Cóż byłem na tym filmie ( tata jest fanem filmów o Arnoldzie, więc trochę z semtymentu i na to poszedł mimo braku arniego. I mnie przy okazji zabrał ) i powiem - spodziewałem się lekkiego gniota, wyszło nie za dobrze, ale też wcale nie tak tragicznie jak sądziłem.
Fabuła jest prosta jak drut - grupa ludzi zostaje zrzucona nad dżunglą, po czym zaczynają się łowy na nią w wykonaniu predatorów.
Film ogólnie da się spokojnie ogladać bez bólu zębów, choć rażą liczne niedopowiedzenia w fabule ( kto ich tam przetransportował ? Czemu ich ? Skąd dostali ludzką broń ? Dlaczego w "świątyni" wisi uwiazany do słupa predator ? Skąd się u predatorów wzięły frakcje ?). Scen akcji jest mało ( dopiero pod koniec nieco lepiej ), dialogi dość drętwe, część postaci wykorzystana w stopniu minimalnym ( choć co mnie zaskoczyło czarny nie ginie piwerwszy ), za to nie powiem - Brody znany choćby z "pianisty" wypada tu nieźle, tło też ujdzie ( z wyjatkiem "morfeusza", który ma rolę dość epizodyczną ). Nie można też narzekać ( przynajmniej nie za wiele ) na klimat.
Ogólnie daję 6=/10. Można obejrzeć bez zgrzytania, ale całość dość średnia.