pt lut 25, 2011 12:25 am
Czerwonoskóry wysuchał w milczeniu opowieści Jessiego.
- Znałem kiedyś pewnego chłopaka. Spotkałem błąkającego po pustkowiu. Polubiłem nawet, ale wiedziałem, że ze skurczybykiem jest coś nie tak. Dość długo podróżowaliśmy razem, dzieciak stracił pamięć. Pomagałem mu dowiedzieć się czegoś o samym sobie. Ale to pierwsze wrażenie zostało. Prawda wyszła na jaw kiedy odpowiedział na moje pytanie, którego nie zadałem. Przynajmniej na głos. Skurczybyk, czytał w myślach. Przyjaciel, towarzysz podróży, dzieciak. To nic nie zmienia. Przykro było, odstrzeliłem go. Dążę do tego, że rozumiem Twoje podejście i chce zauważyć, że poczucie obowiązku cechuje nie tylko frontowych żołnierzy. Każdy ma swoją wojnę. - zamilkł na chwilę
- Ale do rzeczy. Plan dobry. Problem jest taki, że o ile najchętniej porąbał bym każdego bandytę w stanach. Człowiek to nie mutant. Dla mutantów nie mam litości. Ludziom, o ile nie działam w samoobronie, zawsze daje szanse. Rozumiesz? Nie byłbym sobą zabijając ich, bez dania im wcześniej szansy wyboru. Pomimo faktu, że obaj wiemy, że z tej szansy nie skorzystają.