Ja widzę to tak:
- Można stwierdzić, że jest się obywatelem państwa, ale dokumenty się zgubiło / straciło / nie zostały nigdy wydane. W takim wypadku urzędnik zapyta zapewne o metrykę urodzenia, ew. sam sprawdzi w odpowiednim szpitalu księgę urodzin. Jeżeli gość nie ma metryki, to zapewne konieczne będzie uwiarygodnienie, że jest się właśnie *tą* osobą, a więc przydaliby się jacyś świadkowie lub np. kartoteka medyczna / policyjna. Na tej podstawie możliwe będzie wydanie dowodu. Nie wiem czy już to wprowadzili, czy jeszcze nie, ale planowano jakiś czas temu, że na dowodzie może nie być miejsca zameldowania, a jedynie status "bezdomny".
- Można stwierdzić, że jest się obywatelem innego państwa / nie jest się obywatelem żadnego państwa (tzw. "obywatel świata") i poprosić o obywatelstwo. To nieco trudniejsze, bo bez żadnych dokumentów na podkładkę urzędnicy nie będą raczej skłonni do "naturyzowania" obcokrajowca. Ale to już kwestia pomysłowości Postaci / wysokości łapówki.
- Można stwierdzić w USC, że się zupełnie nic nie pamięta i nic nie wie, ale że Postać czuje związek z Polską i że wierzy, że jest Polakiem. Można odśpiewać Hymn, a potem zacytować Treny lub Pana Tadeusza. W takiej sytuacji urzędnicy zapewne poproszą o pomoc policję, a w mediach pojawią się odpowiednie komunikaty z informacją o "zaginionej osobie". Postać otrzyma zapewne dokument tymczasowy na jakiś miesiąć, czy dwa. Po tym czasie badanie psychiatryczno-medczyne jest prawdopodobne, choć nie konieczne. I raczej powierzchowne, po prostu żeby wykluczyć oczywiste nadużycia. Nie wiem, czy sprawa musiałaby trafić do sądu, kancelarii prezydenta, czy jeszcze jakiegoś innego urzędu, w każdym razie po kilku miesiącach USC powinien wydać obywatelowi nowy dowód na wybrane przez niego imię i nazwisko. Tak to POWINNO wyglądać. Niestety, sprawa mogłaby się równie łatwo zakończyć wcześniej - za sprawą urzędniczej niechęci lub "niemocy" (czyli zbyt mocnego trzymania się "litery niedoskonałego prawa").