yabu pisze:Dlatego wspominałem o okręgach jednomandatowych, gdzie głosowano by na konkretnych ludzi. Tyle że to groziłoby, znowu, zacięciem sejmu.
Nie jestem do końca zwolennikiem jednomandatówek, bo to samo w sobie niczego nie zmieni, jeśli system partyjny - a przede wszystkim funkcjonowanie partii - również nie ulegnie zmianie. Jednak ogółem ten system sprzyja raczej konsolidacji niż rozdrobnieniu parlamentu - tak było choćby w USA i UK. Tyle że np. w USA rola partii jest zupełnie inna niż u nas i kandydat nie musi trzymać się kurczowo politycznego dogmatu wytyczonego przez wierchuszkę. Natomiast w naszych warunkach już sama demokratyzacja partii i np. upowszechnienie praktyki prawyborów partyjnych mogłyby poprawić sytuację.
yabu pisze:Oddolne inicjatywy w Polsce ograniczają się do głośnych grupek, wymuszających zmiany dla własnej korzyści.
Nie przesadzajmy. Mamy krzykaczy, to fakt, ale społeczeństwo naprawdę odwala kawał roboty, którą w zasadzie powinno zajmować się państwo. Nie ma zresztą za bardzo innego wyjścia i to jest przygnębiające. Polacy to w sumie zaradny i zdolny naród i gdyby nie wysiłki rozmaitych zaborców oraz wrogów narodu, którzy udając patriotów wmawiają nam jacy to jesteśmy głupi i bezradni, to może umielibyśmy te najlepsze cechy okazywać nie tylko na emigracji, ale i na własnym podwórku
. Może jeszcze gdyby nam tutaj też dobrze za to płacili
.
@Albiorix
No akurat filozofa to ja bym na kilometr do Sejmu nie dopuścił
.
Ok, ale tutaj idziesz w skrajność.
O, a to nie wolno? Przepraszam
. Oczywiście że nie jest łatwo. Nigdy nie jest łatwo, bo polityka jest, uwaga - trudna! I nieodmiennie wiąże się z nią ryzyko błędnej decyzji. Zaletą jest to, że jak ów profesorek się nie sprawdzi, to można go nie wybrać na następną kadencję. Dyktatora z fotela nie ruszysz inaczej niż za cenę krwi, kiedy już na nim zasiądzie i się okopie.
W rezultacie pętając sobie ręce i nie mogą przeprowadzać zdecydowanych działań, bo zawsze kogoś urażą.
Chciałeś powiedzieć skrajnych, nie zdecydowanych. Działania mogą być zdecydowane i przy tym umiarkowane.
No właśnie, p. Thatcher była silnym liderem, który potrafił przeprowadzić działania WBREW pewnym grupom.
Silnym i przy tym zdecydowanie demokratycznym, a rządziła długo, dłużej niż niejeden dyktator. I znacznie skuteczniej. A więc jednak można, w tym ustroju dla debili? Zdradzę,że ona nie była jedyna.
Do czegóż tutaj jest potrzebny abstrakt w rodzaju ,,godności człowieka"? Na serio uważasz, że ludzie nie mordują się tylko dlatego, że przeczytali Deklarację Praw Człowieka? ,,No żesz, pogwałciłbym sobie i porabowałbym, o jak chciałbym, no ale nie mogę, bo naruszyłbym godność innych ludzi".
Wierzę w to, że podstawą wszelkiej moralności jest interes. Tyle że
1. Wiem, że to byłoby dla mnie niekorzystne - prędzej czy później spotkałbym się z odwetem
Stalina i jego aparatczyków jakoś to nie powstrzymało. Nie powstrzymuje też sprawców zwyczajnych rozbojów.
2. Bo wierzę w karę Bożą
A czym to się różni od wiary w prawa człowieka, dla których ideową podstawą była m.in. religia chrześcijańska?
3. Po prostu mi ich szkoda/lubię ich/nie czerpię przyjemnośći z krzywdzenia.
Wielu weteranów Wehrmachtu mówiło to samo - i ja nawet im wierzę. Tylko że i tak to robili, bo ktoś im powiedział, że tak trzeba. Tak jak dziś mówią nam, że nie wolno. To się nazywa indoktrynacja.
4. Bo uważam, że bycie dobrym przyniesie mi więcej korzyści.
Super. A skąd wiesz, co jest dobre? Są tacy, dla których, że tak powiem - dobre jest to, co złe. Otóż dobro to też pojęcie abstrakcyjne. Jak
cała kultura. I wierz mi, wystarczy wyjechać do sąsiadów na Wschód, daleki lub bliski, żeby się przekonać, jak bardzo konkretne znaczenie może mieć ten abstrakt. Kultura nie jest czymś, co nabywasz w momencie przeczytania deklaracji praw. W niej się wychowujesz i jest dla Ciebie oczywista i nieodczuwalna. To jak z noszeniem butów. Ty nawet o nich nie pamiętasz, a Indianin z Amazonii chodzi w nich jak kaczka. Z mordowaniem jest podobnie
.
A równość jest oczywistym absurdem. Stwierdzić, że ludzie są równi, to tyle, co stwierdzić, że głupota jest warta tyle samo co mądrość, a występek - tyle samo, co cnota.
Jesteśmy równi - wobec rewolwerów Colta, śmierci i ewentualnie prawa, bo fiskus w systemie progresywnym już nas różnicuje
.
Możesz być dobrym ojcem, mężem, znakomitym lekarzem, wielkim artystą, wynalazcą, cokolwiek - ale to nie znaczy, że jesteś kompetentny decydować o państwie, albo o tym, kto ma nim rządzić.
Wybacz, ale mimo wszystko nie zamierzam czekać, aż Bóg pofatyguje się z nieba albo słoneczna loteria wskaże mi mojego wodza - wolę go sobie wybierać i ponosić tego konsekwencje, zamiast umywać ręce i zwiewać od wolności jak szczur. A jeśli ktoś zechce tego zabronić, to demokratyczna, wolna od abstrakcyjnej moralności kula w łeb powinna załatwić sprawę.
To ciekawe, że choć każdy niewolnik z wyboru wie wszystko o zaletach autokracji, to niemal żaden nie potrafi wskazać, jak konkretnie należy wskazać tę najlepiej predestynowaną do władzy jednostkę. Ani co z nią zrobić, jak się jednak nie sprawdzi.
I dlatego Churchill miał chyba, niestety, rację.