Mia Black and Jesse
Nożownik oddalił się od grupy, a po chwili, zaraz za nim poszła Black. Stał i po prostu patrzył w ciemność, dobrze wiedział że Mia stoi tuż za nim. Po chwili odezwała się.
- Na prawdę chcesz ruszać w tą ciemnie?Jesse słyszał podchodzącą Mię i gdy podeszła, ten nawet nie zareagował, jednak odezwał się do niej po chwili :
- Ja bym ruszył dalej... ale to decyzja grupy... wolę zostać zaskoczony w ruchu niż w śpiworze...- O! ty dasz się zaskoczyć? No wiesz, myślałam ze jesteś bardziej czujny - powiedziała wciąż stojąc za jego plecami, ciągle delikatnie, nieco złośliwie się uśmiechając.
Nożownik spojrzał na Mię, coraz bardziej ją lubił i rzekł :
- Każde gówno trafi kiedyś na swój szpadel...Zaśmiała się patrząc na niego
- Skoro tak mówisz... Ja jednak nie mam ochoty wchodzić tam. Wole jednak widzie co meni zabija - powiedziała mrużąc oczy.-
Wiesz... Czuję, że jest taki czas, gdy widzę małe kamyki... I już jest za późno na ucieczkę przed lawiną.Jesse odparł :
- Mów co chcesz... oby się nam poszczęściło i oby nic nas nie zaatakowało w nocy...-Przecież będziemy czuwać. Ja spałam wczoraj pół dnia, dla mnie to nie problem - wzruszyła ramieniem i położyła właśnie na nim dłoń
.- nie mam ochoty jeszcze umierać. Za piękna, za młoda... Za fajna dupa, nie? - uśmiechnęła się do niego kącikiem ust.
Nożownik zlustrował Mię od stóp do głów mówiąc :
- Co prawda to prawda...Pokręciła głowa i skrzyżowała ręce pod biustem.
- To były twoje słowa, nie moje. Ale... Cóż. Patrzę na ogół dość trzeźwo na świat. - obejrzała się przez ramię i popatrzyła na resztę grupy
- ciekawe jaka będzie decyzja... Co na nocna podróż nasz Indianin, bo ta Signe.. Jej chyba jest wszystko obojętne. I mam wrażenie, ze zaczynają nas obserwować. - uniosła brew do góry
- wiesz co mam na myśli?Jesse odwrócił się całym ciałem do Mii i zapytał :
- Co masz na myśli mówiąc "obserwować"?- Podejrzewać, o wszystko - w jej oku pojawił się dziwny blask
- trzeba być czujnym, Jesse.Jesse spojrzał tym swoim zimnym przenikliwym wzrokiem na resztę grupy po czym rzekł podając Mii piersiówkę :
- Nie wydaję mnie się... a nawet jeśli to na pewno nie Johny - jest mi jak brat... Sage też odpada, jest za cienka... Klepacz mutków ma wyjebane na większość co robimy... Logan jest za stary...-... A ze mnie za fajna dupa, a ty jesteś zbyt honorowy - przymrużyła lekko oczy.
- Wiesz dobrze ze pozory mylą Jesse i to bardzo często. Jesse uśmiechnął się i odpowiedział :
- Ciebie zaczynam lubić... nie chciałbym nawet myśleć o tym żebyś mogła wbić mi nóż w plecy... Honorowy? Myślisz się... ja po prostu wykonuję swoją pracę i jestem lojalny... nie ma we mnie nic honorowego, jestem zwykłym szują - zabijaką na zlecenie... - Jest w tym jakaś wierność, prawda? Jakaś... Duma. Nie wykonasz zlecenia, nie ma klasy... I tobie bym nie wbiła noża, Jesse. Czy te biedne ręce by potrafiły?- uśmiechnęła się pokazując mu dłonie- Nie umiem posługiwać się nożem.
- Podejrzewam że w momencie kryzysowym wiedziałyby gdzie wbić klinge... Jeśli nie.. celuj zawsze mniej więcej miedzy 3-4 żebro... albo w szyję... - Wolę jednak korzystać z broni palnej, wiesz? jakieś to pewniejsze... hmm... a gdzie masz 3-4 żebro?- spytała się uśmiechając się do swojej przyszłej "ofiary"
- kiedyś może mnie nauczysz.- Dokładnie pod piersiami... mam pytanie... jesteś dobrą złodziejką?Jakoś automatycznie spojrzała w dół, słysząc hasło pod piersiami. Wzruszyła ramionami do swoich pokręconych myśli i popatrzyła na niego
- Może. Skoro nie jestem dobra prawie w niczym, to w czymś muszę. - powiedziała przyglądając mu się.
- Nie myślałaś nigdy żeby zaciągnąć się na front? Potrzebują tam... wyspecjalizowanej kadry... słono płacą za takie usługi dobrych otwieraczy zamków i bezszelestnego chodu... wiem coś o tym...-Jeżeli kiedykolwiek nie będę miała już gdzie ruszyć, ruszę na front, tak jak ty to mówisz, wykazać się. Ale to nie jest dobry pomysł. Złodziej. Złodziej na froncie już nie jest dobrym pomysłem.- Jak uważasz... -odpalił papierosa i rzekł wypuszczając smugę dymu -
chciałaś dobrego zarobku... zaproponowałem ci go... jak zmienisz zdanie wiesz kogo szukać... Co masz zamiar zrobić z tymi grzybkami... moim zdaniem Indianin i Starzec chcą się ich pozbyć... - Jak dla mnie to marnotrawstwo. Moloch radzi sobie na swój sposób z mutacjami, my powinniśmy na swój. Nie zależy mi na tym specjalnie, ale... Jak uda mi się kilka podebrać, można je podrzucić do doktorka - popatrzyła na niego. -
A ty? dostarczysz posterunkowi?- To nie należy do zakresu moich zadań... szczerze mówiąc mam to gdzieś... patrzę na tą robotę jak na dobry zarobek... Ale może uda się coś... wykombinować żeby dostać zapłatę nie oddając temu całemu pseudogangsterowi grzybków...
- Cóż... Zobaczymy. Wiesz, ten gangster... Nie jest pseudogangsterem. Widziałeś ile miał aut? Ile rzeczy sprzed wojny? Obawiam się, ze jak dowie się ze mamy choćby pół tego grzybka, będzie nas ścigał i ścigał - uśmiechnęła się lekko i przetarła zmęczoną twarz.
- Żebyś kobieto widziała ilu mnie ludzi ściga... jeden w te czy we te... wszystko jedno...Zaśmiała się, po prostu, nic innego jej nie pozostało.
- Niech ci będzie - powiedziała podpierając się o boki.- Fajnie że potrafię cię rozśmieszyć...- Przed wojną mówili, ze śmiech to zdrowie. Teraz mam wrażenie, że za śmiech można częściej oberwać.- To zależy... w tej grupie akurat możesz się śmiać do woli... jest z kogo...
- A nawet... Niech ktoś spróbuje mnie uderzyć za śmianie się... Może tego ostro pożałować nie? W końcu... Jesteś moimi plecami nie? - powiedziała odchylając głowę, by rozluźnić mięśnie.
- Póki co tak... mam tylko nadzieje że nie masz żadnych ukrytych motywów, które zwrócą się przeciwko mnie...- Przestań być taki podejrzliwy - powiedziała schizofreniczka
- nie mam motywów, nie mam wytoczonych wielkich zadań. żyje, żeby przeżyć, Jesse. - Muszę być podejrzliwy... nie dziw mi się, tutaj w dziczy trzeba rozsądnie dobierać przyjaciół... ale jeśli mówisz prawdę, to możesz na mnie liczyć... Mia...- Jesse, robisz się ckliwy - powiedziała patrząc na niego łagodnie i zbliżając się powoli.
- W stosunku do kobiety...- Jesteś jakaś inna... masz silną osobowość choć dobrze to kryjesz... udając na co dzień lalunie... bardzo bym chciał zobaczyć na co cię stać... - rzekł jakby niewzruszony wzrokiem Mii
- A jednak - powiedziała cicho wbijając w jego ozy swoje ciemne spojrzenie.
- Pewnie kiedyś sytuacja mnie do tego zmusi, nie? I każdy ma swoja drugą twarz... Jaka jest Twoja Jesse - spytała kładąc dłoń na jego ramieniu.
Nożownik odparł ironicznie :
- Moja? Heh... miły kochający facet z przedmieść Brooklynu... marzący o założeniu farmy w Teksasie i poślubieniu pięknej kobiety... Jak każdy- Czyli nie dla mnie Twoja druga twarz? - powiedziała kładąc rękę na swoim karku. Uciekła dłonią.
Jesse spoważniał :
- A tak na serio...moja praca nie pozwala mi mieć innej twarzy...mogę zginąć każdego dnia... nawet tej nocy... człowiek z taką ilością krwi na rękach nie powinien mieć marzeń...Odwrócił się do Mii :
- Jakiej drugiej twarzy spodziewałaś się po takim kimś jak ja?- Dobra, dobra... Nieważne, już bardziej wierzę w tą pierwszą wersję. Serio - uśmiechnęła się patrząc na niego. -
Niewierze że nie masz drugiej natury, która nie jest skurwysynem. Jesse uśmiechnął się, kolejny już raz nie był to skrzywiony uśmiech, jeszcze nigdy podczas dwóch dni nożownik nie odkrył tak swojej drugiej natury. Napił się whiskey z piersiówki i podał ją Mii mówiąc :
- Jesteś pewna siebie... oby ta pewność cię nie zawiodła...- Chyba niedawno mówił ktoś już te słowa... Hmm.. Ciekawe kto.. Oh! Tak, to ja do ciebie. I co? Nadal żyjemy - powiedziała obserwując go dalej.
- No więc mamy 1:1...-chwila ciszy
- mogę się o coś zapytać?- Dajesz. Biorę to pytanie na klatę. - powiedziała patrząc na niego uważnie.
- Dlaczego stoisz w tej chwili tutaj ze mną, na uboczu... dlaczego nie jesteś tam z nimi? Dlaczego lgniesz towarzystwa takiego szumowiny jak ja?- Nie obiecałam odpowiedzieć, ale... Odpowiem. Nie ufam im, Jesse. Wolę postać tu z tobą z boku, niż z nimi. To głupie, ale boję się ich. A ty? Hmm... Może tu jest moje miejsceNożownika trochę zdziwiła odpowiedź Mii :
- Uważasz że przy mnie jest twoje miejsce?- Jasne. Przy kompanie, który pilnuje moich pleców - powiedziała patrząc na niego z uśmiechem dziwnej satysfakcji.
Jesse dalej był nieco zdziwiony jak zwinnie Mia posługuje się słowami... po chwili rzekł :
- Mhm... dobrze, skoro uważasz że tego chcesz... mi się też wydaje że twoje miejsce jest tutaj... przy "towarzyszu, który pilnuje ci pleców" - ostanią część rzekł tak jak Mia z dziwnym usmiechem
-Dobrze, towarzyszu... wracajmy. - uśmiechnęła się do niego i oddaliła się w stronę ogniska i reszty.
Nożownik spuścił głowę i uśmiechnął się pod nosem. Po chwili ruszył leniwym krokiem za Mią do "obozu". Gdy tam dotarł nie rozglądając się co robią pozostali wskoczył na pakę i usiadł na wpół leżąco na samym końcu i tak siedział, tkwił w bezruchu pogrążony w rozmyśleniach. Mia usiadła niedaleko niego, ale w stronę reszty, od czasu do czasu nawet coś mówiła, wciąż ściskając w dłoni piersiówkę Jessego.