Hmmm, (po wywaleniu z Rokuganu całego magicznego dziadostwa i zostawieniu samej polityki, szermierki, inszych rzeczy filmowo-japońskich ze starych filmów) chciałem zrobić ślepego wojownika... ale to za bardzo jechało ZatoIchim... Chciałem stworzyć wiele różnych rzeczy wzorowanych na filmach, ale pomyślałem sobie: Ale nieeeee, Ale nieeeee.
Temu powstał u mnie koncept Woja z Klanu Smoka, który po uzgodnieniu niegdyś z MG miał ciekawą właściwość. Bardzo, ale to bardzo lubiły go psy... (Taka wado/zaleta)ciągle za nim łaziły i pulowały do niego jak Whelpy do Leeroya. Gdziekolwiek by nie szedł(I to był powód dla którego kazano mu się wynosić, bo już nie mogli się ludzie połapać z tymi psami) ciągnął za nim korowód wszelkiego rodzaju piesków. aż dostał przezwisko "Pasterz Psów". Z czego wcale nie potrafił nimi kontrolować, czy cokolwiek z nimi zrobić, one po prostu za nim łaziły sprawiając, że ludzie się na niego dziwnie patrzyli i nikt nie chciał go formalnie przyjąć... no bo kurde psiarnia albo wlezie albo zacznie szczekoć i piszczeć przed drzwiami. Niemniej jednak często używał tego jako argumentu w walce z bandziorami: "Ha! Kontroluję umysły zwierząt! Zaraz pożrą was ich szczęki!" - czasem to działało, w lesie przykładowo, a czasem gdy jedyne co za nim poszło to grupka czegoś a la pekińczyki, musiał szybko spieprzać.
Przez to miałem fajnego dziwnego szermierza co inwestował mocno w cechy społeczne, bo musiał tłumaczyć ludziom, że on z tymi psami nie ma nic wspólnego! No ale potem, w epickiej bitwie psiaki ruszyły na pomoc i była końcówka jak z Bethovena
Generalnie mechanicznie było tak, że za poświęcenie wszystkich punktów Voidu(raz per sesja) wykonywałem test, jak się udał, watacha psów mogła ruszyć na wybranego przeciwnika(bądź grupę) i dosłownie pogonić im kota
Minus był taki, że wszędzie za mną łaziły i moja postać cierpiała na tym społecznie... no ale było fajnie dużo możliwości do Role Playu