początkowo) nie domyślili się, że mają do czynienia z bronią i wszystko rzucali na kupę. Być może podczas przesiedlania, krewetki zabierały ze statku rzeczy osobiste, wśród których była broń. A być może w zamyśle autora scenariusza broń miała wyglądać zupełnie inaczej i wydawać się zupełnie niegroźnymi kawałkami "żywego ciała" - co zmienione zostało potem przez żądnych widowiskowych efektów scenarzystów. Tak czy siak, jest to IMHO jedna z najtrudniejszych do wytłumaczenia zagadek. Nie psuje ona przyjemności oglądania, niemniej logiczniej byłoby pozbawić obcych broni i pozostawić ją *jedynie* w rękach naukowców oraz kryminalistów.
Ot, drobne niedociągnięcie.