Front domuPosiadłość Bissette - motyw muzycznyLokaj zamrugał tylko oczami, najwyraźniej nie spodziewał się takiego obrotu spraw i takiej niecodziennej wieści.
- Dobrze zatem - zapraszam do środka. - rzucił tylko oschle i wprowadził Aegisa do środka. Chwytając wiszącą w holu lampkę naftową począł prowadzić go przez długi spoczywający w półmroku korytarz.
- Muszę jednak pana ostrzec, że Pani Bissette bardzo nie lubi, gdy przeszkadza się podczas... spotkań. - Aegis mógł wyczuć, że mężczyzna niespodziewanie zdał się być nieco zakłopotany. Nie miał jednak czasu zbytnio nad tym rozmyślać. Nie trwało wszak długo, gdy został doprowadzony do podwójnych drewnianych odrzwi. Lokaj zapukał jednakże z wyraźnym ociąganiem. Gwar rozmów kobiecych głosów za drzwiami przycichł nieco, gdy wybiło się z niego zdecydowane -
Proszę...Pokój za drzwiami okazał się być całkiem obszerną salą bankietową. Na środku znajdowała się niewielka ława i kilka wygodnych kanap. Ponad tym wszystkim wisiał piękny i zapewne szalenie drogi żyrandol oświetlający całe pomieszczenie. Większość świec na nim była jednak przygaszona, a dodatkowy blask bił od znajdującego się na ścianie pokoju kominka. Aegis zdołała naliczyć osiem kobiet obecnych w sali, które siedziały na kanapach bądź stały prowadząc jeszcze chwilę temu jakieś ożywione dyskusje przy winie, którego dzbanów i pucharów na ławie i innych meblach można było naliczyć całkiem sporo. Teraz jednak wzrok i uwaga wszystkich kobiet spoczywał na nim.
Aegis nie zdążył jednak nawet się przedstawić, gdy jedna z pań, można było wnioskować, że sama Pani Bissette podeszła do niego i stająć w znacznie bliższej odległości niż zwyczajowy dystans podczas rozmowy z nieznajomym, zaczęła zalotnie gładzić go po zaroście na twarzy.
- Mmmm, a cóż to za uroczy nowy nabytek... chyba się jeszcze nie poznaliśmy? - Szybko odwróciła jednak wzrok od gościa i marszcząc brwi rzuciła niecierpliwe, niemalże pogardliwe pytanie do lokaja
- A gdzie jest reszta chłopaczków?Miała dodać coś jeszcze, ale niewyraźna mina lokaja oraz znaczące chrząknięcie z jego strony najwyraźniej uświadomiły jej pomyłkę.
Pani Bissette musiała być już grubo po czterdziestce, jednakże częste zabiegi upiększające sprawiały, że wyglądała znacznie młodziej. Trzymała w ręku kieliszek czerwonego wina i z bliska wyraźnie czuć było od niej woń alkoholu. Niemniej jednak nie widać było po niej śladów upojenia i wyglądała na pewną siebie kobietę, która nawet po kilku kieliszkach dobrze wie, czego chce.