sob cze 23, 2012 2:43 pm
Skoro pojawiły się tutaj bardziej znane anegdoty, to i ja przypomnę dwie zabawne historie, które zapewne już znacie, ale nie znalazły się w tym temacie:
Pewnego dnia, kiedy Diogenes wylegiwał się pod słońcem, miał go odwiedzić Aleksander Wielki i zaproponować, że spełni każde jego życzenie, na co Diogenes miał mu odpowiedzieć, że jedynym jego życzeniem jest aby trochę się odsunął, bo mu słońce zasłania.
W XIII wieku inkwizytor Stefan Bourbon dotarł do wsi Villeneuve-des-Dombes i podczas spowiedzi usłyszał o dziwnym zwyczaju: mianowicie za wsią znajdował się grób Świętego Guinneforta, który miał mieć moc uzdrowicielską. Dla tego matki, kiedy im dziecko zachorowało, miały składać je u grobu i dziecko zdrowiało. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo wiara w uzdrawiającą moc relikwii nie jest niczym sprzecznym z nauką Kościoła, gdyby nie to, że Św. Guinnefort był... psem.
Męczeńska historia wyżła brzmiała tak: Miejscowemu feudałowi urodziło się dziecko. Piastunka zostawiła dziecko w opieką psa. Kiedy po kilku minutach wróciła, zauważyła, że dziecka nie ma w kołysce, a pies z zakrwawionym pyskiem wesoło merda ogonem, zawołała ojca, który długo się nie zastanawiając zgładził swojego ulubionego charta. Dziecko znaleziono po chwili za kołyską, a obok niego zagryzionego węża.
Gdy właściciel zrozumiał błąd pochował psa, który miał tam leżeć i leczyć dzieci póki Stefan Burbon nie zrównał jego kurhanu z ziemią.
Ostatnio zmieniony sob cze 23, 2012 2:50 pm przez
ojciec mateusz, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód: