Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Aramin.
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 58
Rejestracja: pt lis 13, 2009 9:24 pm

[DnD 3.0] Psia gawęda

pn sie 19, 2013 10:38 pm

1. D&D dlatego, że jesteśmy już w tym systemie w miarę otrzaskani, poza tym mamy do niego 3 podstawowe podręczniki w formie fizycznej. Gramy od 3 poziomu bo dwóch z trzech graczy gra ze mną u innego MG, naszego przyjaciela, który do września nie ma czasu. Jako, że były luźne gadki o moim mistrzowaniu, Salim który jest obecnie na sesjowym głodzie rzucił spontaniczny pomysł i tak o to gramy. OD trzeciego, gdyż moi współtowarzysze od zajętego MG nie chcieli zaczynać od zera.
2.Gracze:
Salim - Diabelstwo, kapłan Tempusa. Gracz, który ma na swoim koncie kilkanaście sesji u wspomnianego MG jako Psychowojownik. Ma dużą smykałkę do optymalizacji, ale w mojej sesji nie myślał za bardzo o podkręcaniu bohatera. Generalnie chce grać postacią neutralną z lekkim odchyleniem ku złu.
Aken- najmniej doświadczony gracz, grał kiedyś z nami parę sesji u wspominanego MG, ale później zrezygnowaliśmy z niego ze względu na chroniczny brak czasu. Gra Psionem, człowiekiem o charakterze neutralnym.
Corvo - Gracz o kilka-kilkanaście noobskich sesji bogatszy doświadczeniem od Salima. Zwykle grał bardzo spokojnym Elfim Tropicielem, teraz wciela się w Psychowojownika, który ma tworzone psionicznie szpony, jest Elanem i generalnie jest dobry, ale ma napady furii. Przynajmniej w teorii.

Sesja nr1 nie była specjalnie obfitująca w interesujące wydarzenia, druga była stanowczo ciekawsza. Trzymając się jednak zasad chronologii:

Aken podróżował przez las pełen mylących ścieżek próbując dotrzeć do pewnego miasta, niestety zgubił się i kończyła mu się żywność. Nagle za stojącym na drodze głazem ujrzał postać ze szpiczastymi zębami, rożkami i drapieżnym uśmiechem. Spytałem go co robi, on o coś spytał i w tym momencie pozwoliłem wejść Salimowi do gry. Obaj po pewnym czasie usłyszeli walkę, pobiegli na jej miejsce i ujrzeli Psychowojownika stojącego nad martwym wilkiem, wokół którego biegły dwa inne wilki. Trzeci atakował, czwarty wył. Kapłan Tempusa zaproponował obserwowanie pola walki, postacie długo nie interweniowały. Na miejsce zaczęły nadciągać inne wilki, w końcu Psion i Kapłan chcąc nie chcąc brali udział w walce, pojawił się też czarny wilk z jarzącym na czerwono ślepiem. Wcześniej Kapłan rzucił zaklęcie na wojaka, który wygrywał z wilkami i sprawił, że ten zaczął uciekać z pola bitwy - "tempus w trakcie wojny często zmienia strony i pomaga słabszym". Szybko padł Psion, potem kapłan i został sam Corvo, do którego biegł krasnolud trzymający coś w rękach. Corvo utrzymał się te kilka rund, Krasnolud rzucił w jego stronę Goblinem, który razem ze swoim panem pomógł przegonić wilki i ocucić rannych. Następnie zaprosił ich do swojej karczmy i obiecał darmową ucztę i wino z radości, że ma gości.
W karczmie Corvo zauważył w alkierzu dużo narzędzi takich jak coś w stylu piły, specyficzny jakby chirurgiczny nóż, kolekcję innych noży i specyficznych narzędzi. Ktoś inny usłyszał jęk gdy Brottor czy jego Goblin wchodził do piwnicy i Gracze domyślili się, że słodkie mięso jakie zachwala karczmarz zapewne będzie zrobione z człowieka. Gdy na górze nie ma gospodarza Corvo każe pozostałej dwójce go zagłuszać i opowiada im o kolekcji narzędzi i swoich podejrzeniach. Salim wychodzi przeszukać tereny wokół karczmy by szukać źródła jęków, po chwili za nim wychodzi Aken, razem z którym dochodzą do wniosku, że trzeba będzie przeszukać karczmę i konstruują wytrych domowej roboty z jakichś gwoździ. Corvo niepomny ryzyka w tym samym czasie otwiera drzwi do piwnicy, gdzie widzi dwoje drzwi i goblina w zakrwawionym fartuchu z długim nożem w ręku. Mniej więcej na tym skończyła się pierwsza sesja.
Ostatnio zmieniony pn sie 19, 2013 10:39 pm przez Aramin., łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Aramin.
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 58
Rejestracja: pt lis 13, 2009 9:24 pm

Re: [DnD 3.0] Psia gawęda

wt sie 20, 2013 2:06 pm

Sesja nr#2 "Zjedz albo zostań zjedzony"

Corvo zatrzymywany przez Goblina o imieniu Przynieś dopytywał co znajduje się w komnatach, Przynieś zafrasowany próbował go namówić by wrócił na górę i nie psuł niespodzianki. W końcu gdy usłyszał jęk wpuścił Psionicznego Wojaka do komnaty, w której... Brottor wykuwał właśnie z lodu podobiznę Salima. Pod ścianą stała ogromna bryła lodu, gdzieś tam znajdowały się też drzwi. Brottor prosił by Corvo nie zdradzał pozostałym gościom niespodzianki, w tym momencie usłyszeli jakiś huk. Brottor i Goblin udali się szybko na górę, Przynieś przez chwilę namawiał Corvo by ten szedł przed nim, dał się w końcu przekonać by puścić się przodem. W karczmie było tylko jedno okienko, przez które wyjrzał kapłan Tempusa i ujrzał tam hordę wilków, a dosłownie przed swoim nosem miał pysk czarnego wilka z jarzącym się okiem. Krasnolud przybiegł do nich i zaczęli rozmawiać co się dzieje. W tym czasie Corvo zajrzał do leżącej w lodzie skrzyni, gdzie było trochę złota, jakiś dywan, świecznik i sznur. Następnie próbował wyważyć drzwi do innej sali, nie udało mu się. Wycofał się więc i spróbował wyważyć drzwi do drugiej komnaty... udało mu się. Ujrzał trzy łańcuchy z kajdanami przypięte do ściany, metalowy stół, mnóstwo rozchlapanej krwi i rozbebeszone zwłoki Elfa, z urżniętymi na wysokości ud nogami, których nie było. Wojak szybko przybiegł na górę i ostrzegł pozostałą dwójkę. Krasnolud gdzieś zniknął - szybko odkryli, że uciekał tunelem ukrytym w alkierzu. Na ich szczęście nie miał na sobie zbroi i był uzbrojony w młot, a nie faworyzowany przez siebie topór. Korytarz był ciasny, na samym początku zeskoczył do niego Corvo, któremu udało się utrzymać równowagę i uniknąć ciosu przeciwnika. W sukurs poszedł mu Salim, który obdarzył gospodarza kilkoma serdecznymi ciosami. Psion sprawił, że drewniana część młota spłonęła rozbrajając Brottora, Salim swoimi ciosami pozbawił go przytomności. Zanieśli pokonanego z powrotem do głównej sali, na warcie został Corvo, który kazał im sprawdzić co jest na dole na własne oczy. Wszyscy totalnie zignorowali Goblina, który podkradł się do zostawionego na warcie bohatera i pozbawił go przytomności swoją ołowianą kulą. Gdy Aken i Salim wrócili na górę Aken używając mocy psionicznych wysłał kulę w kierunku Goblina pozbawiając go przytomności. Tempusyta stworzył wodę, która lunęła na nieprzytomnego ocucając go. Okazało się, że Krasnoluda nigdzie nie ma, drużyna wdała się za nim w pościg penetrując ciasne i niezbyt wysokie korytarze. W pewnym momencie Psion zauważył linkę rozciągniętą na ziemi - okazało się, że to zwykła podpucha, lina rozciągnięta między dwoma kołkami. Później trafili do rozwidlenia, gdzie był kierunkowskaz w prawo. Przed rozwidleniem był fragment kamiennej podłogi, rzucali procentówką, czy wdepną w pułapkę (>20chyba).
Kłócili się gdzie iść, wybrali lewy korytarz. Gdzieś tam w międzyczasie w dyskusji doszło do zmiany osoby kroczącej na przedzie na Psychowojownika, który ze względu na swoje psioniczne szpony nie mógł złapać pochodni do ręki, a musiał ją nieść w zębach. Diablęcie, które mocno się z niego nabijało, powiedziało coś uszczypliwego. Corvo już chciał coś powiedzieć, a Akcza wtedy: "No wypuść!" - mając na myśli pochodnię. Corvo tylko westchnął i szedł dalej :)

Gracze trafili na kładkę między pięciometrową dziurą, która była tak głęboka, że nie mogli ujrzeć jej dna. Po chwili wahania Corvo wszedł na kładkę, która po kilku krokach złamała się na dwie części. Corvo skoczył w stronę pozostałej dwójki, Salim próbował go złapać... nie udało się. Już myślałem, że zginie, ale zadeklarował próbę przyhamowania i zaczepienia się szponami o skalną ścianę. Udało mu się na tyle, że Salim złapał go i z małą pomocą Akena wyciągnął. W tym momencie Corvo oblał pot, w końcu poczuł na sobie oddech śmierci. A jego życie zostało uratowane przez Salima, tego Salima, z którym do tej pory głównie się spierał.
Dzielni, choć nieco wystraszeni śmiałkowie cofnęli się i ruszyli drugim korytarzem, znów nie uruchamiając żadnej pułapki :( W tym korytarzu znaleźli kolejną odnogę i ogromną grzybnię jarzącą się zielonym światłem i wydzielającą silny zapach. Komuś wydawało się, że słyszy jakiś jęk, nie ostrzegł jednak wyraźnie reszty o niebezpieczeństwie. Ruszyli dalej, trafiając do miejsca, w który korytarz ostro skręcał i by sprawdzić co jest dalej należało do niego zajrzeć. Długo kłócili się kto ma to zrobić (Salim słyszał coś jakby jęki i upośledzonych ludzi), aż w końcu zirytowany Aken postanowił się tym zając. Wyjrzał za róg, posłał telekinezą pochodnię 9 metrów dalej i ... ujrzał grupę nieumarłych stojących w blasku pochodni. Co więcej nieomal przed jego nosem stał trup, który patrzył na niego tępymi oczami. Za Akenem stanął zaciekawiony Salim, obaj zgodnie krzyknęli, że spier... się ewakuują. Cała trójka biegiem puściła się do klapy w karczmie, znów nie uruchamiając pułapki. Zamknęli przejście, zabarykadowali je meblami, przy czym również zabarykadowali drzwi wyjściowe z karczmy, zza których było słychać drapanie.

Gdzieś tam w międzyczasie (nie wiem teraz, w którym momencie sesji) sprawdzili po raz kolejny piwnicę. W skrzyni, która wcześniej się ruszała, gdy Psychowojownik lustrował pomieszczenie po raz pierwszy, był ożywiony dywan. Ów dywan próbował udusić Elaniego, gdy ten otworzył skrzynię po raz kolejny. Wywiązała się walka z dywanem, który został zerwany i poszarpany szponami zaatakowanego. Okazało się, że pojawił się kolejny żwawy przeciwnik w postaci świecznika. Aken i Salim zbiegli do piwnicy i na samym początku obserwowali starcie (chyba- już mi się to wszystko mąci ^^), następnie Salim rzucił stworzenie wody i zgasił świeczki, denerwując tylko ożywioną istotę. Psion zamknął świecznik w skrzyni za pomocą swoich mocy, Elani wskoczył na skrzynię i wtedy pojawił się nowy przeciwnik - sznur, któremu nie udało się go obalić. Zniszczył go jednym ciosem, w międzyczasie Salim biegł pomóc mu w walce z świecznikiem i prawie został przewrócony przez dywan, który tylko udawał śmierć. Dywan został pokonany chyba jednym ciosem, świecznik zamknięty w skrzyni.


Gdy już byli na górze odnaleźli Goblina ukrytego w beczce. Salim zaoferował mu zostanie jego najemnikiem za miedziaka dziennie, Goblin się zgodził. Gdzieś w międzyczasie Aken sprawdził okienko karczmy i władował strzał z kuszy w pysk wilka warującego przed nim, jakiś czas później Corvo usłyszał jęki człowieka. Okazało się, że przed karczmą obok leżącego konia stoi człowiek otoczony przez wilki. Aken wysłał mu mentalną wiadomość, Corvo otworzył drzwi i został przewrócony przez trzy napierające na nie wilki. Tajemniczemu podróżnemu udało się wbiec do karczmy, której drzwi zatrzasnął Salim. Obcy padł na ziemię, wywiązała się krótka, zwycięska walka. Podróżny zemdlał. Tak zakończyła się sesja nr 2.

Troszkę chaotycznie, ale działo się tyle, że nie wszystko umiem posklejać chronologicznie, nie wszystko też do końca pamiętam także obraz jest nieco zniekształcony :razz: .
 
Awatar użytkownika
Aramin.
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 58
Rejestracja: pt lis 13, 2009 9:24 pm

Re: [DnD 3.0] Psia gawęda

sob sie 24, 2013 2:07 pm

Sesja nr#3

Próbowałem stworzyć klimatu horroru, chciałem, żeby gracze się bali, niestety ich żarty i śmiechy w kulminacyjnych momentach budowy napięcia mnie załamały ;/ Myślałem patrząc na ich miny, że sesja to kiczowata porażka, okazało się, że niby są zadowoleni. Byłem bardzo zły, gdy podczas sceny kulminacyjnej gracze mieli na twarzach uśmieszki, komentowali i żartowali, ale jak spytałem ich o wrażenia z sesji to mówili, że było bardzo fajnie; odnosząc się do dwóch fragmentów sesji stwierdzili, że nigdy nie czuli takiego klimatu grozy w D&D. Wiem, groza w D&D - zadanie ambitne, ale jak spadać to z wysokiego konia!

Ze względu na objętość sesji mniej ważne szczegóły będę pomijał - zwłaszcza, że nikomu się nie chce komentować, to nie wiem czy komuś chce się czytać :razz:

Nieznajomy został zaniesiony do jednego z pokoi, opatrzony i gdy w końcu się obudził gracze opowiedzieli mu mniej więcej co się dzieje, on opowiedział im, że został wysłany by przeprowadzić śledztwo. Spytał gdzie jest Elf, oni powiedzieli mu, że prawdopodobnie jego zwłoki są w lochu na dole. Nie do końca wierzył w ich opowieść o Zombie, Krasnoludzie itd. toteż chciał to osobiście sprawdzić, do czego go zresztą zachęcali, najpierw jednak chciał coś zjeść. Salim mnie zaskoczył, gdyż poprosił Przynieś, aby ten zaserwował mu mięso, ba stwierdził też, że jest naprawdę pyszne. Nie spodziewałem się, że będą karmić nieznajomego być może ludzkim, czy Elfim mięsem. Bohaterowie w międzyczasie znaleźli dziennik Brottora, słyszeli jakieś skrzypienie na górze, domyślili się, że gdzieś jest ukryte wejście do strychu. Corvo zapytał bezpośrednio Przynieś, gdzie jest wejście do tajnego pokoju jego starego pana, a ten... odpowiedział, że za krasnoludzkim posągiem (który jest w tej sali co metalowy stół, łańcuchy i zwłoki Elfa bez nóg). Nieznajomy o imieniu Kerwyn gdy został zaprowadzony na dół i zobaczył zmasakrowanego Elfa zwymiotował. Wtedy udali się na górę i chyba w tamtym momencie opowiedział legendę o jakiej usłyszał podczas śledztwa dla pana tego lasu. Otóż dawno temu w lesie mieszkało plemię dzikich Elfów, które pewnej zimy nakarmiły i wyprowadziły z lasu klan Krasnoludów. Krasnoludy wróciły rok później i wybiły Elfy, ich wodzowi wyrwały najpierw język, gdyż rzucił na nie klątwę "dotyku Malara". W miejscu gdzie jest karczma był Elfi cmentarz. Elfi wódz nazywany był czarnym wilkiem od wyglądu swojego pupilka, co jest istotne dla przebiegu fabuły toteż o tym wspomniałem. Następna zima podobno była sroga, a Krasnoludy dotknęła klęska głodu. Brottor przeżył, ale nikt nie wie w jaki sposób udało mu się przetrwać zimę bez żywności... podobno już nigdy nie był taki sam. Po opowieści (chyba) Kerwyn poproszony przez postacie by poszukał klapy w suficie zrobił to, usłyszeli jakieś szuranie w piwnicy. Wszyscy pobiegli na dół, 2 osoby wpadły do pokoju ze stertą lodu i popiersiami, które teraz wyły cierpiętniczo wykrzywiając się, zaś z ich wyrzeźbionych oczu kapały łzy z krwi. Druga dwójka zobaczyła, że na ścianie loszku napisany jest krwią napis w jakimś demonicznym języku, zaś wokół metalowego stołu namalowany jest pentagram, a zwłok... nie było. Salim przeczytał napis, który mówił, że wszyscy zginą, karczma to "Jego" dominium, zaś gdy zabiją karczmarza, tylko stanie się potężniejszy. Znów udali się na górę, ciągle słysząc w tle jakieś skrobanie. Zważywszy na to, że co jakiś czas słyszeli skrzypienie desek ze strychu po odnalezieniu klapy postanowili się tam dostać. Corvo zauważył, że krew pokonanych wilków, których truchła leżały na podłodze zniknęła, ale nie myślał o tym za bardzo.

Na górze było trochę worków, jakieś szkielety które zdaniem kapłana rozłożone były dziwacznie w celu jakiegoś demonicznego rytuału. Usłyszeli jakiś szept i na końcu pomieszczenia zobaczyli odzianego w łachy starucha, który miał brudne, długie posklejane włosy i otoczony był ekskrementami. Ostrożnie podeszli do niego, on uśmiechnął się do nich i zaczął powtarzać:
-72 godziny... 72godziny... 72 godziny...
Warto dodać, że przed nim znajdował się głęboki talerz pełen żywych żuków. Gracze zaczęli zadawać mu jakieś pytania, on powiedział im:
-Jeśli jeden z was zje mój obiad będziecie mogli opuścić to miejsce. Oni znów chcieli zadawać pytania, lecz on padł martwy. Kerwyn spytał, czy mają zamiar zjeść te robale, Salim stwierdził, że go zmusi... okazało się, że to nieporozumienie bo myślał, że to staruch mówi -__- . Corvo chciał podejść do trupa, ale smród był tak odrażający, że nie dał rady. Aken, Kerwyn i Akcza stwierdzili, że lepiej na wszelki wypadek zabić dziada własnoręcznie i wrzucić do ogniska, co też zrobili.

Następnie Corvo udał się do łazienki by wykąpać się w balii z wodą. W korytarzu nagle zapanowała ciemność, a on sam został przez coś obalony. To coś zaczęło go dusić, na szczęście gdzieś tam wbiegł Akcza i wyciągnął Psiowoja z ogarniętego ciemnością korytarza, by ujrzeć jak oplatają go zwłoki elfa bez nóg. Szybko rozprawili się z trupem, by następnie wykonać ciekawy plan:

Jeden jest na strychu i wciąga resztę, pozostała trójka otwiera klapę, za którą są zombie, jeden z tej trójki otwiera drzwi do karczmy, za którymi są wilki. Zombie i wilki mają się nawzajem wyrżnąć. Okazało się, że porozwieszane na ścianach karczmy pochodnie zrobione z kości i czaszek, na których namalowane krwią były jakieś glify nagle buchnęły jaśniej ogniem, a na progu zaczęły wykwitać ukształtowane z krwi symbole. Zombie zaczęły się poruszać po karczmie, gdzieś między nimi był jakby lunatykujący Krasnolud. Salim krzyczał do Przynieś, żeby został z nim, niestety nie udał mu się test na dyplomację i Przynieś wybrał starego pana. Zombie w liczbie około 20 zaczęły podchodzić do klapy, zaś biedni śmiałkowie po kilku próbach opuścili tawernę przez dach robiąc coś w rodzaju liny. Zaczęli uciekać ciemnym lasem, na ich drodze stanęły dwa wilki, które szybko pokonali. Kerwyn wciąż ranny (Sesja #2 - gdy wbiegł do karczmy miał poszarpane udo) nie był w stanie biegać mówił żeby go zostawić, jednak Corvo zaczął go nieść. Zaczęła ich gonić cała wataha wilków prowadzona przez ich złowieszczego lidera, zaczęli wchodzić na drzewo. Salim Akcza, który na strychu znalazł Elfi róg zadął w niego, a Psion poczuł, że jakaś świadomość chce się z nim połączyć. Kazał Tempusycie, by go przytrzymał i zaakceptował połączenie.

Znalazł się jakby w planie eterycznym i widział przed sobą Elfiego wodza, obok którego tkwił jakiś cienisty kłąb. Zaczął go wypytywać, tamten odpowiadał bez ruszania ustami. Opowiadał o tym, że są dwa miesiące czasu, inaczej poszerzający się portal z planu astralnego wypuści uwięzionego w karczmie demona. Powiedział, ze zniszczenie karczmy i czegokolwiek co w niej jest opóźni uwolnienie demona. Powiedział również, że pod karczmą jest coś więcej i że niszczenie wykonanych z kości przedmiotów z dziwnymi symbolami może dać więcej czasu. To było wszystko, Psion próbował spenetrować jego umysł i dowiedział się tylko, że ta świadomość wybiła się tylko na chwilę, a ciągle jest przytłumiona przez zwierzęcą chęć prymitywnej zemsty. Spojrzał jeszcze na Kerwyna chcąc sprawdzić, czy wygląda jakos "nie tak", dostrzegł tylko, że tajna broń tamtego kupiona za jedyną sztukę złota od jakiegoś kupca - podkowa, faktycznie ma jakaś moc magiczną tak jak chwalił się Kerwyn, który został wcześniej wykpiony przez Salima.

Osaczeni przez wilki zaczęli w nie strzelać, wyjący wilk i złowieszczy wilk połączyły swoje wycia, a zwyczajne wilki zaczęły tworzyć coś w rodzaju drabinki, zaś jeden z nich zaczął niesamowicie wysoko skakać. Graczom udało się rozstrzelać skaczącego wilka i złowieszczego wilka, reszta złapała ciało "wodza" i odeszła. Wykończeni bohaterowie, który czuli też, że tawerna wysysała z nich siły, doczekali do świtu i ruszyli przez las. Natknęli się na obozowisko tropicieli. Niestety nie skradali się toteż jakaś czujka ich wyłapała i kazała iść grzecznie do tegoż obozu. Zanim jednak do niego weszli ujrzeli scenę jak jeden łowca chciał rzucać nożem w kierunku przywiązanej do drzewa nieprzytomnej niewiasty, gdy lider grupy widząc to palnął go w łeb i opieprzył. Dzielna czwórka została zaproszona do zjedzenia strawy i wypicia wina razem z łowcami. Kapłan oddalił się na stronę by oddać modły swemu panu, reszta usiadła przy ognisku. Aken zaczął jeść królika, Corvo był na tyle podejrzliwy, że nie jadł, ani nie pił wina. Gdy chciał podejść do dziewczęcia zastąpiono mu drogę i kazano żeby jej nie budził. Gdy Kapłan skończył modlitwę kazano im opuścić obóz co grzecznie zrobili udając się według wskazówek łowców w kierunku jakiejś wsi za lasem.

To prawie wszystko, ale nie mam czasu dodać reszty, dopiszę ją później :wink:
Prosiłbym o jakieś komentarze bo nie wiem, czy jest sens wrzucać tutaj kolejne raporty z sesji. Nie piszę ich dla siebie bo jeden z graczy ma "stenogramy" więc chciałbym wiedzieć jak czytelne są raporty, czy sesje wyglądają na fajne no i usłyszeć 100 pomysłów na upupienie graczy za olanie tej przywiązanej dziewczyny :)

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości