Zrodzony z fantastyki

 
Kret69

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

śr paź 12, 2011 5:44 pm

Witam serdecznie,

zakladam ten watek zeby nabic ogladalnosc koledze zigzakowi, bo to za sprawa jego notki rozwinal sie pewien zalazek dyskusji ktora byc moze warta jest wiekszej atencji niz tylko wsrod komentujacych blogi.

Zanim zaczne, pozwole sobie na kilka uwag technicznych. Nie jest moja intencja krytykowanie niczyjej pracy, wizji czy sposobu gry. Nie interesuje mnie, gdzie kto pracowal (i sam rowniez nie bede na ten temat sie wyzewnetrznial zanadto). Chcialbym podyskutowac o samej wizji korporacji - czym jest, jakie motywy z jej zycia codziennego wykorzystac w grze a jakich juz nie warto, jakie pomysly na przygody w niej i wespol z nia mozna probowac realizowac. Tytul "jak grac" nie ma na celu mowienie komukolwiek, jak cos ma robic, to chyba jasne.

Rowniez w zaden sposob nie zamierzam podwazac Twoich, zigzaku - czy czyichkolwiek innych - doswiadczen w zakresie pracy w korporacjach. Jesli nawet uwazalbym, ze Twoj sposob widzenia cechuje mlody i ambitny korporacyjny narybek, to jest to tylko moje zdanie - ktore nijak nie przekresla Twojej wypowiedzi, jesli jest prawdziwe, a moze przeciez byc falszywe (bo np. ja moge byc "wypalony zawodowo"). Pamietaj o tym prosze.

Mam pewne przemyslenia na temat samej istoty korporacji. Moim zdaniem mylnie utozsamiana jest ona z kapitalizmem. Rowniez, pracownik korporacji ("korp") za czesto mylnie utozsamiany jest z wlascicielem kapitalu zainwestowanego w te korporacje. Moim zdaniem system korporacyjny to najblizszy idealowi Marksa system komunistyczny, jaki do tej pory zostal wymyslony. Korporacja nie jest przedsiebiorstwem - jest instytucja sluzaca do zarabiania pieniedzy na rzecz jej akcjonariuszy/wlascicieli. Firma prywatna jest kontrolowana przez wlasciciela, ktory wyznacza osobiscie kierunek jej dzialalnosci i jest z nia emocjonalnie zwiazany; podobny mechanizm moze wystapic w spolce z ograniczona odpowiedzialnoscia. Dodatkowo, takie firmy chronia swoja prywatnosc, podczas gdy spolki akcyjne - notowane na gieldzie - sa zobowiazane do bycia przejrzystymi, co utrudnia (nie uniemozliwia) nielegalne zagrania.

Poza tym pomijanie instytucjonalnej inercji bedacej wypadkowa procedur wdrazanych przez dziesieciolecia bardzo splyca problem - korporacja staje sie armia-mafia do ktorej Ty, zigzaku, proponujesz - i jest to krok milowy w stosunku do wiekszosci stylow grania w Cyberpunka z jakim sie spotkalem - dodac element zarzadzania ryzykiem i kalkulacji ekonomicznej.

Moim zdaniem to nie jest takie proste. Korporacje nieprzypadkowo w dzisiejszym swiecie staly sie rownorzednymi podmiotami co niektore panstwa, a o ich karty identyfikacyjne ludzie zabiegaja jak o paszport USA na ten przyklad. W istocie bowiem korporacja JEST rodzajem panstwa, kosciola i firmy w jednym - ze swoja struktura, systemem motywacyjnym i wartosci (misja, wizja, wartosci - niezbedne do wyksztalcenia, jesli organizacja ma przetrwac dluzej niz pokolenie) i zalozeniami rynkowymi. W korporacji polityka ma wieksze znaczenie niz ekonomia, a wojna polityczna toczy sie - co slusznie zauwazyl Siriel - o budzety.

Krotko i po lebkach dla niezorientowanych, zasada budzetowania w duzych organizacjach zaklada, ze na dany rok przeznaczone sa pieniadze na konkretne przedsiewziecia wewnatrz firmy - to sa wlasnie poszczegolne budzety. Jesli budzet zostal wykorzystany to nikt sie nie pyta, na co poszly pieniadze (no chyba, ze zaczyna sie szukanie oszczednosci). Jesli nie zostanie wykonany - zaczyna sie szukanie powodow, dlaczego pieniadze zostaly. Podobna zasada obowiazywala kiedys w Wojsku Polskim - jak jest brak w magazynie, to pol biedy; tragedia jest, jak jest czegos za duzo, bo wtedy zaczynaja sie pytania. Efektem zas tych pytan sa wnioski na gorze - przewaznie takie, ze dali za duzo i na nastepny rok budzet bedzie mniejszy. To oczywiscie jest troche bardziej skomplikowane, ale taki jest sposob myslenia przecietnego obywatela korporacyjnego.

Ostateczny cel powyzszych dwoch akapitow wywodu jest taki, ze korproacja - moim, podkreslam, zdaniem - nie zachowuje sie jak czlowiek, nie potrafi sobie stawiac (szybko) wspolnych celow i ich realizowac. Zeby takie cele postawic i rozpoczac ich realizacje, nalezy w samej korporacji zmontowac politycznie grupe osob na odpowiednich stanowiskach, ktore taki "projekt" przyjma z wizja ciagniecia z tego jakichs korzysci. Dlatego taka decydujaca rozgrywka korporacyjna mialaby tak naprawde miejsce na eleganckim przyjeciu firmowym, i to takim, na koniec ktorego nie byloby zadnej strzelaniny. W zasadzie bylaby to sesja bardzo "WoDowska" w rozumieniu sposobu gry.

W samym podreczniku do Cyberpunka (powoluje sie na niego bo tez bylem jego fanem w liceum, a jestesmy w podobnym wieku) sugeruje sie mozliwosc "bardziej skomplikowanych" rozgrywek, ale nie precyzuje tego dalej; natormiast sposob pisania tego podrecznika przekresla wlasciwie dotarcie do ludzi zainteresowanych rozgrywka polityczna. Dominuje prostacki jezyk, poza uliczna - to gra dla ulicznikow. W dodatku pisana w latach osiemdziesiatych, gdy literatura i filmografia cyberpunkowa (z ktorej takie gry zawsze czerpia) zakladaly radosna wycinke w ramach walki z systemem (filmy ze Schwartzeneggerem chocby) i nie oszukujmy sie - mielismy wtedy akurat tyle lat, zeby to wlasnie (i nic wiecej) do nas przemowilo.

Nie negujac zatem Twojej wizji wyrachowanej, kalkulujacej organizacji mialbym raczej sugestie, zeby pod taka wizje podpiac firmy mniejsze - prywatne trusty posiadajace wlasne firmy na calym swiecie, chronione w zakresie prywatnosci swoich operacji, posiadane w calosci przez ludzi ktorzy posiadaja tez korproacje. Taki przeciwnik rzeczywiscie ma cechy ludzkie, bo na koncu stoi jeden czlowiek (lub kilku dzialajacych w porozumieniu). Fakt posiadania przezen cech ludzkich oznacza takze, ze bedzie uzywal emocji i popelnial ludzkie bledy - w walce z korporacja swiadoma takiej walki zachowania organizacji sa - moim zdaniem - troche bardziej nieprzewidziane i uzaleznione od wewnetrznej polityki i walki o wladze.

Zapraszam do dyskusji.

Pozdrawiam serdecznie

Kret
 
zigzak

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

śr paź 12, 2011 7:02 pm

Podejmę rękawicę :)

Zaiste, rzecz nie w tym kto gdzie pracował.

Jednak nie komunizm, a monarchia despotyczna i absolutna będzie tu dobrym porównaniem. Polityka firmy również będzie zbliżona do monarchistycznej - koligacje (mergery) i przejęcia. Oraz eksploatowanie tyle ile się da z pracowników, bez przekraczania legalnych barier narzuconych przez prawo.
Wizja kilku oszołomów, każdego z własnymi knowaniami, siedziących na szczycie piramidki i walczacych o stołek jak Kaczyński z Tuskiem nie przemawia do mnie - chyba, że w kiepskim filmie w stylu Robocop. Nie potwierdza też jej moja praktyka.
Bo tego właśnie, robocopowego rodzaju spojrzenie proponujesz - byc może zresztą bardziej zbliżone w założeniu do Cyberpunka.
Z tego co widac w rzeczywistych korporacjach, to budżety budżetami (nie mówię że nie są ważne) - jesli jakiś oddział ma stratę/nie wygenerował zysków (a wedle planu rozwoju firmy miał) to jest dużo dokładniej obracany niż Brygada Pancerna z nadmiarem amunicji. Zresztą znów, przykład podałeś taki trochę w stylu ZUS.
Firmą, która np ma akcje giełdowe rządza się trochę inne prawa niż "bezpieczną budżetówką" czy MiŚiem - inwestorzy bardzo szybko reagują na decyzje zarządu, który z kolei trzyma ostro za smycz niższe szczeble, które trzymają niższe szczeble itd, itp.
Dodaj do tego (wracając do Cyberpunka) Sztuczne Inteligencje, "zatrudniane" w celu analiz giełdowych, prognoz rynkowych i tworzenia analiz wydajności w czasie rzeczywistym. To jeszcze bardziej przyspiesza proces eliminacji "czynnika ludzkiego", omylnego, powodowanego ambicjami (Firma jak najbardziej pozwoli na ambicje, ale tylko gdy przyniosą jej zyski, nie zaś zagrożenie) i emocjami.
A teraz muszę wracac do pisania raportu wydajności (sic!), więc na razie over.
 
Kret69

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

śr paź 12, 2011 7:39 pm

Na pewno zgodze sie, ze nie istnieje jeden uniwersalny model organizacji wewnetrznej korporacji. Czy jednak reakcje inwestorow zawsze beda mialy az tak duzy wplyw na polityke zarzadu i relacje z inwestorami strategicznymi/wlascicielami? Gielda i cena na niej to elementy pewnej gry hazardowej, natomiast inwestorzy strategiczni patrza raczej na EBIDTA i pokrewne wyniki przynoszone przez korporacje niz aktualne ceny gieldowe. Wiec owszem - szybka reakcja jest, ale czy ma ona znaczenie dla zarzadu, obawiajacego sie przeciez glownie akcjonariuszy wiekszosciowych, stabilnych? Nie sadze, by az takie. A jesli wahania cen akcji sa zbyt istotne dla zarzadu, to taka organizacja jest juz skazana na stagnacje, bo zmiany i rozwoj nigdy nie beda spotykaly sie ze zrozumieniem inwestorow.

Troche tez splycasz rozumienie polityki, ograniczajac ja do czegos, co uprawiaja "oszolomy". To krzywdzace, bo polityke kazdego dnia uprawia kazdy z nas w roznych miejscach. Nie chodzi o stolek nawet, tylko o bardziej subtelny wplyw na decyzje.

Przebolalem to jakos, podobnie jak wizje monarchistyczna. Ale nazywajac Robocopa "kiepskim filmem" zraniles moje uczucia. ;)

Zigzak, moglibysmy sie wymadrzac i produkowac przez kolejne kilkanascie stron, ale proponuje cos innego. Zrobmy razem jeden pomysl na kampanie korporacyjna i w trakcie wylaniania sie koncepcji - czepiajmy sie szczegolow. Jak nie jestesmy zgodni, to zostawiamy dwa warianty.

Motywy, jakie przychodza mi do glowy i ktore uwazam za godne realizacji:

- wprowadzenie na rynek nowego produktu (od budowania zaplecza w istniejacej strukturze poprzez walke o budzet, partycypacje w kosztach poszczegolnych dzialow poprzez R&D i jego operacyjne zabezpieczenie po marketing i realizacje sprzedazy) - slowo daje, z kazdym slowem pisanym wydawalo mi sie to nudniejsze ;)
- likwidacja zagrozenia ze strony ruchow spolecznych uderzajacych w jakies obszary operacyjne (cos, co proponowales)
- szpiegostwo przemyslowe (nudne samo w sobie)
- "zmiana swiata na lepsze" - realizacja jakiegos idee fixe, przekonanie do niego roznych pracownikow i zorganizowanie zmiany jako ruchu/operacji

Jakie jeszcze pomysly, z ktorych moglibysmy jeden wylonic do dalszej obrobki?
 
zigzak

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

śr paź 12, 2011 8:17 pm

To ja ci zaproponuję coś innego, bo rzuciłeś dziś całkiem fajny pomysł - Stwórz WTSa o "Salonowym Cyberpunku Korporacyjnym" - Można by z niego zrobic nawet nakładkę czy uzupełnienie Interface Zero. A ja chetnie pomogę.
Co zaś do spłycania - nie lubię wytaczac armat na tematy-wróble :D
Czyli na takie, które w sumie mają niską wagę społeczną. Tak więc twoja racja czy moja racja, fuzja obu lub ich obustronne szachowanie się - dla Random Jacka™ bedą miały wartośc jedynie jako rozrywkowy flejm :D
Dlatego jak najchetniej włączę się w kreatywną dyskusję, ale służacą czemuś - WTS (trudno, najwyzej bedzie WTSem II Generacji :) ) jest doskonałym miejscem do takich zabaw.
Postaw więc temat tutaj, opisz i jedizemy.
Widze zresztą że jest ostry hype na retro, w tym także na Cyberpunka ostatnio, tak więc tym bardziej może byc to interesujaca zabawa. Wchodzisz?
projekt-wts-vf555.html
 
Kret69

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

śr paź 12, 2011 8:35 pm

Prosze bardzo.

Ale slowo daje, nie zdobede tam medalu. ;)
Ostatnio zmieniony śr paź 12, 2011 8:36 pm przez Kret69, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
gacoperz
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1397
Rejestracja: sob paź 01, 2011 8:44 am

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

śr paź 12, 2011 9:10 pm

Niedawno grałem w autorkę kolegi, takie hard-SF, gdziem jednym z aspektów świata były właśnie korporacje. O ile niektóre planety posiadały jeszcze swoje rządy, o tyle nie liczyły się one w globalnej polityce, którą wyznaczały własnie największe korporacje, promujące swój sposób sprawowania zarządu nad ludźmi, zasobami, planetami i wszystkim dookoła.

W myśl tego systemu, każdy "obywatel" był zarówno współwłaścicielem jak i pracownikiem takiej korporacji. Przy czym obywatelstwo nabywa się już w chwili urodzenia, korporacja zapewnia opiekę medyczną, edukację, ochronę itp, planuje karierę, zapewnia zakwaterowanie i pracę, oczywiście nic za darmo, okres dzieciństwa i nauki to okres nabywania zobowiązania wobec korporacji, które potem trzeba spłacić, odpracowując swoje. Jako, że ilość przepracowanych w korporacji lat, przekłada się na "udział" w korporacji, rolę systemu emerytalnego pełnią dywidendy. oczywiście mamy tu do czynienia z systemem, w którym nasz "wierzyciel" sam ustala nasze możliwości spłaty zobowiązania, więc spłata trwa praktycznie większość aktywności zawodowej obywateli.

System penitencjarny to obozy pracy przymusowej. Ciężkiej, fizycznej i o wysokim ryzyku. Jednocześnie poziom świadczeń ze strony korporacji jest znacznie niższy.

Korporacje, co ciekawe, o ile do rozliczeń między sobą i z niezależnymi kontrahentami używają jednej uniwersalnej waluty, o tyle w obiegu wewnętrznym w większości używają waluty własnej, honorowanej tylko przez siebie i to tylko pod warunkiem ze używającym jej jest obywatel danej korporacji. W ten sposób kontrolują wewnętrzny rynek, jak i utrudniają niezależne funkcjonowanie swoich "obywateli" na zewnątrz korporacji.

Największe korporacje dysponują zaawansowaną technologią, i nie dzielą się nią ani z niezależnymi podmiotami ani z mniejszymi korporacjami.

Największą i najpotężniejszą organizacją w znanej przestrzeni, jest unia największych korporacji, wyznaczająca standardy i obyczaje w całej znanej przestrzeni, podporządkowująca sobie każdy niezależny świat drogą ekspansji ekonomicznej.

Wojny są dla korporacji ostatecznością, dochodzi do nich tylko jeśli któraś ze stron nie chce negocjować, zazwyczaj maja zasięg lokalny i krótki czas trwania. Strona, która ponosi zbyt duże straty zazwyczaj szybko oddaje pole zwycięzcy.
 
Awatar użytkownika
Albiorix
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2265
Rejestracja: pn gru 20, 2010 10:10 pm

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

czw paź 13, 2011 3:45 pm

Korporacje w kosmosie, które mają własne kolonie, w porywach planety, nie różnią się IMHO niczym od państw oprócz może logo i pochodzenia :)

@Kret69:

@@ Korporacje vs kapitalizm:
W istocie tak jest. Korporacje są starsze niż kapitalizm, sięgają XVI wieku i kampanii wschodnio indyjskich. Państwowe koncerny na zasadach korporacji funkcjonują z powodzeniem w gospodarkach sterowanych jak komunistycznej czy w faszystowskim etatyzmie. Tymczasem "rajem kapitalizmu", środowiskiem gdzie najpełniej działa wolny rynek, jest model dużego targowiska pełnego małych przedsiębiorców, każdy ze swoim straganem. W praktyce, korporacje walcząc o monopol, np za pomocą politycznego lobbingu, ograniczają wolność rynku.

@@ Budżety:
Nie zgodzę się z tym, taka sytuacja jest patologiczna i wcale nie musi występować wszędzie. Firmy bronią się przed tym zwykle po prostu broniąc budżetu przed swoimi kierownikami do krwi ostatniej. Żeby dostać budżet na projekt trzeba pokazać ładne wykresy spodziewanych zysków i ładne tabelki planowanych wydatków. W przeciwieństwie do Funduszy Europejskich czy innych państwowych subwencji, zwykle dostaje się za mało a nie za dużo a więcej można wyżebrać dopiero pokazując wyniki. Zasada nadmiarowych budżetów działa tylko wtedy kiedy jakieś pieniądze sypane są z zewnątrz - czy to z Unii, czy to z innego działu, czy to w ramach jakichś przejęć i transferów między firmami. Jeśli jednak na straży pieniędzy stoją ludzie którzy je zainwestowali i są ich właścicielami - nie jest tak łatwo o nadmiarowy budżet. No, chyba że jest się super przekonującym :)
Ostatnio zmieniony czw paź 13, 2011 5:04 pm przez Albiorix, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
gacoperz
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1397
Rejestracja: sob paź 01, 2011 8:44 am

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

czw paź 13, 2011 4:15 pm

Ano nie różnią, te jednak były jawnie dominującą siła polityczną. Korporacyjne regulacje zastępowały prawo a prawo decyzji zależało od ilości posiadanych udziałów. Takie Korpokracje, ciężko to przyrównać do istniejących ustrojów.
 
Awatar użytkownika
Albiorix
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2265
Rejestracja: pn gru 20, 2010 10:10 pm

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

czw paź 13, 2011 4:25 pm

To się nazywa republika, bardzo dobry ustrój :)
 
Awatar użytkownika
gacoperz
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1397
Rejestracja: sob paź 01, 2011 8:44 am

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

czw paź 13, 2011 4:35 pm

No sprzeczałbym się, ale "republika" to dość szerokie pojęcie. Tu nie zawsze występują takie rzeczy jak np kadencyjność.
 
Awatar użytkownika
Albiorix
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2265
Rejestracja: pn gru 20, 2010 10:10 pm

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

czw paź 13, 2011 5:04 pm

A teraz coś zupełnie z innej beczki, czyli jak prowadziłem / będę prowadził / zamierzałam wprowadzić na sesję kampanię Maga: Technokracji, co jest w sumie dość bliskie graniu korporacją. Nie trzymałem się zbyt ściśle podręcznika dla Technokratów bo wydawał mi się jakiś koślawo "wyskalowany" - podręcznik mówi o grze magami a jednocześnie od początku do końca sugeruje, że gramy jakimiś agentami terenowymi którzy mało wiedzą i wykonują rozkazy. Jakieś wyższe rady czy tajne spiski mają rozstawiać postaci graczy na prawo i lewo jak chcą. U mnie jest różowiej - magów nie ma tak znowu dużo (ten rząd wielkości co wampirów - coś koło 1/100k do 1/20k) więc jeśli tylko jesteś magiem w Technokracji, jesteś automatycznie dość ważną osobą. Jeśli nie jesteś totalnym nieudacznikiem (postaci ) dość łatwo możesz się dorobić własnego projektu, działu, budżetu, pewnej ilości podwładnych.

So:

Organizacja podzielona jest na:
- Konwencje (to akurat część systemu)
- Działy (części konwencji - część podręcznikowa, część na logikę)
- Projekty (tymczasowe i permanentne grupy zadaniowe, mogące łączyć ludzi wielu działów a nawet konwencji)
- Tajne stowarzyszenia, grupy, spiski i kliki (podręcznikowe i lokalne).

We wszystkim można mieć pozycję od 1 do 5;
1 - okres próbny etc - nie mamy żadnych praw, przyuczamy się, jesteśmy obserwowani
2 - szeregowy pracownik
3 - samodzielny agent / szef małej grupy etc
4 - grupa nadzorcza projektu / grupy / konwencji
5 - szef projektu / działu / etc
oraz dodatkowo:
6 - osoba decyzyjna w instytucji nadrzędnej, człowiek który może zdecydować o zamknięciu projektu lub zmianie jego kadr, który przydziela budżet i komu szef projektu składa raporty. Czasem jest to kilka osób z różnych działów jeśli projekt jest uzależniony od różnych mecenasów.

Grupy, projekty etc mogą mieć jedną osobę z pozycją 5 lub radę kilku osób z pozycją 4, lub radę z prezesem - jedna piątka i kilka czwórek.

Każda jednostka organizacyjna oprócz składu ludzkiego ma też budżet, cele i rozpiskę środków.

Później więcej...
 
Kret69

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

czw paź 13, 2011 5:55 pm

Albiorix - interesujace. Czy ta pozycja sluzy do czegolwiek innego poza testowaniem?

Co do inercji organizacyjnej - Panowie (i ew. Panie), ja nie sugeruje bron Boze wprowadzenia inercji totalnej, tylko brania jej pod uwage. Jasne jest, ze jej stopien w kazdej korproacji jest rozny i zalezy od ludzi, procedur i sytuacji czasami. Chodzi mi po prostu o nie traktowanie korporacji wylacznie jako swietnie zorganizowanej mafii.
 
Awatar użytkownika
Rukasu
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 737
Rejestracja: wt kwie 26, 2011 10:24 pm

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

pt paź 14, 2011 2:12 pm

Wydaje mi się, że wątek doświadczył pewnego tematycznego rozwarstwienia. Przede wszystkim mieszane są wątki korporacja-reszta świata oraz korporacja-korporacja (w wydaniu dział podrzędny-dział nadrzędny). Ja rozumiem, że korporacja to całość, ale IMHO całość na tyle duża, że nie da się znaleźć uniwersalnych zasad opisujących każdy rodzaj jej działalności.

Dlatego postulowałbym trochę co innego: zastanowienie się, na ilu *poziomach* funkcjonuje korporacja. Z rękawa podać mogę następujące:

I. Interakcje korporacji ze światem zewnętrznym. Przejawiają się dwojako: poprzez korporacyjną propagandę/PR oraz przez wszelkiego rodzaju działania operacyjne. PR to sprawa dosyć oczywista: korporacja stara się utrzymać *jakiś* wizerunek i inwestuje w to odpowiednie zasoby. W jakimś stopniu podlega to pod działania operacyjne, ale w większym stopniu związane jest z polityką firmy, a więc jest to coś, co uwzględnić trzeba w każdym działaniu operacyjnym i w każdym SOP-ie. Innymi słowy, jeżeli korporacja chce budować image firmy "kulturalnej", to ochroniarz będzie nosić krawat, a wywalając z budynku żebraka będzie się ładnie uśmiechał i zakładał nelsona "spokojnie i z godnością"; jeżeli firmie zależy na budowaniu image'u firmy nieprzejednanej, groźnej, nie patyczkującej się z konkurencją, to ochroniarz będzie nosił mundur, wystającą z kabury broń, a wyrzucając żebraka z budynku - zrobi to głośno i brutalnie. Druga kwestia to działania operacyjne. Sprowadzają się one do tego, że ktoś w korporacji ma jakiś konrketny, mierzalny cel oraz jakieś środki na jego realizację. Ten ktoś ma także ewentualne rezerwy, które może próbować wykorzystać, kiedy sytuacja idzie nie po jego myśli. To wyjątkowo proste: rzeczony Corp próbuje wykorzystać zasoby (w tym pracowników korporacji lub podwykonawców) w taki sposób, aby możliwie jak najlepiej zrealizować swój cel. Przy czym cel jest mu niemal zawsze narzucone z góry - co najwyżej, w wyjątkowych przypadkach Corp może chcieć celowo "zawalić" jakieś działanie, aby "podkopać" kogoś stojącego wyżej. Jeżeli interesy Corpa są zagrożone, wykorzystywać zacznie swoje rezerwy, a więc znajomości, zakamuflowany w magazynie sprzęt, czy bliżej nieokreślone budżety zachowane na czarną godzinę. Sytuacja opisana przez zigzaka w jego notce jest absurdalna nie dlatego, że ktoś rzucił na drużynę AV-ki z korporacyjnymi samurajami; absurdalne jest to, że zasoby zostały nieskutecznie wykorzystane. Naprawdę, ciężko jest mi sobie wyobrazić *realny* scenariusz, w którym grupa zawodowych żołnierzy/komandosów, wyposażonych w high-endowy sprzęt, "nie daje rady" grupie złożonej z rockowej gwiazdy, kuriera samochodowego i prywatnego detektywa. Prawdę mówiąc, ciężko jest mi sobie wyobrazić, aby przypakowany cybernetycznie weteran-solos do spółki z mega-zdolnym netrunnerem dali rade jeszcze bardziej przypakowanym solosom zatrudnianym przez korporację i wspieranym przez cały dział zawodowych "białych kapeluszy". Jak wspominał Siriel - tacy ludzie już w korporacji pracują. Już maja opłacone pensje. I są - zazwyczaj - *wystarczająco* dobrzy w tym, co robią.

II. Interakcja działów operacyjnych z resztą korporacji. Nie oszukujmy się: działy operacyjne funkcjonują na nieco innych zasadach. Mają osobne SOP-y. Osobnych szefów. Rozliczane są według innych wskaźników. Stawiane im są proste, konretne cele, zaś ich wydajność stosunkowo prosto jest zmierzyć. To jasne - są lepiej finansowane niż ewentualni podwykonawcy. Mają większe poczucie bezpieczeństwa, lepszy sprzęt i lepsze przeszkolenie. Zwykle mają też kilku naprawdę dobrych - czytaj drogich - specjalistów. Kiedy sprawy idą źle, mają większe rezerwy, które mogą uruchomić w kryzysowej sytuacji. Ale mają też jedną dużą wadę: nie mają praktycznie nic do powiedzenia. Cele narzucane są im odgórnie, i co najwyżej raz na jakiś czas ktoś poprosi ich o opinię na jakiś temat. Muszą przestrzegać SOP-ów, pisanych zwykle przez osoby nie mające bladego pojęcia o rzeczywistej pracy operacyjnej. Muszą wyrabiać się w swoich budżetach. I nie ma zmiłuj - brak zadawalającej realizacji celów lub nadmierne szafowanie korporacyjnymi zasobami nieodmiennie kończy się przetasowaniami personalnymi, a w najgorszym razie zamknięciem całego działu i zastąpienie go innym / podwykonawcą. To pracownicy działu operacyjnego wynajmą drużynę do realizacji jakiegoś zadania, a i to tylko wtedy, kiedy nie mogą z jakiegoś powodu skorzystać z korporacyjnych zasobów lub specjalistów. To oni będą chcieli usunąć niewygodnych świadków, ale zrobią to zapewne wynajmując kolejną niezwiązaną z korporacją grupę shadowrunnerów, zlecając jej zlikwidowanie poprzedniej - korporacyjni żołnierze nie do tego przecież służą. Na tym poziomie nie ma zbyt wiele miejsce na politykę korporacyjną - tutaj jest co najwyżej polityka biurowa, czyli lizanie tyłków szefom, uwalanie nielubianych kolegów i kombinowanie przy projektach tak, aby udowodnić przełożonemu, jakim dobrym jest się pracownikiem. Jedyną realną władzę na tym poziomie ma szef, który - jeżeli chce i potrafi walczyć o swój dział / zespół - jako jedyny jest w stanie realnie wpływać na cele i dostępne zasoby. Tyle, że szef należy już częściowo do kategorii...

III. Interakcja pomiędzy (Chief) Executive Officerami. Tutaj dopiero zaczyna się to, co zwykle nazywamy korporacyjną polityką. Prezesi i wiceprezesi walczą o większe wpływy dla siebie i o większe budżety dla podlegających im działów. Równocześnie muszą cały czas mieć na względzie dobro CAŁEJ korporacji, a przynajmniej dobro własne - przefinansowanie jednego z działów w szerszej perspektywie odbije się czkawką w całej firmie (bo np. pozostałe działy będą niedofinansowane i ich efektywność spadnie / pracownicy zbuntują się z powodu nierównego traktowania), a więc wszyscy na tym efektywnie stracą. EO raczej nie wynajmują drużyny z ulicy, i nie pochyli się nad pojedyńczym pracownikiem operacyjnym - to nie jego praca i nie jego zadanie. EO ustala kierunek działania, a następnie wybiera odpowienie działy do jego realizacji. Następnie określa cele i wpompowuje w projekt odpowiednie zasoby. Prawdziwego EO reszta właściwie nie interesuje - tak długo, jak polityka / wizerunek firmy na tym nie ucierpią, i jak długo jego koledzy / wyżsi przełożeni nie będą mieli się o co "przyczepić". Rozgrywanie pomiędzy sobą poszczególnych działów, ustalanie celów tak, aby maksymalni na tym skorzystać, a przy tym żeby konkurent wyszedł na nieudacznika - to wszystko mieści się w zakresie strefy wpływów korporacyjnego menadźmentu. "Ręczne sterowanie" kierownikami niższego szczebla również wchodzi w grę, ale jest znacznie rzadsze i wciąż opiera się o zasady "gry korporacyjnej", a nie "gry biurowej". Na tym poziomie korporacje konkurują także pomiędzy sobą.

Podsumujmy:

W klasycznym cyberpunku gracz ma kontakt ze sferą I, którą nazwać można "grą operacyjną". Spotyka się z pośrednikami, a w najgorszym razie specjalistami / żołnierzami korporacji. Cel Corpów jest w tym wypadku z góry ustalony - podobnie jak zadanie, które podzlecane jest drużynie. Jeżeli Corp planują nieczystą grę, to planuje ją od samego początku i ma zasoby, które - jego zdaniem - powinny wystarczyć do jej realizacji. Drużyna nie powinna raczej liczyć na to, że zrobi demolkę i pokona korporacyjną armię. W najlepszym razie pokrzyżuje plany swojego pracodawcy (np. ujawni jego poczynania), albo zdąży uciec na tyle daleko, aby Corpowi nie opłacało się jej ścigać.

W niektórych RPG-ach gracze mogą grać "operacyjnymi" Corpami, albo tworzą grupę "podwykonawców" na tyle zdolnych i wpływowych, że wkroczyć uda im się na poziom II, który nazwać można "grą biurową". W takim przypadku sami muszą zacząć kombinować, w jaki sposób wykorzystywać przyznawane im przez High Management zasoby, z jakimi działami współpracować, i jakie działania operacyjne podjąć. Nie mają jednak zbytniej szansy tworzyć korporacyjnej polityki. Jeżeli chcą się zemścić na zastępcy szefa któregoś z działów, to mogą tak zrobić - ale nie dlatego, że w ten sposób będą mieli wpływ na wynik finansowy firmy, tylko dlatego że w ten sposób np. uda im się pozbyć konkurenta i otrzymywać więcej zleceń.

Praktycznie nie zdarza się, aby graczy grali jako prawdziwe korporacyjne szychy, czyli prowadzili "grę korporacyjną" na poziomie III. Aby walczyli o zainteresowanie giełdy, przekonawali do swoich działań udziałowców, aby tworzyli i zamykali działy w oparciu o ekonomiczne słupki i wykresy. Jeżeli mają szczęście kierować którymś z działów, to dostrzegą jedynie sam czubek lodowej góry stanowiącej poziom III - będą walczyć o budżety, negocjować które cele da się zrealizować, a które nie, być może będą zatrudniać lub zwalniać pracowników. Nawet wtedy z shadowrunnerami (czy w ogóle podwykonawcami) kontaktować będą się raczej porprzez pośredników - chyba że z którąś drużyną pracowali jeszcze przed "awansem", i traktować ją zamierzają jako swoją osobistą "rezerwę". Nawet wtedy gracze nie będą mogli wybierać, w którą stronę podąża korporacja - ich wybór sprowadzać będzie się do tego, którego CEO/EO należy unikać, a którego można bezkarnie "wydoić-i-zapomnieć". Przy czym gracze tacy (grający na pograniczy poziomu II i III) muszą liczyć się z tym, że wszelkie ewentualne porażki dotkną osobiście właśnie ich samych. Niezrealizowanie celów, albo zła ocena pamiętliwości któregoś z wiceprezesów, skończą się dla nich w najlepszym razie zwolnieniem, a w najgorszym więzieniem lub "likwidacją". Nawet szefowie działów takich jak R&D, czy ochrona, muszą walczyć o odpowiednich wewnętrznych sponsorów, negocjować wielkości poszczególnych budżetów, i zrealizować w terminie odpowiednie cele. Zgodnie z polityką firmy. I nie grzebiąc zbytnio przy ogólnokorporacyjnych SOP-ach. A shadowrunnerów nie widząc nigdy na oczy. "Opowiadanie" z podstawki C2020, w którym Arasaka osobiście wchodzi w konflikt z drużyną, nie jest nawet zabawne - ono jest po prostu głupie.
 
Kret69

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

pt paź 14, 2011 2:35 pm

Rukasu - dobry tekst, fajnie to uporzadkowales. Dzieki.
 
zigzak

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

pt paź 14, 2011 2:48 pm

bardzo fajny - polecam tez tekst zegarmistrza z bloga
 
 
zigzak

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

pt paź 14, 2011 7:36 pm

Rukasu, tylko jedan uwaga, zanim ktoś opacznie zrozumie punkt II, w kwestii likwidowania ekipy przez kolejną ekipę. Zeby nie doszlo do sytuacji absurdalnie-paradoksalnej typu:
budzet na rok 2021:
grudzień -10.000 dla Projektu M/2021, cel - eliminacja Projektu L/2021
listopad - 10.000 dla Projektu L/2021, cel - eliminacja Projektu K/2021
...
styczeń - 10.000 dla Projektu A/2021, cel - eliminacja projektu M/2020

Wniosek: konieczne środki 120.000, utrzymać obecny budżet

:D
(zamiast nazw Projekt X/data wpisać nazwy kolejnych drużyn)
 
Awatar użytkownika
Rukasu
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 737
Rejestracja: wt kwie 26, 2011 10:24 pm

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

pn paź 17, 2011 7:40 am

@zigzak

Myślę, że tutaj znowu wiele zależy od tego, co nazwałem "polityką" korporacji (ale poprzez odniesienie do angielskiego słowa "policy", które bardziej oznacza zasadę niż polityczną grę).

Przykładowo, niektórym korporacjom zależeć będzie jedynie na zachowaniu pozorów i możliwości "prawnego" odcięcia się od pewnych działań. W takim przypadku wystarczy nam układ: zlecamy grupie A coś, z czym nie chcemy zostać oficjalnie połączeni; a następnie grupie B zlikwidowanie grupy A. W ten sposób nikt nie połączy nas z działaniem zleconym grupie A - bo świadków już nie ma. Likwidacja grupy B niczemu nie służy - bo nawet jeżeli ktoś nas połączy ze zlikwidowaniem grupy A, to po prostu powiemy, że korporacyjny pośrednik (operator = szeregowy pracownik = płotka) nadużył zaufania firmy pozbywając się kogoś, o kim nigdy nie słyszeliśmy. Czyli realizował własne, partykularne interesy. A że grupa A, np. włamała się wcześniej do cudzego laboratorium i wykradła dokumentację potrzebną do wystąpienia o patent, o który zamiast tego wystąpiła potem dziwnym trafem nasza korporacja? Cóż - "zbieg okoliczności".

Inna korporacja może bardzo dbać o swój medialny wizerunek. Może bardzo chcieć, aby w ogóle nie łączono jej z nielegalnymi działaniami. W takim wypadku raczej W OGÓLE nie będzie wynajmowac zewnętrznych operatorów - posługujac się miast tego najbardziej zaufanymi, być może nawet oficjalnie niezatrudnionymi - ale jednak SWOIMI pracownikami. Albo taka korporacja może kontrolować media i sądy, co oznaczać będzie, że drużyna nie miałaby GDZIE się udać ze swoimi oskarżeniami. A może nawet korporacja w ogóle nie będzie dokonywać jednoznacznie nielegalnych akcji? W końcu pieniądze zarabiać można także legalnymi - albo choćby i półlegalnymi metodami... ;-)

...co nie oznacza, że nie potrafię sobie wyobrazić "cyberpunkowej korporacji" funkcjonującej na opisanej przez Ciebie zasadzie. Jeśli zorganizować to tak, że każda kolejna drużyna ma najpierw zlikwidować poprzednią, a następnie wykonać dla korporacji jeszcze inną nielegalną robótkę, zanim wynajmie się jej następców - byłby to całkiem lukratywny interes. Pamiętać też trzeba, że w tym układzie koszty operacyjne spadają niemal do zera - bo żadnej z wynajmowanych drużny NIE MUSIMY płacić pełnego honorarium... :-D
Ostatnio zmieniony pn paź 17, 2011 7:43 am przez Rukasu, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
zigzak

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

pn paź 17, 2011 5:00 pm

Powszechność tej praktyki spowodawalaby szybki spadek podaży, przy rownoczesnym zwiekszeniu popytu. :) spadlaby rowniez jakosc oferowanych uslug, bo trzeba by albo rekrutowac naiwnych świeżaków, amatorów z ulicy i tego typu męty. Z jednej strony moze to i ekonomiczne i ekologiczne, utylizowac męty z ulicy, ale wsrod profesjonalistow firma bedzie miala kiepską opinię :)
 
Awatar użytkownika
Gerard Heime
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3299
Rejestracja: czw mar 20, 2003 9:02 am

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

pn gru 05, 2011 5:27 pm

Kurcze, szkoda, że to przegapiłem, bo tu dyskusja była ciekawsza niż na blogach.

Ja tylko wspomnę, że w Eclipse Phase można faktycznie wziąć udział w grze na III levelu, a nawet całą drużyną kontrolować hiperkorporację.

Ale to głównie dlatego, że to system transhuman i daje graczom kilka paskudnych narzędzi (jak np. duplikaty własnej osobowości*, słabe i silne AI, produkcję za pomocą replikatorów na poziomie atomowym) które sprawiają, że można wyeliminować masę korporacyjnej biurokracji i pracowników niskiego/średniego szczebla. W podręczniku wspomniane są hiperkorporacje, których personel liczy (nie licząc podwykonawców) kilka-kilkanaście osób. Plus dość specyficzny setting, w którym - na skutek rozproszenia ludzkości po systemie słonecznym - proces globalizacji został cofnięty, i o ile habitaty (oraz kolonie planetarne) są w pełni zglobalizowane, to wymiana pomiędzy odległymi habitatami nie jest prosta ani łatwa.

Co jeszcze? Hiperkorpy są najczęściej zdecentralizowane (lecz mają wspólną markę, wspólną osobowość prawną), gdzie oddziałem firmy potrafi być pojedyncza osoba, a gdzie zasoby są często wirtualne (przysługi/kredyty innych korpów, know-how, informacje, blueprinty do replikatorów) choć oczywiście duże hiperkorpy posiadają własne habitaty i stacje kosmiczne (i stanowią tym samym coś w rodzaju państwa dla mieszkańców habitatu: nawet jeśli ktoś nie pracuje dla korporacji jest podporządkowany jej administracji). Gdzie modele zarządzania są drastycznie inne od obecnych: od konsensusu opartego na gromadomyśleniu, przez procesy decyzyjne (zautomatyzowane jak rozumiem) oparte o prognozy wewnętrzne, po demokrację bezpośrednią w systemie ankiet.

Pytanie, czy wtedy rzeczywiście mówimy o korporacjach, czy o czymś zupełnie innym?

(*) świetnym fabularnym patentem jest Pax Familia, czyli rodzina przestępcza złożona z duplikatów (forków) tej samej osoby.
 
Awatar użytkownika
Albiorix
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2265
Rejestracja: pn gru 20, 2010 10:10 pm

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

pn gru 05, 2011 5:34 pm

https://docs.google.com/document/d/1zf5 ... t?hl=en_US

Moja mechanika korporacyjna nad którą pracowałem kiedy ta dyskusja była żywa a chwilowo odłożyłem na rzecz mechaniki fasolkowej :)
 
Awatar użytkownika
Rukasu
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 737
Rejestracja: wt kwie 26, 2011 10:24 pm

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

pn gru 05, 2011 8:53 pm

@Gerard Heime

Pytanie, czy wtedy rzeczywiście mówimy o korporacjach, czy o czymś zupełnie innym?

Och, pytanie czy biorąc na warsztat EP mówimy o społeczeństwie, o transspołeczeństwie, czy o czyś zupełnie innym? :mrgreen:

EP to jeden z tych nielicznych settingów, który mnie przerósł. Nie jestem w stanie złożyć go do kupy, przetrawić, wyobrazić sobie granie w nim - a jednocześnie większość założeń wydaje mi się logiczna. Być może jest to wina sposobu w jaki napisany został podręcznik, a być może po prostu kiepsko radzę sobie z zaawansowanym społeczeństwem transhimanistycznym.

W każdym razie w takim społeczeństwie pojęcie korporacji chyba rzeczywiście traci sens. Czy jeden nastawiony na pomnażanie swojego kapitału multimiliarder to korporacja? Czy miliard przerośniętych ośmiornic pracujących w jednej firmie jest korporacją, jeżeli firma ta nie generuje zysków, a jest miast tego wolontariatem służącym ratowaniu inteligentnych komarów na odległej planetoidzie?

Podejrzewam, że trochę przesadzam w "elitaryzowaniu" systemu, i że większość graczy odbiera go na znacznie mniej wyidealizowanym i abstrakcyjnym poziomie. Niestety dla mnie nieskończony ocean możliwości połączony z brakiej jakiejkolwiek zrozumiałej celowości, sprawia że setting staje się niegrywalny. Interesujący, w wielu punktach inspirujący - ale nie potrafię go zebrać w jedną spójną całość.

...tak więc chyba Ci na Twoje pytanie nie odpowiem. :-(
 
Awatar użytkownika
Gerard Heime
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3299
Rejestracja: czw mar 20, 2003 9:02 am

Re: Korporacja - czym jest i jak nia grac?

wt gru 06, 2011 1:27 am

Moim zdaniem świat Eclipse Phase jest dość prosty i czytelny. I co najważniejsze, ma bardzo jasno określony cel.

Mamy cywilizację po Osobliwości Technologicznej, po zderzeniu z wirusem exsurgent (BTW fatalne do przetłumaczenia, dosłownie, to... "unoszącym"). Transludzkość przeszła próbę jaką był upadek ludzkości, ale teraz jest zbyt przetrzebiona i zbyt zatomizowana, by móc wykorzystać perspektywy jakie przed nią stoją.

Teraz tak naprawdę musi zredefiniować swoją tożsamość, odnaleźć w nowej sytuacji, zjednoczyć się. Kryzys nie minął, zagrożenia wciąż istnieją i Firewall zdaje sobie z tego sprawę, starając się chronić transludzkość i kupić jej czas niezbędny do odbudowy.

EP to tak naprawdę społeczne SF, w której eksploruje się różne aspekty transczłowieczeństwa, różne skrajności, i stara się odpowiedzieć na pytania "co znaczy być człowiekiem?" i "w którą stronę powinna zmierzać ludzkość?". Bo sama transludzkość z EP nie zna odpowiedzi na te pytania. Plus walka z zagrożeniami dla transludzkości zarówno od wewnątrz jak i z zewnątrz (exsurgent).
 
Awatar użytkownika
Rukasu
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 737
Rejestracja: wt kwie 26, 2011 10:24 pm

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

wt gru 06, 2011 8:14 am

Trochę idziemy w OT, ale oczywiście chętnie się ustosunkuję.

Posiadając bardzo "inżynierskie" podejście do życia, jestem zwolennikiem porządkowania, wyszukiwania zależności i zarówno analizowania jak i syntezowania przetwarzanych informacji. Większość sytuacji i zdarzeń staram się najpierw zrozumieć, następnie połączyć z resztą znanych mi sytuacji i zdarzeń, w końcu dokonać niezbędnych inter- i ekstrapolacji. Większość takich działań dokonuję intuicyjnie, pozostałą zaś część - poprzez świadomy wysiłek. Dotyczy to zarówno otaczającej nas rzeczywistości, jak i pseudo-rzeczywistości książkowych - czy pseudo-rzeczywistości settingów RPG.

W większości przypadków - czy to In Real, czy to w wykreowanych światach - mój mózg przetwarza ciągi przyczynowo-skutkowe zainicjowane przez ludzi lub przynajmniej podlegające interakcjom z ludźmi. W niektórych literackich i erpegowych sytuacjach są to sławetni "ludzie w kostiumach", czyli kosmici lub nieludzie będący tak naprawdę ludźmi o nieco tylko innym podejściu do życia i różniący się od nas jedynie swoim niezwykłym wyglądem. Z przetrawianiem ludzkich zachowań i odkrywaniem zależności występujących w ludzkim społeczeństwie nie mam zwykle problemu. Czasem moje podejście różni się oczywiście od ustaleń z podręczników psychologii czy socjologii, na wiele tematów miewam też zdanie odmienne niż te prezentowane przez znane mi osoby - ale to wszystko banał i coś, co uznaję za rzecz zupełnie normalną.

Nie mam w każdym razie żadnego problemu z wykazaniem, co moim zdaniem jest nielogicznego w "papierowych" settingach D&D, albo co przyciąga mnie do "konspiracyjnych" idei Johna Wicka.

Tak gdzie pojawia się transhumanizm, mój aparat poznawczy zaczyna jednak nawalać. W jakimś stopniu związane jest to oczywiście ze wzmiankowaną przez Ciebie osobliwością technologiczną, czyli próbą zinterpretowania społeczeństwa, które z definicji nie da się zinterpretować. Ale wbrew pozorom, *coś takiego* jestem sobie jeszcze w stanie wyobrazić. Większy problem mam natomiast ze zrozumieniem modus operandi upliftowanych bakterii, czy ludzkiego umysłu zamkniętego w ciele roju karaluchów. Wprawdzie tak długo, jak transhumanizm pozostaje w jakiś sposób pod kontrolą, zaś ewentualne sztuczne inteligencje organiczne są przez bardzo konkretne zewnętrzne prawa, tak długo jak mamy do czynienia ze społeczeństwem po *naszej* stronie osobliwości i jak długo większość społeczeństwa stanowią "ludzie w kostiumach" - przy zwiększonym wysiłku z mojej strony, ale jednak jestem w stanie nadążać za motywacją poszczególnych grup i jednostek. Jestem w stanie wyobrazić sobie poprzez różnego rodzaju analogie, jak czuje się "uświadomiony" piesek, któremu transludzkie (ale wciąż na zasadzie "ludzie w kostiumach") społeczeństwo narzuca rolę niewolnika; jestem w stanie wczuć się - poprzez inne analogie - w delfina sprzężonego z megakomputerem. A mogę to zrobić, ponieważ rozumiem społeczeństwo en masse, ponieważ jestem w stanie wyobrazić sobie, do czego dąży większość członków takiego społeczeństwa. W takim ujęciu, wszelkie nie-ludzkie "dziwolągi" pozostają outsiderami, niestabilnymi elementami równania, które mimo to na ostateczny wynik wpływają jedynie w niewielkim stopniu. Tak więc np. za GURPS-owym "Transhuman Space" z trudem, ale jeszcze nadążam.

EP burzy moją wizję na kilka sposobów. Po pierwsze opisuje transludzkość posunięta tak daleko, że przestaję postrzegać ją jako społeczność. Ktoś, kto stał się teoretycznie nieśmiertelny, rozdziela swoją osobowość na sto kopii, które potem regularnie "uwspólnia"; ktoś kto żył już jako człowiek, jako mrówka, jako program superkomputera, jako genetycznie wyhodowany *coś*, a na koniec jako klamka do drzwi - przestaje być uchwytny dla mojego umysłu. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co motywuje takiego osobnika, co jest dla niego ważne, o czym marzy i jakie ograniczenia sam sobie narzuca. Jeżeli cała ludzka populacja składa się z takich osobników, to mamy moim zdaniem do czynienia bardziej z beczką prochu i tlącym się lontem - czy raczej bryłką uranu o masie znacznie przekraczającej masę krytyczną. Tutaj nie może już być mowy o wspólnych celach i dążeniach, o jakimś jednym kierunku działań, czy rozwoju. Kiedy dorzucić do tego, że ludzkość rozproszyła się po całym układzie słonecznym, że została "tytanicznie" przetrzebiona w sposób, który ostatecznie zatarł jakiekolwiek społeczne więzi i zależności... To przestaje być puzzle - dla mnie jest to już po prostu abstrakcja w czystej formie. Nieodparcie kojarzy mi się to z pozornie zabawnym fragmentem znakomitej strzelanki komputerowej "Oni", w której potężny neurokomputer określany mianem "deadly brain" buntuje się przeciw swoim twórcom, stwierdzając że chce mieć stopy (w sensie anatomicznym). No więc przykro mi, ale o ile jestem w stanie włożyć wystarczająco dużo pracy mojego mózgu w przeanalizowanie potencjalnych potrzeb jednego neurokomputera, to nie jestem w stanie złożyć układanki, w której cała transludzka populacja stanowi miliony, czy wręcz miliardy takich "alogicznych" neurokomputerów.

Zdaję sobie sprawę, że w swym zamierzeniu EP miał być po prostu "urealnionym" esefem, że ukazywać miał to, co zapewne rzeczywiście się kiedyś wydarzy. Że opisywać miał prawdziwie transhumanistyczne "społeczeństwo", że próbował ukazać świat, za którym nie są w stanie nadążyć najbystrzejsi nawet jego mieszkańcy. I że w takim świecie wciąż mieliśmy bawić się w policjantów i złodzieji, w strzelanie do "ludzi w kostiumach", czy ewentualnie w odkrywanie Arki Przymieża na jednym z księżyców Saturna. Ale IMHO autorzy posunęli się trochę za daleko. To co strawialne jest czasem w przypadku wybitnych filmów i powieści, w których stosunkowo wybiórcze ukazywanie świata pozwala na przyjęcie niektórych jego praw "na wiarę", zupełnie nie sprawdza się (w moim przypadku) w settingu RPG - w którym jako MG czuję się odpowiedzialny za tego świata współtworzenie.

Oczywiście że jestem w stanie wyobrazić sobie układ zbliżony do końcowych stron "Wiecznej wojny" Heinleia, w którym grupa stetryczałych weteranów wersja 1.0 osiedla się w rezerwatach stworzonym specjalnie dla nich przez społeczeństwo wersja 10E+1000000. Jasne, że jestem w stanie wyobrazić sobie przygłupawych agentów Firewalla, którzy na podobieństwo agentów z Paranoia RPG (w jego najbardziej psychodelicznej interpretacji) miotają się po świecie którego nie rozumieją, wykonując działania które nie mają najmniejszego sensu. Obrona transpołeczeństwa? Jak można bronić czegoś, co nie istnieje? Kiedy dochodzi do zbrojnego konfliktu sztucznej inteligencji umieszczonej w ciele dziesięciu tysięcy psów-robotów z rojem upliftowanej szarańczy (bo jedna strona chce pomalować ruiny Krzywej Wieży na niebiesko, a druga na zielono), to po czyjej stronie opowiedzieć powinna się agencja?

Ja rozumiem, że w EP można grać tak jak w każdy inny SF, czy cyberpunk. Ja rozumiem, że w założeniu miało to być coś podobnego do CthulhuTecha, tylko bez Lovercrafta i bardziej na poważnie. I z całą pewnością setting jest przy takim założeniu grywalny, ciekawy - wręcz genialny.

...ale ja tak nie potrafię. :-(
 
Awatar użytkownika
Gerard Heime
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3299
Rejestracja: czw mar 20, 2003 9:02 am

Re: Korporacja - czym jest i jak nia grac?

wt gru 06, 2011 11:14 am

Wydaje mi się, że trochę przesadzasz. Transspołeczeństwo z Eclipse Phase wcale nie jest tak odrealnione i oderwane od naszego, jak to przedstawiasz.

Zaczynając od szczękających mas (clanking masses) ubezwłasnowolnionych infomorfów na służbach korporacji i wszystkich tych na przymusowych kontraktach korporacyjnych (na poziomie indentured servants), czyli najniższej klasy transludzkości, tego proletariatu.

Tutaj motywacja jest dokładnie taka, jak przez poprzednie stulecia: polepszyć swój stan bytowania. Zdobyć lepszego morpha (albo jakiegokolwiek!), więcej przestrzeni w habitacie. Zalegalizować swój status osoby ludzkiej (dla upliftów, AI, zbuntowanych forków), wywalczyć dla siebie jakiekolwiek prawa, przestać być własnością korporacji, uniezależnić się.

Klasa średnia to ludzie w większości ze standardowymi morphami nie muszący przejmować się tymi rzeczami, które burzą spokój klasy niższej. To społeczeństwo oparte na konsumpcji i totalnym dostępie do informacji. Osoby usieciowione i uspołecznościowione (zfacebookowane? ;)) przez cały czas. Osoby, które gdy chcą coś mieć, to ściągają to (z Sieci) i zlecają tego wyprodukowanie. Dla których najważniejsze to: być na bieżąco, nie wypaść z obiegu, żyć pełnią życia. Stuningować swoje ciało, przeżyć najnowszy XP, wygrać rozgrywki Modern Warfare 10.0 w simspace. wypożyczyć ptasiego morpha na godziny by polatać sobie pod kopułami Luny. Przecież w większości ci ludzie nie muszą przejmować się pracą, nie muszą martwić się o to, czy będą mieć co założyć następnego dnia, czy nakarmią swoje dzieci.

Dla bardziej ambitnych: realizować zawodowo swoje pasje. Przeżywanie ciekawych rzeczy i lansowanie się na popularnego XP-bloggera. Projektowanie rzeczy, które później w replikatorach produkować będzie i podziwiać cały habitat. Tworzenie nowych, fascynujących morphów. Prowadzenie badań naukowych. Tworzenie nowych programów, hackowanie. Tylko, że to są ludzie którzy najczęściej się realizują w ramach struktur korporacyjnych, albo w anarchistycznych habitatach.

Na samej górze tego masz ludzi których motywacje nie różnią się wcale od dzisiejszych. Po co posiadać jednego morpha, skoro można mieć całą "szafę" ciał na każdą okazję? Bo co przeżywać XP, skoro można naprawdę robić te wszystkie rzeczy? Po co bawić się w projektowanie pojedynczych wzorów ubrań, skoro można kreować modę w całym habitacie? Ha, skoro można posiadać cały habitat, wraz ze znajdującymi się w środku ludźmi? Gdy możemy trzymać w swych rękach wszechpotężną technologię, bawić się w boga? Forsować swoją wizję transludzkości (z sobą oczywiście na czele)?

Dla mnie ludzie z Eclipse Phase są niekiedy bardziej ludzcy niż dzisiaj, bo wychodzą na jaw wszystkie ich zachcianki i słabostki. Niekiedy powiedzielibyśmy - zboczenia i perwersje. Jak to jest patrzeć na świat setkami mikrooczu jednocześnie, być w stanie niezauważalnie przeniknąć w dowolne miejsce, być niemal niematerialnym, niczym duch? Wystarczy przenieść swoją świadomość do roju nanitów, by się przekonać. O ile łatwiej nasycić swoją żądzę krwi, wchodząc w robotyczne ciało niepowstrzymanego morpha bojowego, wiedząc, że śmierć nie jest końcem, jest tylko drobnym utrudnieniem?

EDIT:
Na koniec dodam tylko, że większość "dziwnych" morphów (jak nanity, roje owadów, nova craby) traktuję zadaniowo, tzn. wyobrażam sobie, że nie służą one do normalnego życia, ale do pracy w określonych warunkach (i nawet, jeśli ktoś nie ma innego morpha, to nadrabia to swoim avatarem w simspace). Osobno traktuję przypadki wspomnianych dewiantów (np. dorosłych ludzi w morphach dziecięcych) i różnego rodzaju ekscentryków, którzy celowo przenoszą się np. do morpha ośmiornicy. Na samym końcu uplifty, których jest stosunkowo mało (najbardziej popularne to ośmiornice, ptaki, człekokształtne, może trochę delfinów i psów/kotów) i które faktycznie mogą mieć intelekty inne od ludzkich. Ale je najłatwiej traktować jako "gadające inteligentne zwierzęta" znane z fantastyki. Zresztą, przepuszczone przez soczewkę popkultury, tak pewnie będą dla wielu ludzi się prezentować.

Upilftowanych bakterii czy szarańczy sobie nie przypominam :-)
Ostatnio zmieniony wt gru 06, 2011 11:43 am przez Gerard Heime, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Cherokee
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 155
Rejestracja: śr paź 11, 2006 6:12 pm

Re: Korporacja - czym jest i jak nia grac?

wt gru 06, 2011 1:31 pm

Gerardzie, wydaje mi się, że Rukasu rozważa pewien problem teoretyczny, nie zaś jego praktyczne rozwiązanie przedstawione w EP. Podkreśla to w ostatnim akapicie swojego posta. O tym dlaczego to robi - pisze w dwóch pierwszych. :-)

Rukasu pisze:
Większy problem mam natomiast ze zrozumieniem modus operandi upliftowanych bakterii


Zwróć uwagę, że jeśli chodzi o działania i motywację, to mówimy o człowieku jako istocie emocjonalnej, nie logicznej. Właściwie każde ludzkie działanie można zredukować do motywacji kierowanej prostym mechanizmem nagrody/kary. Kierują nami w istocie pierwotne emocje, które odziedziczyliśmy jeszcze po naszych jaszczurczych przodkach. Logiczna część naszego mózgu zajmuje się głównie szukaniem rozwiązań dla problemów stawianych przez część emocjonalną. Czysta logika nie jest źródłem motywacji (jaki, logicznie rzecz ujmując, jest np. sens życia w ogóle?)

Transhumanistyczny motyw uploadu skupia się tymczasem głównie na procesie myślowym, a więc części logicznej. Zakłada on, że proces ten jest procesem obliczeniowym liczonym na platformie organicznej o specyficznej architekturze ale że jest to zagadnienie matematyczne, które można zrozumieć i emulować z wystarczającą wiernością na innej platformie obliczeniowej (np. rozproszonej sieci tworzonej przez mózgi członków stada psiej watahy). Pomija tymczasem fakt, że na pracę mózgu ogromny wpływ ma układ hormonalny, rozsiany po całym ciele, który jest źródłem emocji kierujących naszym zachowaniem. Aby więc upload osobowości był wierny, symulacji musiałby ulec też układ hormonalny.

Pytanie więc, czy w świecie EP tego dokonano. Odpowiedź naturalnie zależy tylko do Ciebie. To, czy jaźń będzie emulowana w szafie serwerowej czy w stadzie ptaków nie ma większego znaczenia. Emocjonalna część umysłu będzie w dużej mierze wynikiem symulacji i będzie rodziła znane nam emocje w znanych nam okolicznościach. Jeśli jaźni zakodowanej w mózgach stada mew pokażesz cycki, ta odczuje ona te same emocje co zwykły człowiek.

Podsumowując - stając przed problemem uploadu jaźni na nośnik cyfrowy, przyszli naukowcy będą sobie musieli odpowiedzieć na pytanie jak kompleksowo chcą zasymulować pracę układu limbicznego. Jeśli będą dążyli do maksymalnej wierności, uploady otrzymają ten sam zestaw emocji co zwykli ludzie, a w efekcie te same motywacje (nawet jeśli nie będą one miały większego sensu).
Ostatnio zmieniony wt gru 06, 2011 1:33 pm przez Cherokee, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Rukasu
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 737
Rejestracja: wt kwie 26, 2011 10:24 pm

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

wt gru 06, 2011 2:17 pm

@Gerard Heime

Wydaje mi się, że trochę przesadzasz. Transspołeczeństwo z Eclipse Phase wcale nie jest tak odrealnione i oderwane od naszego, jak to przedstawiasz.

Zdaję sobie sprawę, że trochę przasadzam. A społeczeństwo jest IMHO oderwane od naszego znacznie bardziej niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. :-)

Tutaj motywacja jest dokładnie taka, jak przez poprzednie stulecia: polepszyć swój stan bytowania.

Hm... Tylko co to tak właściwie znaczy? W dzisiejszych czasach sprawa jest *stosunkowo* prosta: chcesz mieć wygodne mieszkanie (albo kilka), spożywać dobre posiłki, spotykać się z ciekawymi ludźmi, realizować swoje zainteresowania poprzez odpowiednie rozrywki (sport, książki, filmy, komputer, itp.). Chcesz też zapewne mieć partnera/partnerke i zapewne dzieci. Załóżmy jeszcze, że chcesz uzyskać bezpieczeństwo np. poprzez poprawę swojego statusu prawnego - ale pomijając nieliczne kraje, to już marzenie bardzo "na wyrost", i raczej nie do zrealizowania "wprost".

W EP mamy natomiast społeczeństwo, w którym większość ludzi to zapisane na komputerze "programy", które mają albo (często) nie mają swojego morpha. Czy zależy im na ładnym mieszkaniu? No chyba nie. Na dobrym jedzeniu? Raczej na łączach szerokopasmowych. Na grze w golfa? Chyba że na emulatorze Amigi...

A teraz weźmy na warsztat jeden z naszych głównych motywatorów - dzieci, potomstwo, zapewnienie przyszłości rodzinie. Ale zaraz... Jakiej rodzinie? Jakie dzieci? Jestem przecież zapisem elektronicznym, a morph to coś bardziej przypominającego garnitur niż żywą istotę. Przyszłość? Jaką przyszłość - krótkie spięcie, albo jakiś inny TITAN, i po ptakach. Krewni? Chyba raczej grupa przyjaciół na simbooku (bo facebook to prymitywna zabawka dla elektronicznych niemowląt).

Czy motywują mnie pieniądze? Hm, to trudna sprawa. Może tak, a może nie. Jeżeli znajdę sobie jakiś wygodny kąt w sieci, to mogę "narkotyzować" się darmowymi sztucznymi doznaniami, albo bawić w przeżywanie wzmiankowanych starych gier na Comodore. Pieniędzy do tego nie potrzebuje, bo moje utrzymanie nic nie kosztuje. Jeżeli jestem bardziej (a raczej *inaczej*) ambitny, to pewnie będę chciał sobie dorobić na morpha. Ale z drugiej strony mogę np. w ramach "leasingu" popracować sobie w morphie ważki, spędzając w nim kilka minut dziennie na jakiejś pozaziemskiej plantacji - a za 60-70 lat uzyskać wzmiankowanego morpha na własność. Jasne, to kupa czasu, ale z drugiej strony nie spieszy mi się. Przecież nie będę się zaharowywał, kiedy mogę uprzyjemniać sobie pracę wielotygodniowymi przerwami i surfowaniem po sieci.

Zalegalizować swój status osoby ludzkiej

Ale czy ja tego chcę? Jeszcze w historycznych czasach wielu niewolników było bardzo zadowolonych ze swojej niewoli. Niektórzy sami sprzedawali się możnym panom, bowiem mieli w ten sposób zapewniony wikt i opierunek, zaś praca była często znacznie milsza i prostsza niż próba utrzymania się na "dzikiej" ulicy. Tutaj dodatkowo dochodzi kwestia wszelakich uwarunkowań / oprogramowań. Przecież taki AI realizuje się głównie poprzez swoją pracę, jego funkcjonalność i przydatność jest czymś co go definiuje i co go określa. Jasne - pewna autonomia i niezależność to fajna rzecz. Ale czy naprawdę każdy uplift musi walczyć o swoje "wyzwolenie"? To mało logiczne założenie. Prędzej będzie walczył o to, żeby codziennie na śniadanie dostawał więcej snacków z wizerunkiem Scooby-Doo.

Klasa średnia to ludzie w większości ze standardowymi morphami (...) społeczeństwo oparte na konsumpcji i totalnym dostępie do informacji.

No właśnie - czego pragniesz, skoro masz wszystko? Czyli społeczeństwo ześwirowanych otaku, którzy nie rozróżniają w większości fikcji od wirtuala, a wirtuala od rzeczywistości. Brak podstawowych potrzeb (i popędów !!!) oznacza, że marzeniem takiego transludzia może być dokładnie wszystko. Spacer po parku. Sieciowa nirwana. Wysadzenie Plutona (ciało niebieskie), bo brzydko wygląda. Włamanie się do elektronicznej fortecy Firewalla. Zasłynięcie jako ktoś, kto "zabił" TITAN-a. Zdobycie dziesięciu miliardów tagów "lubię to". To nie społeczeństwo tylko zbiorowisko indywidualności nieposiadających żadnego wspólnego mianownika i żadnego wspólnego modus operandi. Nieprzewidywalne. Niezrozumiałe. Nieobliczalne.

Dla bardziej ambitnych: realizować zawodowo swoje pasje.

To fajne założenie, że kregosłup moralny wyzbytych z ciała i hormonów "duchów" jest na tyle silny, że w ogóle czegoś pragną - biorąc pod uwagę jak dużo lumpów żyje już dzisiaj z dnia na dzień "na zasiłku" - a co dopiero mówić o realizowaniu się "zawodowo". Znowu wrócę do kwestii niewolnictwa, tym razem odwołując się do "Ucieczki od wolności" Fromma - tak naprawdę to ludzie nie chcą być "wszechmocni", bo nie mieliby pojęcia co ze swoją wszechmocą powinni zrobić. Brak własnych pragnień oznacza że większość społeczeństwa to szaleni ryzykanci, czy wręcz samobójcy. A jeżeli jakieś pragnienia jednak zachowamy, to co? Kierować się jedynie rozumem i wyrachowaniem? Mamy "społeczeństwo" groźnych psychopatów realizujących swoje partykularne, chore pragnienia. Kierować się uczuciami? Mamy "społeczeństwo" śniących na jawie emo, którzy potrafią przez 100 lat raz po raz obserwować ten sam przelot motyla z różnych ujęć kamery. Zresztą same emocje stają się niejako towarem, bowiem w jakimś stopniu opierają się o gruczoły posiadanych morphów / zakupione koktajle hormonalne (na co słusznie zwrócił już uwagę Cherokee). Tutaj nasuwa się mi skojarzenie np. z "Powrotem z gwiazd" Lema.

Na samej górze tego masz ludzi których motywacje nie różnią się wcale od dzisiejszych. Po co posiadać jednego morpha, skoro można mieć całą "szafę" ciał na każdą okazję?

Doprawdę niczym się nie różnią? To dziwne założenie - historia uczy nas, że ludzkie postrzeganie i świadomość BARDZO się zmieniają, w zależności od czynników zewnętrznych i od stopnia rozwoju. Po co posiadać szafę morphów, skoro można "wcielać" się (ala "Ekstensa") w dziesięć międzygalaktycznych stacji kosmicznych? Po co wcielać się w stacje kosmiczne, skoro można rządzić całą planetą? Po co marnować czas na zarządzanie, skoro można doświadczać seksualnego sparowania pod postacią każdego ze 100 000 000 dostępnych w wypożyczalni morphów owadów? Myślisz w skali "mikro", a nie "makro"!

Dla mnie ludzie z Eclipse Phase są niekiedy bardziej ludzcy niż dzisiaj, bo wychodzą na jaw wszystkie ich zachcianki i słabostki.

Tylko czy możliwość folgowania swoim zachciankom, przy całkowitej utradzie popędów i ograniczeń jest "ludzkie", czy wręcz przeciwnie? Och, EP stawia bardzo fajne pytania - ale stawiając je, uniemożliwia mi zabawę.

O ile łatwiej nasycić swoją żądzę krwi, wchodząc w robotyczne ciało niepowstrzymanego morpha bojowego, wiedząc, że śmierć nie jest końcem, jest tylko drobnym utrudnieniem?

Ale skąd ta żądza krwi? Bo tak jest w moim "programie"? (a tak swoją drogą - czy to "mój" program, czy jakieś AI wrzuciło mi do matrycy wirusa?) I po co mam się ograniczać do niszczenia w morphie bojowym, skoro mogę wejść w symulację, w której będę "czuł" się bombą termojądrową? Albo supernową. Albo Wielkim Wybuchem. Znowu myślisz w skali "mikro", a nie "makro"!

Upilftowanych bakterii czy szarańczy sobie nie przypominam

Ja zdaję sobie sprawę, że postrzegam EP w nieco inny sposób niż założyli to sobie twórcy, ale po prostu ogrom możliwości jest tak niesamowity, a technologiczna osobliwość tak "pojemna", że nie za bardzo wyobrażam sobie *kogokolwiek* normalnego w takim settingu. Dlaczego ktoś w morphie dziecka jest dewiantem? Bo jest na tyle znudzony życiem, że chce spróbować czegoś nowego? I co to znaczy, że jest "dorosły", skoro jego zegar biologiczny nie istnieje, a dojrzewanie uzależnione jest od przeżyć mających miejsce w dużej części w zasymulowanej rzeczywistości?

Absolutnie nie zamierzam zmuszać kogokolwiek do dzielenia mojej wizji settingu, do grania w przerażająco abstrakcyjny sposób, w jaki ja odbieram EP. Jak wcześniej wspomniałem: nie ma nic złego w założeniu, że pomimo wywrócenia świata do góry nogami transludzie pozostali starymi dobrymi ludźmi, że codziennie o piątej spotykają się na stim-herbatkę, że "mężczyźni" wybierają się co tydzień (ale jakiego czasu?) na nono-ryby, zaś "kobiety" na simbookowych spotkaniach gospodyń wiejskich szydełkują sobie nowe tekstury. Że biedni marzą o bogactwie (którego nie potrzebują), że bogaci chcą pomnażać swój kapitał (którego nie "przejedzą" nawet przez milion lat), że klasa średnia oddaje się intelektualnym, wyrafinowanym rozrywkom (zaprzeczając parafrazie kopernikańskiej tezy, że "zła rozrywka wypiera dobrą rozrywkę"). To super, jeżeli gracze potrafią patrzeć na agentów Firewall jak na bohaterów-wolontariuszy, którzy chronią transspołeczeństwo przed nadciągającym mrokiem. Jak wspomniałem - tak zapewne miał być odbierany ten system, i przyznaję że jest on pod tym względem niezwykły.

...ale ja tak nie potrafię. :-(

@Cherokee

Gerardzie, wydaje mi się, że Rukasu rozważa pewien problem teoretyczny, nie zaś jego praktyczne rozwiązanie przedstawione w EP.

To chyba poprawna interpretacja. Jakkolwiek EP przedstawia pewne przykłady i obrazy, które odbierać możemy jako "zrozumiałe", to sama sytuacja jest dla mnie na tyle niezrozumiała i losowa, że nie jestem w stanie w żaden sposób dokonać wiarygodnej (dla siebie samego) ekstrapolacji.

Jeśli będą dążyli do maksymalnej wierności, uploady otrzymają ten sam zestaw emocji co zwykli ludzie, a w efekcie te same motywacje (nawet jeśli nie będą one miały większego sensu).

Niestety nie - bowiem równocześnie znikną potrzeby podstawowe. Jeżeli będę emulował popęd seksualny, ale nie będę miał ciała, w którym *muszę* go realizować, to zapewne spędzę wieczność w ultra-przyjemnej komputerowej symulacji seksu, zapominając o reszcie świata. Jeżeli będę miał zasymulowany ludzki głód, ale wcielę się w morpha-komara, to dysonans poznawczy zapewne uczyni ze mnie szaleńca - na najbliższe tysiąc lat. Jeżeli zasymuluję dążenie do władzy, ale będąc władcą trzech planet i dziesięciu habitatów nie będę miał kim rządzić (bo morphy to tylko morphy - równie dobrze mogę je zasiedlić swoją własną jaźnią - zaś ludzie tak naprawdę znajdują się w wirtualnej nienamacalnej rzeczywistości, pozbawionej granic i praw) - to będę wiecznie zgorzkniały i zły na cały świat.

Takich rzeczy nie da się przewidzieć i uwzględnić w skali makro - bo trudne są do pojęcia i "przeanalizowania" nawet w skali mikro. :-(
 
Awatar użytkownika
Gerard Heime
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3299
Rejestracja: czw mar 20, 2003 9:02 am

Re: Korporacja - czym jest i jak nia grac?

wt gru 06, 2011 3:24 pm

Będzie krótko ale na temat :-)

Ja właśnie po to chcę poprowadzić EP swoim znajomym, by pomiędzy elementami typowymi dla sesji RPG (akcja, intrygi, śledztwa, interakcje społeczne, eksploracja settingu) wrzucić tego typu problemy i tego typu tematykę. Poteoretyzować możemy, jasne, ale mam wrażenie, że na temat całego gatunku H+ mądrzejsi od nas głowy łamali. Natomiast po to jest EP, żeby niejako spróbować się zmierzyć z tymi problemami od środka. Przedstawić graczom konkretną sytuację i zobaczyć, jak oni zareagują. Potoczyć debaty filozoficzne - ale w grze, a nie poza nią.

Dlatego też przyjąłem założenie, że gracze wcielają się w bohaterów których stosy korowe odnaleziono na Ziemi i przywrócono. Chcę zobaczyć, jak zmierzą się z oderwaniem osobowości od ciała, z nową ekonomią, z transludzkością. Jaki cel dla siebie znajdą.

Tak na marginesie, dla mnie Eclipse Phase to bardziej transhuman; dla Ciebie, jak sądzę, posthuman. I to jest właśnie ta różnica: bo w trans- można się jeszcze bawić, można ekstrapolować... a post- jest już tak naprawdę poza naszymi zdolnościami pojmowania. Wszak jesteśmy tylko ludźmi 1.0.


EDIT:

No dobra, odpiszę trochę dłużej.

Pierwszy problem, czyli real vs virtual. W popkulturze to pytanie wraca jak bumerang od czasów Tronu, Matrixa i innych utworów tego typu. Z punktu widzenia człowieka współczesnego, problemem staje się:
1. wieczna świadomość tego, że simspace nie jest rzeczywistością; że jest iluzją, oszukiwaniem siebie
2. że jest niedoskonały w stosunku do rzeczywistości, uproszczony (bądź zmieniony, wypaczony)

Przykład prosty: co da więcej satysfakcji, uwiedzenie (i przespanie się z) istniejącej w realu, niezależnej jednostki ludzkiej, czy zaprogramowanie sobie idealnej seks-niewolnicy która spełni wszystkie nasze zachcianki?

Jasne, gdzieś tam zawsze pozostaje opcja wymazania sobie wspomnień o tym, że simspace to nie real. Ale czy naprawdę tak dużo osób pozwoliłoby na coś takiego?

Oczywiście, spora część clanking masses reprezentuje właśnie takie hedonistyczne, eskapistyczne podejście. Ich strata. Są jak uzależnieni od sieci narkomanii. Ale to nie o nich jest chyba gra :-)

Moim zdaniem takie aspekty ludzkiej osobowości jak ambicja, ciekawość, skłonność do ryzyka będą wciąż sprawiały, że człowiek będzie wybierał real od virtuala, poszukując tutaj samorealizacji i spełnienia.

Kilka prostych kontrprzykładów:

Jak chcesz zostać władcą habitatów i planet, jeśli masz jednego, standardowego morpha i trochę korporacyjnych kredytów? Możesz pójść na łatwiznę i sobie to zaprogramować w simspace. Albo... możesz wykorzystać swoją nieśmiertelność i to wypracować. W ciągu lat, dziesięcioleci, może wieków.

Jak chcesz wiedzieć, jak to jest być komarem? Nikt nie zbudował jeszcze morpha komara umożliwiającego przenoszenia osobowości. Znów, możesz pobawić się w simspace (ale przecież ono jest niedoskonałe, bo nikt nie był naprawdę w ciele komara, to tylko konsensualne wyobrażenie o tym, jakby to było) albo spędzić lata na badaniach mających na celu zaimplementowanie Twojej świadomości do mózgu owada. I postrzeganie świata jego zmysłami.

A w tym świecie jest przecież masa takich rzeczy. Jak zbudowane są Bramy Pandory i co jest poza nimi? Kto je stworzył? Co doprowadziło do rebelii sieci TITAN? Co znajduje się jeszcze na Ziemi? Kim są Factorzy, czym jest wirus exsurgent?

A może TY chcesz mieć biologiczne dzieci, może chcesz wysłać ekspedycję na Ziemię (albo samemu tam polecieć) odnaleźć swoje ciało (ewakuowany został tylko stos korowy...), pobrać próbki DNA, zrekonstruować swojego oryginalnego morpha i biologicznie, brudno, po ludzku, uprawiać seks i mieć dziecko ze swoją żoną?

A może chcesz po prostu stworzyć nową świadomość, stworzyć amalgam jaźni swojej i swojej żony, i kupić dla "dziecka" nowego morpha, i go wychować? Albo znaleźć świeżo powstałe SI w sieci i też wychować je jako dziecko (trochę jak takie Tamagochi)?

Chcesz wcielić się w bombę atomową? Ale czy ktokolwiek jest w stanie to zaprogramować w simspace tak, żebyś miał pewność... PEWNOŚĆ, że to będzie w pełni realne przeżycie? A może znajdziesz metodę by autentycznie stać się bronią atomową?

Nie wiem jak ty, ale ja bym się nie nudził w świecie przyszłości... ;-)
Ostatnio zmieniony wt gru 06, 2011 4:00 pm przez Gerard Heime, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Cherokee
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 155
Rejestracja: śr paź 11, 2006 6:12 pm

Re: Korporacja - czym jest i jak nia grac?

wt gru 06, 2011 3:40 pm

Rukasu, przykładasz miarę racjonalną do istoty emocjonalnej. Człowiek nie jest racjonalny. Dlaczego we współczesnym społeczeństwie ludzie nie oddają się w spokojną niewolę za miskę ryżu, dach nad głową i kablówkę, za to chętnie zabijają o byle co? Ponieważ człowiek ma wiecznie niezaspokojoną ambicję. To potrzeba społecznej dominacji. Majętność, uroda, inteligencja, wpływy, uczucia, you name it. Zawsze jest czego pożądać. Trawa jest zawsze zieleńsza po drugiej stronie. Może to być uznanie dwóch dyskutantów w forumowym wątku na Polterze, może to być chęć rządzenia światem. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i zawsze masz pomysł na nowe potrawy.

Dwa, dlaczego zakładasz, że w społeczeństwie transhumanistycznym istnieje nieskończona podaż? Że każdy ma wszystko czego mu trzeba do zaspokojenia potrzeb z parteru piramidy Maslowa? Jedną z metod zaspokojenia potrzeby dominacji jest kontrolowanie zasobów potrzebnych innym. Mogą to być dobra materialne, może to być informacja. Kontrola dóbr pojawi się sama. Byt cyfrowy nie jest wolny - potrzebuje przestrzeni dyskowej, pasma i co najważniejsze - energii. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie trzymał na tym łapę.

Człowiek, który ma wszystko nie będzie siedział spokojnie kontemplując naturę wszechświata. Jesteśmy istotami społecznymi i jeśli nie ma wokół nas nikogo, to zaczynamy szukać jakiejś grupy, do której można się przyłączyć. Jeśli nie musimy martwić się przetrwaniem zaczniemy się bawić w nasze ulubione hobby - wspinanie się po szczeblach społecznej drabiny. Irracjonalne? Jak mówiłem - człowiek nie jest istotą racjonalną. :-)

EDIT: Oczywiście powyższe zakłada, że oczekiwana będzie możliwie duża zgodność między oryginałem a uploadem. W co akurat nie wierzę. :-) Ale to dyskusja na osobny temat.
Ostatnio zmieniony wt gru 06, 2011 3:52 pm przez Cherokee, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Gerard Heime
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3299
Rejestracja: czw mar 20, 2003 9:02 am

Korporacja - czym jest i jak nia grac?

wt gru 06, 2011 4:02 pm

... i w sumie zgadzam się całkowicie z Cherokee i właśnie o tym cały czas myślałem, ale chyba nie potrafiłem tego dobrze ująć.

:-)

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości