Co innego jest cieszenie się poparciem społecznym przez monarchę, co innego jest oddanie całokształtu władzy we w ręce "przedstawicieli narodu" (czyli jak już wielokrotnie pisałem, celebrytów kreowanych przez media i sponsorów).
A w jaki inny sposób, jak nie poprzez wykreowanie przez media, w obecnym czasie potencjalny kandydat na króla mógłby zyskać poparcie społęczne? Musiałby sam stać się celebrytą.
Rzecz w tym, że uważam, że dobrze zorganizowana monarchia jest w stanie to zapewnić dużo lepiej, niż możliwie najlepiej zorganizowana republika
Uważać sobie możesz, tylko, że i tak nie masz na to żadnych argumentów. Takie uważanie nazywa się "wishful thinking" czyli po prostu chciejstwo.
I właśnie dlatego z kołem do koła powtarzam, że nie chodzi o to, żeby u władzy byli dobrzy ludzie, bo takich nie ma, a nawet jeśli są, to akurat do sprawowania władzy się nie nadają. Wiadomo, że rzadzący będą egoistami, dlatego rzeba zorganizować tak system, żeby ich egoizm działał na korzyść państwa.
A podobno sam piałeś jaka to demokracja jest przeciwko Bogu, bo kto jest za demokracją, ten musi też odrzucać Boga (
)Bo skoro ktoś kwestionuje samą ideę monarchii, to w końcu odrzuci też Króla Królów - bo jak to, żeby Bóg sam ustanawiał przykazania, bez głosowania w parlamencie, albo chociaż konsultacji społecznych? I w ogóle kto Go wybrał na Boga?!
A tymczasem Twoja idea demokracji jest jeszcze bardziej przeciwna wierze chrześcijańskiej, gdyż Chrystus sam powiedział: "Sługami swoich braci bądźcie" oraz "Miłujcie się wzajemnie" i sam mył stopy swoim uczniom, pokazując, że każdy władca winien służyć poddanym i być dobrym człowiekiem. Skoro więc uważasz, że rządzić monarchią nie mogą ludzie dobrzy, a wszak taka jest idea nauki chrześcijańskiej, to Twoje pouczanie o chrześcijańskiej moralności jest o kant tyłka potłuc. To tak, jak już pisałem, jakby prostytutka pouczała o czystości seksualnej.
A jeśli monarcha wpadnie na genialny pomysł zreformowania państwa, to go zrealizuje. Dokładnie odwrotnie jest z prezydentemj czy premierem - bo nawet najlepszy pomysł zaginie w mechanizmach demokratycznego molocha, gdzie przestrzeganie procedur jest stokroć ważniejsze od skutków działania.
Żaden monarcha nigdy nie działa sam i musi uwzględniać interesy różnych koterii i wielkich grup społecznych. Innymi słowy - nawet jeśli chciałby zreformować państwo, a nie byłoby to w interesie możnych, to i tak mu się nie uda.
Zakaz reelekcji? To skutecznie powstrzymałoby powstawanie nowej pasożytniczej klasy politycznych oligarchów. W tym systemie posłowie nie mają być zawodowymi politykami, tylko ludźmi na jakiś czas wziętymi z ludu. Dlatego, że do nich nie należy sprawowanie władzy, tylko wyrażanie opinii publicznej. W procesie ustawodawczym cały czynnik merytoryczny skupia się w działaniu monarchy i jego sztabu, parlament ma tylko wyrażać zdanie z punktu widzenia społecznej akceptowalności. Na dobrą sprawę, równie dobrze posłowie mogliby nie być wybierani, a losowani spośród obywateli. Może nawet tak byłoby lepiej.
Najpierw parlament musiałby uchwalić taką ustawę, a skoro miałby możliwość odrzucania projektów monarszych, to nigdy by się na to nie zgodził. Poza tym - historia pokazała, że król i jego ministrowie to byli w równym stopniu pasożyci co posłowie, więc ich władza niekoniecznie przyniosłaby pożytki dla państwa i obywateli.
A odkąd to skleroza powoduje bezpłodność?
A w ogóle rozumiesz, co napisałem, czy potrzebujesz translatora? Skoro w jednym zdaniu piszesz o automatycznej utracie władzy (czyli o jakiejś odpowiedzialności króla), a w innym twierdzisz, że nie uznajesz odpowiedzialności automatycznej, to chyba masz jakąś schizofrenię.
A w przypadku demokracji wszystkie najwyższe urzędy (poza "świętymi krowami" jak np urzędy sędziowskie) jest obsadzane przez kolesi wygrywającego lidera. Każda patologia, którą wskazujesz w tym systemi, w demokracji parlamentarnej występuje w dwójnasób. Dlatego po raz kolejny powtarzam, z pełną świadomością, że nie przyznasz mi racji - Twojej wywody tak naprawdę oskarżąją demokrację, nie monarchię.
Och jej, pewnie jeszcze zrobiłeś statystyki potwierdzające Twoje wywody o podwójnej patologii w demokracji niż w monarchii. Poza tym dziwnym trafem zawsze operujesz wywodami wziętymi nie wiadomo skąd, bo na pewno nie z życia, tylko ze swojego wydumanego światopoglądu, który nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości.
Poza tym - jeśli Korwin-Mikke krytykuje demokrację, że w niej dwóch żuli ma większe znaczenie niż jeden profesor, to monarchia jest setki razy gorsza, bo w niej imbecyl w koronie na łbie ma większe znaczenie niż 1000 profesorów.