Wszyscy poza Waltherem
Karl i Kaladrea zniknęli w krzakach. Kaladera mogła podziwia z jaką grają porusza się Karl, gdyby nie to, że wiedziała, gdzie się schował przeszłaby krok od niego i by go nawet nie zauważyła. Jej same poszło nieco gorzej miała ze sobą młodsze z dzieci i dziewczynka trzęsła się jak osika na wietrze. Mimo wszystko uznała swoje starania za adekwatne do sytuacji, a nie miała czasu na poprawienie czegokolwiek.
Tasha próbowała pójść w ślady towarzyszy jednak nie dla niej było skradanie się po krzakach, pomimo faktu bycia elfem wychowała się w mieście, a żmudne nauki czarów nie dawały za wiele czasu na uczenie się dodatkowego fachu złodzieja. Teraz mocno tego żałowała.
Kiedy grupa zwierzoludzi przebiegła wszyscy doszli do wniosku, że dobrze zrobili rezygnując z walki, bestii było 5 każdy jeden większy niż to z czym walczyli do tej pory. Ich przywódca był wyższy o dwie głowy od swoich podwładnych, potężnie zbudowana klata piersiowa i biceps świadczyły o tym, że mógł spokojnie połamać kości gołą dłonią. Jego wielka głowa byka, zakończona była dwoma rogami, jeden był ułamany i zbrukany krwią ale na jego złamanej części widać było, że powoli odrasta do swojego dawnego rozmiaru. Jeżeli tak jak podejrzewali złamał go dziś rano, to w tym tempie powinien być odbudowany pod koniec dnia.
Nagle bestia przyklękła i chwile potem za nogę podniósł wierzgającą nogami i wrzeszczącą z przerażenia Tashę. Tofel który ukrył się przy dziewczynie próbował bronić swojej pani, jednak jedno potężne kopnięcie minortaura posłało zwierzaka w powietrze kiedy pies opadł zaskamlał żałośnie i już więcej nie podniósł się.
Kala musiała ręką zakryć usta dziecka aby to nie zaczęło piszczeć z przerażenia. Choć sama nie była w stanie oderwać oczu ot stworzenia i się poruszyć.
Walther von Falkenhorst
Udało mu się zgubić pogoń tym razem trwało to nieco dłużej niż poprzednio. On nie znał dobrze tego lasu, zwierzoludzie zdawali się orientować nad wyraz dobrze. Jednak ostatecznie szybkość wierzchowca okazała się być decydującym czynnikiem w tej pogoni.
Kiedy ruszył w stronę wioski słyszał porykiwania zwierzoludzi obawiając się, że towarzysze znowu walczą pogonił konia by ruszyć im z odsieczą. Co zastał jednak zaskoczyło go zupełnie. Nie było śladu ani krasnoludów, ani dzieci. Jedynie wielka trzy wielkie bestie i jego upragniony minotaur. Godny przeciwnik choć w takiej przewadze liczebnej raczej pewna śmierć. Bestia trzymała za jedną nogę Tashę i wpatrywała się w nią podczas gdy reszta rogasi ryczała w sposób, który przypomniał śmiech. Na pierwszy rzut oka widział, że dziewczynę złapano bez walki, z postawy zwierzoludzi osądzał, że chyba nie zabiją ją tutaj. Choć przed otrzyma miał widok dwóch powieszonych na drzewach ciał i ciarki przechodziły ma po plecach na myśl, że ta piękna elfka może stać się kolejnym.