Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Hastour
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 44
Rejestracja: czw wrz 04, 2003 3:24 pm

[Savage Worlds / WFRP 1ed] Wewnętrzny Wróg

ndz lis 01, 2009 9:53 pm

Jakiś czas temu zapytałem w wątku http://forum.polter.pl/nadaje-sie-do-warhammera-vt56189.html , co forumowicze myślą na temat poprowadzenia klasycznych przygód z dodatków do pierwszej edycji Warhammera na mechanice Savage Worlds. Dziś na prośbę dyskutantów opisuję, co z tego wyszło w praktyce. W relacji potraktuję nieco skrótowo fabułę, którą i tak starsi stażem gracze mają sporą szansę znać na pamięć. Koncentruję się na opisaniu, jak mająca reputację pulpowo-filmowej mechanika SW sprawdza się w konwencji dark heroic. Oprócz tego, interesowało mnie, na ile scenariusze pisane dwie dekady temu sprawdzą się w grupie młodszych graczy, nie odczuwających wobec nich żadnych nostalgicznych sentymentów.

Założenia

Zdecydowałem, że do minimum ograniczę ingerencję w zasady Savage Worlds. Na początek wprowadziłem jedynie zmniejszenie ilości sztonów do jednego na sesję, oraz drobną zmianę zasad ich przyznawania – nie chciałem, jak założyli twórcy systemu, nagradzać graczy za brawurę i ryzykowne zagrania. Przeciwnie, zapowiedziałem, że na sztony zasłużyć będzie można przez inteligentne unikanie rozwiązań siłowych, oraz za barwne odgrywanie zawad swoich postaci. Oprócz tego, za radą forumowiczów rozważałem zastosowanie zasad Gritty Damage lub inne zwiększenie śmiertelności w starciach. Ostatecznie zrezygnowałem z tego pomysłu, zapowiadając jednak graczom, że po kilku sesjach mogę zmienić zdanie (na co się, ostatecznie, nie zanosi). Zastosowałem jedynie zmiany, jakie do zasad obrażeń wprowadza niedawna errata do podręcznika.

Tworzenie postaci przeprowadziliśmy indywidualnie przed sesją, można było korzystać z Fantasy Companion i ewentualnie z fanowskich konwersji WFRP dostępnych w sieci. Jak się okazało, w zasadzie wszyscy ograniczyli się do rozwiązań dostępnych w podstawce. Jeden z graczy zaproponował wymyśloną przez siebie zawadę nazwaną „nieprzewidywalny”. Zgodziliśmy się, że jego bohater, zblazowany szlachcic-renegat, najwyraźniej uzależniony od adrenaliny związanej z łamaniem konwenansów, będzie miał tendencję do najbardziej nieodpowiednich w danym momencie działań, jeśli tylko uzna, że robi się nudno.

Poprosiłem też graczy, by podczas tworzenia postaci krótko opisali trzech przyjaciół, sprzymierzeńców, członków rodziny – ogólnie osoby z jakiegoś powodu im przyjazne. Celowo niezbyt szczegółowo, by w razie potrzeby dało się wiarygodnie wpleść je w fabułę, gdyby drużynie przydała się akurat pomocna dłoń. Oraz, analogicznie, jednego wroga – niekoniecznie takiego na śmierć i życie, ale osobę zdecydowanie im nieżyczliwą.

Wybraną kampanią jest Wewnętrzny Wróg, a, co za tym idzie, trzymamy się realiów świata pierwszej edycji. Warto też podkreślić, że interesuje mnie konwencja Warhammera w oryginalnej, nie wypaczonej w stronę jesieni, błota i cierpienia formie. Postaram się również maksymalnie wykorzystywać opublikowane, kanoniczne przygody, ograniczając własne wtręty, co wynika w połowie ze wspomnianego już sentymentu, a w połowie z chronicznego ostatnio braku czasu...


Oto drużyna

Mika, przepatrywacz z Middenheimu, tropiąca po całym Imperium łowcę czarownic o poparzonej twarzy, który w dzieciństwie spalił jej matkę na stosie. Profesję bohatera wyrażają punkty w umiejętnościach tropienia, przetrwania i spostrzegawczości, a koncept i historię zawady Mściwość i Życzenie śmierci. Karolina prowadząca tę postać nigdy nie grała w WFRP, a na propozycję udziału w kampanii zareagowała najpierw sceptycznym „mam dosyć fantasy”. Po rozmowie doszedłem do wniosku, że tak naprawdę dosyć ma przygód w stylu hack&slash, które dominowały w jej poprzedniej drużynie grającej w DnD. Uznałem więc, że rozbudowany fabularnie Wewnętrzny Wróg powinien odpowiadać jej oczekiwaniom.

Alster, uczeń płatnerza, zmuszony do zmiany zajęcia po nagłej śmierci nauczyciela. Jego gracz, Rysiek, również miał do czynienia głównie z DnD, co łatwo było wywnioskować z uwagi, jaką poświęcił optymalizacji swojej postaci do rozwiązań siłowych – najwyższe w drużynie Walka, Zastraszanie, przewaga Szybkie Dobywanie Broni... Z tym graczem nie spotkałem się jeszcze przy stole, więc tylko na podstawie powyższego mogłem ocenić, że jego oczekiwania co do udanej sesji z pewnością uwzględniają ciekawe walki.

Pablo to, jak już wspomniałem, znudzony szlachcic, którego nuda i potrzeba łamania konwenansów pchnęła w stronę kradzieży, a następnie do życia awanturnika. Prowadzący tę postać Bartek grał w WFRP w czasach gimnazjalnych, ale później przez kilka lat nie miał już z erpegami do czynienia. Z nim również nie miałem okazji grać, mogłem więc jedynie domyślać się, że powinien dobrze się bawić w sytuacjach, gdy jego postać znajdzie się w centrum uwagi... Bartek na etapie dobierania ekwipunku (nie używałem podręcznikowej zasady 500$, zdając się na rozsądek graczy) wymyślił sobie zdobyty od jakiegoś imperialnego inżyniera cud techniki – trzylufowy pistolet. Miałem wątpliwości, czy ekwipunek tego rodzaju nie wpłynie źle na klimat i balans rozgrywki. Ostatecznie zdecydowałem, że gracz najwyraźniej będzie się świetnie bawił posiadając taki gadżet... a reszta będzie się bawić równie świetnie po pierwszej spektakularnej awarii zawodnego ustrojstwa w najmniej odpowiednim momencie.

Philomelia to cyrkowiec, specjalizujący się w żonglerce i rzucaniu nożami. Niestety, jej spektakularny numer z przepoławianiem orzecha na głowie osoby z widowni nie udał się w równe spektakularny sposób, skutkując zawadą Poszukiwany i szybką zmianą kariery na życie poszukiwacza przygód... Philomelia, zgodnie ze swoją profesją ma przewagę Akrobata i umiejętność rzucania nożami popartą Oburęcznością. Grająca nią Ania ma doświadczenia głównie z Zewu Cthulhu. Jak zdążyłem się przekonać, w grach docenia przede wszystkim ciekawą historię i odpowiedni nastrój sesji.

Kuno to obiecujący medyk, ale i hazardzista, którego karciane długi zmusiły do opuszczenia rodziny i wyruszenia w świat. Najniższe w drużynie umiejętności bojowe rekompensuje Leczeniem i Wiedzą o medycynie, a także umiejętnością Hazard i jednocześnie zawadą z nim związaną. Mikołaj to najstarszy stażem uczestnik gry, weteran zarówno obu edycji WFRP, jak i wielu innych systemów. Mikołaj to typowy odgrywacz, potrafiący przekonująco rozgadać się na sesji o zupełnie nieistotnych, lecz świetnie budujących klimat sprawach z życia swojej postaci i świata gry, skarb dla każdego mistrza gry, któremu zależy na głębokiej imersji grających w świat przedstawiony. To jednak również gracz najbardziej sceptyczny wobec mechaniki SW, zwolennik zmian w kierunku ograniczenia zdolności postaci, z zabraniem dzikiej kostki na czele.


Krew na drodze

Przygoda rozpoczęła się w dyliżansie do Altdorfu (pominąłem rozbudowaną, choć nieistotną dla fabuły scenę z pierwszego pobytu bohaterów w karczmie, dokładając im za to roboty na kolejnym noclegu, o czym za chwilę). Pierwszym zadaniem nowej drużyny była walka z grupą mutantów, dojadającą resztki pasażerów po ataku na inny dyliżans. Pierwsze starcie nowej drużyny z mechaniką SW było, jak można przewidzieć, niezbyt szybkie. Wystawiłem pięciu przeciwników (więcej, niż w oryginale, ale i drużyna spora), o przeciętnych cechach (w zasadzie k6), każdy z nich miał jednak jakąś „bojową” mutację – łuski, macki, pazury... jeden zaś był uzbrojony w kuszę i wzbudzał strach.

Obie panie, posiadające umiejętność Skradania, podkradły się do zajętych konsumpcją stworów i rozpoczęły walkę z zaskoczenia, szybko eliminując pierwszych przeciwników. Kilka rund potem było po wszystkim – po stronie drużyny dwóch bohaterów odniosło rany. Wzbudzający strach mutant zdołał przerazić jednego bohatera, lecz szczęśliwy rzut kością w tabeli sprawił, że efektem był „adrenaline rush” i... plusy do rzutów! W międzyczasie zaś szlachcic-rabuś Pablo, grając wzorowo pod swoją zawadę, wykorzystał zamieszanie do obrabowania współpasażera...

Oczywiście, wśród ofiar mutantów znaleziono ciało Kastora Lieberunga, przypadkiem niezwykle podobnego do medyka Kuna, wraz z informacją o czekającym na niego w Bogenhafen spadku. Oczywiście, drużyna postanowiła pomóc Kunowi w podszyciu się pod spadkobiercę w zamian za udział w zyskach. W międzyczasie medyk udzielał, zgodnie ze swoją profesją, medycznej pomocy – polowe warunki i pechowe rzuty spowodowały jednak, że efektem była kolejna rana...


Nieoczekiwana ciężka noc w gospodzie „Pod trzema piórami”

Ponieważ pierwsza przygoda kampanii WW jako osobny scenariusz nie jest zbyt fascynująca, postanowiłem ubarwić pierwszą sesję zamieniając zwykły postój w zajeździe na pełną, osobną przygodę ze zbioru Potępieniec, czyli właśnie „Ciężką noc...” . Zabawnym doświadczeniem była obserwacja, jak siedzący w gospodzie bohaterowie, w miarę kolejnych, niby mimochodem opisywanych BNów i wydarzeń orientują się pomału, że chyba i tutaj będą mieli coś do roboty... Nie będę tutaj szczegółowo opisywać, jak gracze poradzili sobie z plątaniną wątków tego wybornego scenariusza... dość powiedzieć, że na końcu nikt ich nie powiesił, czego wiele drużyn skonfrontowanych z tą przygodą powiedzieć o sobie nie może!

Podczas pracowitej nocy pracowała również mechanika SW. Kuno, zgodnie ze swoją zawadą, obowiązkowo przysiadł się do gry w kości, przy czym, o dziwo, wygrał mnóstwo pieniędzy. Philomelia wspinała się w szpiegowskich celach do jednego z okien na pierwszym piętrze gospody, ale po pechowym rzucie wylądowała twardo na zalanym deszczem podwórzu. Przedtem natomiast pokazem cyrkowych sztuczek odwróciła uwagę od drużyny manipulującej przy leżącym pod stołem nieboszczyku. Odbyło się też siłowanie na ręce, oraz przede wszystkim bójka w karczmie na broń meblową improwizowaną, z udziałem wielu gości i karczmarza.

Owo starcie poszło już znacznie sprawniej, niż walka z mutantami. W kulminacyjnym momencie Pablo zadeklarował rzucenie się szczupakiem ze stołu na sprawcę całego zamieszania, pewnego pijanego szlachcica, i próbę obalenia go na ziemię. Uznałem, że rozwścieczony i podchmielony szlachcic powinien na koniec sięgnąć po sztylet... po czym seria nieoczekiwanych asów na kościach sprawiła, że Pablo z nożem w bebechach rzucał na Duch i Wigor, by uniknąć nagłej śmierci! A zaznaczę, że sprawcą nie był żaden Wild Card, tylko zwykły koleś z k6 na wszystkich współczynnikach i małym sztyletem... Po tej akcji Mikołaj przyznał, że jego obawy o zbyt małą śmiertelność walk w SW być może były nieco przesadzone...

W końcówce przygody drużyna oczekiwała w pogrążonym w ciemności pokoju na spodziewany zamach na życie jednej z postaci. Gdy wreszcie zamachowiec po cichu opuszczał się kominem do wygaszonego paleniska, seria nieudanych rzutów na wigor spowodowała, że większość graczy zdążyła zasnąć. Jedyna wciąż przytomna Mika spanikowała w końcu po celowo przeciąganym opisie kolejnych hałasów w kominku i podniosła alarm zbyt wcześnie. Zamachowiec próbował umknąć po linie w górę komina, a w ciemności pokoju ściągnięcie go w dół wydawało się bardzo trudne! Ale tym razem łut szczęścia, wspomagany zachowanym na koniec jedynym sztonem umożliwił złapanie ginącej w mroku sylwetki za nogę, a drużynie szczęśliwe zakończenie scenariusza.


Do Bogenhafen

Podejmując wątek z Pomylonej Tożsamości, drużyna udała się dyliżansem do Altdorfu, gdzie zetknęła się z próbującymi skontaktować się z Kastorem Lieberungiem kultystami i z tropiącym go łowcą nagród Adolphusem. Tu po raz pierwszy zrobiłem użytek ze sprzymierzeńców postaci, o których przygotowanie poprosiłem graczy. Jeden z nich, kumpel Kuna z dzieciństwa, miał być flisakiem na Reiku – z zadowoleniem umieściłem więc go w przygodzie zamiast przewoźnika Josefa Quartina. Zgodnie z przewidywaniami, drużyna ścigana przez tajemniczego łowcę nagród, udała się wkrótce barką rzeczną do Bogenhafen, aby odebrać należny sobowtórowi Kastora Lieberunga spadek.

W nadbrzeżnej miejscowości Weissbruck odbyć się miała ostatnia konfrontacja tej sesji, gdy drużyna dojrzała charakterystyczną sylwetkę Adolphusa oczekującą na przybijających do kei bohaterów. By ustalić tożsamość śledzącego ich jegomościa, trójka bohaterów spotkała się na zapleczu karczmy z właścicielem przybytku, w którym tajemniczy Adolphus się zatrzymał, próbując zastraszeniem uzyskać od niego informacje. Ku ich zaskoczeniu, karczmarz pojawił się z czwórką portowych zabijaków i dać się zastraszyć nie miał zamiaru! Byłem już przygotowany na dość bezsensowne starcie, karty zostały rozdane i figurki ustawione na macie, gdy Philomelia zrobiła duże wrażenie na karczmarzu przybijając jego czapkę do framugi drzwi celnym rzutem noża, a uzyskany modyfikator do zastraszania pozwolił karczmarzowi przemyśleć całą sytuację ponownie. Po wszystkim Rysiek wyraził głośno swój entuzjazm do rozstrzygnięcia tego spotkania, podobno bowiem byłem pierwszym mistrzem gry, który pozwolił mu na skuteczne zastraszenie wroga na sesji... W międzyczasie zaś Adoplhus, śledzony przez Mikę, zorientował się, że ma towarzystwo, i skręcił w ciemną uliczkę, gdzie przepatrywaczka już nie odważyła się za nim podążyć. Drużyna wróciła więc na noc na barkę.

W nocy obudził wszystkich gryzący dym! Najwyraźniej zatkany został komin. Co gorsza, niewidoczne w mroku postacie miotały w stronę drewnianej jednostki płonące butelki z olejem, a nad głowami wychodzących z zadymionego pomieszczenia bohaterów świstały bełty. Wywiązało się starcie, w którym drużyna już całkiem sprawnie i swobodnie korzystała z możliwości systemu walki w SW. Przeciwnikiem był łowca nagród, będący pierwszą w tej przygodzie dziką kartą, oraz trzech wynajętych portowych drabów. Po stronie graczy miał walczyć flisak, znajomy Kuna, oraz jego dwóch marynarzy – pierwszy jednak przez całe starcie zajmował się gaszeniem pożaru, marynarze natomiast poparzeni płonącym olejem umknęli do wody.

Łowca nagród narobił bohaterom sporo problemów. Uzbroiłem go w przyzwoite statystyki, kolczugę, kuszę i przewagę Poprawiony Blok. W pewnym momencie nawet zastanawiałem się, czy nie skończy się to spektakularną porażką graczy i przedwczesnym końcem kampanii... Koniec końców jednak drużyna wytłukła jego pomagierów i otoczyła samotnego łowcę. Jeszcze sztuczka na zręczność wspomagana przewagą Akrobata, Adolphus zachwiał się, gdy Philomelia przydepnęła jego długi płaszcz – po czym dobity szczęśliwym cięciem jej krótkiego miecza padł martwy na keję. W tym momencie starcia już dwójka bohaterów trzymała się z tyłu, mając już koncie po trzy rany.

Ja tymczasem odetchnąłem z ulgą, gdyż autorzy scenariusza lekkomyślnie skwitowali jednym zdaniem, że "nie mogę pozwolić, by łowca nagród przeżył to starcie". Założyłem sobie, że wszystkie rzuty w grze wykonuję otwarcie i nie kombinuję nic z wynikami, więc doprowadzenie do pożądanego przez scenariusz rezultatu bynajmniej nie było oczywiste. Na szczęście Adolphus posłusznie wyzionął ducha, mi natomiast pozostał niesmak po rażąco błędnym, w moim przekonaniu, zaprojektowaniu scenariusza...


Wrażenia

Powyższe wydarzenia zajęły nam dwie sesje gry przeciętnej długości. Pierwsze starcie z mutantami trwało niecałą godzinę, kolejne już poszły bardzo sprawnie, zamykając się w góra dwudziestu minutach. Gracze wydają się zadowoleni, a mechanika SW najbardziej przypadła do gustu Ryśkowi, który bardzo entuzjastycznie porównuje ją ze znanymi mu dotychczas zasadami DnD. Mikołaj natomiast, jak pisałem, na początku najbardziej sceptycznie nastawiony, wciąż nie jest przekonany. Przed sesją spodziewał się jednak, że postaci w SW będą zbyt silne w stosunku do przeciwników, a walki zbyt proste. Po sesji przyznał, że tak nie jest – otarcie się Pabla o nagłą śmierć od ciosu nożem zrobiło chyba na wszystkich wrażenie i nauczyła respektu również do nie-dzikich kart! Mnie natomiast przekonało, jak brzemienną w skutki modyfikacją zasad jest zmniejszenie ilości sztonów – gdyby Bartek miał jeszcze jakieś w zapasie, prawdopodobnie taka sytuacja nie miałaby miejsca!

Zadowolonych graczy poznaje się po tym, że chcą grać dalej. W niedalekiej przyszłości drużyna wybiera się zatem do Bogenhafen na znany wszystkim festiwal, gdzie wplączą się w równie znaną pewnie czytającym te słowa detektywistyczno-demoniczną historię. Jak sobie z nią poradzą, opiszę, mam nadzieję, w kolejnym odcinku.
 
Awatar użytkownika
Cooperator Veritatis
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 520
Rejestracja: czw cze 23, 2005 11:51 am

[Savage Worlds / WFRP 1ed] Wewnętrzny Wróg

czw lis 05, 2009 4:08 pm

Rzuciłbyś statystyki postaci i przeciwników i trochę rozwinął zagadnienia mechaniczne, hm? Bo czyta się ciekawie, ale jakbym robił Wewnętrznego Wroga na pierwszomłotkowym systemie, to bym pewnie dał bardzo podobny raport :wink:
 
Ramel

[Savage Worlds / WFRP 1ed] Wewnętrzny Wróg

czw lis 05, 2009 6:23 pm

Kurde, Hastour - brzmi swietnie! Ja czekam na wiecej APkow.
 
Awatar użytkownika
sashka
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 11
Rejestracja: pt lip 17, 2009 7:07 pm

Re: [Savage Worlds / WFRP 1ed] Wewnętrzny Wróg

pt sty 29, 2010 10:42 am

Pomysł fajny. Widziałem konwersję na Wfrp, jednak ta wersja jest IMO prostsza i bardziej przyjazna. Czas spróbować.
Jakieś jeszcze zasady domowe wprowadzaliście?
 
Awatar użytkownika
raskoks
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 195
Rejestracja: czw paź 15, 2009 8:02 pm

Re: [Savage Worlds / WFRP 1ed] Wewnętrzny Wróg

pn lut 22, 2010 5:17 pm

ciekawi mnie czy udało się rozegrać kolejne sesje :)
 
Awatar użytkownika
Khil
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 154
Rejestracja: sob gru 06, 2008 3:04 pm

Re: [Savage Worlds / WFRP 1ed] Wewnętrzny Wróg

czw mar 11, 2010 12:57 pm

Czekamy na kolejne raporty! Niezwykle przyjemnie czyta się o klasycznym, starym scenariuszu w rękach dobrego MG i całkiem porządnych, młodych graczy.

Pytanie tylko takie: Mikołaj nie grał wcześniej w "Wewnętrznego Wroga"?
 
Awatar użytkownika
Petra Bootmann
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 172
Rejestracja: śr mar 23, 2005 5:27 pm

Re: [Savage Worlds / WFRP 1ed] Wewnętrzny Wróg

pt mar 19, 2010 12:17 am

Ja tymczasem odetchnąłem z ulgą, gdyż autorzy scenariusza lekkomyślnie skwitowali jednym zdaniem, że "nie mogę pozwolić, by łowca nagród przeżył to starcie". Założyłem sobie, że wszystkie rzuty w grze wykonuję otwarcie i nie kombinuję nic z wynikami, więc doprowadzenie do pożądanego przez scenariusz rezultatu bynajmniej nie było oczywiste. Na szczęście Adolphus posłusznie wyzionął ducha, mi natomiast pozostał niesmak po rażąco błędnym, w moim przekonaniu, zaprojektowaniu scenariusza...


Z tego co ja pamiętam, w tym miejscu scenariusza cała drużyna (pierwsze spotkanie z erpegami, stażu brak) tak bardzo była zirytowana tym, że ktoś nas atakuje zupełnie bez powodu, że na serio próbowaliśmy Adolphusa brać żywcem - ten zdesperowany popełnił samobójstwo (nie pamiętam już, czy nadział się na czyjś miecz, czy samodzielnie się zasztyletował), co wydało nam się jeszcez bardziej podejrzane... Takim rozwiązaniem byliśmy bardzo zdegustowani.
 
Awatar użytkownika
kaduceusz
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2843
Rejestracja: śr lut 11, 2004 12:15 am

Re: [Savage Worlds / WFRP 1ed] Wewnętrzny Wróg

ndz lip 11, 2010 2:00 pm

Hastour, co z dalszym ciągiem? :-)
 
JPCannon
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 60
Rejestracja: czw maja 03, 2012 7:53 pm

[Savage Worlds / WFRP 1ed] Wewnętrzny Wróg

czw maja 03, 2012 9:26 pm

Hastour, to dosyć stary post ale i tak dorzucę :) https://docs.google.com/viewer?url=http ... _karta.pdf karta do warhammera pod SW

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości