Azteco pisze:W porównaniu do 3.5, ISA ma jeszcze szanse na wydanie wszystkiego z 4.0. Jest tego dużo mniej. Nadal jednak trochę boli, że system taki jak dedeki upada w naszym kraju. Nie mówię o 4.0, którą duża część uważa za planszówkę (nadal nie wiem w czym tkwi problem, brak wyobraźni i lekkiej modyfikacji opisów mocy? Czy Brak mechanicznego wsparcia odgrywania, które nie wiem jak by miało wyglądać...). Sam nie kupie polskich podręczników do 4.0, bo lecę na angielskich, ale uznaje że 4.0 znalazło by wiernych fanów też w naszym kraju. Niech się pojawi ten MM po polsku, niech zacznie fandom czwartej rosnąć, bo trochę tak mało się z nią dzieje w Polsce...
To nie jest takie trudne do wyjasnienia (w przypadku polski). Powodami są nostalgia i mechanika , albo raczej sposób w jaki mechanika została opisana. Wotc troche za mały nacisk, w trakcie wydawania 4E , położyło na wytłumaczenie graczom zaznajomionym z poprzednimi edycjami że odchodzą od koncepcji symulowania mechaniką realiów gry i starają się stworzyć z 4 edycji D&D solidną "gre" w ktorej możesz czuć się komfortowo w grze skupionej na eksploracji, odgrywaniu bądź walce jak i zarówno w fotelu MG i gracza. Stracono przy tym masę różnych opcji które w dużej mierze służyły celom nie bitewnym, co duża część graczy w tym i ja odczytały jako policzek w strone wszystkich grających osób które używały wyżej wymienione opcje. Kolejnym argumentem na to że Wotc nie przemyślał reakcji graczy było złe opisanie mocy niczym ataków w grze POKEMON. Spora część graczy mogłaby cytować różnorakie kwiatki jak to ich wojownicy czy tropiciele moga zrobic cos raz dziennie tak jakby wiedza o zdolnosci wyparowywała z ich pamięci na podobieństwo czarodziejów. Wotc chyba dopiero od jakiegoś roku zaczął silniej adresować ten aspekt mówiąc, że tu raczej chodzi o danie wojownikom mozliwości powiedzenia kiedy robią coś epickiego zamiast liczyc na 20 na kostce, a jak wiemy nie każdy lata na paliwie BADASS 24h na dobe
.
Drugim chyba nawet ważniejszym punktem jest nostalgia. To że D&D 4.0 nie można porównać do poprzedni edycji to wiadomo choć teraz z czasem staje się to łatwiejsze. Jesli chodzi o sprawe Polski to ma się ona następująco. Faerun , Faerun i jeszcze raz Faerun. Wiekszość publikacji nowel ISA związanych z D&D to głownie książki FR z ery AD&D, dopiero od kilku lat tlumaczone są nowe historie które mają miejsce w Faerunie z kart podręcznika źródłowego do 3 edycji i tym samym nowe spojżenie na wydarzenia. Nagle pojawia się 4 edycja dowiadujecie się że głowna część gry to eksploracja lochow i walka walk walka a potem że wasz ulubiony bądź jedyny znany setting D&D zostaje brutalnie zmieniony i oszpecony. Ludzka cierpliwość ma swoje granice, może fani z zachodu byli bardziej gotowi na taką zmiane gdyż regularnie dostają do ręki najnowsze publikacje i mieli jakieś przesłanki że niedługo wszystko wszystko diabli wezmą, ale polski fanbase nie był na to przygotowany. Nawet Budda miałby problem z opanowaniem swoich emocji gdy gra w którą grasz tak się zmienia, nic wiec dziwnego ze kiedy przyszło do polskich graczy gra miała stromy szczyt już wyrobionej opini do pokonania ,a brak Księgi Potworów nie pomaga.
By polubić D&D trzeba trochę w nią pograć i docenić jej zalety. Głownie to że jest wygodna i ładna. Poprzednia edycja była jak wielki robot z tysiącem rak , który robił wszystko jeśli znalazłeś odpowiedni guzik na gigantycznej konsolecie. Dziś D&D szanuje czas graczy , jest bardzo przyjacielska mistrzowi gry i stara się by grający nie czuli się pokrzywdzeni. Oczywiście można to odczytać negatywnie, ale tak samo wielofunkcyjność 3 edycji można odczytać negatywnie.
Ja musiałem 3 lata dojrzeć żeby powiedzieć mojej książce pathfindera "fajnie się grało, ale już za tobą nie nadążam" i przywitać na mojej półce wiecznie zielone essentiale D&D 4E.