Jak (prawie) wszystko w życiu, grać Tau trzeba umieć
To nie jest armia w stylu point & click, jak orkowie czy SM/CSM.
Podobnie jak przy Eldarach, tą armią trzeba umieć grać. Nie liczy się tylko roster, ale także umiejętne rozstawienie w terenie i wykorzystanie własnych zasobów.
Armia Tau potrafi być straszna w rękach myślącego dowódcy.
Upierdliwe taktyki "niewidzialnego konika polnego" czy namierzanie celów są bardzo skuteczne, ale trzeba robić to z głową.
Większość graczy którzy grali tau popełniali jeden podstawowy błąd na początku - bawili się w wojnę pozycyjną jak Gwardia Imperialna. Zaczynasz wygrywać dopiero gdy umiesz ich szybko przemieszczać po planszy, zrzucać gdzie trzeba i w odpowiednim momencie ewakuować. Do tego trzeba oczywiście mieć odpowiedni sprzęt, czyli pojazdy desantowe.
Rozbicie armii orków nie stanowi problemu, jeśli potrafisz zaciągnąć ic w jeden róg makiety, by w ostatnim momencie ewakuować swoją armię na drugi koniec stołu i zacząć zabawę w "traf zielone" od początku.
I społeczność graczy Tau nie jest wcale tak mała. Może nie są popularne w Polsce, ale na zachodzie gra nimi sporo ludzi. No i masz Tau Online, jedno z większych i lepszych forów o 40k, którego nazwa nie wzięła się znikąd (oczywiscie piszą o wszystkich armiach).
Co do designu - mnie najbardziej irytują te kozie nóżki, ale poza tym to chyba najładniejsza armia i najbardziej futurystyczna w tym gotycko-średniowiecznym śmietniku
Aha, i jeszcze jedno. Mała popularność tej armii ma jeden plus - niewielu ludzi ma szansę zagrać przeciwko niej, co znowu dale pewną przewagę, gdy przeciwnik nie do końca wie czego może się spodziewać.
Grałem wielokrotnie przeciwko armiom Tau i ci którzy potrafili zaskoczyć byli naprawdę trudnym orzechem do zgryzienia.