Jeremiego na krótką chwilę całkowicie pochłonął ferwor walki. Karabin, kolimator, łuska. Celował i strzelał w zbliżające się stwory, z coraz większym trudem odpierając ich napór. Wtedy dostrzegł dwa potężne, szkaradne stwory w tłumie poczwar i zaklął szkaradnie. Obrócił głowę i kątem oka zerknął na to co robią towarzysze. Wiedział, że wytrzyma jeszcze chwilę. Musi wytrzymać.
Żeby nie być gołosłownym (to o tych headach :p), rzuty obrazują jak idzie Swanowi strzelanie: 3(d10+2)=(12),(11),(11)
Ostatnio zmieniony śr lis 16, 2011 11:17 pm przez Liverrin, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
Fala potworów, pomimo Waszych wysiłków, coraz bardziej zbliżała się do bronionego punktu. Kiedy zrobiło się już naprawdę gorąco, zdarzyło się coś zupełnie niespodziewanego. Awaryjne zasilanie w całym kompleksie wysiadło. Centrum dowodzenia zniknęło w nieprzebitym mroku przy akompaniamencie nieprzyjemnego buczenia, brzmiącego poniekąd jak agonalny jęk jakiejś elektroniczej istoty. Monitory superkomputera zaczęły śnieżyć i iskrzyć, by po chwili wyłączyć się zupełnie. Spodziewaliście się ciosu z każdej strony - nim zgasły światła, pierwsze demony zaczęły wspinać się po stopniach wiodących do podwyższenia, na którym się ufortyfikowaliście. Spodziewany atak o dziwo nie nadszedł. Pierwsza oprzytomniała Muriel. Włączyła latarkę rozglądając się po sali. W promieniu kilku najbliższych metrów nie było śladu po adwersarzach. Kilka pozostałych poczwar opuszczało ślamazarnie pomieszczenie, zupełnie jakby stracili Wami zainteresowanie. Jedyne co po nich pozostało to kilka rozkładających się trucheł ich piekielnych pobratymców. Stożek światła omiótł pomieszczenie po raz ostatni, po czym skierował się na przenośny dysk podpięty do komputera. - Kurwa! Tu były wszystkie dane... - zaklęła Muriel, obracając w palcach zwęglony nośnik - co tu się do jasnej cholery stało?! Słowo "było" zostało użyte raczej mało trafnie, jako że wciąż wyczuliście w powietrzu tajemniczą siłę, która odpowiadała za obecny stan podziemnego kompleksu. Zapach ozonu aż wiercił w nosie, naelektryzowane włosy na rękach i karkach sztywniały. Wszelkie elektroniczne urządzenia, jakie macie w swoim posiadaniu, zaczęły wariować. Zdawaliście sobie sprawę, że magicznym sztuczkom Arnolda Leecha nigdy nie towarzyszyły tak silne manifestacje...
--------------------------------------------------------------------------------------------- Sloan ==> dzięki zapamiętanym informacjom możesz pełnić od teraz rolę czegoś w rodzaju drużynowej encyklopedii. Wystarczy rzut na wiedzę (różne st, w zależności od zagadnienia), by rzucić więcej światła na niektóre zjawiska, miejsca, osoby czy zdarzenia związane w jakikolwiek sposób z Operacją Pieczęć.
Ostatnio zmieniony czw gru 01, 2011 4:07 pm przez Rodriguez, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
Jeszcze przez sekundę wpatrywał się w ciemność i po chwili zamknął oczy - gdyby ktoś poświecił na niego w tym momencie zobaczyłby stoi nieruchomo jak posąg, ale jego oczy pod powiekami poruszają się z niewiarygodną szybkością. Po kolejnych dwóch sekundach wziął głębszy oddech i dopiero wtedy zaczęły docierać bodźce zewnętrzne. - Gdybym przyszedł tutaj chwilę wcześniej i dane przesuwały się kilka milisekund wolniej. Westchnął lekko i pokręcił głową. - Ale mam ogromną większość, będzie musiało wystarczyć. Powiedział to tak, że miało się wrażenie, że nie chodzi mu o możliwość odtworzenia danych ale fakt, że jemu nie udało się wchłonąć wszystkiego. Włączył latarkę, a raczej mini reflektor przytroczony do plecaka i zaczął omiatać pomieszczenie dokładnie obserwując pomieszczenie, próbując wyczuć otaczającą ich emanację i przyglądając się szalejącej elektronice. Poświęcił jej kilka chwil ocieniając co się z nią dzieje zaczął też porównywać z tym co już wiedział oraz czego dowiedział się chwilę wcześniej próbując dojść do tego z czym mają do czynienia.
Jeremy stał jeszcze chwilę w bezruchu, z karabinem uniesionym wysoko, jakby spodziewał się nagłego powrotu stworów. Gdy atak nie nadchodził, mężczyzna rozluźnił się nieco i spojrzał na spalony dysk i nową drużynę. Pociągnął nosem i skrzywił się nieznacznie. - Kurewsko mi się to nie podoba – wypowiedziane z niechęcią słowa dobiegły z ciemności. Kliknęło i taktyczna latarka przy karabinie Swana rzuciła stożek światła na pomieszczenie. Jeremy wiedział, że przy sprzęcie niewiele pomoże, odszedł więc krok od ekipy i obstawiał tyły. Uniósł broń i powoli zbliżył się do wyjścia, by skontrolować sytuację.
No to żyjemy. Rozejrzał się pomieszczeniu w poszukiwaniu wrogów. Jeśli jakiś z demonów nie chce za bardzo opuszcza pomieszczenie kryjąc się w ciemnościach to wymierza i strzela krótką serią aby go ubić. Bardziej aby rozładować napięcie widokiem unicestwienia kolejnego bydlaka niż w celu osiągnięcia konkretnego celu.
Pytanie i zaskoczenie Muriel go nieco nawet rozbawiło. Widocznie zdolności przepowiadania przyszłości wypadków mają swoje istotne ograniczenia.
Czuje to każdy z Nas tutaj obecnych chyba. Coś innego tutaj zadziałało niż nas stary "towarzysz".
To miejsce. Ta baza była zrobione na miejscu tym nieprzypadkowo. Tu coś było a ta baza miała pilnować czegoś tudzież badać. Słyszeliście co Kapitan mówił. Zresztą Sloan teraz to na pewno wiesz dużo dokładniej.
A póki jest chwila czasu. Pewnie krótka ale zawsze. To może opowiedziałabyś Nam - Co wiesz w tym temacie?"
Sam wychodzi poza teren omiatany światłem przez towarzyszy. Podchodzi do wejścia i wyostrza zmysły dostrajając je do warunków... węch, słuch to co przyda się w ciemnościach. Na chwilę wyostrza węch do poziomu przekraczającego poziom dobrego psa myśliwskiego. Próbuje uchwycić nutę zapachu Kapitana, nutę tego gdzie najsilniej pachnie ozon, zapach człowieka innego niż towarzysze...
- A póki jest chwila czasu. Pewnie krótka ale zawsze. To może opowiedziałabyś Nam - Co wiesz w tym temacie? Muriel nie odpowiedziała. Dopiero po chwili zauważyliście, że coś jest z nią nie tak. Spod półprzymkniętych powiek kobiety bił nieziemski, mlecznobiały blask - Wasza towarzyszka była w pomieszczeniu ciałem, ale nad umysłem zapanował ktoś inny. Byliście świadkami podobnego zjawiska nieraz, kiedy medium użyczało cielesnej powłoki siłom próbującym skontaktować się ze światem materialnym. Tym razem niezapowiedziany gość najwyraźniej wymusił na agentce możliwość wizyty. - Dlaczego nie dołączysz do kapitana, by przekonać się o tym na własnej skórze, Engel? - z jej ust wydobył się znajomy, nieprzyjemny głos, który nie tak dawno temu dało się słyszeć w odbiornikach Sloana i Reinera. Po zadanym pytaniu Muriel niespodziewanie chwyciła za przytroczony do pasa nóż i wbiła go sobie z impetem w brzuch. Upiorne światło bijące z jej oczu zniknęło, Muriel załkała i osunęła się na podłogę, ściskając kurczowo mocno krwawiącą ranę...
Poprawne funkcjonowanie węchu utrudnia więrcący w nosie zapach ozonu, jednak po dłuższej chwili udaje Ci się zwietrzyć ślad kapitana Rossa. Towarzyszy mu ledwie wyczuwalny, lecz dość wyraźny zapach krwi, odbijający się metalicznym posmakiem w Twoich ustach. Zapach dobiega z grubsza w kierunku przeciwnym do tego, z którego tu przybyliście. Jeśli chodzi o słuch - żadnych rewelacji. Wzrok - w ciemnościach dostrzegasz ogrom zniszczeń spowodowanych wcześniejszym atakiem potworów. Jedno z wyjść, do którego właśnie zajrzałeś, jest kompletnie zawalone. Wygląda na to, że będziecie musieli wybierać: albo wrócić tam, skąd przyszliście, i spróbować dotrzeć do reszty oddziału okrężną drogą, poza obrębem podziemnego kompleksu, albo zaryzykować i zapuścić sie w głąb bazy w poszukiwaniu krótszej drogi. Ps: Medium to nie to samo, co jasnowidz
Naprawa - dziwne zachowanie urządzeń spowodowane jest obecnością silnego pola elektromagnetycznego, którego źródło musi znajdować się gdzieś w pobliżu. Wiedza - kiedy dzięki świeżo nabytym informacjom dociera do Ciebie, co mogło być przyczyną awarii, nogi niemal się pod Tobą uginają. Jednostka D.O.W. w Al-Khali, Operacja Pieczęć... wszyscy Ci ludzie byli od dawna szkoleni w jednym celu, i celowi temu poświęcili swoje życie. Pod szeroko pojętym notowaniem "nadnaturalnych zjawisk", które miała obserwować w okolicy załoga jednostki, kryła się tak naprawdę obawa przed otwarciem przejścia do innego wymiaru. Przejścia, które otwierało się cyklicznie, co kilkaset lat, tutaj, w mieście Al-Khali - kolebce ludzkości. Leech i jego poplecznicy z całą pewnością musieli maczać w tym palce... (1. Zaniechaj dalszego wertowania informacji, 2. Wykonaj kolejny rzut ==> uwaga: im więcej razy rzucasz pod rząd na wiedzę, tym większe ryzyko (rzut procentowy z coraz wyższym progiem), że sam na tym ucierpisz.
Robo zapadł w coś na kształt transu - jego wzrok stracił ostrość widzenia, zmysły jakby cofnęły się do jego wnętrza. W tym momencie skupił się wyłącznie na wnętrzu swojego umysłu i jego zawartości. Wiedział, że nie powinien tego robić, ale wiedza, którą właśnie w sobie odkrywał była zbyt istotna i... zbyt interesująca, żeby mógł przestać.
W chwili kiedy zlokalizował kierunek gdzie najpewniej w tym momencie leżały szczątki kapitana, usłyszał głos wydobywający się z Muriel. Zwrócił się ku niej i patrzył z coraz większym zdziwieniem. Zdziwieniem prostotą z jaką ten sukinsyn mógł przybyć ot tak i mieć ich wszystkich na wyciągnięcie ręki. Rozmyślanie przerwała gwałtowna reakcja Muriel.
Kurwa... jebnięty drań Przyklęknął obok zranionej kobiety i sięgnął do swojego ekwipunku i podręcznego pakietu medycznego. Najważniejsze teraz to zatamować krwotok a później nie doprowadzić do tego aby poruszając się spowodowała dalsze obrażenia. Rana zadana pod tym kątem z siłą przeciętnej kobiety nie powinna być zbyt groźna. Ale jeśli doszło to istotnej perforacji jelit. Wyciągnął jedną gotową strzykawkę ze środkiem przeciwbólowym i wbił się w krwiobieg Muriel. Zaczął opatrywać ranę, działając niemal jak automat. Wzrok przyda się teraz dobry... szczegółowy, ze zbliżeniem - tak aby widzieć naczynia krwionośne aby wiedzieć więcej. Dotyk przyda się tak czuły aby móc wyczuwać to czego dotyka - aby móc miarkować nacisk kiedy będzie grzebał się w jej ciele.
Coś było nie tak, obrócił się momentalnie i spojrzał na Muriel przemawiającą nie swoim, bardzo nieprzyjemnym głosem. Co jest grane? – pomyślał z niepokojem.
-Nie... - zduszony okrzyk wydobył się z piersi Jeremiego. W kilku szybkich krokach dopadł do rannej kobiety, padł na kolana przy niej, niedbale rzucając karabin na ziemię. Jeśli było to możliwie, Swan delikatnie chwycił Muriel za rękę – by nie poruszyć nią zbytnio, ale dać znak, że są przy niej. Spojrzał na jej twarz, potem na działającego już Reinera. Nie popędzał go, nie przeszkadzał. Wiedział, że to nic nie da. Niedługo się znali, jednak młodzieniec zdążył przyzwyczaić się do towarzystwa kobiety i bardzo ją polubił. Teraz, gdy byli ostatnimi żywymi członkami zespołu po ataku tych poczwar z piekła rodem, nie chciał i jej stracić. Z jego mamroczących ust można było odczytać tylko coś na kształt słów: „Muriel, nie odchodź. Jeszcze nie czas”.
Ostatnio zmieniony pt gru 02, 2011 10:16 pm przez Liverrin, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
Procent (20% - fail) ==> pierwszy próg - info za free, bez większego ryzyka (pod warunkiem że jesteś wypoczęty), drugi - porażka poniżej 30%, trzeci - 50%, czwarty - 70%, piąty - 90%, szósty i dalej + 1% aż do 100 (czyli nawet po kilku testach wiedzy z rzędu wciąż masz szansę). Jako że nałożyłem na Ciebie niebezpieczeństwo związane z procentowym rzutem na "kontuzję", każdy, nawet najniższy wynik rzutu na wiedzę daje Ci jakiś skrawek info.
Przedruki gnostyckich tekstów oraz skany notatek badaczy D.O.W. wirowały Ci pod powiekami. Zacząłeś czytać, próbując pozyskać jak najwięcej informacji w jak najkrótszym czasie. Wiedziałeś, że musisz się spieszyć. Tym razem nie wyszło Ci to na dobre. Potężny byt, starszy niż ludzkość, stworzony przez tego samego boga, który powołał do życia Adama i Ewę... Wymiar-więzienie, Pyxis, Pierworodny... dziwne, niewiele mówiące Ci nazwy i terminy zaczęły zalewać Twoją świadomość niczym fala tsunami. Przestałeś panować nad błyskawicznym przepływem informacji. Dawno tego nie robiłeś, bardzo rzadko pod taką presją. Nogi ugięły się pod Tobą, kiedy przez skronie przebiegł paraliżujący nerwy impuls. Blackout. Nie wiedziałeś ile czasu minęło od ataku, ocknąłeś się w centrum dowodzenia, klęcząc i wpatrując się w kałużę krwi cieknącej Ci z nosa. Głowa pulsowała echem bólu, który pozbawił Cię równowagi. Żołądek zdawał się jeździć wzdłuż przełyku jak na rollercoasterze. Mogło być gorzej... Wzrok zaczął się wysotrzać. Kątem oka dostrzgłeś Jerry'ego i Reinera klęczych przy nieprzytomnej Muriel.
Po dłuższej chwili Reinerowi udało się zatamować krwotok. Stan agnetki wciąż był jednak poważny. Kobieta zemdlała w wyniku szoku i znacznego upływu krwi. Kiedy sytuacja została opanowana, zauważyliście, że z pogrążonym w transie Soalnem również coś jest nie tak. Mężczyzna padł na kolana, wodząc półprzytomnym spojrzeniem po otoczeniu. Wsparł się na rękach by nie stracić równowagi. Z nosa obficie ciekła mu krew, ciałem targały odruchy wymiotne.
Klęcząc próbował zebrać myśli i uporządkować to co do tej pory udało mu się odnaleźć w swojej pamięci. Od dawna, bardzo dawna nie musiał tego robić i ewidentnie się od tego odzwyczaił. Dopiero po chwili szum w jego głowie osłabł, a on zaczął odbierać bodźce dostarczane mu przez organizm. Opadł na ręce powstrzymując mdłości i posmak żółcie w ustach, potem wróciła mu ostrość widzenia, choć na początku nie docierało do niego, że owa powiększająca się na podłodze plama szkarłatu jest jego własną krwią. Przełknął ślinę i starał się wyrównać oddech, czeka aż ustanie mu krwotok z nosa. - Za dużo nie posegregowanych danych. - mruknął sam do siebie, następnie odezwał się już głośno - Mamy przesrane jak Niemcy na froncie wschodnim. Musimy załatwić tego gnojka i cokolwiek nim kieruje, bo przejebane będą mieli też wszyscy inni, można siedzimy na gigantycznym korku od szampana, a zbliża się północ. Po tych słowach Engel musiał być w wielkim szoku, chyba po raz pierwszy w swoim życiu Robo okazał jakiekolwiek odruchy bliskie ludzkim...
Ustabilizowana. I tak naprawdę jedynie tyle. Niech to... musiała się tak głęboko ranić. Nie był zadowolony z tego co udało mu się osiągnąć. Nie powinna umrzeć w tej chwili ale na pewno przydałby się spokój i solidne wsparcie medyczne. Nie straciła krwi w nadmiarze ale transportować ją w takim stanie to niemożliwe. A jak zostanie tu to przyjdą. Prędzej czy później. Ale przyjdą. Reakcja towarzysza gwałtownie oderwała Reinera od tych myśli. Wiedział, co może dziać się Robo ale to raczej z danych i wiedzy swojej o członkach zespołu niż z własnych obserwacji. Gość był tak twardy podczas używania swoich zdolności, że nieczęsto takie coś można było zaobserwować. Podniósł się i wyciągnął dawkę stymulanta w małej ślicznej jednorazowej strzykawce podchodząc do towarzysza. Czekał przez kilka sekund obserwując dochodzącego do siebie kolegę z zespołu.
Słysząc to co Robo ma do przekazania uśmiechnął się mimochodem. Nie wszyscy żołnierze niemieccy zostali na froncie jako pokarm dla kruków. I jakoś kurwa dalej nie mam zamiaru. A Ty widzę przyjacielu zaczynasz wykazywać zdrowe odruchy... Po tym czymś... Hmmm aż się zastanawiam czy warto to Ci aplikować. Spojrzał na strzykawkę jakby się nieco zastanawiał, odrobinę rozbawiony zachowaniem Roba. Niemal natychmiast głos mu spoważniał Ale chyba powinieneś to przyjąć. Uśmierzy ból i zapewni Ci kopa adrenalinowego. Rzadko potrzebujesz to się nie uzależnisz. To relatywnie bezpieczne specyfiki. Gościa trzeba najzwyczajniej w świecie upierdolić i to szybko. Dość już narobił problemów a ja jakoś nie mam ochoty spędzić tu ani minuty dłużej niż to potrzebne. Już pomijając, że nasze medium tego nie przeżyje.
Podszedł do agentki i spojrzał na nią. Oceniał jakie są rokowania, jak dużo mają czasu i czy przypadkiem zabranie jej nie jest niemożliwe.
Wyprostował się i rozejrzał po pomieszczeniu próbując ocenić jakie są szanse, że dadzą radę zamknąć to pomieszczenie. Ciągnąć ze sobą Muriel jest bezsensem. Nie mniej jednak zostawić ją tu nie można było, przyklęknął przy niej i rozejrzał się po pomieszczeniu.
Za cholerę nie za bardzo chce jej tu zostawiać to jest pewne. A opisane to pomieszczenie jest jakby nie było już zdecydowanie czymś bezpiecznym. Próbuję ocenić stan i to czy w obliczu posiadanych przeze mnie środków jestem w stanie ją transportować. Jakieś nosze może się znajdą...
Rozglądam się po pomieszczeniu bardzo dokładnie i selektywnie z dodatkiem mocy. Czy coś znajdę odpowiedniego, jeśli tak to zrobię z tego coś prowizorycznego.
Stan oceniam ponownie. Jak jest szansa na to, że coś poprawię to poprawiam. Dodatkowo. To medium a więc jest to ktoś przez kogo łatwo ten świr włazi. Nie wiem na ile zadziała to ale naszprycować ją mogę jakimś silnym psychotropem + coś uśmierzającego ból. Niech ją wyłączy na czas jakiś. To może zablokować dostęp do jej umysłu. A przynajmniej mam nadzieję.
Potrząsnął głową i powoli zaczął dochodzić do siebie. Spojrzał na strzykawkę, potem Engela - Na razie zachowaj, teraz i tak nie pomoże później może się przydać. Poza tym nie wiem co to jest dokładnie i jak zadziała z moimi specyfikami z plecaka. Nie masz gdzieś składu chemicznego albo dokładnej nazwy tego specyfiku? Podniósł się z lekkim trudem odczuwając jeszcze lekkie zawroty głowy i dopiero teraz zaczął analizować sytuację w której się znaleźli. Przez chwilę przyjrzał się rannej kobiecie przekręcając delikatnie głowę. - Mogę ją po prostu przenieść do ambulatorium w bazie, ale potem przez pewien czas moje zdolności będą raczej ograniczone. Pytanie, czy jest to opłacalne, a sam nie jestem przekonany, czy jej przeżycie ma aż tak wysoki priorytet. Miejsce w którym jesteśmy to tak naprawdę gigantyczny portal do innego wymiaru, czy jak to opisują wierzący piekła. I to co jest po drugiej stronie próbuje się wyrwać. Cała ta baza i miasto to najprościej mówić pancerne drzwi, a Lich próbuje je wysadzić. Łatwo się domyślić jakie będą skutki jeśli mu się uda. Chyba naczytał się za dużo Miltona
Ostatnio zmieniony wt gru 13, 2011 12:27 am przez Qrchac, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
Reiner - w rogu pomieszczenia znajdujesz schowek z medykamentami, w którym są m.in składane nosze. Możesz też uzupełnić dzięki niemu własną podręczną apteczkę. Naszprycowana "głupim jasiem" Muriel przez moment oddycha intesywnie, uspokajając się dopiero po dłuższej chwili. Widać jednak, że stymulanty skutecznie podziałały na jej zmysły, odcinając ją od bodźców zewnętrznych. Oczy pod powiekami wirują jej jak oszalałe, ciśnienie krwi spadło, usta poruszają się momentami, zupełnie jakby kobieta mówiła przez sen.
Oprócz pola elektromagnetycznego do puli dziwnych zjawisk dołączyły wkrótce dwa złowróżbne wstrząsy, mające miejsce w niedługim odstępie czasu. Przy drugim, silniejszym, mniejsze przedmioty spadały na podłogę, kilka cięższych sprzętów poprzewracało się, wzniecając niewielkie chmury kurzu.
Pomieszczenie nie wygląda już na bezpieczne: brak prądu, uszkodzone wybuchem drzwi, teraz dodatkowo dziwna aktywność sejsmiczna - nie pozostawia Wam to złudzeń, że pozostawienie tu Muriel nie byłoby dla niej zbyt dobrym rozwiążaniem.
Jeremy klęcząc przy ustabilizowanej już Muriel bacznie obserwował mężczyzn i słuchał tego co mówią. Reakcja tego chudszego mówiła sama za siebie – używał mocy. Gdy ten skończył mówić, a jasnym było, że zostanie tu nie jest bezpiecznym rozwiązaniem, Swan odparł: - Przenieść?- zapytał zdziwiony, ale szybko domyślił się w czym rzecz, gdy Robo mówił o portalach. - Nie za dużo sił już zużyłeś? – dodał kierując wzrok na kałużę krwi. Jeremy spojrzał na medyka i jego poczynania. Całkiem poważnie, bez zbędnych przechwałek, zważywszy na obecną sytuację. - Możemy ją tam przenieść. Powinienem trafić, ale nie gwarantuję, że wszystkie korytarze są w dobrym stanie i będziemy w stanie się przez nie przedostać.
Skierował wzrok na Muriel, potem na Robo i Engela, zmusił się na delikatny uśmiech, by wzbudzić choć odrobinę zaufania, oczekując ich aprobaty. Zdawało mu się, że nie tyle był od nich młodszy stażem, co mężczyźni nie obdarzyli go sympatią, do tej pory nawet nie przedstawili się, a jedyne ich słowa skierowane w jego stronę jawnie okazywały niechęć. Cóż, zasadniczo mu to nie przeszkadzało, ale musieli od tej chwili trzymać się razem, by uratować Muriel i samemu ujść z życiem.
Teraz czuję się całkiem nieźle. Jest stabilna. Dam radę ją przenieść na noszach Podchodzi do dostrzeżonego w rogu pomieszczenia kącika medycznego. Wyciąga nosze i przynosi je obok kobiety. Ostrożnie układa Muriel na noszach i zabezpiecza ją pasem.
Zajmę się nia. Spokojnie. Po to tu jestem aby wszyscy w miarę możliwości wrócili żywi. Robo i Ty powinniście się skupić na tym aby żadne bydle nam podczas tej drogi dupy nie odgryzło. Strzelać umiesz jak sam mówiłeś to Twoje umiejętności się przydadzą. Poprowadzisz. Logiczne to chyba prawda Robo? Zwrócił się do towarzysza. Nasz kolega ma rację. Szkoda Twojej mocy skoro można jeszcze próbować zrobić to normalnie. Oszczędzona teraz może zapremiować później. Tym bardziej, że w tych warunkach przyda się bardziej niż moje umiejętności. A wiesz, że ja nie zostawię tu jej. Nikogo bym tak nie zostawił.
Wrócił szybko do medykamentów. Ocenił co jest mu potrzebne i co nie będzie mu zawadzało w drodze. Bierze wszystko to co nie jest śmieciowe i może się przydać. Zarzuca sobie broń przez plecy tak aby nie przeszkadzała. Zabiera się do transportu rannej.
Pokręcił głową - To skutek używania nieuporządkowanej i źle indeksowanej bazy danych. Gdybym... z reszta nie ważne. Niech będzie po waszemu. - spojrzał na Swana - Jak wyglądają tutaj korytarze? Są krótki i pełne załomów, czy pozwalają dostrzec przeciwnika w dalszej odległości? W zależności od odpowiedzi dalej idzie z VSSem albo przerzuca się na USAS. - Jestem gotowy.
================= Proszę MG i info kiedy bezpiecznie będę mógł użyć wiedzy