Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
lukas721
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 53
Rejestracja: ndz sie 29, 2010 5:39 pm

[D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

śr wrz 01, 2010 1:08 am

Dotarliście do strażnicy z grupą innych ludzi oraz cotygodniowym zaopatrzeniem dla wojska. Większości z was zdarzało się bywać tutaj już kilka razy.

W rzeczywistości każda z trzech strażnic przypominała mały bastion mający pomieścić około setki zbrojnych, zaopatrzenie oraz obsługę. Strażnice zostały ulokowane nad granicą niezbadanego terenu tak by z jednej można było zobaczyć sąsiadujące, aby w przypadku ataku mogły pośpieszyć z odsieczą.

Strażnica wydawała się dużo większa od zewnątrz niż w środku rzeczywiście była, poza małym centralnym dziedzińcem oraz stajnią wszystko zostało tak umieszczone aby pomieścić jak najwięcej sprzętu i zapasów, szczególnie sporo miejca zajmowały cztery katapulty i dwie balisty.

Obrazek

Waszym zadaniem jest sprawdzenie stanu uzbrojenia wojska, rutynowa kontrola stanu zabudowań oraz stanu zdrowotnego wojska. Zwykle o to cotygodniowe zadanie każdy się wręcz w pobliskiej wsi zabija. Wynika to z faktu iż na każdą strażnicę przypada jedna wioska zaopatrująca we wszystko co niezbędne i co najpiękniejsze nie są to prezenty ofiarowywane za darmo lecz opłacane w twardej walucie za co już wszyscy się przyzwyczaili pobierana jest o 50% większa opłata, a pracy tak naprawdę nie ma. Przyznajmy się szczerze co może się takiego stać przez tydzień od ostatniej wizyty w strażnicy. Zykle to trzeba przekuć podkowę lub dać jednemu lub drugiemu wojakowi coś na kaca. Oczywiście największy majątek robią kupcy z towarami, ale to co podczas cotygodniowej uczy wizytujący zjedzą to ich, szczególnie, że na ucztach tych niczego nie brakuje z uwagi, że mają to być wieczerze podnoszące morale. Szkoda że niektórzy wymyślający te bzdety są za daleko by przyjrzeć się prawdzie, a prawda jest taka, że każda z wsi posiada dom uciech, można nazwać go wręcz wojskowym z uwagi na jedyny rodzaj klientów którzy tam bywają i jest to jedyny środek podnoszący morale.

Większość jest strasznie podekscytowana z uwagi na wieść o urodziwej i utalentowanej elfce mającej zagrać dzisiejszego wieczoru kilka pokrzepiających serce pieśni. Chociaż kapitan garnizonu bardziej się zastanawiał ile złota jej obiecano za przyjazd na koniec świata celem zaśpiewania paru piosenek, nie mówiąc o tym, kto ma za to zapłacić.

Całość przebiegała dość rutynowo, wyładowanie towarów z wozów, opatrywania koni przez miejscowego druida, targowanie z myśliwym o mięso i skóry, widać było czarodzieja sprawdzającego miotacze piorunów na blankach, paru osiłków pomagało w tych czy innych czynnościach a nad wszystkim wznosiły się błogosławieństwa i modły kapłana, piękna śpiewaczka miała ochotę coś zaśpiewać, ale patrząc na to zamieszanie jak na targu w końcu dała się poprowadzić sierżantowi do jej kwatery.

Po załatwieniu większości sprawunków i większości spraw wszyscy zaczeli się schodzić do sali głównej, nie była ona wielka na około 120-130 osób ale w sam raz na pomieszczenie załogi garnizonu i paru gości przybyłych z transportem.
Po zjedzeniu kolacji, jak na warunki wsi czy strażnicy więcej niż przyzwoitej, oczywiście nie ma co porównywać z zamkowymi ucztami ale na pewno do syta, wszyscy zaczeli oczekiwać zapowiadanego występu elfiej śpiewaczki.

Pierwsze co można było usłyszeć to dziwne huki, większość zaczeła szukać skąd one dochodzą z uwagi żeby przyjżeć się lepiej spiewaczce, która pewnie stosuje jakiś rodzaj akompaniamentu, nikt tutaj nigdy nie oglądał występu elfiej śpiewaczki. Następne co możnabyło usłyszeć to sierżanta, który wpadł do sali drąc się w niebogłosy:

ALARAM - JESTEŚMY ATAKOWANI ! ! !

Można było wyróżnić kapitana strażnicy, który się poderwał i wykrzykiwał niezrozumiałe komendy do żołnierzy.
Cała sala poderwała się natychmiast i pobiegła do wyjść sierżant zebrał osoby postronne i wyprowadził je wszystkie na blanki strażnic w miejsce w którym by nie przeszkadzały.

Widok z tego miejsca był wyśmienity, jednakże z uwagi na późną porę nie było dużo widać.
Tajemniczym hukiem okazał się system alarmowy, informujący o nadciągającym wrogu.
Załoga zamku uwijała się bardzo sprawnie, widać miesiące ćwiczeń zrobiły swoje. Rozpoczeło się miotanie kul z ciemnej masy, które po uderzeniu zamieniały się w kule ognia, oraz można było zauważyć na dziedzińcu szykującą się jazdę.

Przekleństwa kapitana zwróciły waszą uwagę, można było wyłowić niewiele podczas tego zamieszania i hałasu ale widać nie mogliśmy liczyć na pomoć, ponieważ pozostałe strażnice też były atakowane.

Zwrócił się do was sierżant, stojący obok.
- Niestety jak słyszycie nie możemy liczyć na wsparcie, pochodnie sygnalizacyjne które widzicie tam w oddali świadczą, o tym że pozostałe strażnice są także atakowane.
- Co z nami będzie - odezwał się ktoś
- Spokojnie to nie pierwszy i nie ostatni atak, zawsze jest tak samo, atakują, my do nich strzelamy a następnie szarża kawalerii dobija niedobitki.

Jednakże coś nie dawało spokoju, w sali gdzie była wieczerza hałas który wszyscy usłyszeli zaskoczył nie tylko odwiedzających ale i żołnierzy - to nie był jakiś kolejny atak.

Pomiędzy rozpalonymi ogniskami od kul miotanych przez katapulty można było zobaczyć zbliżające sie wilki, na których siedziały jakieś stworzenia. Spowodowao to większe poruszenie na murach i do akcji wkroczyły balisty oraz miotacze piorunów, a kawaleria powoli rozpoczeła opuszczanie strażnicy. Następne wydażenia można opisać jako znikającą konnicę w cimności i odgłosy mieczy krzyków, albo raczej wrzasków oraz mlaskania, to przeklęte mlaskanie będzie się śniło niektórym po nocach, oraz okrzyk kapitana "RACE" po którym nastąpiło rozświetlenie pola bitwy i strach w oczach dowódcy. Nie wiem co było gorsze strach w oczach czy "Helmie miej nas w opiece", które się wymskneło sierżantowi.

To co można było zobaczyć to była istna masakra. Banda wilków i małych zielonych stworzeń rozrzarpująca to co zostało z kawalerii która paręminut temu opuściła strażnicę.
Podszedł do was kapitan:
- Sierżancie weź dwóch ludzi i wyprowadz ich stąd, południową bramą, po drodze weźcie jakiś sprzęt. Powstrzymamy ich godzinę może dwie a potem ...
Kolejne słowa wyraźnie utkneły mu w gardle, Sierżans zasalutował, machnął na dwóch ludzi i kazał iść za nim. W całym tym szoku ciężko zapamiętać drogę przez kręte korytarze, i całe zapieszanie panujące ale nie da się zapomnieć podnoszonego mostu i wszystkich tych co zostają za nami, którym przyjdzie najpewniej zginąć.

Nie licząc sierżanta i dwóch zbrojnych było was jeszcze z 9 osób. Wszyscy pobiegliście do najbliższej wsi, chociaż wiadomo, że leży około dnia drogi od strażnicy.

Zaczeło już powoli świtać kiedy można było usłyszeć wybuchy za waszymi plecami, po obruceniu ujrzelicie strażnicę na horyzoncie w płomieniach, co oznaczało tylko jedno to co zmiotło obwarowane i przygotowane na ataki wroga fortyfikacje, jest tuż za wami a wy raczej tak wielkiej przeszkody nie stanowicie.

W momencie kiedy pojawił się las za rozkazem sierżanta postanowiliście się skryć w lesie gdzie macie więcej szans na przeżycie niż na otwartej drodze.

To był dobry pomysł, tak się zdawało... do czasu...

Zmęczeni ucieczką rozbiliście obóz w lesie i postanowiliści się zdrzemnąć.
Na szczęście nie wszyscy dali się zaskoczyć, ale ci co dali byli właśnie jedzeni żywcem przez ogromne pająki.

Sytuacja mieni się nastpująco, sierżant i jego dwch ludzi pełnili straże, chodząc po lesie wokoło obozu wasza piątka wraz czterema sobami, które z wami wizytowały stażnicę były na leśnej polance. Na polane wpadły trzy wielkie pająki dosiadane przez gobliny. Pająki dopadły i zagryzły trzy z nich a czwartą dostała kilka strzał z łuków.

To tak z grubsza historia z zarysem sytuacyjnym i małą akcją na dobry początek - zobaczymy co tam potraficie

Co do mapki, wsie to są te kropki opisane jako wioski, wy znajdujecie się w północno-wschodniej części lasu tego na samej górze mapki. Ta najbardziej wysunięta na północ strażnica to miejsce zeszłonocnych wydarzeń.

Co do inicjatywy to w tej sytuacji wszystko jedno wasza piątka po opanowaniu emocji i zaskoczenia może zareagować na sytuację, powodzenia :spoko:

Obrazek
 
Awatar użytkownika
Forumowicz
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 623
Rejestracja: śr cze 02, 2010 5:41 pm

Re: [D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

śr wrz 01, 2010 9:12 am

Silvan


Silvan przez cały czas zachowywał kamienną minę i wcale się nie odzywał. Dopiero teraz wycedził przez zęby:
- Gobliny... Nienawidzę goblinów. - następnie zaklął po elficku. Silvan nie miał zakrytego całego ciała, a w jego oczach malowała się dzika złość. Miał dużą bliznę, przechodzącą przez oko. Jego wilk zaczął warczeć i rzucił się na jednego pająka, który był najbardziej z brzegu.

Następnie wypowiedział kilka słów, wyrzucając trochę liści w powietrze i wszystkich wrogów oplątały rośliny wyrastające z ziemi. Ciężko będzie się wyrwać tym goblinom, jak dosiadają pająki. Rośliny wyrosły akurat tak, że nie oplątało wilka, a ten mógł spokojnie gryźć wroga.

- Hej wy, z warty! Gratuluje, właśnie zaatakowały nas gobliny na pająkach, a wy mało tego, że nas nie ostrzegliście, to jeszcze nie zauważyliście, że przyszły! Już mi to, bo nas wszystkich pozabijają! - Wykrzyknął Silvan już potwornie zły.
- A wy co się tak gapicie?! Jest kilka brzydali do zabicia! - rzekł do reszty drużyny. Człowiek wyglądał jakby był w złym nastroju, ale on zawsze tak wyglądał. Za to, tak zły zawsze nie był. Był sobie w lesie, w którym czuł się jak w domu, a tu przyszły jakieś wredne gobliny, na swoich wrednych pająkach i bezczeszczą naturę!

Ostatnio zmieniony śr wrz 01, 2010 9:11 pm przez Forumowicz, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
changeling
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1289
Rejestracja: ndz sie 08, 2010 11:59 am

Re: [D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

śr wrz 01, 2010 10:56 am

Dhowyn Eyter

Kapłan Tempusa przeklął sam siebie. Nie ostrzegł wartowników, że gobliny za pomocą pajęczych wierzchowców mogą uderzyć też z góry. Nie wiedział czy żołnierze jeszcze żyli, jednak nie było to prawdopodobne.

Ruszył do ataku. Modlitwy zachowa do uleczenia rannych, teraz należy obronić tych, którzy byli z nim na polanie. Druid ułatwił mu zadanie. Krótka chwila zaskoczenia minęła, teraz w żyłach czuł radość boju.

Krótkim zamachem z samego łokcia uderzył goblina dosiadającego najbliższego pająka. Topór wojenny pomknął ku głowie zielonoskórego.
 
Awatar użytkownika
von Mansfeld
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1778
Rejestracja: wt lip 29, 2008 7:31 am

[D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

śr wrz 01, 2010 11:24 am



Minęło chyba pięć lat, nim oficjalnie ukończył podstawy podstaw magii czarodziejskiej, zaś jego mentor wręczył mu nową (i lepszą niż cieniusieńka dla przeciętnego żaka) pustą księgę zaklęć, do której dołączono dopiski o poradach dotyczących samouctwa; przepisać czary musiał jednak sam. Mało w której wiosce chcą kogoś, kto wydaje się potężniejszy od ludowego adepta magii, a nie czynił niczym znachor. Zmuszony był robić za "stróża stróżów" wioski swoimi zdolnościami; elfie wychowanie na szczęście nauczyło go władać orężem straszliwszym niż takimi którymi posługuje się byle wieśniak. Niemniej samo wyruszenie poza szkolną wieżę było ciekawym przeżyciem; w końcu to nowe miejsce na nowe przygody. Niestety, wioska spalona, zaś - fart w niefarcie - po ucieczce i błądzeniu w lesie uroczy chowaniec wypatrzył w oddali strażnicę. Zostało tamtędy podążyć. Niebiesko-szara i z charakterystycznym futrem na brzuszku sowa była towarzyszem elfa od czasu, gdy ten zmuszony był trafić do tej "biednej krainy".

***


Ptasi Thonaiwe, wodząc swojego pana do okolicznej strażnicy, dostrzegł humanoidalny kształt błądzący po lesie. Z bliska zidentyfikował ów istotę jako elfkę. Sowa usiadła na drzewie, po czym empatyczne nadała do maga:
- Samica - elf - niedaleko -
- Podążaj za samicą elfa.
Prymitywizm mentalnego rozkazu wynikał z innego pojmowania świata przez zwierzęcia, aniżeli choćby elfa. Ostatecznie sowa usiadła na gałęzi nieopodal domku, gdzie skryła się śledzona istota. Dostała rozkaz pilnowania tyłów, zaś Ringanar postanowił zbadać i te ruiny leśnego domku. Dobył swój wysłużony długi jak on sam łuk. Wpierw zapukał do drzwi.
- Kto tam?
Elfka drgnęła niespokojnie, zupełnie zaskoczona czyjąś wizytą. Liczyła na spokojny wieczór, tymczasem już miała gościa. Najprawdopodobniej nie był to żaden ork, goblin czy inne paskudztwo - wszak ci nigdy nie pukali. Właściciel domostwa chyba też by nie pukał. To niestety nie były jeszcze powody, by tracić czujność. Dobyła miecza i podeszła do drzwi z drugiej strony.
- A kto pyta? - zapytała lekko drżącym głosem, choć bardzo siliła się na obojętność.
- Pyta ktoś, kto nie jest twoim wrogiem. - głos zdawał się nie pochodzić od kogoś, kto z wojaczką żył za pan brat. Nie mógł być pewny, czy elfka nie ma złych zamiarów.
Arael przeczesała włosy dłonią i westchnęła cicho. Wycofała się pod przeciwległą ścianę i zasłoniła się rapierem w obronnej postawie.
- Wejdź zatem. - powiedziała i odetchnęła głęboko, gotowa na jakiś podstęp. Może i robiła głupio, ale gdyby mężczyzna miał złe zamiary, to pewnie wszedłby i bez pozwolenia.
Ostrożnie uchylił drzwi na pełną oścież, dopiero potem zamienił łuk na rapier z prostym poprzecznym wystającym jelcem. Ciemnowłosy, szaroniebieskooki elf z lica lunarnego zrobił jeden krok, co przy pełnej powadze i w zmęczeniu nawet w samym brązowej barwy płaszczu i nienagannym stroju wędrowca nie było takie łatwe.
Kobieta zdziwiła się niepomiernie, widząc kogoś ze swego ludu. Odruchowo opuściła broń. Wyglądał na zmęczonego, a ona nie lepiej. Długie, czarne włosy, sięgające pasa były w nieładzie. Cienie pod zielonymi oczami, ozdobionymi złotymi plamkami świadczyły o małej ilości snu ostatnimi czasy. Zaś ubranie i pancerz też nie były pierwszej czystości. Po chwili otrząsnęła się z odrętwienia i uniosła rapier ponownie, w obronnym geście, choć już bez takiego przekonania jak poprzednio...
- Kim jesteś? - zapytała, obserwując przybysza uważnie.
- Jestem elfem, jak ty. - nie zdjął z obronnej gardy żelezca - - Jestem w tym samym położeniu co ty, zaś sądzę że sam fakt napotkania innego elfa w tych krainach jest nadzwyczajny. Proponuję, abyśmy nie rzucili się do gardeł. - nieznacznie opuścił głownię miecza. Zdziwił się, że przy kobiecie swej rasy tak bardzo się wysłowi.
- Wyczuwam dziwną atmosferę. - sowa przyjrzała się scenie
- Wróć do pilnowania. - elf ukrócił empatyczny dialog z chowańcem.
Elfka przymknęła oczy i opuściła ponownie broń. Powoli wypuściła powietrze.
- Masz rację, dawno nie widziałam żadnego z nas w tych stronach. Wybacz. Zrobiłam się nieco przewrażliwiona po ostatnich wydarzeniach. - rozejrzała się po pomieszczeniu - Co prawda to nie moje domostwo, ale wejdź, proszę. Może chociaż przetrwanie nocy nie będzie tak straszne z rodakiem u boku...
Schował rapier do pochwy. Mentalnie wydał rozkaz swojej sowie, która miała teraz pilnować pod krużgankiem na zewnątrz; przynajmniej nie będzie tak moknąć. Poczynił dwa krótkie kroki dalej, rozglądając się po izbie.
- Mnie zwą Ringanar Lithdor, choć można mówić na mnie po prostu Ring.
Poszła za jego przykładem, chowając broń.
- Arael Ranawath. Mów mi jak Ci się podoba... - powiodła ze jego wzrokiem - Nic specjalnego, ale chociaż ściany są i dach nad głową.

Chatka była niewielka i dawniej musiała być bardzo przytulna. Z tamtego czasu nie zostało jednak wiele. Pokój, w którym się znajdowali był zapewne zwykłym pokojem dziennym, w którym można było posiedzieć, poczytać czy zjeść coś. Obok znajdowało się mniejsze pomieszczenie, które mogło być jakimś składzikiem czy spiżarką. Było jeszcze przejście do kolejnego pokoiku, najwyraźniej sypialni, sądząc po meblach. W domku unosił się zapach stęchlizny, jakby od dawna nikt tu nie bywał. Brak wielu sprzętów czy rzeczy osobistych mógł świadczyć o tym, że ktokolwiek tu mieszkał miał czas przygotować się do opuszczenia domu. Nie było natomiast żadnych śladów walki czy przemocy. O stary fotel oparty był długi łuk, a obok niego leżał plecak elfki.
Ringanar z ulgą ściągnął ze swoich pleców licho zaopatrzony plecak oraz kołczan, wieszając koło pobliskiego krzesła. Następnie usiadł na nim, rozglądając się raz jeszcze.
- Będziemy tu musieli przetrwać noc. Polecam jutro podążyć za mną do pobliskiej strażnicy. Tam powinno być dużo bezpieczniej niż w środku lasu... - niepewnie stwierdził do elfiej kobiety.
Usiadła na fotelu, podciągając kolana pod brodę.
- Nawet nie wiedziałam, że jest coś takiego w pobliżu. Chętnie dołączę do Ciebie. Razem raźniej, a sama pewnie błąkałabym się bardzo długo tutaj. - obdarzyła go delikatnym uśmiechem.
- Zawdzięczam to mojej sowie, która teraz pod krużgankiem wypatruje niebezpieczeństw. Co bym zrobił bez niej... - lekko pokręcił głową. - Późno jest, zaś jutro powinniśmy marzyć o dniu najwyżej tak męczącym jak dzisiejsza doba.
- Twojej sowie? Jesteś magiem? - zapytała z ciekawością - To miło, mieć przy sobie kogoś tak bliskiego.
Szaroniebieskiego upierzenia sowa wleciała przez otwarte drzwi do środka, jakby przywołana. Usiadła na ramieniu Ringanara.
- Thonaiwe, moja sowa, służy mi jako towarzysz od kllku lat. Mozna mnie nazwać magiem, aczkolwiek długo w szkole nie zabawiłem... Ty również władasz magią?
- Witaj Thonaiwe. - powitała kolejnego gościa z uśmiechem, następnie spojrzała na elfa - Tak jakby, trochę... To znaczy znam kilka najprostszych sztuczek. Można powiedzieć, że zajmuję się sztuką. Po prostu śpiewać lubię i tym zarabiałam na życie. - wyjaśniła.
- Jesteś artystką? To wspaniale. Lubię sztukę wszelkiego rodzaju - zwłaszcza elfią - lecz nie miałem ni okazji i talentu by móc nawet pomarzyć. Zostało mi niemalże rzemieślnicze kucie się na pamięć formułek, które tworzą magiczne efekty.
Sowa obróciła głowę w stronę Arael, następnie zakukała i mrugnęła na powitanie. Po chwili ptak odwrócił się w stronę okna.
- Jakim cudem śpiewaczka trafiła na te ponure rejony?
- Cóż, mnie się zamarzyło. Śpiewaczka przybłąkała się tu całkiem przypadkiem. Rodzice mieli w związku ze mną inne plany. Pewnie posłali za mną nie wiadomo kogo, by ściągnął mnie do domu. Po prostu się zebrałam i opuściłam rodzinę. Trzeba sobie było jakoś poradzić, więc wylądowałam w tej okolicy... - westchnęła cicho, najwyraźniej nie do końca zadowolona z takiego obrotu spraw - Jest tu ponuro, racja, dlatego ludzie tęsknią do tego, co piękne. Nawet zwykły śpiew wywołuje u nich uśmiech...
Thonaiwe podleciał do stołu, a następnie przybliżył się do okna i wypatrywał.
- Jestem zmęczony. - w wolnym tempie wstał i zamknął drzwi, aby nie zachęcać do wejścia kogokolwiek. - Wybacz mi, miła Arael, lecz ledwie powstrzymuję powieki przed naporem lunarnego snu. Gdzieś tutaj jest odpowiednie miejsce do odpoczynkowej medytacji?
- Trudno zmęczonym nie być. - wstała i przeciągnęła się leniwie - W pokoju obok... - wskazała drzwi - ...jest łóżko. W jakim stanie nie wiem, na pewno własny koc się przyda. Dla mnie po ostatnich dniach wystarczy fotel, także nie krępuj się.
- Towarzystwo elfki nie będzie mi przeszkadzać, zaś łóżko. - zerknął do pomieszczenia - - ...na tyle duże, by pomieścić nas oboje. Oczywiscie, tylko dla samego spoczynku. - mrugnął oczyma.
Spojrzała na niego i uśmiechnęła się niepewnie.
- Skoro tak mówisz. Może rzeczywiście będzie mi tam wygodniej... - pochyliła się nad swoimi rzeczami i dorwała koc - Mam wrażenie, że mogłabym kilka dni odpoczywać a i tak byłoby mi mało. - potarła kark z westchnieniem, weszła do drugiego pokoiku i ułożyła się na łóżku.
Wyjął ze swoich rzeczy koc. Swój ekwipunek przeniósł do sypialni, zaś krzesło na którym siedzial przypadł do drzwi dla ostrożności. Nie wadził niewiasty, układając się do odpoczynku koło niej.

***


Jak zwykle, musiało coś źle pójść, zaś straźnicy potwierdzić legendy o tym, że rasa ludzka nie nadaje się - jak elfy - do pilnowania. W ułamku chwili poczuł pewną powinnośc osłaniania elfki. Szybko zerwał się. Nie był ani profesyjnie, ani okolicznościowo zobowiązany do szarżowania z orężem w dłoni; zresztą jego nawet i splątany goblin czy pająk szybko przeciął. Nieszczęśni zostali pożarci, zaś sytuację mogą uratować tylko pozostali. Skupił się, wydał z siebie parę tajemniczych słów, a po paru sekundach dotknął swojego tułowia i poczuł że ogarnia go niewiadzialna moc mogąca go ochronić przed fizycznymi przeciwnościami losu; sam nabytek niewidoczny choć namacalny. Następnie sięgnął po swój łuk. Empatycznie zawołał Thonaiwe.
~ Schroń się na drzewie ~
Sowa poleciała na najbliższą z wyższych gałęzi, wypatrując przyszłe pole bitwy. Oczywiście na tyle daleko, by żaden z przeciwników jego nie wypatrzył.

 
Awatar użytkownika
Amanea
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1629
Rejestracja: wt sty 05, 2010 1:31 pm

Re: [D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

śr wrz 01, 2010 11:41 am



Miała przemożną ochotę odpocząć, było jej to naprawdę bardzo potrzebne. Niestety szybko okazało się, że to jeszcze nie czas na to. Krzyki ludzi pożeranych żywcem wdarły się w nieco ospały umysł, wyrywając go z odrętwienia. Przed oczami miała makabryczny obraz, a w umyśle wspomnienia jatki w miasteczku, gdzie mieszkała przez pewien czas.

A miała tylko zaśpiewać. Po prostu zaśpiewać w strażnicy. Ludzie spragnieni piękna i chwili wytchnienia oczekiwali jej, ale nie było im dane doczekać wieczoru. Może i jej umiejętności odbiegały wciąż poziomem od wielu znanych bardów, ale - tak na dobrą sprawę - nie bardzo miała kiedy je rozwijać. W tej chwili miała jednak inne zmartwienia na głowie. Pająki były przerośnięte, przez co tylko budziły w niej większy wstręt niż normalnie. Wtem część widoku zasłonił jej Ringanar, za co była mu niezmiernie wdzięczna.

- Uważaj na siebie. - rzuciła do niego cicho, w elfim i postanowiła skupić na tym, co mogła zrobić, by wspomóc pozostałych.
Zaczęła śpiewać. Jej głos, z początku nieco niepewny i cichy, mógł usłyszeć jedynie stojący przy niej elf. Wkrótce jednak czyste dźwięki pięknego altu wzniosły się ponad krzyki napastników, dźwięki dobywanej broni i odgłosy pierwszych uderzeń. A gdy w sercach walczących słowa pieśni poruszyły jakąś głęboko urkytą strunę, wszyscy zdali sobie sprawę, że to nie jest zwykła piosenka a jej melodia niesie w sobie pomocną i fascynującą magię.

 
Awatar użytkownika
Warag
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 129
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 5:56 pm

Re: [D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

śr wrz 01, 2010 12:27 pm

Arahir

Myślami był nadal w strażnicy. Choć będąc tam, cały czas myślał tylko o tym, by jak najszybciej się wyrwać i opuścić ponure, bezduszne kamienne mury, żałował, że wyszło to tak jak wyszło. Żałował tych wszystkich poległych żołnierzy, ginących w bitwie której nie mieli szans wygrać. Żałował przede wszystkim tego, że nie miał okazji skąpać swego miecza w krwi zielonoskórych najeźdźców którzy swego czasu odebrali mu wszystko...wszystko po za jednym. Spojrzał na siedzącego obok wilczura - właściwie to szczenię wilczura - poklepał go po grzbiecie, po czym wstał.

Usłyszał jakiś ruch, potem kilka następnych, krzaki zaczęły szeleścić i wtedy na polanę wyskoczyły te śmierdzące stwory.
- Varus skryj się w tamtych drzewach - cicho powiedział polecenie przyjacielowi, wskazując na kępę małych drzewek w których pies mógłby się ukryć.

Obrócił się w kierunku wrogów, pod których stopami roślinność zaczęła się przebudzać. Nie wiele myśląc ruszył na wrogów, po drodze, jednym szybkim ruchem wyrzucił spory, lekko pordzewiały miecz z pochwy na plechach, drugą ręką łapiąc go za rękojeść. Mocno trzymając już broń w obu rękach, zamachnął się potężnie na pająka będącego na skraju ruchomej roślinności.

 
Awatar użytkownika
lukas721
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 53
Rejestracja: ndz sie 29, 2010 5:39 pm

[D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

śr wrz 01, 2010 1:33 pm

Silvanowi udało się oplątać część kończyń dwójce pająków, jednakże widać było, że jest to rozwiązanie bardzo tymczasowe i bestie zaraz się wylączą. Co nie przeszkodziło dosiadającym ich goblinom strzelać z łuku. Jedna ze strzał musneła Silvana, nie wyrządzając żadnej większej krzywdy. Niestety dwie kolejne raniły Iaste i Arahira.

Arahir został lekko draśnięty natomiast strzała posłana w kierunku Iaste powaliła go półprzytomnego na ziemię. Natomiast wilk Silvana skoczył na jednego z goblinów na unieruchomionym pająku i strącił go wpadając w krzaki razem z goblinem znikając wam z oczu.

Dhowyn razem z Arahirem skoczyli na zdezorientowanego pająka, który stracił jeźdźca i zaczeli go tłuc i siekać po kończynach i tułowiu szczęśliwie odrąbując pająkowi głowę, pozostająć obryzgani posoką nad drgającym wciąż korpusem pająka.

Śmierć pająka odwróciła uwagę od jednego z pająków, który rzucił się na śpiewającą elfkę, która z pewnością została by przyszpilona do ziemi jedną z kończyn pająka. Jednakże zapewne, życie zawdzięcza sowie nieprzytomnego elfa, która widząc upadek swego pana postanowiła włączyć się do akcji rzucając cię na pająka dziobiac w oko spowodowała, że zamiast przebić elfkę, pająk jedynie ją przewrócił powodując lekkie potłuczenia.

Można było w tym momencie usłyszeć wrzaski goblina na pająka, który kończył się wydostawać z pnączy i korzeni.

Pomyliłem postaci w jednym miejscu - wybacz Changeling
Ostatnio zmieniony śr wrz 01, 2010 2:57 pm przez lukas721, łącznie zmieniany 3 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Amanea
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1629
Rejestracja: wt sty 05, 2010 1:31 pm

Re: [D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

śr wrz 01, 2010 3:26 pm



Arael nie była stworzona do walki i dobrze o tym wiedziała. Wcale nie uśmiechało jej się zostanie zbryzganą pajęczą posoką. Jeszcze mniej radosną wizją było zostanie pożartą. Z dwojga złego wolała to pierwsze. Liczyła na to, że chroniona przez Ringanara dotrwa bezpiecznie do potyczki. Tymczasem on właśnie upadł przed nią półprzytomny.
~ Corellonie, nie pozwól, by mnie zostawił.
Być może z elfem poza elfią krwią nie łączyło ją zbyt wiele - bo i co można powiedzieć o kilkudniowym znajomym - w każdym razie nie chciała teraz zostać tu sama.
~ O ile przeżyję...

Natłok myśli, niepokój o Ringanara, koncentracja na trzymaniu właściwej melodii - wszystko razem sprawiło, że nie zwróciła uwagi na czającego się na nią pająka. Już była pewna, że jest po niej. Pieśń zamarła w powietrzu i ucichła, gdy przerażenie ścisnęło jej krtań. Mimo to pozostali wciąż czuli wspierającą ich magię elfiej muzyki. Wtem z pomocą kobiecie przyszła Thonaiwe. Arael też nie zamierzała czekać. Dobyła rapieru i w klasycznym wypadzie pchnęła przed siebie, by dosięgnąć ostrzem obmierzłe cielsko pająka.

 
Awatar użytkownika
von Mansfeld
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1778
Rejestracja: wt lip 29, 2008 7:31 am

[D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

śr wrz 01, 2010 3:55 pm



Byle zabłąkana strzała sprawiła, że elfi czarodziej był o krok od śmierci. Cios strzałą w klatkę piersiową powalił maga, zaś jego znajoma znalazła się w neibywałym niebezpieczeństwie. Teraz mógł albo uciekać czym prędzej, albo poświęcić się. Nie czuł się na tyle dobrze, by w ogóle mówić o ucieczce w tym zamieszaniu. I tak ledwie odbierał co zmysły.
~ Po fali ognia atakujesz pająka ~ przekazał komunikat Thonaiwe, której starania na razie na niewiele się zdały.
Nie wstając, sięgnął po jedną ze swoich awaryjnych mocy. Podniósł ręce, którymi jak kuglarz w zwolnionym tempie, zaczął manipulować trzy ciemnofioletowe kule, ledwie recytując potrzebne werbalne komponenty. Szybko objął je płomień Nagle, ze środka pomiędzy nimi trysnęła rozszerzająca się fala prawdziwego ognia, sięgającego kilku metrów w dal; tak aby nie zranić Arael. Chwilę po manifestacji energii magicznej, chowaniec wzbił się i zaatakował pająka szponami.
Niestety, Ringanar stracił przytomność, zaś wszystko praktycznie zależy już od otoczenia. Tuż przed mrokiem skrywającym oczy dostrzegł Ten Księżycowy Łuk...

Ostatnio zmieniony śr wrz 01, 2010 3:56 pm przez von Mansfeld, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
changeling
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1289
Rejestracja: ndz sie 08, 2010 11:59 am

[D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

śr wrz 01, 2010 4:36 pm

Zabłąkana strzała niemal zakończyła życie elfa. Chwila dzieliła ich od klęski. Choć wszystkie instynkty nakazywały wojownikowi rzucić się na napastników, szybko odwrócił się do rannego towarzysza. Osłaniając tarczą plecy dopadł do leżącego.

-Tempusie, ześli mi siłę, aby uzdrowił rany zadane w bitwie! - Dhowyn wyskandował krótką modlitwę.

Ostatnio zmieniony śr wrz 01, 2010 4:37 pm przez changeling, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Warag
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 129
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 5:56 pm

Re: [D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

śr wrz 01, 2010 6:04 pm

Arahir

Wyciągnął miecz z dogorywającego truchła ochlapując pajęczą krwią siebie i wszystko dookoła. Chciał skierować swe kroki w stronę goblina którzy przed chwilą musnął go strzałą, lecz dostrzegł, że elfka i mag mają problem z kolejnym pająkiem. Przeklinając zielone ścierwo z łukiem i cały czas nasłuchując czy Varus nie ma żadnych kłopotów, doskoczył do robaka i potężnym cięciem z obrotu uderzył próbując odciąć nogi bestii atakującej elfkę.

 
Awatar użytkownika
Forumowicz
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 623
Rejestracja: śr cze 02, 2010 5:41 pm

Re: [D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

śr wrz 01, 2010 9:35 pm

Silvan


Silvan był w swoim żywiole. O wilka się nie martwił. Jeśli nie poradzi sobie z goblinem, to i tak wszyscy zginiemy z rąk owego goblina. Najpierw krzyknął:
- Zostaw elfa. Da radę. Tylko tracimy przez niego czas. - później szaleńczo się uśmiechnął i rzucił się na prawie nie ranionego pająka. Napawał się tryskającym posoczem.

Była to trudna walka. A do tego elf stracił przytomność, przez co kapłan zmarnował czas.
- Przeklęty elf... - wymamrotał Silvan po elficku. - I przeklęty kapłan. - dodał. Takie drobiazgi psuły mu nastrój, tak pięknego momentu jak walka. Po prostu uwielbiał wpatrywać się w strach malujący się w oczach wrogów, więc była to miła chwila, a nikt nie lubi jak ktoś psuje mu miłe chwile. A Silvan bardzo nie lubił. To tylko dodawało mu sił podczas walki.

 
Awatar użytkownika
lukas721
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 53
Rejestracja: ndz sie 29, 2010 5:39 pm

[D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

czw wrz 02, 2010 9:24 am

Arael leżąc na ziemi chwyciła rapier i wbiła go w odwłok pająka z, którego trysneła zielonkawa beja, oblewając elfkę i powodując potworny smród.

Ringanar ostatkiem sił wyinkantował zaklęcie, a z jego rąk buchneły płonienie obejmując pająka, który w tym momencie postanowił odgryźć głowe maga. Jednakże Arahir skończył zamiary pająka odrąbując łeb pająkowi, który poleciał na kolana elfki.

Goblin spadł z pająka przeturlał się i strzelił w kapłana który właśnie leczył nieprzytomnego maga, jednażke upadek spowodował lekkie zawroty głowy i ten strzał nie mógł się udać.

Silvan rzucił się na pająka, który właśnie uwolnił się od polatających go korzeni z uśmiechem na twarzy i żądzą mordu w oczach. Pająk tylko się bronił, jednakże oberwał pare poważnych ciosów, które nie pozwoliły mu skutecznie zranić Silvan, to samo zresztą tyczy się goblina który bardziej pilnował, żeby nie spaść z rzucającego się pająka niż, na atakowaniu przeciwników.
 
Awatar użytkownika
Warag
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 129
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 5:56 pm

Re: [D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

czw wrz 02, 2010 9:53 am

Arahir

Widząc oszołomionego goblina, skierował swe kroki w jego kierunku, powoli kręcąc młynki ostrzem. Zacisnął uchwyt na rękojeści i chcąc zakończyć żywot goblina jednym uderzeniem, poprowadził miecz w mocnym zamachu zza pleców. Nie było w tym ciosie żadnej finezji, tylko czysta furia, gdy łowca wyobraził sobie tego małego szczura mordującego jego bliskich...

 
Awatar użytkownika
Amanea
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1629
Rejestracja: wt sty 05, 2010 1:31 pm

Re: [D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

czw wrz 02, 2010 10:21 am



Zdusiła w sobie mdłości, które spowodowała oblewająca ją maź. Przez moment zrobiło jej się słabo i miała wrażenie, że zemdleje. Wiedziała jednak, że nie może sobie na to teraz pozwolić. W tej chwili liczył się każdy, kto przeżył i był w stanie walczyć. Nawet jeśli niezbyt skutecznie, to przynajmniej robiąc zamieszanie i odwracając uwagę od sojuszników.

Nie powstrzymała krzyku, gdy łeb pająka poleciał na jej kolana. Czym prędzej zrzuciła go z siebie i poderwała się na nogi. Szybko rozejrzała się, orientując się w sytuacji. Dopadła do najbliższego przeciwnika - goblina. Walczył z nim ten sam mężczyzna, który zabił grożącego jej i Ringanarowi pająki. Pchnęła rapierem, pragnąc mieć swój udział w unicestwieniu kolejnej zagrażającej im istoty.

 
changeling
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1289
Rejestracja: ndz sie 08, 2010 11:59 am

[D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

czw wrz 02, 2010 10:43 am

Dhowyn Eyter

Jeśli Tempus z nami, którz przeciw nam! - kapłan z bitewnym okrzykiem rzucił się do ataku. Doskoczył do pająka okładanego przez druida. Potężny zamach toporem wycelowany w goblina dosiadającego pająka nie mógł chybić. Tempus był po ich stronie.

 
Awatar użytkownika
von Mansfeld
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1778
Rejestracja: wt lip 29, 2008 7:31 am

[D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

czw wrz 02, 2010 11:02 am



Ocknął się, czując wcześniej kojącą magię. Nie dowierzał, że sytuacja w potyczce niewiele się zmieniła, zaś nad sobą miał kapłana który właśnie go zaleczył. Gojąca się w szybkim tempie rana wypchnęła niewyjętą wcześniej strzałę, co jednak bardziej utrwaliło kolistą i głęboką bliznę. Reszta zdawała się przeważać, zaś przeciwnik - jeśli Tymora nie pobłogosławiłaby go hojnie - to szans nie miałby na przeżycie choćby dziesięciu sekund.

Czuł się jakby nie doznał szwanku, poza kłuciem w klatce piersiowej od ledwie zagojonej rany. Podniósł się energicznie biorąc dzierżony jeszcze dłuższą chwilę temu łuk . Ujął strzałę z kołczanu, naciągnął na cięciwę, sam łuk wycelował w rannego pająka. Wciąż rozbrzmiewający głos Arael w jego głowie pozwolił na lepszą koncentrację po "powrocie" do świata żywych. Wycelowawszy, nastąpił paradoks łuczniczy, zaś strzała popędziła ku przeolbrzymionemu pajęczakowi.

 
Awatar użytkownika
lukas721
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 53
Rejestracja: ndz sie 29, 2010 5:39 pm

[D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

czw wrz 02, 2010 11:12 am

Arahir rzucił się na goblina tak sygnalizowanym atakiem, że nikt niemiałby problemów w jego ominięciu i gdyby nie Arael która przebiła rapierem gardło goblina skupionego na odsłoniętym Arael, to on potrzebowałby pomocy kapłana.

Pająk unikający ciosów druida nie spostrzegł Dhowyn, który zbliżył się i zakończył jego żywot precyzyjnym szybkim ciosem.

Ringanar dokonał zaś, ogromnej sztuki łuczniczej dosięgając głowe goblina podskakującego na pająku, zasłoniętego praktycznie przez kapłana i druida. Nawet łowca odwrócił się do czarodzieja myśląc, że chyba Ringanar znalazł swoje nowe powołanie.

W tym pomencie na polane wpadł wilk niosąc w paszczy ciało goblina.

Chwila ciszy nastała na polanie, i powoli docierać do wszystkich zaczeło, że przeżyliście, a obra który rozpościerał się dookoła był jednym wielkim pobojowiskiem, ze zwłokami ludzi goblinów i pająków.
 
Awatar użytkownika
Amanea
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1629
Rejestracja: wt sty 05, 2010 1:31 pm

Re: [D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

czw wrz 02, 2010 11:50 am



Elfka cofnęła się od truchła goblina, krzywiąc się wyraźnie. Spojrzała na pobojowisko i znów zrobiło jej się mdło. Odeszła kilka kroków, podchodząc do najbliższego drzewa. Ringanar był już cały i zdrowy dzięki pomocy jednego z członków tej ekipy, z którą wyruszyli, więc mogła zająć się spokojnie sobą. Drżącym jeszcze głosem wyśpiewała cicho słowa zaklęcia. Pokierowała magią tak, by usunąć z siebie tyle, ile się dało mazi z odwłoka pająka. Szło to dość długo i powoli, proste sztuczki miały swoje ograniczenia. Największą uwagę skupiła na włosach i swojej skórze. Poczuła się nieco lepiej, ale - niestety - dalej czuła okropny odór unoszący się z ubrania.

Schowała broń i rozejrzała się ponownie po okolicy. Miała wrażenie, że w mroku czai się coś jeszcze, ale może to jedynie przestraszony umysł płatał jej figle.
~ Czy to się nigdy nie skończy..? ~ zapytała sama siebie w myślach.
Gdzie się nie pojawiła, tam działo się coś złego. Westchnęła cicho i już nieco uspokojona wróciła w pobliże Ringanara, przy którym czuła się choć trochę bezpieczniej.
- Dziękuję. - powiedziała cicho - Przykro mi, że tak paskudnie dostałeś. Mam nadzieję, że już dobrze.
Po kolei przyjrzała się każdemu z obecnych w pobliżu mężczyzn. Wszyscy walczyli razem przeciw pająkom i goblinom, zatem w najbliższym czasie też powinni trzymać się razem.
 
Awatar użytkownika
von Mansfeld
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1778
Rejestracja: wt lip 29, 2008 7:31 am

[D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

czw wrz 02, 2010 11:52 am

Obrazek


Wciąż kurczowo trzymał łuk w lewej ręce, ledwie dowierzając że walka się skończyła. Widok zarżniętych pająków, goblinów i podżartych ludzi oddawał w całości to co się wydarzyło. Czuł, że drugiej walki - jeśli nie będzie dobrze chroniony przez innych - nie przeżyje; za dużo możliwości magicznych poszło na środki, które okazały się mniej skuteczne od prostego strzału z łuku.
~ Wypatruj z gałęzi ~ - wydal polecenie Thonaiwe, podczas gdy sam musiał uporać się z zastaną rzeczywistością. Podszedl do Dhowyna.
- Nie zapomnę ci tej przysługi. -
Rozejrzał się po pobojowisku. Gobliny strzelały z łuku, więc jakieś strzały musiały zostawić. Sprawdził, że do kołczanu da się wsadzić jeszcze jedenaście strzał. Porady otrzymane z czasów dzieciństwa w tym przypadku ostrzegły go, by nie chwytać tych pocisków za groty; mogły być otrute lub mieć paskudne zadziory. Jeśli czegoś szukał, to tylko tych strzał. Została sprawa jedynej elfki, którą dostrzegł w okolicy. Otrzepał się z błota i piachu. Zajął się Arael, która otrząsała się z wnętrzności głowy pająka, który upadł na jej powabną kibić.
- Wszystko w porządku. Już myślałem, że spotka cię to samo co mnie... Co jeszcze nas czeka?

Ostatnio zmieniony czw wrz 02, 2010 11:58 am przez von Mansfeld, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Warag
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 129
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 5:56 pm

Re: [D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

czw wrz 02, 2010 12:34 pm

Obrazek

Arahir

Był zły na siebie, że dał się ponieść gniewowi podczas walki, co mogło mieć bolesne skutki, gdyby elfka nie uratowała sytuacji. Uniósł ostrze ponownie i dla pewności wbił w klatkę piersiową goblina, po czym odwrócił się do reszty, szukając kolejnego zagrożenia. Świst przecinającej powietrze strzały, był znakiem końca walki. Wszyscy wrogowie byli martwi...tak samo jak i czwórka z ludzi towarzyszącym im podczas tej podróży.

Przez chwilę zastanawiało go gdzie są strażnicy którzy mieli ich pilnować, ale miał teraz ważniejsze sprawy, którymi musiał się zająć. Schował miecz, po czym wyciągnął ze skórzanej pochwy przy pasie inny, dużo krótszy, którym poderżnął gardło dwóm pozostałym goblinom. Nie wiedział czy jeszcze żyją i specjalnie go to nie interesowało, nic go to nie kosztowało, a przynajmniej miał pewność, że żaden z nich nie wstanie i nie zabije nikogo więcej. Nie czuł litości dla tych stworzeń, gobliny czy orkowie to istoty gorsze niż zwierzęta, nie zasługują na życie, czy jakąkolwiek litość...

Podszedł do zarośli, z których w tym samym momencie wyskoczył młody wilczur, szczęśliwy, że jego Pan jest już bezpieczny.
Łowca rozejrzał się po okolicy, wolał nie zostawać tu długo, odgłosy walki mogły przyciągnąć czyjąś uwagę...zapach świeżej padliny również. - Proponowałbym wynieść się stąd jak najszybciej, jeśli w okolicy jest więcej tego ścierwa, to mogą przyjść w każdej chwili- Rzucił spokojnie, ale na tyle głośno by każdy mógł go usłyszeć.
 
Awatar użytkownika
Forumowicz
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 623
Rejestracja: śr cze 02, 2010 5:41 pm

Re: [D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

czw wrz 02, 2010 2:34 pm

Silvan


Twarz Silvana znów wróciła do swojej zwykłej pozycji, bez emocji. Oskalpował wszystkie gobliny sejmitarem, co nie było łatwe. Jednemu goblinowi odrąbał głowę i wrzucił go do worka, który nosił przy sobie. Następnie wysmarował się cieczą wydobywającą się z pająków. Później wziął łuk jednego z goblinów i pozbierał kilka strzał sprzed nosa swojemu towarzyszowi.

Po rozejrzeniu się wokoło i chwili namysłu udał się za resztą drużyny cały czas wypatrując, węsząc i starając się poruszać cicho. Jego wilk szedł tuż obok niego.
 
Awatar użytkownika
von Mansfeld
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1778
Rejestracja: wt lip 29, 2008 7:31 am

[D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

czw wrz 02, 2010 5:23 pm

Obrazek

Ringanar Lithdor


- Warto bym poleciał na zwiad. - Sowa zakomunikowała mentalnie o zalecanym zamiarze, na co uzyskała aprobatę jego pana. Ringanar dodał, by Thonaiwe wzbiła się ponad konary i wypatrzyła jakieś oznaki cywilizacji.
Faktycznie było już po sprawie. Acz - wedle opowieści wujka - "raz skażone krwią miejsce przeklęte jest na dziesięciolecia". Do tego ktoś z grupy oszpecił truchła goblińskie. Sugestia łowcy była jak najbardziej trafna. Został tylko problem którędy iść. Na zachód dalej jakieś ruiny, na południe wioska, choć idąc lasem nietrudno o zagubienie się.
- Podobno gdzieś na południe stąd może być miejscowość. Las nie jest bezpiecznym miejscem, w każdym razie na pewno nie ta okolica. Również jestem za tym, by iść.
Wziął swój sprzęt, zrzucony z siebie podczas starcia, łuk na wszelki wypadek wolał dzierżyć w dłoni. Podjął kilka kroków, w kierunku - najprawdopodobniej - południowym.
 
Awatar użytkownika
Amanea
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1629
Rejestracja: wt sty 05, 2010 1:31 pm

Re: [D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

czw wrz 02, 2010 7:06 pm



Mężczyznę, który zdekapitował jednego goblina i oskalpował pozostałych oraz wysmarował się tym śmierdzącym czymś, czego ona usilnie próbowała się pozbyć, uznała za niespełna zmysłów. W duchu życzyła mu powodzenia w węszeniu za czymkolwiek kiedy tak strasznie śmierdział. Starała się trzymać w pobliżu Ringanara, pozostałych nie znając w ogóle. Odezwała się w końcu melodyjnym, miłym dla ucha głosem.
- Musimy iść do wioski, powiedzieć co się stało. Jeśli warownie padły... - potrząsnęła głową, woląc nie kończyć - Sądzę też, że powinniśmy trzymać się razem. Mamy większe szanse przeżycia. Tylko - na bogów - myślmy! Nie to, co ci strażnicy, którzy dali się zaskoczyć pająkom. - wzdrygnęła się na wspomnienie sytuacji sprzed kilku minut.
Podążyła za Arahirem i Ringanarem.
- Jestem Arael. Arael Ranawath. - przedstawiła się cicho i umilkła, rozglądając się uważnie. Nie czas był na rozmowy i hałasowanie, ale nie zamierzała do nikogo zwracać się per 'łuczniku' czy 'wariacie od skalpów'. Dobre wychowanie zobowiązywało.
 
Awatar użytkownika
Warag
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 129
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 5:56 pm

Re: [D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

czw wrz 02, 2010 8:58 pm

Arahir

- Gratuluję, właśnie zostałeś wabikiem, na wszystko co potrafi węszyć. - powiedział, zasłaniając część twarzy poniżej oczu - wiszącą dotąd na szyi - brązową chustą. Podniósł z pod drzewa plecak z ekwipunkiem i ruszył za elfem.

Słowa elfki, przypomniały mu widok płonącej strażnicy. - Prawdopodobnie mieszkańcy wioski już wiedzą co się stało i właśnie zaczynają się pakować. Lepiej się pośpieszmy jeśli nie chcemy, by powitali nas tam orkowi łupieżcy. - po chwili, gdy Arael się przedstawiła, dodał - Ja jestem Arahir, a to Varus - wskazał na idącego u jego boku psa, który słysząc swoje imię, natychmiast popatrzał się na łowcę i cicho zaszczekał.

Sprawdził czy wszyscy idą, po czym odbił kilka metrów przed grupę, by móc lepiej skupić się na otoczeniu. Nie miał zamiaru drugi raz dać się zaskoczyć...
 
Awatar użytkownika
von Mansfeld
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1778
Rejestracja: wt lip 29, 2008 7:31 am

[D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

czw wrz 02, 2010 9:59 pm

Obrazek

Ringanar Lithdor

W zasadzie dziwił się, po co brudzić się czymś, jeśli ów coś wymiernie nie pomaga. Rozumiał łowców smarujących się dla kamuflażu czy korzyści magicznych. Lecz w tym przypadku sama logika podpowiada, by nie zwracać na siebie uwagi. Także i węchem. Sam fakt śmierci tak wielu istot w jednym miejscu działa potężnie na zmysły dzikich istot.
- Jestem Ringanar Lithdor, zaś moja sowa - która najwyraźniej niespodziewanie szybko wraca - zwie się Thonaiwe. - przedstawił się, choć empatyczne komunikaty od jego chowańca teraz były istotniejsze od porcji kurtuazji.
- Wokół polany na zewnątrz lasu - jeszcze w lesie - równomiernie ułożone białe kokony, wokół tego skrawka lasu. Kokony pająka - zdyszana sowa usiadła na pobliskim głazie.
To mogło oznaczać, że w praktyce są otoczeni przez pająki, i opcjonalnie gobliny. Albo mogło kryć się coś zupełnie gorszego. Brak znajomości matematycznych podstaw geometrii u ptaka - skądinąd inteligentniejszego od typowych sów - nie przeszkodził w wizualnym ułożeniu teoretycznego rozstawienia kokonów przez elfa.
- Moja sowa spostrzegła, że ten las otaczają trzy białe pajęcze kokony, rozstawione równomiernie jakby ktoś inteligentny ujął je w równy trójkąt. Ucieczka jest wysoce wskazana.
 
changeling
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1289
Rejestracja: ndz sie 08, 2010 11:59 am

[D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

czw wrz 02, 2010 10:01 pm

Dhowyn Eyter
[ten bez obrazka]

Kiedy walka dobiegła końca, Dhowyn przyjrzał się swym towarzyszom.Tempus sprzyjał im na tyle, że poza już uzdrowionym elfem nie było rannych. Byli za to zabici. Dlatego, gdy elf podszedł do niego i podziękował, tylko skinął głową i ruszył szybko wkoło obozu. Nie znalazł nigdzie ciał sierżanta i jego dwóch ludzi. Czyżby zostały przez kogoś zabrane? Jeśli tak trzeba wrócić do pozostałych.

Polana przedstawiała makabryczny widok. Szczególniebezgłowe ciała ich niedawnych przeciwników. Dhowyn potrzebował niecałych trzech uderzeń serca, aby domyślić się kto to zrobił. Kapłan boga wojny podszedł do niego, położył dłoń na swej broni i przemówił niskim głosem.
-Teraz mnie wysłuchasz druidzie.Jeszcze raz zbezcześcisz miejsce bitwy i ciała poległych, a to ja wezmę Twoją głowę i nabiję na pal przed najbliższą świątynią Tempusa. - nie czekając na odpowiedź odwrócił się i skinął głową towarzyszom.
-Dhowyn Eyter, kapłan Tempusa. - nie musiał mówić nic więcej.
-Odzielmy ciała ludzi od ciał goblinów i potworów. Potem ruszymy. Istnieje niewielka szansa, że uda się nam ostrzec wioskę przed tym jak łupieżcy do niej dotrą. Pakujcie nasz dobytek, wyruszamy.

Zajął się ciałami .
Ostatnio zmieniony pt wrz 03, 2010 1:59 pm przez changeling, łącznie zmieniany 3 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
lukas721
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 53
Rejestracja: ndz sie 29, 2010 5:39 pm

[D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

sob wrz 04, 2010 5:49 pm

Wszyscy spakowaliście dobytek, po przeszukaniu okolicy i zwłok znaleźliście kilka strzał zdatnych do użycia, prowiant na 5-6 dni oraz 3 mistury leczenia lekkich ran (rozdzielcie jak uważacie). W dookoła polany znaleźliście w kokonach ciała strażników, zapewne pająki chciały ich zjeść po tym jak się zajmą wami.

Przebijanie się przez las, bo inaczej nie można tego nazwać, zajeła wam więcej czasu niż sądziliście, ale bezpieczeństwo uważaliście za najważniejsze. Zbliżając się do obrzeży lasu wyczuliście dym spalenizny oraz można było co jakiś czas usłyszeć krzyki i jęki.

Kiedy wyjrzeliście z lasu zobaczyliście spaloną wioskę oraz całą grupę orków na oko między 20 a 30. Zajmowali się pilnowaniem ludzi z wioski kótrzy znosili drewno z okolicy na wozy. Część chłopów zajmowała wię wycinaniem drzew. Generalnie wyglądało to na tworzący się obóz pracy w miejscu wioski.

Staraliście się ukryć na tyle, aby was nikt nie dojrzał ale nastało spore zamieszanie w obozie, więc zanosiło się, że jednak udało się orkom was zobaczyć. Kiedy zaczynaliście szykować się do walki z orakmi będącymi w wiosce, a raczej tego co z niej zostąło ktoś z niej wybiegł, kierował się w waszą stronę. Na pewno był człowiekiem i nie wyglądało aby był świadomy waszej obecności. Z wioski wybiegło paru orków i zaczeło strzelać z łuków, jedna ze strzał zraniła uciekającego człowieka w ramię, po czym stracił równowagę i się przewrócił. Zaraz jednak wstał i trzymając się za zranione ramię uciekał dalej.
Wyglądało, że mu się uda, gdy z obozu wybiegły dwa wilki i zaczeły gonić człowieka. Wilki zdecydowanie szybsze i wyglądało, że uda się im dopaść go na kilka metrów przed granicą lasu za którą jesteście schowani.

Nastąpiło pośród was poruszenie czy mu pomóc, dwa wilki to nie problem, jednak spowoduje to zdradzenie waszej kryjówki. Czas uciekał, a dużo go nie było, zdradzić się czy patrzeć jak wilki rozszarpują niewinnego człowieka pod waszymi oczami?
Ostatnio zmieniony sob wrz 04, 2010 6:04 pm przez lukas721, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Warag
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 129
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 5:56 pm

Re: [D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

sob wrz 04, 2010 8:41 pm

Arahir

Wyglądało na to, że miał rację. Orkowie dotarli do wioski przed nimi. To czego się nie spodziewał to fakt, że są tu jeszcze żywi ludzie. Doskonale pamiętał jak to wyglądało w jego mieścinie, szansę mieli tyko Ci, którzy zdołali uciec w okoliczne lasy, a i z nich, tylko nieliczni dożyli następnego poranka. Teraz było inaczej. Z jednej strony rozsądek podpowiadał, by wynieść się stąd jak najszybciej, byle dalej od niemal pewnej śmierci. Z drugiej strony, jeśli Ci ludzie mieli jakąś szansę na wolność i życie, to właśnie była nią piątka uciekinierów kryjących się w lesie.

Wybiegający z miasta człowiek rozwiał jego wątpliwości. O ile wcześniej byłby w stanie wycofać się, teraz, widząc to, nie potrafił. Ten obraz, był niemal żywcem wyjęty z jego wspomnień. Wtedy zawiódł, zareagował za późno, tym razem nie mogło się to powtórzyć.

Spoglądając znacząco na pozostałych, chwycił za rękojeść miecza. - Zdążmy zabić wilki, nim orkowie w ogóle pojmą co się stało...potem zobaczymy...

Czekał jeszcze chwilę, był ciekaw ich reakcji. Wiedział, że być może przyjdzie mu walczyć samemu i nie miał zamiaru nikogo winić za podjętą decyzję. Choć miał nadzieję, że pójdą do boju wszyscy i wyrżną orków w pien...
 
changeling
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1289
Rejestracja: ndz sie 08, 2010 11:59 am

Re: [D&D 3.5, autorski] Niech nastanie ur'kurul slok

sob wrz 04, 2010 10:35 pm

Dhowyn Eyter

-Czuję, że czeka nas śmierć w walce, przyjacielu. - kapłan zwrócił się do łowcy z złowrogim uśmiechem- Lepszej nie możemy wybrać.

Dobył topora i skinął głową elfowi:

Poradzimy sobie z wilkami i zajmiemy orków.. na jakiś czas. Zaopiekuj się uciekinierem i naszą towarzyszką.


Po czym odmówił cicho modlitwę do Temusa, prosząc o łaskę siły w tej, jak się wydawało, ostatniej walce.

Ostatnio zmieniony sob wrz 04, 2010 10:38 pm przez changeling, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości