Jak mam Ci udowodnić nieistnienie czegoś? Brakiem danych empirycznych? Cały czas sugerujesz, że to Ty je masz.
Hmm? Ty napisałeś o metodzie elektrowstrząsów, ja o innych metodach. Moje słowa są dowodem tak samo ,,empirycznym" jak Twoje. Poza tym, w następnym akapicie piszesz, że faktycznie dotarłeś do danych o tych metodach, o jakich pisałem, więc nie wiem po co ta ironia.
Na marginesie: ciekawe, czy to nie miało takiego wymiaru psychicznego dręczenia i udowadniania, jak dana osoba jest nieszczęśliwa poprzez swoje praktyki homoseksualne.
,,Ciekawe". Fajne słowo. Zaczynając nim zdanie, można rzucić niczym nie poparte oskarżenia, wyssane z palca, jednocześnie stwarzając pozory obiektywizmu.
Tak, i jako taka korelacja jest od razu wątpliwa. Równie dobrze przyczyną może być częste picie mleka, ale nie musi (wszak duża część badanych zgłasza, że mleko pijała od dzieciństwa).
Cóż ma jedno z drugim? To argument podobny do tego z autyzmem (że skoro ten czynnik nie powoduje autyzmu, to na pewno nie powoduje też homo itd.)
To Freud pisał, że całym naszym życiem rządzą daddy and mommy issues, ale to się raczej nie sprawdza naukowo.
Oczywiście, że nie całym życiem. Ale chyba nie zaprzeczysz, że wychowanie oraz wczesne lata życia, kiedy to dziecko niewątpliwie jest pod dużym wpływem rodziców, ma duży wpływ na jego późniejszą egzystencję i psychikę.
Odpowiadając Tobie i Paskudowi - nie w czasie, ale w przestrzeni oraz porównawczo w zachowaniu innych gatunków.
Może jakieś konkretne dane?
i każesz mi udowadniać nieistnienie praktyk, które rzekomo znasz (to trochę jak z udowadnianiem, że na orbicie dookołaziemskiej nie leci czajnik z zamkniętym w środku krasnoludkiem).
Co ciekawe, przed chwilą sam pisałeś o tym, że znalazłeś wzmianki o metodach, o któych wspominam.
Ale jak mam dyskutować z Tobą, skoro masz własną wersję nauki Kościoła,
Zabawne. Przeciwnik homofobii wytyka mi nieuznawanie nauki KK w jakiejś kwestii jako przejaw zaślepienia
Notabene, jakoś nie bardzo widzę w czym tej nauki nie uznaję. Kolejny frazes?
więc będziesz mógł na własną rękę ocenić skład badanych i wyniki (swoją drogą nic dziwnego, że zaprzestawali kontaktów homo, skoro za sugestią terapeuty wchodzili w heteroseksualne małżeństwa - zablokowała ich możliwość zdrady).
Liczy się efekt, nieprawdaż?
PS Teraz podejrzewam, że chodziło o to:
http://www.narth.com/docs/evidencefound.html Domyślam się, że studiujesz socjologię (bo tam używa się kategorii "dewiacji" jako neutralnej; w praktyce widać jednak, że ocenność wchodzi w grę),
Blisko. Studiuję prawo, ale zapisywałem się na zajęcia z socjologii - tak że przyznaję, ekspertem nie jestem, mogę się mylić, ale dopóki ktoś mi nie udowodni, że wiedza, jaką, mówiąc górnolotnie, zdobyłem, jest niesłuszna, nie mam powodu, aby pogląd zmienić.
EDIT: O, właśnie sprawdziłem i Narth jest organizacją przeprowadzającą "profesjonalne" terapie naprawcze
Oprócz tego, że sam artykuł o sukcesie metody (telefonicznej!) jest dla mnie mega-wątpliwy (tak jak przekazywanie feedbacku kabelkiem np. z Europy: "tak, tak, jasne, już wszystko w porządku, a teraz przestań mnie nękać telefonami
), to teraz nie mam wątpliwości, że na takiej stronie nie można było podać żadnych mniej optymistycznych rewelacji.
To nieprawda. Trafiłeś na stronę-atrapę. Przecieś dobrze wiesz - tylko elektrowsztrąsy. Nie ma innych metod. One są moim wymysłem. Prawdę powiedziawszy, tą stronę na którą trafileś, też ja osobiście sfałszowałem.
Ok, ale skoro optymistyczne dane nt sukcesów tych metod są wątpliwe, bo znajdują się na stronie NARTH... To czemu wiarygodne mają być dane pesymistyczne, które znajdują się na stronach organizacji homoseksualnych? Jak być nieufnym, to konsekwentnie.
Jest mniej-więcej stały. Mamy pełno doniesień o homoseksualnych postaciach historycznych -> uznajemy, że homoseksualizm jest przypadłością dość powszechną.
Nijak nie. W czasach starożytnych homo było dosyć powszechne, potem w średniowieczu - nie, w czasach kiedy znowu zyskało akceptację - znowu się upowszechniło. Widać wyraźnie, że odsetek homo zależy od społecznej akceptacji. Jeżeli homo jest nieakcpetowane, ludzie o takich skłonnościach mają motywację, aby z nimi walczyć, więc ich odsetek się zmniejsza.
W filmiku podrzuconym przez Mayhnavea jest wspomniane, że u bliźniąt jednojajowych zgodność występowania tej samej orientacji homoseksualnej wynosi "up to 70%", w wikipedii ten sam wskaźnik wynosi już 52%.
Notabene, warto tutaj wskazać na ważną kwestię, którą poruszano już przy krytyce badań LeVaya, który zajmował się właśnie kwestią homo a bliźnięta. Otóż - skoro nie zawsze bliźnięta jednojajowe, które mają TAKI SAM genotyp nie są tej samej orientacji, dowodzi wyraźnie, że orientacja nie wynika z genów - a przynajmniej na pewno nie tylko z nich. Taka logika.
Jeśli zaś bierzemy pod uwagę, że nie jest to cecha zero-jedynkowa, to musimy ustalić progi od których ktoś jest homoseksualistą i heteroseksualistą, uznając środek za biseksualistów. Wtedy naturalnych heteroseksualistów będzie dokładnie tyle samo co naturalnych homoseksualistów.
Skąd ten pomysł? Jest o wiele więcej mężczyzn, którzy nie odczuwają żadnego pociągu do innych mężczyzn, niż takich, którzy nie odczuwają żadnego popędu wobec kobiet.