Skończyłem Koronę śniegu i krwi Cherezińskiej, dla mnie 7+. Będę miał zagwozdkę z pisaniem recenzji, bo chciałbym skrytykować fabułę za chaos, za co usłyszę od tyld "prawdziwe życie jest chaotyczne!". Eh, będę musiał się dużo tłumaczyć w recenzji...
Skończyłem Koronę śniegu i krwi Cherezińskiej, dla mnie 7+. Będę miał zagwozdkę z pisaniem recenzji, bo chciałbym skrytykować fabułę za chaos, za co usłyszę od tyld "prawdziwe życie jest chaotyczne!". Eh, będę musiał się dużo tłumaczyć w recenzji...
Ojej, ale to przecież proste: literatura od życia różni się tym, że nie jest życiem .
Któryś z pisarzy chyba nawet powiedział, że gdyby robił w książkach takie rzeczy, jakie dzieją się w życiu, wszyscy czytelnicy zarzuciliby mu, że to, co pisze, jest wręcz niemożliwe.
Za mną Jeźdźcy smoków z Pern A przede mną, któż to wie, może Czarna Bezgwiezdna Noc Kinga, Może Xavras Wyzryn, zalezy na co mnie chęć złapie. A może Zabijcie Odkupiciela, choć bardzo ciężko mi się przez to przebić.
Za mną Zaginiona flota. Przestrzeń zewnętrzna: Dreadnaught Campbella - ale ten cykl chyba już pociągnę siłą rozpędu, ta część jakaś taka nudnawa. Teraz Córka węża Midgardu Wolfganga Hohlbeina - druga część sagi Asgard - książka ciekawa, wciąga. No i o połowę objętościowo mniejsza niż pierwszy tom (Thor).
A wcześniej skończyłem jeszcze Upadek gigantów Kena Folleta - gorąco polecam. Europa w przededniu i w trakcie I wojny światowej. Wojna widziana oczami angielskiej i niemieckiej arystokracji, walijskich górników, rosyjskich robotników. Rzetelnie ukazane tło historyczne. Mimo ponad 1000 stron warto po nią sięgnąć.
Ostatnio skończyłem czytać Szczęściarza Nicholasa Sparks'a - bardzo fajna książka. Metro 2033 - przy okazji gorąco polecam, genialna książka. Teraz zacząłem czytać Drogę Cormac'a McCarthy'iego, jak ją skończę to prawdopodobnie zabiorę się za Bastion pana Kinga Post-Apo pełną parą ;p
Właśnie skończyłem pierwszą część "Strachu mędrca" Rothfussa i już nie mogę się doczekać części drugiej. W międzyczasie chciałbym skończyć "Imperium czerni i złota", już najwyższy czas...
Skończyłem "Oko w piramidzie", o którym wspominałem już w zeszłym miesiącu. Bardzo lubię takie książki, które uczą być podejrzliwym wobec rzeczywistości (w ogóle warto polecić pod tym względem wszystkie publikacje Roberta Antona Wilsona, co niniejszym czynię), zwłaszcza, kiedy dołączają do tego walory literackie, których trylogia Illuminatus! zdecydowanie nie jest pozbawiona.
Teraz zrobię sobie małą przerwę przed drugą częścią i ponownym zagłębieniem w teorie spiskowe - czeka na mnie "Siedmiu braci" Aleksisa Kiviego (pierwsza ważna powieść w języku fińskim) oraz "Niebanalna więź" Sary Waters.
Przeczytałem Przebudzenie Lewiatana, którego premiera będzie we wrześniu, i łał, od Okaleczonego Boga nie czytałem nic równie dobrego. 9 będzie jak nic, i czekam na kolejne tomy, których ma być podobno jeszcze 5.
Aleksander Wielki" Ian Worthington - mnie ta książka zanudziła. Z biografii o Macedończyku zdecydowanie wolę Nawotkę
Wszystko zależy od oczekiwań: a) Jeżeli zabierasz się dopiero za postać Macedończyka - to jest idealna, bo praktycznie popularno-naukowa. b) Jeżeli interesujesz się postacią Aleksandra i masz wiedzę na jego temat - to jest nudna, bo zawiera materiał, który można zamknąć w dobrym filmie dokumentalnym. c) Jeżeli chcesz utrwalić informację - to jest idealna.
Mam "Aleksandra" Nowotki, ale chwyciłem za Worthingtona, bo jest 3 razy mniejszy, a ja mam ograniczone możliwości czasowe niestety
Pierwszy raz od kilku lat, przeczytałem Trylogię Husycką Sapkowskiego (Narrenturm, Boży wojownicy, Lux Perpetua). Ogółem, cykl jest z jednym z najlepszych, jakie czytałem, a Reynevan jest w ścisłej czołówce moich ulubionych postaci literackich. Szczegółowo... Narrenturm był świetny. Ciężko tu znaleź konkretny wątek fabularny, całość to raczej ciag wszelakich przygód, ale pal to licho, w niczym mi to nie przeszkadzało, dialogi były świetne, postacie interesujące (Szarlej! Samson! Horn!), a realia epoki zostały mistrzowsko opisane, Boży wojownicy, często krytykowani jako gorsi od pierwszego tomu, dla mnie są równie dobrzy: mamy tu więcej akcji, więcej o husytach, dochodzą nowe postacie. Reynevan w pewnym momencie fabuły zostaje schwytany pięć razy, ale przymknąłem na to oko, w końcu sam autor zdaje sobie z tego sprawę, czemu daje wyraz w zniechęconym duchowym monologu bohatera. Aż przyszło mi czytać Lux Perpetuę... Książka nieprawdopodobnie nierówna. Niby wciąż dobre postacie, dialogi, itd., wszystko, za co kochaliśmy tomy poprzednie. Z drugiej strony, fabuła stała się jeszcze bardziej chaotyczna, trzy czwarte wątków donikąd nie prowadzi (po co wprowadzać Korybutowicza!?) a autor najwyraźniej sam nie miał pojęcia, co zrobić z wieloma bohaterami. Wątki takiego
Horna czy Hejnczego zostały urwane w połowie książki, Bożyczko i Rixa, posiadający potencjał bycia interesującymi, otrzymali po prostu za mało czasu dla siebie w powieści, przez co nie grzeją, ni ziębią. Cały wątek Rupiliusa Ślązaka zostaje wyrzucony do kosza (więc po co było marnować na niego czas!?). No i zakończenie... Generalnie jestem idealistą i romantykiem w kwestiach fabularnych - bohaterowie mogą cierpieć i umierać, o ile koniec końców zło zostanie pokonane. Jak zatem można zauważyć, zakończenie serii nie specjalnie przypadło mi do gustu - po prostu nie rozumiem, jaki autor miał cel w torturowaniu bohatera. Umówmy się - ukochana mogła zginąć, przyjaciel też (choć same okoliczności śmierci już były irytujące - Samson umiera w tym samym rozdziale, w którym wspomina, że kocha Markettę, i chce do niej wrócić? Kto nie przewidział, że jest już trupem, tylko o tym nie wie?), ale wrobienie go w przestępstwo i wtrącenie do lochów za akt heroizmu? Całkowita klęska ideałów, w które wierzy? Sapek chciał pokazać, jaki to on jest oryginalny, i jak to nie wierzy w szczęśliwe zakończenia, ale tak się do tego zapalił, że z rozpędu przekroczył granicę, gdy przestaje to robić wrażenie na czytelniku, popadając w kolejny rodzaj przewidywalności - vide wspomniany przykład Samsona. Nie wspominając już o wisience na torcie - Reinmarowi nie jest dane nawet dokonać zemsty na znienawidzonym wrogu, bo ORYGINALNY TWIST! 5 minut wcześniej zabija go postać, o której istnieniu nawet nie mieliśmy pojęcia przez 95% trwania serii. Ręce i macki opadają. Morał historii o której czytaliśmy - jeśli jesteś sympatycznym idealistą o dobrym sercu, to masz całkowicie przerąbane, bo życie cię zmiażdży, i nie ma absolutnie nic, co możesz w tej kwestii zrobić. Taka wola autora, Sapkowski jest cynikiem zrozumiano, ale przez to zakończenie jest niesatysfakcjonujące, po przeczytaniu ostatnich zdań tomu trzeciego nie pomyślałem "genialna historia, kiedyś do nie wrócę", tylko "bardzo dobra historia, pomijając zakończenie, nie wiem, czy będę miał kiedyś nerwy do niej wrócić, bo po co zmuszać się do melancholii i smutku".
Seria ogółem na 8+, dwa pierwsze tomy po 9+, trzeci na 7, bo mimo to da się czytać, i czerpać z tego przyjemność.
Przygody z Kraszewskim ciąg dalszy, obecnie tom złożony z "Wilczka i Wilczkowej" oraz "Sąsiadów". W ogóle się nie starzeją te powieści, a ile ciekawych określeń można poznać. W międzyczasie przeczytałam wszystkie powieści Karin Slaughter, bo pewien szczegół wypadł mi z głowy, a przy lekturze "Piętna" - najnowszej książki tej autorki, był dość istotny. Stwierdzam, że pisarkę dopadł regres. Przeczytałam również "Hak" Deavera - i było to dla mnie niemiłe zaskoczenie. Za dużo akcji, a cała reszta kuleje na obie nogi. Nadmiar suspensu odbił się panu pisarzowi czkawką a mnie znudzeniem. Teraz czekam na zamówioną książkę "Q. Taniec śmierci", którą od bardzo dawna polecała mi przyjaciółka - jutro wypożyczę i zacznę lekturę.
Co do Trylogii Husyckiej, to tom pierwszy czytałam w lipcu ( jedyny, jaki posiadam) - scena egzorcyzmów jest bezbłędna, przypominam ją sobie co czas jakiś, kiedy humor trzeba sobie poprawić. Reszta jakoś mniej mi się podobała, zwłaszcza po tym, jak przeczytałam bliski chronologicznie cykl o Witelonie Jabłońskiego. Ten drugi jest bardzo równy, a trylogii Sapkowskiego tego brak.
Wie ktoś coś o Abercrombie? Nie znalazłem nic, choć też zbyt pilnie nie szukałem. Książka kosztuje pół setki, szkoda jeśli nie warto.
Chodzi zapewne o "Bohaterów" lub "Zemsta najlepiej smakuje na zimno". Pierwszą z wymienionych pozycji czytałem, zrecenzowałem bodajże na 9 i mogę polecić, bo to kawał dobrze napisanego fantasy. Jeśli chodzi o "Zemstę..." to została zrecenzowała, przez kogoś z redakcji, więc możesz poczytać, co o tym sądził recenzent Od siebie dodam tylko, że Abercmrobie praktycznie z miejsca wstrzelił się w grono moich ulubionych autorów i każdą jego książkę jestem w stanie wziąć w ciemno
Ja wczoraj wzięłam Kamienną Ćmę na raz. Łaaał, już dawno żadna książka nie wzbudziła we mnie takiego niepokoju. Dzięki wyprzedaży w Empiku kupiłam 8 brakujących tomiszczy z Uczty do mojej kolekcji I teraz będę to czytać aż do pierwszych śniegów.
Przeczytałem "Siedmiu braci" i "Niebanalną więź", a także łyknąłem na dwa razy "Czarne" Anny Kańtoch - powieść króciutka, ale baaardzo dobrze napisana. Obcowanie z takim językiem to czysta przyjemność. Ciągle się natomiast zastanawiam nad konstrukcją fabularną i wymową tekstu, bo pełno tam nieoczywistości.
Teraz czytam "Logikomiks" o Bertrandzie Russellu i innych matematykach poszukujących prawdy absolutnej, a potem przyjdzie chyba wreszcie pora na "The Amazing Adventures of Kavalier and Clay" Michaela Chabona. Może uda mi się przezwyciężyć fobię przed grubymi książkami, której nabawiłem się w ostatnich miesiącach studiowania.
1) Tytus Groan M. Peake - ksiazka napisana ciekawym stylem, ale mialem wrazenie, ze juz troche nadgryziona zebem czasu; zreszta nie tego chyba oczekiwalem od tej pozycji; niemniej mam ochote przeczytac druga czesc 2) Z Mgly Zrodzony B. Sanderson - nierowna ksiazka, troche monotonna (z jednej strony duuzo monologow, z drugiej akcja, ktorej...nie potrafilem sobie wyobrazic, jak mialaby wygladac); na szczecie koncowka zacna; tez mam chec na druga czesc
Obecnie:
1) Opowiesci Sieroty 2 C. Valente 2) Solaris S. Lem 3) Gdzie Dawniej Spiewal Ptak K. Wilhelm
Mr Mond - chodzi o BARDZO szczegolowe, wlekace sie w strony dokladne opisy, no i sam styl - troche staroswiecki; ksiazka jest groteskowa i nielatwa w odbiorze; tutaj chyba chodzi tez o to, co napisala jedna z osob w ktorejs recenzji - Peake pisal to w czasie, gdy nie bylo telewizji i chcac nie chcac musial takie opisy zastosowac, aby po prostu przedstawic, co chcial przedstawic. Nie mowie, ze ksiazka jest zla, stworzone postaci to chyba najwiekszy plus ksiazki (no moze jeszcze ta ciezka, brytyjska atmosfera).
A czego oczekiwalem? Wiecej Gormenghast
Ostatnio zmieniony pn sie 20, 2012 7:05 pm przez niuklik, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: