śr wrz 26, 2012 6:41 pm
Oddałem pierwszy głos na "jeszcze starsze", ale to zasługa przede wszystkim podejścia, jakiego się nauczyłem z oldschoolu.
W 3+ grałem z maksymalnym skupieniem się na zasadach - każda rozpiska potwora zajmowała co najmniej pół strony, a jako gracz zawsze myślałem o maksymalizacji i (flamebait!) podobnych bzdurach. W dziurawe OD&D grałem na luzie, na szybko wymyślając zasady, z klasami postaci dobieranymi do potrzeb graczy i było fantastycznie - co najmniej przez jedną kampanię. Po przyjęciu swobodnego podejścia różnice między poszczególnymi edycjami są dużo, dużo mniej ważne.
Zamieszanie z czwartą edycją w Polsce, jak myślę, wynika z tego, że nie było specjalnej promocji 4e, a rynek był już nasycony trójką. Z tego, i jeszcze z mocno sformalizowanych zdolności i walki - dematerializowanie wroga jest fajniejsze, kiedy się go naprawdę dematerializuje, a nie zadaje 4k10+40. Tak na marginesie, mimo tych wad 4e może być naprawdę fajna - myślę, że można z niej wyciągnąć solidny klimat superbohaterskiego anime; jakbym teraz prowadził jakieś D&D, to najpewniej czwórkę (na zasadach z quickstartu).
EDIT: Dammit, Kamulcu, złapaliśmy się w nekropułapkę Lorda Demastira!
Ostatnio zmieniony śr wrz 26, 2012 6:45 pm przez
Squid, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: