pn kwie 11, 2011 12:47 pm
Oto jak groźbę terroryzmu wykorzystał w średniowiecznej dyplomacji przywódca asasynów z Alamut Hasan-i-Sabah (1090-1124). Otóż w 1119 roku próbował zawrzeć pokój z Turkami seldżuckimi, którzy niejednokrotnie najeżdżali ziemie wokół Alamut, próbując zniszczyć twierdzę i siedzibę państwa skrytobójców. Sandżar, ówczesny sułtan turecki (1118-1157), umacniał swoją pozycję po zdobyciu władzy w wyniku odsunięcia od tronu starszego brata Mahmuda. Hasan postanowił wykorzystać ten okres, aby zapewnić kontrolowanym przez siebie obszarom bezpieczeństwo od ciągłych najazdów seldżuckich i jednocześnie zagwarantować młodemu sułtanowi, którego zresztą nieoficjalnie wsparł utrzymanie się na tronie. Wysłał więc swoich wysłańców do władcy, lecz ten ich nie przyjął. Po kilku dniach sułtan, budząc się rankiem, zobaczył obok swojego łoża sztylet wbity w podłogę. Przerażony tym najściem postanowił utrzymać tajemnicę. Jednakże kilka tygodni później pojawił się kolejny wysłaniec z Alamut, który przekazał sułtanowi na osobności posłanie Hasana: Gdybym nie życzył sułtanowi dobrze, to ten sztylet nie byłby wbity w twardą podłogę, lecz w jego miękką pierś. Sandżur zawarł przymierze z asasynami i pozwolił, by za jego panowania pobierali prowizję od podatków w krajach kontrolowanych przez nich, pobierali myto od podróżnych przemierzających ich kraje oraz nadał im szereg przywilejów i nadań. W zamian asasyni stali się ważnym elementem stabilizującym władzę sułtana i popierali go w działaniach politycznych i militarnych.