Ależ zaraz!
Czy ja twierdziłem coś innego? Przecież wyraźnie pisałem, że jestem przeciwny "arystokratyzacji". Cały czas pisałem, że moim głownym zastrzeżenim wobec parlamentaryzmu jest właśnie oligarchizacja, do jakiej on prowadzi. I właśnie receptą na ową oligarchizację ma być wspomniania przeze mnie synarchiczne połączenie monarchii i demokracji bezpośredniej miałoby być na ową oligarchizację receptą. Jak już wspominałem, myśl monarchistyczną II RP uważam w ogólności za dużo żywszą i ciekawszą niż programy współczesnych ugrupowań monarchistycznych, które albo są klubami wzajemnej adoracji dwóch typów. Pierwsze, mają na celu wzajemne poklepywanie się po plecach i chwalenie swoich poglądów, w zasadzie ze świadomą rezygnacją z realnego przekształcania kraju. Drugie to tak naprawdę zgromadzenia ludzi, którzy śnią o zaszczytach, przywilejach, nadają sami sobie tytuły hrabiowskie itd - monarchia realnie byłaby dla nich tylko środkiem do wzmocnienia własnej pozycji, czyli de facto zaprzeczeniem tego wszystkiego, czego ja oczekuję od idealnej monarchii.
(Krytyka współczesnych monarchistów)Ponadto moim zdaniem, błędem wielu konserwatystów z ugrupowań monarchistycznych jest tworzenie swoistej "suwerenności tradycji". Nie, tradycja, jako abstrakt nie jest wartością samą w sobie. Nie po to odrzuca się dogmaty parlamentaryzmu, żeby przyjąć na ich miejsce inne. Jeśli monarchia ma być dobra, to nalezy wskazać, że jest dobra, bo przynosi takie a takie korzyści narodowi, bo w taki a taki sposób zabezpiecza jego interesy... A nie dlatego, że ma długą tradycją. Owszem, prawdziwy konserwatysta powinien rzecz jasna częściowo czerpać inspiracje z przeszłości, ale nie bezkrytycznie przyjmując każdy mechanizm, który kiedyś istniał, tylko pośród różnych mechanizmów odnajdywać te, które działały, oraz te, które się nie sprawdziły i na podst. tej obserwacji (ale nie tylko jej!) wysnuwać pewne wnioski na przyszłość. Dlatego też nowoczesna, synarchiczna monarchia, w żadnym wypadku nie może być czystym przełożeniem mechanizmów działających w monarchiach dawnych.
(Dyskusja ze współczesnymi monarchistami)Jednakże, pomi tego wstępu, muszę przyznać, że na poziomie ideowym, w znaczniej mierze zgadzam się z częścią deklaracji funkcjonujących w środowiskach.
Natomiast np. zgadzam się w znacznej mierze z założeniami ustrojowymi Górskiego.
Prawo (przy czym wg. mnie tylko cześć prawa) stanowione przez monarchę przy współpracy z parlamentem. Na zasadzie - król ma wyłączną inicjatywę ustawodawczą, może wystąpić z projektem ustawy, który parlament może przedsyskutować i przyjąć, albo odrzucić, bez zmian. Z jednej strony zapewnia to fachowość i spójność stanowionego prawa (obecnie nierzadko nawet fundamentalne ustawy jak kodeksy są szatkowane), usprawienie procesu ustawodawczego - z drugiej strony zapewnienie pewnej kontroli nad stanowieniem prawa (co jest w interesie narodu - prawo nie może zostać przyjęte bez jego zgody) i monarchy (zapewnia, że prawo, które ustanowił, zostanie zaakceptowane przez naród).
Zgadzam się z tezami o możliwości budowania monarchii poprzez etap pośredni ustroju prezydenckiego - ba, optuję za tym rozwiązaniem. Prawdziwy konserwatysta wie, że reformowanie jest lepsze od rewolucji. Narzucanie z miejsca kompletnie odmiennego ustroju skończyć się może katastrofą. Jedyne możliwość nagłego, nawet siłowego obalenia obecnego ustroju w moim mniemaniu mogłaby zajść w przypadku kompletnego kryzysu - gdyby rozprzężenie państwa zaszłoby tak daleko, że państwo de facto przestałoby funkcjonować. Albo gdyby wynikło z konieczności samoobrony - np. gdyby opętani ideologią politycznej poprawności lub socjalizmu partyjniacy stworzyliby system tyrański.
Podoba mi się też pomysł poszerzenia kompetencji samorządu, ograniczenia rządu centralnego do najwazniejszych spraw.
Co mi się natomiast nie podoba? Jak już wspomniałem - dogmatyczne przywiązanie do arystokratyzmu. To właśnie ono moim zdaniem w znacznej mierze marginalizuje ruch monarchistyczny, ono rodzi możliwość patologii, oligarchizacji, która osłabi zarówno władzę monarszą, jak i możliwości aktywności obywateli, czyli dwie podstawowe zalety idealnej monarchii synarchicznej, którą głoszę
Monarcha musi być liderem i protektorem narodu (w sensie koordynatora, autorytetu i obrońcy suwerenności, a nie jakieś totalitarnego regulatora) a nie uber-arystokratą. Musi opierać się na szerokim ruchu społecznym - czy raczej, na sieci współpracujących ze sobą i koordynowanych przez niego ruchów - na aktywnych działaczach, którzy są w stanie poderwać i pokierować swoimi środowiskami, a nie na klubie wannabe-hrabiów.
Konieczność, aby na najwyższe stanowiska kandydowali zasłużeni działacze samorządowi... Niekoniecznie. Pomimo całej mojej afmirmacji samorządu - nie. Dlaczego? Bo władza centralna to z jednej strony aparat monarszy - głownie mundurowi, dyplomaci itd, ludzie, w stosunku do których akurat mogą być inne, ważniejsze wymagania niż doświadczenie w działalności samorządowej. Z drugiej strony, jest to parlament - ale parlament, który nie tyle rządzi, co obserwuje w imieniu społeczeństwa rządy monarsze i w imieniu społeczeństwa wyraża zgodę na posunięcia jego dotyczące. Zatem może to być bardziej "Rada Mędrców" - niekoniecznie musi się składać z osób sprawdzonych na stanowiskach samorządowych, mogą to być inne osoby, które się cieszą w w swoim okręgu autorytetem. Dodatkowo, zastrzeżenie miejsc w parlamencie dla urzędników samorządowych rodziłoby ryzyko "arystokratyzacji" parlamentu - czyli ponownie doprowadziłoby do powstania oddzielonej od narodu kasty politycznej, oligarchicznej, czego właśnie chcę uniknąć. Paradoksalnie, mogłoby to prowadzić do osłabienia demokracji bezpośredniej - bo można domniemywać, że pośród parlamentarzystów - byłych urzędników samorządowych - wykształciłaby się grupa interesu, która by właśnie dążyła do ograniczenia w samorządach mechanizmów demokracji bezpośredniej na rzecz władzy urzędników właśnie. Oczywiście, odbywałoby się to pod płaszczykiem głoszenia haseł, że oto właśnie jest postęp i demokratyzacja - podobnie jak dzisiaj wmawia się nam, że parlamentaryzm to ukoronowanie demokracji (spotkałem się nawet z tezą, że np. możliwość wprowadzania referendum przez głowę państwa to instrument antyparlametnarny, a zatem
antydemokratyczny, bo umożliwia dogadanie się głowy państwa z narodem ponad głowami parlamentarzystów....)
(Dlaczego nie parlamentaryzm?)Piszesz o budowaniu społeczeństwa obywatelskiego. Zgoda. Tylko, że takie społeczeństwo musi działać w znacznej mierze na zasadzie osobistego udziału i demokracji bezpośredniej inaczej doprowadzi do powstania kasty polityznej i oligarchizacji (parlament rządzi w imieniu społeczeństwa? Guzik! Przecież parlemanet składa się z przedstawicieli określonego środowiska, pomijając różnice ideologiczne są to ludzie, którzy swoimi zarobkami, problemami, interesami, sposobem myślenia znacząco odbiegają od ogółu społeczeństwa. Najlepszy przykład - w interesie narodu jest ograniczenie biurokracji, w interesie partyjniaków - jej zwiększanie, bo to daje synekury dla kolesi).
(Dlaczego demokracja bezpośrednia i dlaczego demokracja bezpośrednia potrzebuje silnego suwerena)Otóż owe mechanizmy demokracji bezpośredniej znakomicie sprawdzają się w zarządzaniu potrzebami lokalnej wspólnoty, są do tego wręcz stworzone. Natomiast całkowicie nie nadają się do zarządzania pewnymi kwestiami na poziomie państwowym. Dowodzenie wojskiem czy negocjowanie skomplikowanych umów zagrniacznych w taki sposób skończyłoby się prędko osłabieniem, wręcz "wyzerowaniem" pozycji takiego państwa, w efekcie do zaniku suwerennej władzy - co doprowadziłoby do rozpadu ów system władzy społeczności lokalnych (albo w wyniku wewnętrznych konfliktów i braku koordynacji, albo zewnętrznego zdominowania przez inne państwo).
I tu jest właśnie rola monarchy - zatem dla wspólnot lokalnych monarcha jest bytem pożytecznym, jako zapewniający bezpieczeństwo, stabilność i ogólną koordynację państwa, a przez to stwarzający wspólnotom pole do zajmowania się swoimi lokalnymi sprawami. Monarcha zapewnia, że wspólnoty lokalne będą mogły być prawdziwie samorządne i niezależne, bez ryzyka rozpadu państwa jako całości.
(Dlaczego monarchia i dlaczego silny suweren potrzebuje demokracji bezpośredniej i decentralizacji)Z drugiej strony, dla monarchy przeniesienie wykonywania władzy w znacznej mierze na samych obywateli na szczeblu lokalnym jest korzysztne - nie osłabia jego pozycję, tylko ją wręcz wzmacnia. W parlamentaryzmie władza centralna twierdząc, że jest reprezentacją całości narodu rości sobie prawo do decydowania o wszelkich przejawach życia tego narodu. W rezultacie musi zajmować się tysiącami szczegółowym spraw, które jedynie może próbować ogarnąć, ale de facto nie jest w stanie, może jedynie narzucać odgórne, abstrakcyjne rozwiązania, które i tak nie są w stanie w pełni zrealizować jej woli, a krępują inicjatywę osób będących bliżej źrodła problemu, którzy być może mogliby wypracować bardziej elastryczne i korzystne rozwiązanie w danej sytuacji. A zatem w systemie, o którym piszę, monarcha rezygnuje na rzecz ruchów obywatelskich z wykonywania tej cześci władzy, której i tak efektywnie wykonywać siedząc na tronie w stolicy nie byłby w stanie, zrzuca też z siebie odpowiedzialność za regulowanie spraw, których regulować nie jest w stanie - a w zamian za to może w pełni efektywnie działać na polu tych kompetencji, które pozostawił sobie w ręku do osobistego sprawowania - kompetencji globalnych, stanowiących o samej suwerenności państwa.
Dlatego w tym systemie oba elementy władzy - monarcha i demokratyczne wspólnoty lokalne - wzajemnie przynoszą sobie korzyści, wzajemnie się uzupełnieją. W tym systemie znika tradycyjny "zawodowy polityk". Z jednej strony o sprawach dotyczących obywateli decydują oni sami, z drugiej strony o sprawach bezpieczństwa, suwerenności państwa, jego interesu ogólnego - decyduje monarcha, który nie jest oderwanym od życia "zawodowym politykiem" próbującym odgórnie regulować wszystko co istnieje, czy złośliwym biurokratycznym urzędnikiem piętrzącym procedury, tylko prawdziwym strażnikiem suwerenności panstwa, jego obrońcą.
(Dlaczego ten system, choć odrzuca większość mechanizmów parlamentarnych i uznawanych za nieodłączną część "demokratycznego państwa prawa" tak naprawdę dużo lepiej zabezpiecza interesy obywateli, społeczeństwa i państwa?)Ktoś może zacząć płakać, że w takim systemie brakuje różnego rodzaju demokratycznych mechanizmów chroniących wolności i prawa, kontrolujących władzę... Tyle tylko, że owe mechanizmy ssystemu parlamentarnego są tak naprawdę próbą walki z patologiami, które właśnie te system generuje. Jeśli "demokratyczny" parlament chce sprawować bezpośrednią władzę nad ogromem spraw na terenie całego kraju, potrzebuje rozbudowanego aparatu administracyjnego. Jeśli tak, to żeby zapewnić nad nim swoją "demokratyczną" kontrolę, musi ustanawiać setki procedur, które zapewnią, że owi urzędnicy będą postępować zgodnie z jego wolą. W systemie "monarchii synarchicznej" nie jest to potrzebne - z jednej strony ogromna większość spraw jest załatwiana na poziomie lokalnym, pod nadzorem samych obywateli, którzy mogą kontrolować swoich urzędników w sposób bezpośredni, na podstawie ich konkretnych działań, a nie na podstawie zachowywania abstrakcyjnych procedur, z drugiej strony pozostały, nieliczny aparat królewski również może zostać oczyszczony z nadmiernej ilości procedur i biurokracji, właśnie dlatego, że jest mały i nieliczny i zarząd nad nimi może być sprawowany niemalże bezpośrednio.
Brak jest w tym systemie konstytucji i trybunału konstytucyjnego. Ale czy to źle? Wszak znaczna część rozwiązań jest wypracowywana metodą demokracji bezpośredniej, przez wspólnotę lokalną - a zatem odpowiadają ona faktycznej woli danej wspólnoty, nie muszą być skrępowane jakimiś arcyabstrakcyjnymi, ogólnymi i często skostniałymi regułami. Jeśli zaś chodzi o sprawy państwowe - to z jednej strony monarcha sam reguluje sprawy czysto ogranizacyjne w ramach swojego aparatu, które tak naprawdę nie dotyczą bezpośrednio obywateli, a jeśli zajmuje się kwestiami mającymi ów bezpośredni wpływ, robi to za zgodą parlamentu, nie będącego de facto jak dziś emanacją woli najsilniejsze partii, tylko bezpośrednią reprezentacją poszczeólnych wspólnot (owa reprezentatywność zapewniają wybory jednomandatowe, które niweczą partyjniactwo, oraz wspomieny przez Ciebie, Earlu, mechanizm bezpośrednij kontroli wyborców z okręgu nad posłem). A zatem owszem, w danej sytuacji może zostać przyjęte rozwiązanie odbiegające od ustalonych standardów - jest ono niekonstytucyjne (choćby dlatego, że nie ma konstytucji) ale co z tego, skoro jest w niekwestionowany sposób bezpośrednią emanacją jednoczęsnie woli suwerena, jak i całego narodu, a zatem zabezpiecza bezpośredni, realny interes zarówno panstwa jak i ludu dużo lepiej niż tworzenie jakichś ogólnych zapisów.
Kontrola nad wydatkowaniem publicznych pieniędzy? Również dużo efektywniejsza niż w "państwie prawa" w dzisiejszym rozumieniu. Z jednej strony większość funduszy jest wydatkowana na cele publiczne na szczeblu lokalnym, pod kontrolą wspólnoty, w taki sposób, że każdy jej członek może bezpośrednio dostrzec skutki owego wydawania i zadecydować, czy jest to robione dobrze.
Z drugiej strony, również wydatkowanie pieniędzy przez władzę centralną jest lepiej kontrolowane. W systemie parlamentaryzmu i kultu przepisu władza może uchwalić kretyński budzęt i marnować pieniądze - ale jeśli tylko zrobi to zgodnie z procedurami, wszystko gra. W tym systemi, o jakim piszę, co do zasady dochody z podatków idą do kasy samorządów, dopiero potem samorządy składają się do skarbu państwa. I w takiej sytuacji samorządy mogą po prostu powiedzieć "Przykro nam, Wasza Wysokość, bardzo to pięknie, że wydatkujecie pieniądze z jakimiś wymyślonymi przez was procedury, ale nas interesuje, czy te pieniądze faktycznie przynoszą jakąś korzyść. Nie przynoszą, więc proszę coś zmienić, albo po prostu uchwalimy niższą składkę do Skarbu Waszej Króleskiej Mości".
(Po co nan monarcha? Podsumowanie)"A zatem, skoro te mechanizmy demokracji bezpośredniej są takie wspaniałe, są o tyle lepsze od tego parlamentaryzmu, który krytykujesz, to dlaczego nie zastąpić całej władzy demokracją bezpośrednią? Po cholerę Ci ten monarcha"? Ktoś mógłby spytać.
Ano dlatego, że jakkolwiek wprowadzenie szerokiej demokracji bezpośredniej i lokalnej byłoby wspaniałym rozwiązaniem... o tyle stałoby się zabójcze dla panstwa. Szybko doprowadziłoby do chaosu i partykularyzmu. Dlatego rozrostowi lokalnej demokracji bezpośredniej musi zarazem towarzyć powołanie funkcji silnego, mającego realną (choć ograniczoną zakresowo) władzę arbitra, koordynatora, obrońcy ustroju, państwa i jego suwerenności.