Neferhet- Tamtymi schodami na górę. Nie zostawię reszty samotnie. - gdy kapłan ruszył na górę stromymi schodami, po chwili już czuł zmęczenie. Na górze napotkał na grube, dębowe drzwi. Po zapukanie usłyszał polecenie
- Wejść - gdy wszedł ujrzał rudowłosą kobietę w krótkiej, różowej sukience.
Kapłan zgodnie z etykietą złożył ręce na piersi i pokłonił się grzecznie przed kobietą: -
Nazywam się Neferhet i chciałbym z Panią porozmawiać. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam za nadto.Kobieta zrobiła zdziwioną minę, słysząc mulhorandzki, ale trwało to tylko chwilę
- Nie przeszkadzasz, Neferhecie. Jestem Natalie Nymeria, czarodziejka z Untheru, obecnie na służbie w Starym Zamczysku.Kapłan wyprostował się i nieznacznie rozejrzał po komnacie czarodziejki: -
Słyszeliśmy, że posiada Pani wiedzę dotyczącą Mrocznej Straży. Poszukujemy osoby, która mogła zaginąć w tamtym rejonie. Zanim wyprawimy się na te moczary, chcielibyśmy dowiedzieć się, czego takiego moglibyśmy się tam spodziewać.- Posiadam to może złe słowo. Znam miejsca, z których mogę dowiedzieć się pewnych rzeczy, wiem jak do tych miejsc dotrzeć, ale nie wiem, na ile pewna jest ta wiedza. - czarodziejka odwróciła się i zrobiła kilka kroków w stronę drzwi.
- Poczekaj tu chwilkę. - przeszła przez drzwi, a po kilku minutach wróciła przebrana w inną, tym razem turkusową suknię sięgającą połowy łydki, odsłaniającą plecy i mającą głęboki dekold. Ujęła kapłana pod ramię.
- Neferhethu, powiedz mi co już wiecie na temat Mrocznej Straży. - zaprowadziła kapłana przez kolejne drzwi, do owalnego pomieszczenia. Na środku były kręcone schody o niskich stopniach, a ściany pokrywały regały zasłane książkami. Wyglądało to, jakby ten poziom, na którym stał Neferhet z Nymerią był jedynym, ale po kilku chwilach kleryk zorientował się, że wyższe piętra są zrobione ze szkła.
Kapłan rozejrzał się po sali o szklanych podłogach. Czegoś takiego nie widział nawet w świątyniach Horusa - Re: -
Wiemy, że to niebezpieczne moczary okryte tajemnicą. Nie są zbyt rozległe, ale gnieździ się w nich wiele zła. Poradzono nam, byśmy pod żadnym pozorem nie schodzili z traktu, gdyż zajmą się nami błędne ogniki. Podsumowując - wiemy nie wiele więcej od przeciętnego wieśniaka, żyjącego w okolicy. - Kapłan wzruszył ramionami: -
Mam dla ciebie pani podarunek. Chcielibyśmy podziękować ci w ten sposób za ofiarowany nam czas. Mam nadzieję, że przypadnie pani do gustu. - Mulan wyciągnął suknie i pudełko czekoladek.
- Dziękuję Ci bardzo, Mulhorandczyku. - obdarowała go uśmiechem.
- Widzę, że klerycy Oghmy jednak nie mają takiej wiedzy na temat wszystkiego, jaką się chwalą. Cóż, muszę Ci powiedzieć, że krążą pogłoski, jakby tam, na moczarach Mrocznej Straży, pozostawała jakaś boska cząstka Moandera, nieżyjącego już bóstwa zepsucia i zgnilizny. To bóstwo ma nawet tu w okolicy coś na kształt swojego pomnika - mianowicie, mówię o drodze wiodącej od Morza Księżycowego do Myth Drannor, gdzie od czasu jego przejścia w Czasach Kłopotów, gdy bogowie kroczyli po ziemi, nie urosło nic, co przetrwałoby tam dłużej niż dekadzień. Drogę tę zwie się drogą Moandera i wszystko jest na niej zgnite. - przerwała.
- W kronikach magicznych mówi się, że nim Zgniły zginął, udało mu się przenieść cząstkę swej energii do jakiegoś kryształu, a jego ostatni kapłan, Dyrmond, ukrył to w jakiejś opuszczonej świątyni. Piszą również, że paladyni dorwali Dyrmonda i zabili go przed ołtarzem, ale nie udało im się odnaleźć klejnotu. - spojrzała na Nerferheta z uśmiechem
- Lecz równie dobrze mogą to być legendy. Ale jeśli chcesz, możemy poszukać w księgach czegoś, co może potwierdzić tę teorię.Kapłan słuchał jak zaczarowany. Słyszał o Moanderze, bóstwie z krain barbarzyńców, ale w najśmielszych snach nie spodziewał się, że trafi do jego domeny na Faerunie! Przecież to oczywiste, że w szlak za Zgniłym musiały pójść jakieś nieumarłe! Neferhet nie ważył się przerywać kobiecie, dopiero gdy skończyła mówić skłonił się lekko: -
Byłbym zaszczycony. Ta wiedza... Stanowi dla mnie również personalną wartość.- Pozwól więc na górę. - pociągnęła go na schody.
- Opowiedz mi o sobie, kapłanie. - podczas wspinaczki Neferhet mógł odczytać napisy na poszczególnych regałach. Jedne dotyczyły typowo magii, inne chowańców, jeszcze inne legend, starożytnych historii czy bohaterów, aż po te dotyczące medycyny, sztuki i rozrywki.
-
Pochodzę z Mulhorandu, ze Skuld. Jak już wiesz, jestem duchownym w służbie Ozyrysa. Twoja opowieść o Moanderze zafascynowała mnie tym bardziej, iż oddałem się całkowicie walce z nieumarłymi. Podjąłem się poszukiwań w sumie przypadkowo, ale im głębiej badam sprawę, tym bardziej mnie ona interesuje. Mówisz, o klejnocie, w którym zaklęto cząstkę mocy martwego boga. Czy oprócz tamtego kapłana istnieją jakieś poszlaki? Ten przedmiot może stanowić wielkie niebezpieczeństwo, zważywszy na domenę boga, który go stworzył.- Łowca nieumarłych, to ciekawe. Taką osobą nie staje się ot, tak, z przypadku. Co Cię do tego skłoniło? - spojrzała na niego wzrokiem oczekującym odpowiedzi.
Neferhet przez ledwo zauważalny moment spoglądał na owinięte bandażami ramię: -
Kiedyś przeżyłem poważną chorobę. Uleczyli mnie kapłani Ozyrysa, ja w zamian za to wstąpiłem na służbę Sędziego Umarłych. Los chciał, że wyspecjalizowałem się jako badacz martwiaków. Jak narazie pozostaje głównie teoretykiem... - Neferhet uśmiechnął się nieznacznie pod nosem. Miał nadzieję, że to niewinne kłamstewko (a raczej niedopowiedzenie) ujdzie mu na sucho - zarówno przed obliczem Nymerii, jak i jego boga.
Nymeria spojrzała na niego z wyrzutem.
- Oderwałeś mnie od porannego leniuchowania, a teraz okłamujesz? Broni Cię tylko fakt, że jesteś moim rodakiem, inaczej na miejscu zamieniłabym Cię na kupkę popiołu. Neferhet odchrząknął: -
Proszę o wybaczenie... Lecz gwoli ścisłości, po prostu nie chciałem teraz poruszać bagatelnych kwestii. Uznałem, że powinniśmy skoncentrować się na Mrocznej Straży. - Kapłan uśmiechnął się przepraszająco.
- To za chwilę. Najpierw proszę Cię, abyś dokończył swoją historię. - spojrzała na niego twardo, ale z lekkim uśmiechem.
-
Kiedy byłem jeszcze małym chłopcem, podczas zabawy wpadłem do starego, zaniedbanego grobowca. W Skuld jest ich po prostu mnóstwo. Przez jakiś czas błąkałem się wśród ciemności, słysząc tylko własny oddech, łomotanie serca i niepokojące odgłosy dobiegające z mroku. Okazało się, że swoim wtargnięciem obudziłem nieumarłego tam przebywającego. Stoczyłem z nim nierówną walkę i udało mi się uciec z kanałów. Kiedy jednak prześlizgiwałem się przez niewielką szparę, bestia złapała mnie za ramię. Trzymałaby mnie za nią przez wieczność... - Dziwny blask pojawił się na dnie oczu Neferheta. -
Na szczęście ściana się zapadła i jakoś udało mi się uwolnić. Moja ręka całkiem obumarła, a mumijna zgnilizna rozprzestrzeniła się na resztę ciała. Te wydarzenia oraz uzdrowienie zesłane przez Ozyrysa sprawiły, że postanowiłem walczyć z nieumarłymi.- Współczuję Ci Neferhethu i teraz Cię rozumiem. Dobrze, chodź za mną. Tylko ostrożnie, stąpaj po tych wspornikach. W tym napierśniku jesteś dużo cięższy, niż to podłoże może wytrzymać. - ujęła go za zabandażowaną rękę i poprowadziła do biblioteczki opatrzonej nazwą "Dzienniki, pamiętniki i kroniki podróży".
- Tu powinniśmy znaleźć dziennik Dyrmonda. - uśmiechnęła się tajemniczo.
-
Wasze biblioteki są dziwne. Jestem przystosowany do pracowania wśród papirusowych zwojów, czy mogłabyś mi pomóc? - zapytał.
- Wasze? - zapytała z uśmiechem.
- Spoglądaj po grzbietach ksiąg, powinineś to znaleźć.Neferhet od razu dostrzegł poszukiwaną księgę, a gdy tylko zaczął ją przeglądać, spostrzegł, że wyrwane jest kilka kartek. W dodatku kurz, który otaczał okoliczne książki sugerował, że "Dziennik Dyrmonda, najwyższego kapłana Moandera", jak była zatytuowana książka, był niedawno wyjmowany. Zaś zagięte rogi świadczyły ewidentnie o tym, że był wertowany na szybko.
-
Nymerio, czy ktoś ostatnio korzystał z tej księgi? - zapytał czarodziejki.
- Jestem pewna, że nikt tu nie wchodził bez mojej zgody. Chyba, że potrafił zneutralizować moje czary. A ze mną też nikt tego nie przeglądał. - czarodziejka była ewidentnie zaskoczona pytaniem.
-
Nie znam się na pergaminie, ani na papierze, ale zwróć uwagę na rogi tych stron... - Neferhet przedstawił jej swoje spostrzeżenia.
- Faktycznie, ktoś wertował ją na szybko. - zgodziła się czarodziejka.
-
Znasz jakieś czary, które mogłyby rozwiązać tą zagadkę?- Chyba przeceniasz moją moc, kapłanie. - odparła z uśmiechem.
- Brakuje też jednej strony. - zauważyła, choć wyrwane kartki były aż trzy.
-
Hmm, czy mógłbym pożyczyć ten dziennik?- Możesz usiąść w czytelni i przeczytać go tutaj, nie mogę ryzykować, że stracę tak cenną księgę. - spojrzała na kapłana trochę jakby rozbawiona.
-
Rozumiem, a czy mógłbym ją od ciebie w takim razie odkupić? Czy ten foliał ma jakąś cenę?- Jest bezcenny. - twarde spojrzenie Nymerii pozbawiło złudzeń Neferhetha co do odkupienia.
- Jak powiedziałam, możesz go przeczytać tu na miejscu, ewentualnie skopiować go sobie. Oryginał zostaje tu, w mojej wieży.-
Dziękuję za tą możliwość. - Kapłan pokłonił się z rękoma złożonymi na piersi: -
Jeśli mogę pokusić sie o poufałość, plotki, które o tobie słyszeliśmy moim zdaniem odbiegają od prawdy.Czarodziejka posłała mu ciepły uśmiech, po czym trzymając go pod ramię, sprowadziła na dół.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytała.
-
Mam swoje materiały do pisania, ale byłbym wielce wdzięczny za szklankę wody.Nymeria tylko wypowiedziała kilka magicznych słów, po czym w kierunku kapłana przyleciał pełen dzban wody i kubek, do którego mógł sobie nalać.
- Gdy skończysz, znajdź mnie. Będę w głównej sali. - odwróciła się i wyszła, powabnie kołysząc biodrami.
Neferhet od razu wziął się do roboty. Trzciną misternie nanosił znaki sanskrytu na papirusowe karty. Kiedy czas zaczął go naglić, przestał literalnie przenosić treść dziennika, skupiając się raczej na ważniejszych jego aspektach.