Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Corrick
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3050
Rejestracja: czw cze 07, 2007 10:04 pm

[Star Wars d20] Jednostrzał

śr lip 11, 2012 11:30 pm

Jedno z typowych popołudni na Bakurze dla tej garstki najemników. Wysoka torgutianka imieniem Taliari i jeszcze wyższy gunganin znany jako Qui-Ror wraz z robotem o numerze seryjny WA113 pracowali przy statku, co chwila ulepszając go i dodając kolejne nowinki - tym razem była to wysuwana w dół wieżyczka z działkiem jonowym na rufie. Dwóch Jedi (w zasadzie, to Jedi i były rycerz Jedi) - Kel Dor zwany Vayr i człowiek, partner Taliari, znany jako Cran ćwiczyli się w walce na miecze świetlne.
- Au! Misa się poparzyć, cholerna spawarka! - takie krzyki nie były nowością, mimo iż gungan był świetnym mechanikiem i pilotem, to jednak do najbystrzejszych nie należał.
Mimo iż były to częste okrzyki, wywołały uśmiech na twarzach obydwu walczących mieczami świetlnymi, lecz niewzruszonych pozostało dwóch ostatnich członków załogi. Wysoki łowca nagród (i zabójca), rozpoznawany na połowie planet (i ścigany na tych planetach) ćwiczył się w walce swym vibroostrzem. Wade, bo tak było mu na imię, nie był zbyt rozrywkowym człowiekiem - to typowy profesjonalista. Pozostały członek załogi siedział zamknięty w swojej kajucie, prawdopodobnie tworząc jakiś przedmiot bądź szukając szalenie ważnych informacji w holonecie.
Wtem...
Na okrętowym holoprojektorze pojawiła się postać mistrza Jedi, niebioskórego durosa dobrze znanego każdemu z holonetu pod imieniem Aahnzar Thrul.
- A! My mieć połączenie z Coruscant! Wasza musieć to zobaczyć! - zwołał wszystkich Qui-Ror, który znał Jedi z czasów, gdy był dowódcą eskadry pilotów.
- Qui-Ror, dziękuję za ciepłe powitanie. Witajcie, wszyscy. Jak mniemam, nie macie zbyt dużo gotówki i chcielibyście trochę zarobić? Republika ma dla was zadanie na Alderaanie. Nie wiem, czy orientujecie się w polityce, ale Imperium zaczęło tam popierać jeden ze starożytnych rodów, który powrócił dosłownie znikąd. Zadanie polegałoby na znalezieniu dowodów na to, że to przebierańcy, głównie chodzi nam o wykazanie braku związku genetycznego. Nie możemy działać jawnie, bo nie chcemy wojny domowej, a jedynie by ród Organa zasiadł na tronie. - mistrz Thrul przerwał na chwilę, lecz później dodał: - Cena nie gra roli. Ale myślę, że w pięćdziesięciu tysiącach kredytów się uda wam zamknąć, mam rację? - zapytał z uśmiechem na twarzy, czekając na odpowiedź najemników.

Ostatnio zmieniony śr lip 11, 2012 11:39 pm przez Corrick, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

Re: [Star Wars d20] Jednostrzał

czw lip 12, 2012 1:33 pm

Cran Skyra

Parując przygodne uderzenie Jedi, wciągam nosem pachnące powietrze zaściankowego świata. Bakura okazała się dobrą tymczasową ojczyzną. Położona na zakręcie galaktyki, nie niepokojona za bardzo przez wojnę, pozwalała najemnikom wypocząć. Odstresować się. Zregenerować siły.
Odepchnąwszy energetyczną klingę, zatoczyłem szybki łuk połączony z cięciem na pierwszą. Nie miałem wątpliwości, że przeciwnik je zablokuje. W tej walce nie chodziło o sprawdzenie umiejętności, ani ćwiczenie sprawności. Jedynie o rozruszanie stawów po długim czasie w ciasnej przestrzeni Knura.
Słysząc krzyk Gungana, odskakuje poza zasięg przeciwnika i spoglądam w kierunku mechaników. Mimowolnie uśmiecham się pod nosem. Widziałem Qui-Rora w walce i wiem, że nie jest ani niezdarny ani gapowaty. Inaczej nie dożyłby swoich lat bawiąc się materiałami wybuchowymi. Widać jednak tak długo grał rolę lekkiego przygłupa, że nie potrafił jej porzucić nawet wśród przyjaciół.
Lub nam ciągle nie ufał, co było w pełni realne.
Windlandzi, mój lud nie mieli czasu na takie gierki i subtelności. U nas co na sercu to na języku, bez udawania kogoś innego. Co prawda kilka razy zdarzało mi się tego próbować, ale z mizernym skutkiem.
Wtem informacja o połączeniu, sprawia, że znów odskakuje od Jedi i pokazuje aby przerwać pojedynek. Wyłączam również od razu miecz, nie chcąc przypadkiem przypalić sobie nim niczego i przypinając go do pasa podchodzę do reszty. Stając obok Taliari obejmuje ją ramieniem i przysłuchuję się słowom znajomego naszego towarzysza.
W miarę jak mówi, wyjawiając kolejne sekrety, mimowolnie zaczynam się drapać po potylicy. Gdy wyjawia już wszystko, pociągam Qui-Rora za ramię i szepczę mu do ucha.
- Udaj, że opowiadam ci jakiś głupi dowcip, a potem spytaj go o coś co tylko wy dwaj możecie wiedzieć. - Syczę, tak aby nie wychwycił tego mikrofon holoprojektora. - Nawet Jedi nie są przecież tak aroganccy aby takie rzeczy podawać na otwartm, czy nawet kodowanym kanale. To może być podpucha.
 
zarok
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 965
Rejestracja: pt sie 05, 2011 1:58 pm

Re: [Star Wars d20] Jednostrzał

czw lip 12, 2012 4:54 pm

Wade


Najemnik wyprowadził ostatnią serie finezyjnych pchnięć i cięć vibroostrzem w niewidzialnego przeciwnika po czym przypiął je sobie do pleców. Obrócił się na pięcie, a jego długa, czarna szata w której zwykł chodzić gdy nie był na misji zafalowała na wietrze. Podszedł do Gunganina i skinął na powitanie hologramowi Jedi. Coś mu się nie podobało w tym przekazie, zbyt mało danych, a wydawać by się mogło najważniejsza część misji i najniebezpieczniejsza została przekazana od razu bez żadnych ceregieli. Jedi albo mydlił im oczy łatwym zarobkiem albo sam do końca nie wiedział czego od nich oczekuje.

- Panie Aahnzar Thrul, najpierw konkrety, potem cena. Czego dokładnie oczekujecie, próbki moczu, tajnych wiadomości Imperium czy głowy jednego członka rodu? Ostrzegam, za babranie się w moczu bardzo wysoko sobie liczę. Do tego - Wade uśmiechnął się, ale w jego uśmiechu nie było niczego wesołego - zaliczka. Powiedzmy pięćdziesiąt procent na koszty operacyjne. Reszta od razu po wykonaniu zadania.

Mężczyzna oparł się o statek oczekując odpowiedzi. Liczył na szczegółowy opis tego czego od nich oczekują i za co im zapłacą, był w tej branży już za długo by dać się złapać na głupie "niedopowiedzenie" w umowie.
 
Awatar użytkownika
Seadragon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: pn wrz 25, 2006 9:58 am

Re: [Star Wars d20] Jednostrzał

czw lip 12, 2012 11:27 pm

Vayr Do'an

Wysoki osobnik o typowej dla swego rodzaju karnacji i nieodłącznej masce oddechowej na twarzy odziany był w prosty strój. Był on wygodny i nie rzucający się w oczy, nie przypominający zbyt ubioru rycerzy Jedi.

Ostatnie dni spędzone na Bakurze upływały Kel Dorowi dość spokojnie, żeby nie powiedzieć - nudnie.
Od czasów ostatniego polecenia od przełożonych upłynął już niemal miesiąc, który to - w oczekiwaniu na nowe zadania - spędzić miał na regeneracji sił i poznaniu okolicy. Czasu nie marnował - starał się odwiedzić główne ośrodki na Bakurze, obserwować jej mieszkańców i zwyczaje. W międzyczasie poznawał również osoby, z którymi związała go ostatnia przygoda w trandoshiańskiej niewoli i musiał przyznać, że mimo, iż można ich było uznać za nie pasującą do siebie zbieraninę dziwaków, to dobrze się dogadywali i zamierzał spędzić z nimi jeszcze trochę czasu, o ile nie otrzyma odmiennych poleceń.

Tym samym wieść, iż Aahnzar Thrul ma dla dla nich wiadomość i przesłanie, wprawiła go w dobry nastrój - brak wiadomości z Coruscant nieco go martwiła, a teraz znów poczuł, że wraca do akcji i działania.

Sceptyczne nastawienie pozostałych członków grupy nie podobało mu się. Od razu przeszli do dyskusji o pieniądzach, nie zwracając uwagi na sedno sprawy. Owszem, Jedi, którego oblicze obserwowali na holoprojektorze, postawił sprawę jasno i bez ogródek, ale chyba tylko tym językiem przesłanie od Jedi może trafić do prostych ludzi, jakimi bez wątpienia byli zgromadzeni wokół współtowarzysze.

- Panowie, po co ta nieufność i doszukiwanie się złych intencji w słowach naszego rozmówcy?
- Myślę, że jeśli macie pytania o szczegóły tej misji, szanowy Aahnzar z chęcią na nie odpowie.

Kel Dor starał się nieco ostudzić niezdrową atmosferę, która zaczęła się rodzić wokół niewiadomych dotyczących tego zlecenia.
- Myślę, że gdy nadejdzie pora, otrzymamy wszystkie, niezbędne do wykonania zadania, informacje.
Ostatnio zmieniony czw lip 12, 2012 11:28 pm przez Seadragon, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Corrick
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3050
Rejestracja: czw cze 07, 2007 10:04 pm

[Star Wars d20] Jednostrzał

sob lip 14, 2012 2:18 pm

Qui-Ror

Gungan spojrzał na Cran i uśmiechnął się. - Gdzie zostałem zestrzelony? - zapytał Aahnzara, który odpowiedział mu: - Na Ord Mantell. - po czym Qui-Ror odwrócił się do towarzyszy i rzekł: - Tak, to on.

Duros uśmiechnął się i powiedział: - Nie potrzebujemy próbki moczu. Wystarczy krew. Chyba to jasne, że jeśli wpadniecie nie możecie liczyć na jakikolwiek ratunek z naszej strony - dlatego chodzi nam o brak rozgłosu, a przynajmniej o braku skupienia galaktyki na Republice. Ale wracając do sedna sprawy - polecicie tam jako ochroniarze potomka Organów. Musicie zdobyć próbkę krwi oraz informacje zapisane na dyskach komputerów w głównej siedzibie. Przypuszczamy, że Imperium założyło tam swoją bazę, gdzieś w górach, w promieniu pięciu kilometrów od stolicy. - Jedi założył ręce na piersi. - Chodzi nam o zinfiltrowanie tejże bazy, jak i rodu wspieranego przez Sithów. Nasz agent, Jed Thon, mówił, że ostatnio widział w mieście kilku szemranych typów, co może nasuwać podejrzenia, że Imperium również wysłało tam swoich agentów, wśród których mogą być Sithowie. Zgadzacie się? - kończąc swą tyradę, duros uśmiechnął się lekko.

Qui-Ror spojrzał po towarzyszach niepewnym wzrokiem, jakby czekając na ich decyzję. Po gunganie było widać, że chce podjąć się tej roboty.
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

Re: [Star Wars d20] Jednostrzał

ndz lip 15, 2012 1:52 pm

Cran Skyra

Słysząc pytanie załogowego Jedi mimowolnie unoszę brew. Komu jak komu, ale śledczemu nie powinno być trzeba wyjaśniać, że należy dążyć do rozwiązania wszystkich wątpliwości. Ani, że nie zleca się tajnej misji przez holonet...
Nim jednak zdążę coś o tym zagadnąć, słyszę pytanie Gungana i mam ochotę schować twarz w dłoniach. Takie informacje to ma chyba nawet co zdolniejszy łowca nagród który mógłby wsiąść nam na ogon z jakiegoś powodu.
Chyba że... Szybka myśl przywraca mi nadzieję. "Może to pytanie i odpowiedź było umówionym dawno temu hasłem? W końcu się znali, może więc przygotowali się na taką ewentualność? Albo "zestrzelenie" było ich terminem na tęgą popijawę podczas której Qui-Ror tak się schlał..."
Podbudowany tą myślą kiwam głową.
- Jestem za wzięciem udziału. Zresztą, jeśli Imperium podsłuchuje tą rozmowę to pewnie i tak zechcą nas sprzątnąć, profilaktycznie. Możemy więc spróbować coś na tym zarobić. A pięćdziesiąt patyków piechotą nie chodzi. Tylko.. - Tu zawiesiłem głos, aby spojrzeć na najemnika. - Jak zaproponował nasz kolega, trzeba ustalić jak się rozliczamy.
 
Awatar użytkownika
Seadragon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: pn wrz 25, 2006 9:58 am

[Star Wars d20] Jednostrzał

pn lip 16, 2012 2:33 pm

Vayr Do'an

Przysłuchując się dyskusji Jedi w holoprojektorze z towarzyszami z Knura, Vayrowi stopniowo klarowała się cała sytuacja i zrozumiał, po co ta cała maskarada.

Wiedział, że ta misja była przeznaczona pierwotnie dla niego, w końcu czekał na kontakt z Coruscant już dość długo.
Równie dobrze Mistrzowie mogli po prostu przesłać mu wszystkie szczegóły na datapad (zresztą pewnie to zrobili, później to sprawdzi) i w ciągu godziny byłby już w drodze.
Ale widocznie uznali, że ta sprawa wymaga niezależnego wsparcia i postanowili wesprzeć go bandą awanturników, którzy dla kilku tysięcy kredytów rzuciliby się w czarną dziurę.
Tym bardziej, że do kontaktu użyli znajomego jednego z nich, który - owszem - był Jedi - ale gdyby coś poszło nie tak, to jego osobowość będzie łatwo zanegować, a lokalizację - utajnić.

Należało więc kontynuować to przedstawienie, widać bowiem było, że są zainteresowani robotą.
- Oczywiście podejmę się wyzwania, skoro Republika mnie potrzebuje. Do wynagrodzenia nie przywiązuję tak wielkiej wagi jak pozostali, ale bieżące wydatki czymś trzeba pokryć, więc podzielimy się po równo. Jest nas piątka, po dziesięć tysięcy na głowę.
- I jeśli nie ma więcej wątpliwości - moich kilka ostatnich pytań: Jak nazywa się i gdzie spotkać mamy owego Organę? oraz Gdzie i kiedy spotkać się możemy z Jedem Thonem? Reszta jest już dość klarowna
 
Awatar użytkownika
Corrick
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3050
Rejestracja: czw cze 07, 2007 10:04 pm

[Star Wars d20] Jednostrzał

czw lip 19, 2012 11:50 pm

- Dostaniecie dwadzieścia tysięcy kredytów na koszty operacyjne, pozostałe trzydzieści po wykonaniu zadania. Organa, którego macie ochraniać to John, dwudziestoletni chłopak, młody wojownik i taktyk. Z Jedem Thonem możecie się spotkać w kantynie "Złota Alba" w stolicy. Kredyty zostaną dostarczone na wasze konta w przeciągu pięciu godzin. Równo po cztery tysiące na głowę. Życzę powodzenia. - Jedi uśmiechnął się do drużyny i przekaz został zakończony.

* * *


Po niecałej dobie przygotowań, Stalowy Knur właśnie lądował na Alderaanie. Cran i Qui-Ror kończyli właśnie ostatnie procedury lądowania, a reszta drużyny przygotowywała się do zejścia na planetę. Należało pamiętać, aby nie brać zbyt wielkiego kalibru na rozpoznanie. Lecz ta drużyna była profesjonalistami, nie należało ich pouczać. Standardowa procedura, zebranie informacji, zdobycie kontaktów i tym podobne sprawy, potem zacząć działać.
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

Re: [Star Wars d20] Jednostrzał

ndz lip 22, 2012 8:47 pm

Cran Skyra

Słuchając ostatnich komend kontroli lotów, przestawiłem dźwignie głównej dyszy, pozwalając krypie lecieć siłą rozpędu. Lekki ruch dłonią wprowadził maszynę w obrót. Wyhamowanie go odpowiednim miejscu i samo zejście zostawiłem Gunganowi.
- Dobra, siadamy. - Rzuciłem w interkom pokładowy. - Chodźmy odszukać nasz kontakt i zgarnąć pozostałe trzydzieści tysięcy.
Wyłączywszy komunikator poczekałem aż serwomechanizmy podwodzia spuszczą nadmiar gazów hamulcowych a Knur zatrzyma się w pełni. Wtedy, przeciągnąwszy się, wstałem i ruszyłem w stronę swojej kajuty. Nie miałem pewności jaka pogoda panuje na zewnątrz, więc lepiej wziąć płaszcz. Zwłaszcza że łatwiej pod nim ukryć blaster.
No i miecz...
 
Awatar użytkownika
Seadragon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: pn wrz 25, 2006 9:58 am

Re: [Star Wars d20] Jednostrzał

ndz lip 22, 2012 11:35 pm

Vayr Do'an

Wyjście statku z podświetlnej, wyczuwalne w zasadniczej zmianie odgłosu pracujących silników, wyrwało Kel Dora z medytacji, w której pogrążony był w swojej kajucie, starając się wyciszyć umysł i przygotować się mentalnie do realizacji czekającego go zadania. Rozprostowawszy zastane kończyny, podszedł do okna, by ujrzeć powiększającą się przed nimi Alderaan. Na planecie był tylko przelotem, dosłownie kilka dni, w czasie których nie miał zbyt wielu okazji podziwiać naturalnego piękna tego globu. Może tym razem się uda, jednak nie to było przecież priorytetem.

Gdy statek osiadł w doku, gotowy do wyjścia Vayr opuścił swoją kajutę, a potem Knura, gdzie po chwili zebrali się wszyscy załoganci.
Ostatnio zmieniony ndz sie 05, 2012 5:25 pm przez Seadragon, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Seadragon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: pn wrz 25, 2006 9:58 am

[Star Wars d20] Jednostrzał

ndz sie 05, 2012 5:24 pm

Alderaan. Planeta niegdyś znana w całej Galaktyce ze swej nieskazitelnej przyrody, przyjaznych warunków do osiedlenia i spokojnych, przyjaznych mieszkańców. Stan trwał ten przez wieki, aż do inwazji wojsk Sithów i odpowiedzi ze strony Republiki, która po miesiącach walk zdołała odbić glob z rąk Imperium. Jednakże, na skutek postanowień Pokoju na Coruscant, Alderaan wystąpiło z Republiki i odtąd planeta pogrążyła się w chaosie i niepokoju, o krok od otwartej wojny domowej. Część rodów popierało secesję, część była przeciwna, wobec czego utworzyły się dwa stronnictwa. Póki co nie doszło do rozlewu bratniej krwi, ale na parlamentarnych salach słyszy się różne, całkiem odmienne zdania i wzajemne oskarżenia. Prawdziwa polityka rozgrywa się zaś w tajnych komnatach rodowych siedzib. Tam zawierane są sojusze, porozumienia o współpracy i przede wszystkim – przyjmowani są przedstawiciele zarówno Republiki, jak i Imperium, gdyż żadna ze stron nie jest zadowolona z niezależności planety.

Sytuacja w polityce ma przełożenie na życie codzienne mieszkańców. Co rusz słyszy się o tajemniczych zniknięciach, pojedynkach między opozycyjnymi siłami, a rody na swe usługi zaciągają dziesiątki najemników, stanowiących prywatne armie.

Spośród wielu szlacheckich rodzin największym poważaniem cieszy się ród Organa, który gromadzi wokół siebie zwolenników powrotu do Republiki. Ich największym przeciwnikiem jest ród Solenni, który wini Republikę za nieszczęścia, które spotkały Alderaan.

W ostatnich dniach Solenni zdają się zyskiwać kolejnego sojusznika, w postaci garstki ludzi, podających się za potomków wymarłego przed stuleciami rodu Rettuon. Na dowód swego dziedzictwa przedstawiają antyczne zwoje z zapisami sekretów rodu sprzed lat, i co ciekawe, wiele osób im wierzy. Ród Organa pewien jest zaś, iż są to oszuści, ich dowody sfałszowane, a cała intryga uknuta została przez Imperium.



Port kosmiczny, w którym wylądowaliśmy, ulokowany był na przedmieściach stolicy. Gdy opuściliśmy statek i zaczerpnęliśmy świeżego alderaańskiego powietrza, w oddali zobaczyliśmy górujący nad metropolią gmach parlamentu. Oprócz Stalowego Knura, w doku znajdowały się dwie pomniejsze jednostki lokalnego transportu i kilka osobistych podniebnych pojazdów.

Z jednego z nich wysiadł młody mężczyzna i skierował się w naszą stronę. Ubrany był w długi płaszcz szarego koloru, jednak nie taki, w jakim chodzą pospolici robotnicy, a dobrze skrojony i elegancki. Nie miał więcej, niż dwadzieścia lat, a spod blond czupryny patrzyły bystre, niebieskie oczy. Idąc, utykał lekko na jedną nogę. Wokół nie było nikogo, oprócz nas, jednak dyskretnie rozglądał się na boki, upewniając się, że nie będzie niepotrzebnych świadków tego spotkania.

Gdy zbliżył się na odległość kilku kroków, zatrzymał się i taksując przybyłych wzrokiem rzekł:

- Dobrze, że już jesteście. Jestem John Organa i będziecie występować w roli moich ochroniarzy. Jeśli was to interesuje, to poprzednich straciłem kilka dni temu w ulicznej potyczce ze ścierwami od Solenni. Oberwałem mocno w nogę, ale udało mi się ujść z życiem. Niesamowite, jak kilka godzin w pojemniku bacta potrafi człowieka poskładać do kupy...
Przerwał na chwilę, przyglądając się wam po kolei.
- No cóż, niezła z was zgraja, każdy spod innej choinki, ale Aahnzar zapewnił mnie, że dacie radę z zadaniem. A nie miało was być więcej?... No trudno, może to i lepiej, w końcu im więcej dyskrecji, tym lepiej.

- Mam nadzieję, że jesteście gotowi do akcji. Za godzinę mamy spotkanie z Jedem Thonem, w tym czasie pokażę wam kawałek miasta z góry. Knura na razie tu zostawcie, będzie tu bezpieczny, moi ludzie się nim zajmą.

- To jak, jeszcze jakieś pytania? Jak nie, to zapraszam do mojego Blackbirda
– wskazał na stojący nieopodal niewielki pojazd, na którego boku umieszczony został wizerunek czarnego, pikującego, drapieżnego ptaka.
Ostatnio zmieniony śr sie 08, 2012 2:22 pm przez Seadragon, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Corrick
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3050
Rejestracja: czw cze 07, 2007 10:04 pm

[Star Wars d20] Jednostrzał

ndz sie 05, 2012 10:24 pm

Qui-Ror

Gungan cieszył się z wylądowania na Alderaanie. Pozbierał wszystkie swoje zabawki, no prawie wszystkie. W kajucie zostawił jedynie materiały wybuchowe i snajperkę, wysłużonego blastera typu Merr-SonnLD-1. Wychodząc, sprawdził czy konwencjonalny pistolet był naładowany, a noże są na miejscach. Otulił się szczelniej płaszczem, nie chcąc zdradzać swojego pochodzenia od razu, lecz w równym stopniu chciał ochronić się przed zimnem.

Spojrzał na Johna Organę i rzekł: - Misa może lecieć swoim? - mówiąc to wskazał na mały jednoosobowy pojazd naziemny typu Razalon, który właśnie wyprowadził z ładowni. - I czy będziemy mogli wrócić na Knura? Misa ma tu swoją większą broń. - choć gungan nie był Jedi, jak jego towarzysze, dzierżąc swojego blastera i mając dobrze przygotowane pole walki, był równie niebezpieczny jak oni.
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

Re: [Star Wars d20] Jednostrzał

pn sie 06, 2012 6:27 pm

Cran Skyra

Gdy rampa opada i wita nas ciepłe powietrze łagodnego świata mimowolnie się uśmiecham.
- Uff...ciepło. - Mruczę pod nosem, uśmiechając się do Tali. Następnie spokojnie wychodzę na powierzchnie Alderanu. Nie czuje się tu zagrożony. Być może jest to z mojej strony przejaw zbytniej pewności siebie, ale lekkie ciążenie planety i jej ciepły klimat sprawiają, że czuje się lekko. I silnie!
Służąc swojej damie ramieniem, obchodzę Stalowego Knura dookoła, sprawdzając czy wszystko jest jak należy zabezpieczane. Wiem, że zwłaszcza dla panny Rai jest to ważne. Mechanicy już tak mają.
Dojrzawszy nasz kontakt o którym wygrzebaliśmy podczas lotu co nieco z holonetu, ruszam wolno w jego kierunku. Słysząc jak nas powitał, zwłaszcza jak określił i jak lekko wspomniał o stracie poprzednich ochroniarzy przez chwilę walczę ze sobą, aby nie nauczyć go pięścią okazywania odrobiny więcej szacunku. Zwłaszcza w obecności damy. Powstrzymuje się jednak, zrzucając jego zachowanie na karb "szlacheckiego" wychowania. Starożytne rody, phi też mi coś. Na Windlandzie nie przeżyłby pewnie nawet jednej zimy...
Uspokojony dzięki tej świadomości wysłuchuje reszty jego wypowiedzi.
- Jeśli o nas chodzi, to jesteśmy gotowi. - Odzywam się za siebie i swoją panią. - To i tak nie ma być szturm na fortecę, więc długa broń nie będzie raczej potrzebna, a aby obronić się przed jakąś przygodna burdą to co mamy w zupełności wystarczy.
Mam nadzieję...
 
Awatar użytkownika
Seadragon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: pn wrz 25, 2006 9:58 am

[Star Wars d20] Jednostrzał

pn sie 06, 2012 10:23 pm

John odpowiedział Gunganowi:

- Ciężka broń nie będzie na razie wam potrzebna, tym bardziej, że paradowanie z nią na wierzchu jest tylko proszeniem się o kłopoty. Nie jest to zakazane, ale zaraz w parlamencie pojawią się głosy, że my, Organa dążymy do zaostrzenia sytuacji w kraju. Zresztą, jeśli będziecie jej później potrzebować, nie widzę przeszkód, żeby tu wrócić.

- I tak, możesz lecieć swoim, jednak trzymaj się blisko mnie, chcę wam pokazać kilka ciekawych miejsc, a przyjezdnym łatwo zmylić kierunek i zgubić się wśród podniebnych traktów i innych pojazdów.
 
Awatar użytkownika
Corrick
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3050
Rejestracja: czw cze 07, 2007 10:04 pm

[Star Wars d20] Jednostrzał

wt sie 07, 2012 12:00 am

Qui-Ror

Gungan uśmiechnął się do Organy i rzekł: - Twoja prowadzić. Misa lecieć tuż obok. - obiecał.
 
Awatar użytkownika
Seadragon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: pn wrz 25, 2006 9:58 am

Re: [Star Wars d20] Jednostrzał

śr sie 08, 2012 7:59 pm

Gdy wszyscy zajęli miejsca w pojeździe, wzbił się on w górę i już po chwili naszym oczom ukazało się miasto w całej okazałości. Było około południa, więc ściany wysokich budynków aż skrzyły się rozświetloną promieniami światła bielą. Miasto położone było w kotlinie między górami, nieopodal jeziora.




Blackbird włączył się w ruch w jednej podniebnych arterii, a po drodze John wskazywał i krótko opisywał ważniejsze lokacje.
- Najwyższy to oczywiście budynek parlamentu… Tam, obok niego, jest Pałac Królewski. Może was to dziwi, że to nie władca urzęduje w najbardziej okazałym gmachu, ale musicie wiedzieć, że prawdziwa władza leży w rękach tego, kto kontroluje większość w Parlamencie i poprzez to wybiera tego, kto zasiądzie na tronie. Obecnie sytuacja jest tym bardziej niestabilna, gdyż stanowisko to piastuje neutralny regent Raetha Ueni, który próbuje pogodzić zwaśnione rody, ale wszyscy wiemy, że Solenni nie dążą do złagodzenia konfliktu, a próby rozmów z nami są tylko na pokaz...

- O, a tam jest nasza posiadłość
– wskazał równie okazały pałac, wokół którego krążyło kilka niewielkich pojazdów. – Jak widzicie, teren ciągle jest patrolowany, musimy być w każdej chwili gotowi na odpowiedź, gdyby Solenni przeszli do otwartego ataku, a niektórzy sądzą, że to tylko kwestia czasu…


Musieliśmy przyznać, że widok miasta robił wrażenie. Oczywiście, nie było to Coruscant, ale na niewielkim obszarze mieszkało tu kilka milionów ludzi, a, że był środek dnia, widać było, że Aldera żyje. Ruch w powietrzu był spory, momentami potrzebne były pewne manewry, ale zarówno dla Johna, jak i podążającego za nim Qui-Rora, nie sprawiały zbyt dużego problemu.

Po pewnym czasie krążenia nad metropolią, Organa skierował pojazd w kierunku dzielnicy, w której znajdowała się kantyna, gdzie mieliście spotkać się z agentem Republiki. Zwolnił i zniżył lot nad niską zabudową, skąd widzieliśmy, że ta część stolicy jest dużo mniej okazała i daleko jej do elegancji kwartałów rządowych.

Odezwał się John:
- „Złota Alba” ma miłą dla ucha nazwę, ale w okolicy ma raczej reputację speluny. Przewija się tam różny element, dlatego dla własnego bezpieczeństwa miejcie oczy szeroko otwarte i starajcie się nie zadzierać z miejscowymi. Z drugiej strony jest dobrym miejscem dla tych, którzy cenią swoją prywatność lub bez zbędnych pytań chcą zażyć nieco relaksu po pracy…

Po chwili pojazd zaparkował na ulicy pomiędzy niczym nie wyróżniającymi się budynkami, a gdy wysiedliśmy, Organa powiedział:
- Kantyna jest kilka domów dalej, mam nadzieję, że Jed dotarł na miejsce… Gotowi? Za mną!


Vayr Do’An milczał całą powietrzną drogę, podziwiając stolicę Alderaan i starając się zapamiętać układ miasta i najważniejszych lokacji. Warto było poznać teren i nastroje, zanim zaczną działać. Zadanie nie wydawało się skomplikowane, ale zdobycie dojścia do rodu Retuan może wymagać sporo zachodu, tym bardziej, jeśli we wszystko zaangażowani są Sithowie…
Po opuszczeniu pojazdu narzucił kaptur na głowę i skinął na potwierdzenie mężczyźnie.
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

Re: [Star Wars d20] Jednostrzał

pt sie 10, 2012 6:12 pm

Cran Skyra

Przylepiony do okna obserwowałem cuda tej planety. Ogrom miasta, połączony z naturalnym pięknem dzikiej okolicy podobał mi się o wiele bardziej od surowej stolicy Republiki. Jednocześnie słuchałem wyjaśnień młodego Organy, opisujących tak punkty orientacyjne jak i zawiłości polityki tej dziwnej planety. Gdy znaleźliśmy się nad ciemniejsza, bardziej obskurną częścią miasta, odetchnąłem głęboko.
- Nie ma to jak w domu. - Mruknąłem pod nosem. W odpowiedzi poczułem pokrzepiający uścisk na przedramieniu. Spojrzałem na swoją towarzyszkę i w jej niezwykłych oczach dojrzałem iskierki rozbawienia. Oraz czegoś więcej. Jakiegoś pomysłu.
- Co jest? - Spytałem od razu, ale pokręciła głową.
- Chyba wiem, jak zdobyć to czego szukamy na tej planecie. - Słodki mezzosopran jej głosu rozlał się po kabinie wahadłowca. - Ale muszę jeszcze dowiedzieć się paru rzeczy, a to lepiej zrobić jak będziemy wszyscy.
Skinąłem głową, gotów poczekać. Mi samemu świtał pewien pomysł, zwłaszcza na zdobycie DNA. Jeśli by się sprawdził, pozostałaby tylko sprawa bazy w górach i zdobycia dokumentów.

Gdy tylko prom wylądował, wyszedłem i wciągnąłem głęboko w płuca powietrze dzielnicy, próbując wyniesionymi z dziczy zmysłami wychwycić jak najwięcej.
- Zaczekajmy na Qui-Rora. - Mówię do Johna, obserwując lądujący ślizgacz Gungana. Następnie, nadal z Talari pod rękę ruszam u boku młodego arystokraty. Nie trzymam dłoni na kolbie i pozwalam sobie na zrelaksowaną pozę. To nie jest wrogi mi świat a i nie pierwszy raz przemierzam szemrane okolice dużych planet. Ich autochtoni nie zwykli zaczepiać pewnych siebie przechodniów. Ostatecznie hieny nie atakują lwów.
Oczywiście obecność Johna Organy mogła stanowić źródło komplikacji, ale na nie nie dało się nic poradzić.
 
Awatar użytkownika
Seadragon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: pn wrz 25, 2006 9:58 am

Re: [Star Wars d20] Jednostrzał

pn sie 13, 2012 8:30 pm

Kantyna o tej porze była prawie pusta. Po wejściu znaleźliśmy się w średniej wielkości pomieszczeniu, które w wieczornych godzinach pomieściłoby może z pięćdziesiąt osób. Z boku pomieszczenia była niewielka wnęka, zastawiona od podłogi po sufit różnymi butelkami i pojemnikami, od sali oddzielona dostatecznie szeroką ladą. Za nią zobaczyliśmy rosłego mężczyznę, który zmierzył grupę surowym wzrokiem, a rozpoznając młodego Organę machnął ręką w kierunku jednego z przejść po drugiej stronie sali i wrócił do swoich zajęć.
Brak tu było okien, wnętrze rozświetlały pojedyncze lampy pod sufitem, panował więc lekki półmrok, do którego nasze oczy przyzwyczaiły się po chwili od wejścia z rozświetlonego dworu. Przy barze siedział samotnie jeszcze jeden człowiek, popijając jakiś trunek, przy stole pod ścianą zaś – para Rodian dyskutująca coś zaciekle w swoim języku.

Udaliśmy się we wskazanym kierunku, a po chwili okazało się, że częściowo przesłonięte przejścia prowadzą do kilkuosobowych loży, gdzie bywalcy mogli zaznać nieco prywatności. Przy stole i kuflu lokalnego piwa (i kilku innych, już pustych) zobaczyliśmy kolejnego mężczyznę, około trzydziestki, który na pierwszy rzut oka nie zrobił na nas najlepszego wrażenia. Niezbyt schludnie ubrany, nieogolony, o podkrążonych brązowych oczach, na które spadała zmierzwiona brunatna czupryna. Obrzucił nas szybkim spojrzeniem, po czym lekko zachrypniętym głosem zachęcił do zajęcia miejsc wokół.

- Dobrze was widzieć, już myślałem, że nie przylecicie… Czego się napijecie? A zresztą… Długo was nie było, więc trochę mi zeszło… – policzyliśmy naczynia, pustych było pięć. Odwrócił się w stronę ściany, gdzie zauważyliśmy mały interkom, który uruchomił przyciskiem i powiedział – Barry, jeszcze… odwrócił się i przeliczył nas po kolei - pięć razy tego samego dla moich przyjaciół.

Zapadła chwila ciszy, a nasze spojrzenia powędrowały na Organę, wszystkie wyrażające zdziwienie i pytające:
~~Co to za pijak? On jest tym agentem Republiki?.

John znacząco kiwnął głową i zagadnął:
- Jed, dobrze wiesz, że nie przyszliśmy tu na libację… Wiesz, co ostatnio działo się w mieście i im szybciej przejdziemy do sprawy, tym prędzej możemy się spodziewać pożądanych rezultatów…
- Tak, tak, wiem, ale przecież nie wypada, żeby goście siedzieli o suchych pyskach… o przepraszam – zmitygował się na widok Taliari - mordach… znaczy, żeby im się pić chciało. W końcu samo południe mamy…
- Jakbyś wyszedł na zewnątrz, a nie siedział tu i tankował od rana, to byś poczuł, że z gór zszedł pierwszy fen i wcale nie jest tak gorąco…


Rozmowę przerwało pojawienie się szynkarza, niosącego zamówione przez Thona napoje. Rozstawił je przed gośćmi i bez słowa wyszedł.

- No więc, możemy przejść do sprawy?... – nalegał Organa.
- No dobra, ale to wy mówcie, mnie dziś łeb łupie jak pod kopytem banthy, za dużo myśleć nie mogę… Zresztą pewnie już wszystko wiecie, nie?...
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

Re: [Star Wars d20] Jednostrzał

śr sie 15, 2012 8:49 am

Cran Skyra

- Nie - Odpowiadam siadając na jednym z krzeseł i sadzając sobie Torgutę na jednym z kolan. - W zasadzie to dostaliśmy tylko ogólniki. Nie wiemy jakimi siłami dysponują Solenni, z ilu osób możemy pobrać próbkę DNA, kim one są, jak wyglądają, gdzie możemy ich spotkać i tak dalej.
- Nie wspominając o pozostałych aspektach zadania. - Dodaje Taliari. - Czy poczyniliście w ogóle jakieś postępy podczas naszej podróży? Choćby ograniczyliście teren poszukiwań tej górskiej bazy do konkretnego łańcucha gór? Bo z tego co widziałam po drodze to w okół stolicy jest ich niemało.
- Albo wiadomo choć w jakim promieniu od rogatek miasta należy jej szukać? - Dodaje. - Bowiem "koło" to tylko w transportowcach się sprawdza...
 
Awatar użytkownika
Corrick
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3050
Rejestracja: czw cze 07, 2007 10:04 pm

[Star Wars d20] Jednostrzał

śr sie 15, 2012 1:30 pm

[b]Qui-Ror

Gungan nie odzywał się zbytnio, za bardzo też nie słuchał co mówi Organa. Jego zadanie było jasne. Wypatrzeć potencjalne zagrożenia i zapobiec im. Jednak na szczęście na nic takiego nie natrafili. Wchodząc do kantyny, stał się bardziej czujny. Położył też znacząco rękę na pistolecie, ale nikt nie zwrócił na to uwagi.
Przy spotkaniu nie odzywał się za dużo, lecz słysząc słowa Crana o transportowcach dodał: - A i to nie zawsze. Baza powinna mieć jakieś połączenie z miastem, więc nie będzie daleko. A skoro wasi agenci jej nie znaleźli, znaczy to tylko tyle, że są nieudolni. - po tych słowach zamilknął.
 
Awatar użytkownika
Seadragon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: pn wrz 25, 2006 9:58 am

Re: [Star Wars d20] Jednostrzał

czw sie 16, 2012 9:04 pm

- Ehh, no dobra… - Jed, widząc, że gadanie go nie ominie, zwilżył gardło napojem – po kolei…

- Tych, którzy nazywają się Rettuon, jest w zasadzie garstka osób, która gromadzi wokół siebie licznych popleczników i najemników. Jest głowa rodu, Heinrage, jego żona, Kiara, jego dwóch braci Koleos i Gravis, no i kilkoro dzieci i wnuków. Zależy nam na DNA któregoś z facetów lub ich potomków, Kiara pochodzi ponoć z innej rodziny. Nie ma różnicy, z czego pobierzemy materiał – włosy, skóra, wydzieliny… - ale potrzebujemy co najmniej dwie różne próbki w celu weryfikacji.
- Poza Heinrage’m, którego raczej nie uda wam się tknąć, reszta rzadko opuszcza teren rezydencji, którą otrzymali w posiadanie od Solenni. Mimo to, da się ich czasem spotkać na mieście, choć oczywiście nie samych. Ale przy odrobinie szczęścia i zaskoczenia, powinniście dać radę poturbować ich na tyle, żeby zdobyć próbki…
- tu zrobił przerwę na zaczerpnięcie oddechu i wypicie kilku łyków. Zauważyliśmy, że kufel opróżniał dużo szybciej od każdego z nas.

- Chyba, że poszukacie ich w rezydencji… Do której i tak powinniście się wybrać. Rettuon dbają o swoje bezpieczeństwo i teren jest dość dobrze chroniony, m.in. przez droidy bojowe. Mamy jednak plan posiadłości i samego budynku, powinniście więc znaleźć jakiś słaby punkt, przez który najłatwiej będzie się zakraść do środka. Podkreślam – zakraść, a nie atakować frontalnie z użyciem ciężkiej broni, bo to oznaczałoby wojnę domową na Alderaanie, a tego sobie nie życzymy. Jasne? – obrzucił wszystkich spojrzeniem, a nie widząc sprzeciwu, znów podniósł kufel do ust, który jednak okazał się już pusty. – Szlag by to… No dobra, może na razie starczy…

- Podejrzewamy, że w samej rezydencji możecie nie znaleźć nic, co by było dowodem przeciwko tym uzurpatorom – choć pewności nie ma – ale jest spora szansa na zdobycie namiarów na tę bazę, czy też przyczółek Imperium, jeśli faktycznie on istnieje. Jeśli udałoby się wam zdobyć informacje o lokalizacji siedziby wroga, wówczas my zajmiemy się uderzeniem na nich w odpowiedni sposób. Oczywiście, jeśli będziecie zainteresowani i tego dożyjecie, też będziecie mogli wziąć udział w tej akcji…

- No i generalnie im szybciej weźmiecie się do roboty, tym lepiej
– kiwnął głową Johnowi, który uśmiechnął się na jego słowa. – No i musicie liczyć się z tym, że jeśli zwrócicie na siebie za dużą uwagę, a tym bardziej, jeśli dacie się złapać u Rettuonów, nie macie co liczyć na to, że was ktoś z tego bagna wyciągnie…

Wyglądało na to, że Jed skończył mówić i jednak uznał, że napije się jeszcze czegoś więcej. W momencie, gdy zaczął się znów odwracać do interkomu, siedzący naprzeciwko Vayr Do’An, dotąd milczący, przemówił:

- A co z siłami Sithów w samej Alderze? Czy podejmują oni jakieś kroki w celu dekonspiracji waszej działalności tutaj? I, przede wszystkim – czy są tu inni Jedi? W czasie lotu nad miastem wyczuwałem delikatne echa, sugerujące, że gdzieś tu znajdują się osoby wrażliwe na Moc, ale nie mogłem dokładnie wyczuć ich natury…

Porzucając chwilowo potrzebę zaspokojenia pragnienia, Jed odpowiedział:
- Cóż… Kilka dni temu niedaleko za miastem rozbiliśmy niewielki statek patrolowy, który niewątpliwie szpiegował dla Imperium. Od moich ludzi na mieście dostaję sygnały, że kręci się tu i ówdzie sporo podejrzanych typów. Ale przecież przy tej ilości najemników i wrogich sobie band nie sposób jest sprawdzić każdego, czy przypadkiem nie ma powiązań z Sithami. No i – jeśli o to pytasz – żadnego gościa wymachującego czerwonym mieczem świetlnym tu nie widziałem. Jedi zaś oficjalnie nie ma od czasów secesji od Republiki, wiem jednak, że dla Toellich – rodu przyjaznego Organom – pracuje jeden, ale raczej w charakterze konsula i doradcy. Zwie się bodajże Harlan Bogey. Jeśli chciałbyś się z nim spotkać, John może was umówić. Prawda John?

- Jasne, da się załatwić.
– odpowiedział młody taktyk. – Dobra, czy ktoś jeszcze ma jakieś pytania?...
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

Re: [Star Wars d20] Jednostrzał

ndz sie 19, 2012 10:58 am

Cran Skyra

- Tak. - Torguta, odzywa się, odstawiając swoją szklankę. - Informacje wywiadowcze o Heinrage, Koleosie i Gravise. Jak wyglądają, jakie mają zwyczaje, gdzie bywają poza miastem. Ile lat mają ich dzieci i gdzie je można spotkać. A zwłaszcza...czy i gdzie lubią się bawić?
Ton jej głosu wyraźnie sugerował mi, że jakiś pomysł chodzi po jej ślicznej główce.
- Na co wpadłaś? - Spytałem wiec, spoglądając na nią. Uśmiechnęła się szeroko, obejmując mnie za szyję.
- Jest jedna, uniwersalna metoda spowodowania awantury między mężczyznami. A znam cię na tyle, aby wiedzieć, że nie będziesz miał trudu w rozkwaszeniu komuś nosa. To da nam jedną próbkę DNA. Musimy tylko znaleźć jakieś miejsce, w którym ktoś od nich będzie mógł mnie spotkać. Jakiś klub najlepiej, miejsce gdzie prawie każdy przychodzi potańczyć i powymieniać płyny ustrojowe z przedstawicielami przeciwnej płci, nieszczególnie swojej własnej rasy. A do tego miejsce gdzie burdy nie są czymś o czym się nie słyszy, ale będzie na tyle dużo osób, aby ochrona ważniaków nie zaczęła strzelać.
- Hmmrrr... - Nie spodobał mi się ten pomysł. Nie chodziło o to, że był zły, w swojej prostocie, wydawał mi się bowiem genialny. Zwyczajnie nie uśmiechało mi się, że ktoś miałby kłaść łapy (i, na Wieczną Zimę, lepiej dla niego aby to były tylko łapy!) na mojej kobiecie. Zapewne wyczuwając to swoimi kobiecymi instynktami, Taliari przytuliła się do mnie mocniej. Poprawiło mi to humor. Podobnie jak perspektywa wybicia kilku zębów.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Niech będzie. - Mruknąłem i spojrzałem na resztę. - Co wy na to? Drugą próbkę będzie można spróbować wykraść z ich rezydencji, zwłaszcza jeśli dostaniemy odpowiedni skaner. Ostatecznie wystarczy próbka kurzu z sypialni któregokolwiek z nich. To głownie naskórek z którego bez trudu można wyciągnąć to całe DNA. A ja mam pomysł jak odwrócić uwagę wszystkich, gdy będziemy się zakradać do ich fortecy.
Mówiąc to uśmiechnąłem się wrednie i sięgnąwszy, klepnąłem Jeda w ramię.
- Powiedz no mi, wielce szanowny przedstawicielu Republiki. Jak bardzo jesteś tu znany ze swojego pijaństwa?
 
Awatar użytkownika
Seadragon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: pn wrz 25, 2006 9:58 am

Re: [Star Wars d20] Jednostrzał

sob sie 25, 2012 12:27 pm

- Pijaństwa? O wypraszam sobie!... – rzekł Jed wymijającym tonem – każdy lubi sobie czasem golnąć, a co złego jest w miłym spędzaniu czasu w takim towarzystwie?... Zresztą, teraz pijemy sobie niemalże soczek, albo siki, a są tu znane takie trunki, które po kieliszku fundują ci tydzień niezapomnianych wrażeń. Wierz mi, próbowałem…

Niezręczną sytuację przerwał Vayr, który przytaknął na propozycję Taliari.
- Owszem, burda w knajpie jest dobrym sposobem na zdobycie próbek, ale musimy liczyć się z tym, że każdy z nich jest pewnie solidnie obstawiony. I jak potem odróżnimy, czy krew pochodziła z nosa Rettuona, czy jego ochroniarza?...

- Właśnie…
- odezwał się znów agent – Nie mamy tu aż tylu ludzi, żeby bez przerwy obserwować poczynania każdego członka tego rodu. Z tego też m.in. powodu zatrudniliśmy was. Ale co nieco wiemy…
Sięgnął do leżącej obok torby i wydobył z niej przenośny holoprojektor i dysk danych. Uruchomił urządzenie, załączył dysk, a po chwili nad stołem ukazała się seria obrazów.

- To jest Heinrage – pojawiła się twarz mężczyzny około pięćdziesięcio-sześćdziesięcioletniego, dostojnie ubranego, siwą głową i z ponurym spojrzeniem. – O nim wiemy niewiele, bo opuszcza rezydencję praktycznie tylko na posiedzenia parlamentu lub inne ważne spotkania w rządzie. Porusza się opancerzonym pojazdem, zawsze ma przynajmniej dwóch goryli u boku i kolejnych dwóch gdzieś w pobliżu.
- To z kolei jego synowie, Gravid i Koleos – tym razem ukazali się dwaj trzydziestolatkowie, w codziennych strojach, gdzieś na ulicach Aldery. Jeden, zdecydowanie szczuplejszy i wyższy oraz drugi, niższy, ale – obiektywnie – bardziej przystojny. – Ci pojawiają się na mieście praktycznie codziennie, załatwiając różne interesy – zarówno rodu, jak i prywatne. Gravid, starszy – wskazał wyższego, o półdługich włosach – prowadzi swoją stację naprawczą na przedmieściach. Nie jest to duży biznes, zatrudnia kilkunastu mechaników i ma drugie tyle droidów. Oczywiście, podejrzewamy, że jest to tylko przykrywka, że zgłaszają się do niego przemytnicy, a pod pozorem napraw w trudno dostępnych miejscach statków umieszczane są ładunki specjalnego przeznaczenia. Ale to zupełnie inna sprawa…
- Zaś jeśli chodzi o Koleosa, on z kolei działa w firmie elektronicznej produkującej podzespoły do maszyn i droidów, głównie protokolarnych. Po pracy zdarza mu się bywać w knajpie „Skyrack”, ale nie jest to zwyczaj, więc musicie to sami sprawdzić.


Jego wypowiedź przerwał dźwięk komunikatora głosowego. Wydobył niewielkie przenośne urządzenie telekomunikacyjne, odczytał jakąś wiadomość i z powrotem je schował.

- Co do pozostałych… Długo by gadać, a wygląda na to, że muszę już się zbierać… Na tym dysku jest jeszcze parę informacji, które mogą wam się przydać - wydobył go z holoprojektora i zostawił na stole. - Zdjęcia wszystkich członków rodziny, które udało nam się uchwycić, plany rezydencji, trochę ogólnych danych nt. Alderaan, cobyście się mogli trochę wczuć w klimat, jeśli tu wcześniej nie byliście…
Schował również wyświetlacz i wyglądało na to, że zbiera się do wyjścia.
 
Awatar użytkownika
Seadragon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: pn wrz 25, 2006 9:58 am

[Star Wars d20] Jednostrzał

pn wrz 03, 2012 5:21 pm

Kel Dor sięgnął po dysk i schował go w kieszeni. Nikt nie kwapił się do dalszej rozmowy, rozważając poznane informacje na temat zadania. Po chwili ciszę przerwał John:
- Dzięki za spotkanie, Jed. Dam ci znać, jak będą jakieś postępy w sprawie.
- Ta, spoko. Na razie
- w odpowiedzi agent skinął głową na pożegnanie i opuścił lokal.

Młody Organa zwrócił się zaś do grupy:
- Proponuję wrócić na Stalowego Knura i tam podzielić się zadaniami.
Nikt nie zaprotestował, więc wszyscy skierowaliśmy się do wyjścia i polecieliśmy do doku, w którym zaparkowany był nasz statek.


KONIEC

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości