To ja dorzucę od siebie:
Trylogię Doliny Lodowego Wichru czytało się nawet dobrze, podobnie prequel. Ale inne książki Salvatore to dramatyczna słabizna jak dla mnie. Kontynuacja "Doliny..." to już prawdziwy dramat - "Dziedzictwo" było tragiczne tak bardzo, że aż nie skończyłam i machnęłam ręką na resztę serii. Dla Drizzta byłoby chyba lepiej, aby zginął (samego Drizzta akurat bardzo lubię). No i jeszcze tłumaczenie tak słabe, że chwilami nie można się było połapać o co biega...
"Pięcioksiąg Cadderly'ego" - zaczęło się fajnie, pierwszy tom ciekawy, drugi lepszy, trzeci bardzo słaby (ale cóż można powiedzieć, jak główny bohater stał się irytujący, a jego ukochanej nigdy się nie lubiło?
), czwarty to jakiś dramat, ale za to piąty już na powrót niezły. Ale to może dlatego, że tom czwarty taki słaby? Ale mimo wszystko nie będę się tych książek pozbywać, mam do nich wielki sentyment
Ale "Wrota Baldura" to już straszne dno. Nawet gdyby nie była ta książka na podstawie gry i tak była nędzna. Przeczytałam, załamałam się i zapamiętałam jedno zdanie, bo mnie totalnie rozwaliło: "Zombie poruszały się cicho jak trupy, którymi w rzeczywistości były".