Ja osobiście zaczynałem grać w RPGi jak miałem 12 lat. Nie pamiętam teraz dokładnie ale to było w chyba 6 klasie podstawówki. Pierwszą sesję prowadził kumpel, który był kilka lat starszy i już co nieco wiedział o RPG. w sumie ubaw był, grałem w "Kontrakt Oldenhallera" z WFRP 1 edycji;) Niezwykle ciepło wspominam tenże scenariusz. Oczywiście nie całkiem rozumiałem o co chodzi w grze a na mechanice wcale się nie znałem:P ale sam fakt decydowania o "poważnych" rzeczach i turlania kostkami mi się podobał. Później zagrałem jeszcze "Noc Krwi" jeśli dobrze pamiętam. Oczywiście oba scenariusze były w nieco zmiękczonej wersji (w sensie nie było różnych obrzydlistw oferowanych przez WFRP;)).
Bardzo lubiłem czytać (i nadal lubię) i w dodatku wiele lektur Warhammerowych przeczytałem już wtedy wiec cośtam rozumiałem z samego świata.
Później sam nabyłem podręcznik i bawiłem się w mistrzowanie. Prowadziłem jeszcze do tego na zmianę z kumplem i nawet każdy z nas miał własną postać:P (dziś wiem, że to było głupie rozwiązanie). Generalnie pierwsze scenariusze opierały się głównie na siekance, nawet jeśli zawierały w sobie chociaż trochę głębi i fabuły (a to nie było często) to i tak gracze nie byli w stanie do końca tego rozegrać. Odgrywanie postaci... cóż nie było tego;).
Później grałem w liceum, gdzie umiałem już stworzyć bardziej bogate w wydarzenia scenariusze, fajniejszych BNów oraz ciekawsze historie. Nadal jednak scenariusze i nasz sposób gry były dosyć proste. Wiecie nie wgłębialiśmy się w rozwój postaci na zasadzie "Jacy oni są". Bardziej cieszyło moich graczy wydanie PDków na nową umiejętność albo na przypakowanie Walki Wręcz:D. Scenariusze też nie były skomplikowane a gdy czasem zrobiłem przygodę detektywistyczną to zwykle drużyna wydawała jednogłośny jęk zawodu
Fajnie było turlać kośćmi, fajnie było rozwijać postaci, fajnie było być częścią historii ale wciąż nazwałbym to raczej płytkim graniem, takim "dziecinnym". Niemniej jednak sprawiało to nam ogromną frajdę i wiele scenariuszy później wspominaliśmy. Mam nawet stare karty postaci jako pamiątkę;). Mieliśmy wtedy 15-17 lat i RPG miało być frajdą. Coś jak Baldur's Gate albo Sword of Darkness;) Nie szło o odgrywanie postaci i wielkie komplikacje tylko o samo granie i to było fajne.
Tak naprawdę dopiero niedawno zagraliśmy w dojrzałe RPG (które wciąż niektórym moim graczom się jeszcze całkiem nie podoba) gdzie stawiamy na odgrywanie postaci, rozbudowane historie, opisy, interakcje z otoczeniem, rozmaite rozterki moralne, prawdziwie skomplikowane scenariusze obarczone drugim czy kolejnym dnem, cele postaci, ich charakter i wszystkie te inne rzeczy, które obecnie wydają mi się obowiązkowe. I gra nam się... fajnie. Ale czy fajniej niż kiedyś? Sam nie wiem;) nadal pozostało w nas coś z chłopców. Na ostatnim scenariuszu wspomnieliśmy film "Hancook" i przez prawie godzinę nie mogliśmy grać bo co chwilę ktoś wypowiadał magiczne słowa "Good Job" tym charakterystycznym tonem i kolejne minuty spędzaliśmy na śmianiu się:D (nie wiem jak to się zaczęło bo robiliśmy klimatyczne ognisko przy browarkach;).
Do czego zmierzam. Mianowicie wydaje mi się, że wiek 11-12 lat jest okej jeśli chodzi o RPG. Ale w moim odczuciu trzeba postawić na dobrą zabawę. Te wszystkie pierdoły takie jak mechanika, odgrywanie postaci itp itd nie mają tak naprawdę żadnego znaczenia. Nie wiem drogi kolego czy przypadkiem nie popełniasz błędu i nie próbujesz im narzucić pewnego stylu prowadzenia czy też grania i pewnego rodzaju "powagi prowadzenia gry", którą niewątpliwie nabyłeś przez lata doświadczeń. Lub też może dzieciaki to w jakiś sposób od Ciebie próbują naśladować (czemu nie ma się co dziwić).
Pisałeś, że któryś z nich interesował się mało znaczącymi "pierdołami" i ciężko Ci szło ustalenie jaki cel miała mieć drużyna. To trochę jak gra w chińczyka. Ja zawsze najbardziej lubiłem zbijać pionki innych graczy i miałem gdzieś cel czyli zwycięstwo bo oznaczało to koniec gry i koniec zabawy;). Wydaje mi się, że dla dzieci sama zabawa jest istotniejsza od realizowania jakiegoś konkretnego celu. Ja jeszcze pamiętam wiele gier z dzieciństwa. W większości nie chodziło aby coś konkretnego osiągnąć ale o to aby grać jak najdłużej (nie mówię tutaj oczywiście o RPG). Mogę Ci podrzucić taki pomysł na scenariusz (chociaż nie wiem co im prowadzisz). Jeśli wiesz co dzieciaki lubią czytać (jeśli lubią) to przeczytaj kilka pozycji. Zapewne pośród książek, które im się podobają znajdziesz inspirację do fajnego scenariusza. Względnie mogą to być gry komputerowe. Ja z dzieciństwa pamiętam książkę "Jednym Zaklęciem". Nic skomplikowanego, nic trudnego a jednak mam do niej sentyment;). Cóż jak łatwo się domyśleć główny bohater przebył kawał świata (był młodym chłopakiem, jeszcze niepełnoletnim podług naszych standardów), w końcu pokonał smoka (jednym zaklęciem, bo więcej nie umiał;) poślubił księżniczkę
. Ograny temat ale jaki fajny.
Podjąłeś się fajnej rzeczy ale i trudnej w realizacji życzę CI powodzenia i czekam na kolejne relacje:)