Jesse podszedł do jeńca i przypieprzył mu kolbą od deserta w czerep żeby ten stracił przytomność. Nieprzytomny nie narobi zbyt dużo szkód. Jak się ocknie to się go przeslucha - pomyślał. Jesse zebrał wszystkie noże i poukrywał je dokładnie do specjalnie przygotowanych przez niego kieszonek w koszuli od munduru. Zabrał też pistolet maszynowy ( H&K UMP ), sprawdził magazynek - był pełny. Zarzucił spluwkę na ramię cały czas jeszcze ignorując starca. Odpalił papierosa i odpowiedział :
- To że jakoś radzę sobie z nożem nie znaczy że nie jestem zwykłym żołnierzem... ale nie łam się, sam by sobie też nie uwierzył... mógłbym ci powiedzieć też że jestem zabójcą na zlecenie sztabu generalnego Posterunku... w to bym też nie uwierzył na twoim miejscu.
Stał tak przed łowcą czekając na reakcję i odpowiedź.
Johny podbiegł do Jessiego od tyłu i chwycił go za szyję łapiąc w klincza z głośnym śmiechem i powiedział najpierw do Logana, a później już do Jessiego :
- Mógłby ci też powiedzieć, że jest pierdolonym kapitanem ale wtedy nawet ja parsknąłbym śmiechem! Jebany skurwiel! Zdajesz sobie sprawę że to się mogło potoczyć nieco inaczej niż sobie uroiłeś w tej pojebanej głowie!? Ale jedno trzeba ci przyznać... niezła wymachiwanka nożykami!
Jesse ściągnął kumpla uwieszonego na szyi, odepchnął go i rzekł spokojnie jak zwykle :
- Widziałeś już lepsze akcje... sierżancie... ( ostatnie słowo wypowiedziane zoztało bardzo ironicznie )