pt sie 24, 2012 9:09 pm
Eisen
Falroth
Alicia Dominica
Usatysfakcjonowana odpowiedzią, Alicia Dominica odłożyła pistolet na stół i powstała, by przywitać przybyłych.
- Żaden to zaszczyt spotkać jedną z milionów, pokładających wiarę w Imperatorze. Nie pożądam chwały, a jedynie służby niosącej uwielbienie Obrońcy Ludzkości. - ukłoniła się w odpowiedzi.
- Moja przełożona, Przeorysa Euphemia z Zakonu Czarnej Róży, przysyła mnie, abym dopomogła wam w zadaniu, jakie postawiła przed wami Inkwizycja. Mam wam również pomóc zadomowić się na Sepheris Secundus, gdyż, jak mi wiadomo, nie pochodzicie z tej planety i jest ona dla was obca. Chętnie i bez zbędnej zwłoki wypełnię jej polecenie.
Falroth uśmiechnął się, jednak jest w Imperium jakas równowaga, jak inkwizycja daje zbyt mało do wykonania zadania, to Siostry wysyłają pomoc... doskonale zdawał sobie sprawę, że nie ma to ze sobą nic wspólnego i to czyste szczęście, że TYM RAZEM kogoś wysłali, ale tamta myśl była miła, a i nie zamierzał narzekać.
- Doskonale. Każda pomoc się przyda, dobrze wnioskuję, że Siostra zna ten ul?
Eisen był trochę zły, że dał się zaskoczyć. Takie coś nie powinno się zdarzyć. Nie miał jednak zamiaru okazywać swojej frustracji.
Powiedział więc - Chwała Imperatorowi, że gdzieś na tym nikczemnym świecie można znaleźć dobrych ludzi. Od kiedy tu przybyłem, nie widziałem nic poza brudem, grzechem i słabością. Zaczynałem się zastanawiać, czemu inkwizycja nie obróciła jeszcze całej powierzchni planety w proch - uśmiechnął się szeroko. Następnie się ukłonił - Jestem brat Eisen Niveus, skromny kleryk w służbie Boga-Imperatora. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna.
- Świat pełen jest niegodziwości i plugastwa. Ale jeśli by każdą planetę, na której znajdujesz te przywary, bez zastanowienia obracać w nicość, skąd do uszu Imperatora popłynęły by modlitwy? W których sercach płonąłby żar wiary? Gdzie znaleźliby się ci, którzy tę niegodziwość poprzysięgli sobie wyplenić?...
Po chwili przez jej twarz przebiegł wyraz lekkiego zakłopotania, po którym skłoniła ponownie głowę i dodała:
- Wybaczcie, nie przedstawiłam się. Jestem Alicia Dominica z Zakonu Czarnej Róży. I tak, znam ten ul, tę planetę dość dobrze. W końcu, jak parszywa by nie była, pozostaje moim domem...
- Co prawda, świątynia, przy której działa moje zgromadzenie, znajduje się wiele mil stąd, ale te okolice niewiele się różnią.
- Nie mówię o wszystkich światach. - Kleryk spoważniał - Mówię o tym jednym. Żyje tu niewyobrażalna ilość ludzi, jednak duża część z nich... - zawahał się chwilę, szukając słów - Ubóstwo samo w sobie nie jest złe. Było wielu świętych, którzy odrzucali dobra materialne. Jednak tutaj panuje ubóstwo duchowe. Miliardy ludzi prowadzi puste żywota, pełne słabości, pozbawione światła Imperatora. Czy to nie jest zbyt duży koszt? Jakie są zyski? Trony? Przecież one nie są istotne... Litością byłoby..- Przerwał. Nabrał powietrza.
I uśmiechnął się, lekko zażenowany.
- Przepraszam. Czasem gadam trochę od rzeczy. Zapomnijcie o tym. Lepiej wróćmy do naszego zadania.
- Dodam tylko, że dla naszych chłopców z gwardii nie ma znaczenia czy robotnik składający im laskarabiny był świętym, czy łapiduchem żyjącym tylko dla kolejnej działki - wtrącił się, nieco zbyt ostro, Falroth, mimo, że Eisen chciał już zakończyć temat. Tak czy siak. Córo Imperatora, nie jestem pewny ile informacji otrzymałaś, ale na wypadek gdyby była to tak zatrważająca ilość, jak w naszym wypadku to wypada się przedstawić. Mój towarzysz to Brat Eisen, a ja jestem Falroth. Nie posiadamy ŻADNYCH informacji zdolnych pomóc nam w zadaniu poza tym, że mamy wytropić wszystko co związane z silnym narkotykiem rozprowadzanym w Kuli. Na szczęście nikt nie wyznaczył nam terminu, więc rozłożył bym to na dalekoplanowe działanie, poprzedzone kilkutygodniowym wywiadem, by poznać przynajmniej skrawki informacji i dopiero wtedy przystąpić do bardziej zdecydowanego działania. Brat się na to zgodził, ale jako, że od teraz macie pracować z nami twój głos też się liczy, więc... co sądzisz o tym planie?
- Obawiam się, że nie posiadam więcej informacji na temat tego narkotyku, niż wy, bracia. Wiem jedynie, że używany był on w wojsku w im tylko znanych celach, ale jego działanie zainteresowało widocznie kogoś, kto, upatrując zysku na boku, postanowił rozprowadzać go w społeczeństwie.
- Nie uważam, że należy przystępować do zadania bez przygotowania, ale każdy dzień zbędnej zwłoki to kolejne dusze, które miast oddać się w opiekę Imperatora, popadać będą w sidła narkotyku.
- Nie wiem, jak długo już tu stacjonujecie... Czy udało się wam już czegoś dowiedzieć?
Falroth rozłożył bezradnie ręce
- Duszyczki sobie poradzą. Nie od dziś ten narkotyk wędruje, a jeśli ruszymy na ślepo tylko spłoszymy cel. Dziś rano zaczęliśmy i nie zdążyliśmy jeszcze wymienić osiągnięciami. Powiem tyle, że ja się nic nie dowiedziałem.
Eisen chciał jeszcze coś dodać w sprawie bezbożników produkujących broń, jednak się powstrzymał.
- Nie widzę większej różnicy między wartością narkomana, a zwykłego bezbożnika, jednak jeśli łatwy sposób nie wchodzi w grę - uśmiechnął się - to należy zacząć oczyszczanie od tych najgorszych słabości społeczności, a narkotyki na pewno do nich należą. Moje osiągnięcia są niewiele lepsze niż Falrotha, rozmawiałem w “Kuli” z... chłopcem, który sprzedawał jakiś narkotyk - tu rzucił paczkę na stół - ciężko było się z nim porozumieć, gdyby nie szkolenie inkwizycji, to bym go chyba w ogóle nie rozumiał. Doszedłem do wniosku, że najprościej będzie zdobyć jego zaufanie jak zostanę jego klientem. Wątpię jednak by był mocniej związany z samą “Kulą”. Lepiej byłoby gdybyśmy mieli możliwość swobodnego poruszania się po niej, na przykład gdyby koś z nas się tam zatrudnił.
- Rozumiem... No cóż, od czegoś trzeba zacząć. Jeśli o mnie chodzi, to Sergius z pewnością nie będzie zainteresowany zatrudnianiem Siostry Bitwy, a obawiam się, że mam to - wymalowane - na twarzy. Ale któryś z braci mógłby spróbować pracy jako ochroniarz lub sprzątacz. Trzeba również podjąć obserwację baru i samego właściciela. Przy odrobinie szczęścia być może będzie można gdzieś go przydybać, a potem z łaską Imperatora poddać przesłuchaniu...
- Wychowałem się na “Bursztynowym Szlaku” - powiedział Falroth - okręcie międzygwiezdnym zajmującym się makrohandlem. Chcąc - nie chcąc, nauczyłem się co i jak w dziedzinie negocjacji, więc chyba bym się nadał jako barman, choć do tego chyba nie trza umiejętności, a gdybym się wykazał, że potrafię targować cenę, to, w ekstremalnie dobrym wypadku, wkręcili by mnie bezpośrednio jako handlarza tego narkotyku.
- Taki drobny tatuaż - Eisen zwrócił się do Alicji - nie powinien być problemem. Nie takie rzeczy kobiety ukrywają pod makijażem - zaśmiał się, po czym zwrócił do psionika - z tobą może być gorzej. Nie ukryjesz kim jesteś, więc będą podejrzliwi - zastanowił się chwilę - Ja mógłbym spróbować zatrudnić się jako śpiewak czy coś takiego, długi czas należałem do chóru, choć kilka dni będę musiał spędzić by przyswoić tę barbarzyńską muzykę której tu słuchają. Najlepiej jeśli wszyscy spróbujemy, choć trzeba uważać by nikt nie poznał, że się znamy.
- Zawsze mogę się nie golić kilka tygodni to całą pieczęć zakryję - stwierdził gładząc się po dolnej części twarzy - Ale tak dużo czasu chyba nie mamy. No to lipa. Ale pomysł i tak dobry. Od dziś się nie golę, może w przyszłości się przyda.
- No dobrze, w takim razie chyba mamy ogólny zarys działania... Ja zajmę się obserwacją lokalu i jego właściciela. Gdzie mieszka, jaką ma obstawę, gdzie poza Kulą można go spotkać. Proponuję spotykać się tu co ranek lub wieczór w celu sprawozdania z postępów w realizacji zadania.
- Z łaską Imperatora!