Jasne, chetnie pomoge. Ale, z braku czasu, raczej pisze sie na recenzowanie i beta-testy, niz na kreatywne pomysly.
A jesli chodzi o moich graczy -- to, jak juz pisalem, sa dosc specyficzni. Jesli nie bylo walki, nie bylo tez problemu rzucania zaklec w warunkach stresu czy pod presja czasu -- mozna bylo sobie pozwolic na rozgrywanie czegos w stylu rytualu z przygotowaniami itp. Nie potrzebowalem wiec bardzo precyzyjnie rozpisanych zasad -- i wersja uznaniowa wyszla calkiem w porzadku.
(Przy okazji organizm Mistyka postarzyl sie o miesiac.)
Przyjalem sobie, ze do swiata Midnight pasuje wersja Mistyka proponowana przez TRoS. Czyli osoby wladajacej
bardzo poteznymi mocami, ale przy duzym ryzyku i bez zadnego "ciskania fireballi na zawolanie". Tym samym uzywanie zaklec stalo sie bardziej przemyslane, ale tez rodzace wieksze konsekwencje. Jest to tym bardziej klimatyczne, ze Zakon sciga teraz nie jakiegos tam wiejskiego prestidigitatora, a wladajacego prawdziwie poteznymi mocami -- Mistyka z krwi i kosci.
Co do "fizyki magii" (nazwijmy ja "meta-fizyka"). Mnie tez to troche mierzilo, ale w sumie postanowilem sie nie przejmowac az tak. Gdzies tam ta "metafizyka" jest zaprzegnieta w sposobie liczenia stopnia trudnosci -- i tyle. Robie to sobie sam w myslach i gracza informuje tylko o mojej decyzji. W koncu efekt jest taki, ze gracz nie czuje (mam nadzieje) ze za tym wszystkim stoja (uznaniowe - a jakze!) punkciki.