Wybieram się na ten film w przyszłym tygodniu. Czy ktoś widział i chciałby podzielić się opinią czy warto. Nie spodziewam się nie wiadomo czego ale chciałbym wiedzieć, co o tym filmie sądzicie.
U mnie odwrotnie. Mimo wielu mocnych punktów (zdjęcia - znaczy się pewnie głównie CGI, gra Cruise'a, klimat mniej więcej do połowy filmu) ta produkcja w ogóle się nie broni. Po raz kolejny pieniądze, które zostały wydane na nic nie wnoszące, spektakularne sceny (nie wszystkie, tylko te niepotrzebne, a to miejscami czuć) powinny trafić do kieszeni jakiegoś scenarzysty. Paradoksalnie wszystko zaczyna się walić z pojawieniem się na ekranie Freemana, a finał jest już dla mnie nie do przyjęcia, pod względem fabularnym nie klei się nawet z pomocą metrów mocnego, srebrnego, samoprzylepnego zawieszenia niewiary.
Zapożyczenia rzeczywiście widać i są mniej lub bardziej na miejscu, ale raczej przyjemnie się je śledzi (ja widziałem w tym filmie wszystko, od Mad Maxa, po Odyseję kosmiczną). Fajnie wyłapuje się też smaczki geograficzno-architektoniczne
Empire State, Golden Gate
, klimat zaczyna nieźle, z paranoicznym zapachem wielkiego kłamstwa, ale zbyt szybko widać przez cienką zasłonę i ciężko uwierzyć że główny bohater jeszcze go nie przejrzał (osobiście wiedziałem co jest grane w momencie gdy w otwierającej scenie pokazana była baza kosmiczna).
Za dużo było w filmie grania pod publikę, i to ściśle pod widza słuchającego country nad kolejnym BigMakiem, a za mało sensu w postępowaniu bohaterów (nie tylko tych ludzkich).
Po obejrzeniu filmu naszła mnie dygresja, która tłumaczyłaby wszystkie skrajnie idiotyczne zagrania obcej sztucznej inteligencji wraz z jej inwazyjną armią dronów. Otóż według mojej teorii na inwazję na ziemię został rozpisany przetarg i wygrała najtańsza oferta. To rozwiązuje większość dziur w scenariuszu w jednej chwili.