Wydawało mi się, że był już temat dotyczący tego filmidła, ale coś nigdzie nie mogę go znaleźć.
Więc otwieram nowy, jako że nie chcę offtopować w "Filmach, które chcielibyście zachować w pamięci". Temat jak przewiduję będzie jednym wielkim spoilerem, więc kto nie widział/czytał niech się czuje ostrzeżony.
Podejrzewam, że dużym błędem było z mojej strony w ogóle oglądać film, po tym jak udało mi się przeczytać komiks, na podstawie którego powstał, przez co nie potrafię ich ze sobą nie porównywać.
O ile w warstwie plastyczno-estetycznej byłbym skłonny przyjąć film bez zastrzeżeń, walki ok, niektóre sceny z Big Daddym w wersji filmowej przerosły nawet pierwowzór ("You're gonna be fine, Baby-doll" kopie nomen omen wiecie co), to to co zrobili z fabułą przypomina mi pewną "Bajeczkę babci Pimpusiowej". Tę o chomiku i niedźwiedziu.
Przepraszam za Caps, ale MIELI TO NA TACY. MIELI KOPIĄCY TYŁEK SCENARIUSZ. W wersji z kolorowymi obrazkami. Opisujący dokładnie co, gdzie, kiedy powinno się zdarzyć, co powinno być powiedziane, co nie.
Gdyby reżyser dostał do ręki komiks i według niego kręcił, film miałby szansę być czymś. Osobiście myślę, że nie przesadziłem porównując komiks i drzemiący w nim potencjał do Watchmenów. Komiks wyrasta z podobnego założenia - zróbmy trochę inną historię superbohaterów. Jest błyskotliwy humor, zabawa konwencją, suspens...
Ale oczywiście nie. Przebrzydli amerykańscy filmowcy musieli to dać do przeżucia przebrzydłym amerykańskim scenarzystom, akurat tym pozbawionym poczucia humoru i wyczucia. Ci przeczytali w wikipedii skrót fabuły i zrobili z niej własną sztampę, psując niezrozumiałe przez nich sceny mające wyśmiewać konwencję i w głębokim poważaniu mając pierwotny tok fabuły.
W efekcie nie ma punktów, które w komiksie były naprawdę mocne, jak choćby Śmierć Big Daddy'ego, zdemaskowanie prawdziwej tożsamości Red Mista, czy finał jednostronnego romansu z płytką laską, przekonaną o homoseksualizmie głównego bohatera. Mamy postaci nie zasługujące zupełnie na głębię, rozdmuchane w swojej roli (mam na myśli głównego bossa mafii) posługujące się wziętymi z dupy dialogami i nic nie wnoszące sceny pokazujące nie wiadomo co.
Nie ma podkreślonego zderzenia konwencji, podziału świata na "świat superbohaterów" i wyobrażenia o nim rodem z komiksów i "nasz świat". Ten pierwszy obecny w superbohaterskich postaciach, ten drugi w realiach w jakich się znajdują.
Ale być może dorabiam sobie teorię do niczego...