pt maja 17, 2013 3:52 pm
May Smith
Drzwi uchyliły się z cichym skrzypnięciem.
- Wiem. Przecież wszystko widzę.
Aleksander Polemistos
Kleon milczał dłuższą chwilę, zanim odpowiedział Aleksandrowi:
- Dziewczynce nie może się nic stać. Obiecaliśmy to Amaterasu. Widzisz, problem polega na tym, że jesteśmy bezradni - syn Aresa spojrzał głęboko w oczy krewniakowi - Amaterasu oplątała nas siecią zobowiązań i drobnych przysług. Jeśli tę dziewczynę spotka coś złego z twojej winy... Zapewne sam Zeus wyrówna z tobą rachunki.
Polemistos słuchał tych słów z rosnącym zdziwieniem. Sam przecież pamiętał jak Ama niemalże utonęła na jego oczach. Miał wrażenie, że to był pokaz siły ze strony olimpijskich bóstw, a tymczasem Kleon zapewniał go, że nikt z jego rodziny nie mógł się w to zaangażować.
Anriel Ravine
- Prawdę mówiąc jestem tutaj również przypadkiem. Uciekałem przed pościgiem. Znalazłem tę ścieżkę i resztą już wiesz. Nie mam pojęcia, gdzie jest Eros - do niedawna brodacz wzruszył ramionami.
May Smith
Siedziała na przyjemnym tarasie przed domem, patrząc na rosnącą nieopodal winorośl. Słońce paliło jej oczy. Po tylu latach ślepoty nie mogła nawyknąć do widzenie:
- I widzisz, na tym właśnie polega mój problem - Helios stał za tuż za fotelem na którym siedziała. Nawet teraz, kiedy odzyskała wzrok, May nie miała śmiałości spojrzeć na swojego uzdrowiciela. Zbyt dobrze znała cenę wpatrywania się w słońce - Przychodzicie tutaj, wyobrażacie sobie, że jestem słaby, że możecie kraść moją trzodę, albo zabrać mi mój rydwan. Dość tego dobrego! - głos boga nabrał mocy - Dziewczyno, zapamiętaj moje słowa. Nic tu nie wskóracie.
Helios pewnym krokiem ruszył po marmurowej posadzce:
- Znajdź tych swoich żałosnych mieszańców i przekaż im, to co ci powiedział. Oddałem ci oczy, abyś mogła zobaczyć ich śmierć jeśli nie opuszczą razem z tą Rodos. Nikt nie jest tu teraz mile widziany.