Nie wiem czemu uznałeś te przykłady za nie pasujące do ,,poważnej" konwencji. W poważnej konwencji ogr tak samo może się bać małych stworzeń, jak i lekkiej. Nasz świat jest chyba w ,,poważnej konwencji", a jednak jest mnóstwo ludzi, którzy boją się np. pająków, myszy i innych stworzeń, które nie potrafią im wyrządzić realnej krzywdy. Więc na serio nie widzę, jak coś takiego wyklucza ,,rzeczywiste oddanie świata".
Ty sobie to wyobrażasz, jako komicznego ogra, który piszcząc, podskakuje, jak na kreskówkach gospodyni bojąca się myszy. A wyobraź to sobie tak:
Nagle niziołek wbiega ogrowi pod nogi. Ogr czuje się zaniepokojony - już raz w takiej sytuacji oberwał... Zaczyna się rozglądać. W tej chwili niziołek, dajmy na to, gryzie go w kostkę (nieszkodliwie, bo nie rozpatrujemy wariantu z ciężkimi ranami) i odskakuje. Ogr jest przerażony - kiedyś małe stworzenie ukąsiło go nogę, niemal się nie przekręcił, bo było jadowite... Zaczyna panikować. Może na oślep wymachuje maczugą, żeby dorwać niziołka? Może ignoruje przeciwnika i zaczyna wbrew rozsądkowi (którym nie grzeszy) oglądać ugryzioną nogę, żeby sprawdzić, czy nie ma takiej opuchlizny jak wtedy...
A może na przykład w tym plemieniu ogrów istnieje opowieść o małych demonach, które są w stanie pokonać nawet najpotężniejszego wojownika? I coś w zachowaniu niziołka sprawi, że ogr uwierzy, że jest jednym z tych diablików?
Ogry są głupie (na ogół) a głupie stworzenie łatwo oszukać.
Tej prowokacji też jakoś nie kupuję, w końcu runda to 6 sekund. Nawet doskonały komik miałby problem, w doprowadzeniu kogoś do głupawki raptem w sekund. A co dopiero ten wspominany niziołek?
Hmm... Zwinięcie się w kulkę i piszczenie ,,nie zabijaj mnie"? Nie chodziło mi o rozbawienie w formie opowiadania dowcipów, bardziej o wywołanie wybuchu radośći u kogoś, kogo bawi cudza bezradność i napawania się własną siłą. Tak jak tego beduina gorszy pokazany w ciągu kilku sekund kawałek ciała
W ,,Achai" masz taki przykład, jak w czasie szkolenia bohaterki jako jeden ze sposobów na wybrnięcie z tarapatów podawane jest padnięcie na kolana i błaganie o litość, co może spowodować, że przeciwnik zacznie drwić z ,,pokonanego", odsłoni się pewien zwycięstwa, może nawet podejdzie - a wtedy ,,pokonany" zaatakuje z zaskoczenia.
Bo jak twardy najemnik, który walczył na wszystkich możliwych wojnach, który jest (fabularnie) odważny, a nawet nieustraszony, może zostać pokonany przez rekruta, który go w pierwszej rundzie... wystraszył na śmierć, a w następnych wykończył?
No cóż, na logikę coś takiego powinno być trudne... Ale czemu niemożliwe?
Załóżmy np. że w świecie istnieje Pan X, którego wszyscy się boją, jak ktoś mu podpadnie, to kiła mogiła, lepiej samemu się powiesić. I załóżmy, że na początku walki młodzieniec do weterana rzuci niedbałym tonem ,,pozdrowienia od pana X". Jest pewna szansa, że to poruszy weterana na tyle, że na chwilę opuści odruchowo broń, zacznie się zastanawiać, czy ten młokos nie jest faktycznie człowiekiem pana X... A młokos może to wykorzystać. Dla mnie przykład podobny jak robienie min, tylko poważniejszy.
Zastanawiam się tylko, jak sobie z tym poradzić w sytuacjach, w których taka akcja zastraszania/prowokacji będzie konieczna (silny przeciwnik), ale zarazem absurdalna z punktu widzenia realizmu?
Nie wiem skąd pomysł, że słabszy nie może zastraszyć silnego, że taka sytuacja to coś śmiesznego i absurdalnego, poprzez udawanie. To jest całkowicie normalna sytuacja, nawet w naturze wielu roślinożerców potrafi odstraszyć drapieżników.