Zychu pisze:To teoria bazująca na prawdopodobieństwie - szansa że powstanie życie i to takie jak nasze jest noo... zbyt mała aby uznać za przypadek, z drugiej strony dowody mówią że ewolucja działa i że ją przeszliśmy - więc uważam że stało się samo, za pomocą boskiego mechanizmu.
To koło rachunku prawdopodobieństwa nawet nie stało. Masz do dyspozycji jednostkowy przypadek o słabo oszacowanym prawdopodobieństwie. To, że się wydarzył, nie świadczy kompletnie o niczym - zarówno w jedną, jak i drugą stronę.
Z drugiej strony - jakie jest prawdopodobieństwo powstania Boga?
Nie ingerencyjna - Bóg narodził się wraz ze wszechświatem, stworzył co miał stworzyć, prawa fizyki, ewolucji i od tej pory nie robi NIC. I NIC o nim nie wiadomo, żadne źródło mówiące na jego temat nie mówi prawdy bo nie jesteśmy w stanie jej pojąć.
Skoro nie robi nic i niczego o nim nie można się dowiedzieć, to równie dobrze mogłoby go wcale nie być. Jest potrzebny jedynie jako "zapychacz", który ma wyjaśnić powstanie wszechświata. Brzytwa Ockhama naprawdę radzi sobie całkiem nieźle z tą teorią.
W każdym razie, widząc to co teraz dzieje się na świecie z ludźmi, głód, bieda, głupota mogę z całą pewnością stwierdzić że nie jest za bardzo zadowolony z tego co mu wyszło.
Całkiem sporo założeń jak na Boga, o którym nie wiadomo kompletnie nic. A może wręcz przeciwnie? Może to jedynie część Wielkiego Planu, który rozciąga się na całe milenia i ma przynieść Powszechne Szczęście istotom, które wyewoluują miliony lat po nas? Może testuje nasze możliwości? Albo po prostu traktuje ludzkość jako coś w rodzaju igrzysk? Hoduje niezniszczalną rasę mającą zawładnąć całym wszechświatem? Tak naprawdę, jeśli już założyć istnienie Boga nie ingerującego we wszechświat, nie da się odrzucić i takiej możliwości.
Problem polega na czym innym. Taki Bóg nie znaczy kompletnie nic dla przeciętnej istoty ludzkiej, teraz i tutaj. Ma mniejszy wpływ na świat, niż skrawek papieru na ulicy.
>Theodorus< pisze:Jeżeli wiarę utożsamimy z religią to ateizm według pragmatyzmu też nią jest - wierzysz, że ktoś/coś nie istnieje.
Nie. Nie da się utożsamić religii z wiarą, bo wtedy nawet partie polityczne można podciągnąć pod religie.
Ateizm może być co najwyżej systemem wierzeń. Jest dużo łatwiej wymienić te elementy religijności, których nie posiada. Mitologia? Brak. Praktyki religijne? Nie ma. Brakuje nawet wspólnego systemu etycznego, bo tak naprawdę z idei, że nie ma Boga, trudno jest wysnuć jakiekolwiek wskazówki moralne.
U niektórych ateistów chyba obrzędem można nazwać narzekanie na (inne?) religie - robią to z dużo większym zapałem niż katolicy się modlą. I też chcą 'nawracać'.
"Nawracać" chce nawet osobnik, któremu wyjątkowo posmakował jogurt truskawkowy. Jedni ludzie zawsze będą próbowali przekonać innych do swoich idei, nie widzę w tym nic szczególnie dziwnego. Trudno to nazwać obrzędem.