czw wrz 20, 2012 11:18 pm
Właśnie skończyłem "Z mgły zrodzonego"Sandersona i muszę przyznać, że mam mieszane uczucia, co do tej książki. Po dobrych recenzjach i licznych pochwałach, od których aż roi się w internecie, spodziewałem się czegoś na znacznie lepszego. Postacie bardziej irytują niż wzbudzają sympatię (wiecznie szczerzący się Kelsier i paranoiczka Vin, to jedne z słabszych protagonistów z jakimi miałem do czynienia), fabuła nie grzeszy oryginalnością i tylko allomancja ratuję całość. Styl także nie powala, a tłumaczenie i przede wszystkim korekta wołają o pomstę do nieba (rażące niekonsekwencje w zapisie to po prostu żart) - zastanawiam się, czy ktokolwiek czytał to przed wysłaniem tekstu do drukarni...
Nie było to najgorsze fantasy z jakim miałem do czynienia (wciąż lepsze od większości polskich tekstów), ale "Z mgły zrodzony" nie spełnił moich oczekiwań. Zamiast hitu na miarę "Imienia Wiatru", czy "Kłamstw Locke'a Lamory", otrzymałem powieść mniej więcej na poziomie "Imperium Czerni i Złota". W sumie można przeczytać i cieszyć się lekturą, ale za tę samą cenę można kupić znacznie lepsze książki.
Teraz wypadałoby dokończyć "Atramentowe serce", a następnie zająć się "Malowanym człowiekiem" - mam nadzieję, że i tym razem się nie zawiodę.