Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M] GSV - Grand Super Villian

pt lis 08, 2013 4:03 pm

Vertigo "Kłamca" Liefather

Kłamca uśmiechnął się chowając dokument.
- Nieźle. Ile mam czasu? -

Załatwiwszy swoje sprawy, Kłamca zamówił ekskluzywną taksówkę z kierowcą i ruszył na "imprezę".
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

[M&M] GSV - Grand Super Villian

pn lis 18, 2013 11:25 am

Oldschool

- Nie ma mowy - Latynos pokręcił głową - Mogę spróbować, ale płacisz przed. Tu, teraz. Za duże ryzyko.

Harry mógł zapłacić kierowcy. Mógł też zastąpić go za kółkiem i samemu spróbować swoich sił w tym małym wyścigu przez miasto.



Kłamca

Wystawna impreza charytatywna Związku Weteranów gromadziła całą nowojorską śmietankę. Kłamca wmieszał się w tłum z prawdziwą przyjemnością. Przestępca z niekłamanym zadowoleniem wziął od kelnera drinka (niestety, okazało się, że to tylko sok ananasowy) i podszedł do baru, gdzie już czekał jego kontakt.
- To ty? - kobieta w drogiej fioletowej sukni wyglądała na nieco zniecierpliwioną - Sprawa jest taka. Widzisz tego łysego faceta - nieznacznym gestem rozmówczyni Kłamcy wskazała sympatycznego grubaska, który kilkanaście kroków od nich tańczył z jakąś kobietą w wieku mocno przejrzałym - Ma opuścić to przyjęcie jako wariat, chcę aby kompletnie oszalał. Pieniądze dostaniesz przed zakończeniem przyjęcia - modnisia robiła wrażenie jakby nie zdawała sobie sprawy z reguł gry. Zazwyczaj część wynagrodzenia wypłacano przed realizacją zadania.



Jeff

Potężna pięść wręcz delikatnie zacisnęła się na klapie kurtki Jeffa.
- Jak dobrze mówisz po łacinie?
Coś mówiło Jeffowi, że przyznanie iż łacina nie była przedmiotem wykładanym w ogólniaku było by nie na miejscu.
- Przejedziemy się.
- Napraw… OJEHA!


Ognisty ślad opon piekielnego motoru prowadził z powrotem do magazynu.

- Masz - Ghost Rider wcisnął opasłą i starą księgę w dłonie Jeffa. Księga zdawała się lekko chłodzić - To też się przyda - w drugą rękę wcisnął mu ofiarny sztylet, którym wcześniej grubas się ciął.
- Zaczynasz tu, jak dojdziesz tu - szkielet wskazywał Jeffowi miejsca w tekście - tniesz się i wyciskasz krew na pentagram.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [M&M] GSV - Grand Super Villian

pn lis 18, 2013 8:39 pm

Jeffrey Harris alias White Driver - długo- i czarnowłosy chudzielec



Jeff był zachwycony, przejechał się legendarnym motocyklem Ghost Ridera! Co prawda Ghost'y mu trochę przeszkadzał bo "Patyk" wolałby być na miejscu kierowcy ale i tak nie pamiętał kiedy ostatnio miał taką frajdę! Trochę się rozczarował gdyż przejażdżka trwała zdecydowanie za krótko jak na możliwości Jeffa i maszyny Ghost'ego no i troszkę się zaniepokoił gdy wrócili z powrotem do magazynu.


- Eee... znaczyy się... Czekaj a co się stanie jak to zrobię? Pojawi się ten demon? Aaa... Ten, no... A to nie jest trochę nielegalne albo co... - przerwał na chwilę. Nie był prawnikiem ale miał dość praktyczne kontakty z wymiarem sprawiedliwości w swojej przeszłości ale właściwie to nie przypominał sobie by było jakieś prawo zabraniające przyzywania demonów. - Nno, w każdym razie nie będziesz się na mnie mścił że niby go przyzwałem albo coś takiego co? Wiesz, skoro jesteśmy partnerami to to by było nie w porządku, kumasz no nie? - tak naprawdę główkował jak się z tego wykpić. Jakoś czuł, że ani to jego specjalność ani jego liga. Jakby Ghosty chciał się ścigać, potrzebował kierowcy lub pomocnego bejzbola, chciał zostawić motór albo pójść na imprezę to spoko, mógł walić do Jeff'a jak w dym ale z przyzwaniem demonów to mógł se akurat darować.


Z drugiej strony nie chciał zostawić Ghost'ego na lodzie. Znali się dość krótko no ale Jeff był dość lojalistycznym typem względem swoich partnerów. Poza tym mile łechtało jego ego, że sławny Ghost Rider prosi go o pomoc. Ostatecznie zdecydował mu się pomóc. ~ A poza tym... Że niby co? Ja nie dam rady?! ~ Jeff lubił wyzwania, zwłaszcza takie które innym wydawały się nie do zrobienia. Czasem były takie także i dla niego ale często łamał kolejne bariery niemoźliwości i ustalał nowe standardy. No i w końcu jak ten durny spaślak dał radę to i na pewno White Driver da radę!


Wziął więc sztylet w dłoń i zaczął się wpatrywać w te napisy w księdze które miał przeczytać. - Hm... słuchaj Ghost'y a jak nie będę mógł czegoś rozczytać to mogę to pominąć? Albo zrobić przerwę jak się zmęczę? Wiesz to jakieś bazgroły, nie wiem kto to pisał ale na pewno nie chodził do szkoły. Przynajmniej nie amerykańskiej. - jeszcze trochę zwlekał i próbował prześledzić ten trudny i zdecydowanie za długi tekst. Czemu, kurde, nie wystarczy jakieś normalne "abrakadabra"? W końcu uznał, że jest gotów. Wszedł do tego nabazgranego pentagramu. Słyszał kiedyś, że to ma być ochrona przed tym co się przyzwie. Obecnie wydawało mu się dość mikrą ochroną. Teraz niejako naprawdę uświadomił sobie co zamierza zrobić i co raz mniej mu się to podobało.


- Hmm... Słuchaj Ghosty a jak yyy... eee... No wiesz, ten twój demon przybędzie, to co ja mam dalej robić? - trochę go niepokoiło to, że wedle płonącego jeźdźca jego rola kończyła się na momencie przyzwania. A co kurde dalej? Miał co prawda, dla samoobrony przed złymi ludźmi oczywiście, shotguna ale nie był pewny czy to mu coś w czymś pomoże.


W końcu postanowił, że co ma być to będzie. Wziął głęboki wdech i zaczął swoje zmagania z zagranicznym tekstem. Jakoś mu to szło i czytał kolejne fragmenty tekstu. Minął połowę, większąść aż w końcu doszedł do momentu gdzie miał skończyć. Chwycił za nóż i ciachnął się po ręku czując nieprzyjemne pieczenie. Wybrał zewnętrzną stronę dłoni bo wewnętrzna mogła mu się dość szybko trzymać gdyby trzeba było coś złapać np. shotguna...
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M] GSV - Grand Super Villian

śr lis 20, 2013 4:56 pm

Jazzman

Jack naprawdę wkurzył się na Tombstona. Co on sobie myśli?!? Nie dość, że musiał się nasłuchać gróźb gangstera, który nie dał mu dość informacji na temat przesyłki i wycofał się z obietnicy pomocy to teraz zostawia go na lodzie z trefnym towarem!


Nie chciał jednak żeby jego strachliwy szofer wjechał w jakąś latarnie albo, co więc odstawił przed nim Show.

- Tja, spoko Szefie znajdę jakąś melinę - Mówił radosnym głosem do komórki, choć nie był z nikim połączony. Potem zaczął dzwonić po znajomych z półświatka, na szczęście Robert miał garaż, który zgodził się użyczyć na potrzeby Jonesa i jego ładunku


- Dobra, stary mamy metę jeźdź pod ten adres - Nieco, bardziej zrelaksowany zaczął majstrować przy radiu aż znalazł stacje grającą stary Jazz. Teraz akurat szło coś z repertuaru
Bille Holiday



Dojechali na miejsce, Jack pomachał staremu kumplowi - Wielkie dzięki Bobby ratujesz mi życie!

Wjechali samochodem i wspólnymi siłami znieśli paczkę z ciężarówki. Przyszła pora rozliczyć się z gościem od firmy dostawczej.

Chłopak podał okularnikowi wizytówkę: Kartonik papieru wyglądał na jakąś drogą firmówkę sztywną i z dobrego papieru. Przód był zamazany czarnym długopisem a z tyłu był numer na komórę Jacka

- Słuchaj wiszę ci przysługę, sam widziałeś, co potrafię, jeżeli potrzebujesz szybko coś gdzieś dostarczyć, masz kogoś, kogo trzeba obtłuc, albo potrzebujesz prochów, innego towaru po przecenie albo kontakt z półświatkiem I'm you're man! - Rzekł Speedster z uśmiechem.


- Jedna sprawa, jeżeli skorzystasz z tego numeru żeby wdać mnie glinom zapłacić za to i to ostro! Wiele złego można o mnie powiedzieć, ale słowny ze mnie facet, więc nawet, jeżeli mnie złapią moi kumple z ulicy mnie pomszczą. - Oczywiście gadał na wyrost, ale miał nadzieje, że wystarczająco pinglarza nastraszył.


- W przeciągu tygodnia będę zmieniał cegłofona, bo z tego wykonałem już za dużo groźnych połączeń, więc jeżeli do tego czasu nie skorzystasz z oferty wyślę ci nowy numer SMSem. Szerokiej Drogi


***

Miały godziny, Jack siedział na paczce z trefnym towarem coraz bardziej wściekły, zmęczony znużony i głodny. Resztki zeschniętej zimnej pizzy, którymi poczęstował go Bobby były zdecydowanie zbyt małym kąskiem jak na potrzeby hi per metabolizmu.

~Muszę znaleźć jakieś lepsze źródło energii niż to śmieciowe żarcie, bo jak tak dalej pójdzie wysiądzie mi wątroba zanim zdołam cokolwiek osiągnąć! Może powinienem buchnąć trochę odżywek, którymi się napychają ci sportowcy? ~


Kumpel zastrzegł sobie, że Jazzman i jego paczuszka będą musieli zniknąć w ciągu paru godzin a Tombston najwyraźniej znalazł sobie inne ważniejsze zajęcia niż chemikalia, na których tak mu do niedawna zależało!

Resztki cierpliwości Jacka skończyły się wraz z baterią jego Ipoda. Wstał ze skrzyni i uchylił jej wieko, aby ponownie spojrzeć na pojemnik z tajemniczą substancją, nad którą stoczono bitwę na szosie.

Otwieranie jej było czystą głupotą, Jones zrazi do siebie kolejnego gangstera, możliwe, że wysadzi garaż albo umrze na jakąś dziwną chorobę.


Nad aktywna wyobraźni uczynnie podsunęła mu kilka mało przyjemnych chorób, o których dowiedział się wchłaniając wiedzę z podręczników dla studentów medycyny, które wypożyczył z biblioteki publicznej w nadziej na znalezienie jakiegoś sposobu ustabilizowania efektów ubocznych super szybkości. Nic z tego nie wyszło, ale okazało się, że jego umysł potrafił pracować równie szybko, co nogi i wchłaniał wiedzę z zastraszającą prędkością.


I ten właśnie umysł namawiał go, aby otworzył pojemnik zanurzył w nim rękę i sprawdził, co się stanie w nadziej na adrenalinowego kopa. Jazzmanowi wydawało się ironiczne, że swoją karierę w pół światku zaczynał, jako diler a przypadkowo zdobyta moc uczyniła go ćpunem uzależnionym od adrenaliny i endorfin, jakie zalewały jego mózg podczas akcji.


Sam nigdy nie brał, dragów, teraz pewnie i tak byłyby tylko bladym cieniem tego, co przeżywał dzięki swej szybkości. Ostatnio rozważał możliwość eksperymentowania z jakimiś uspokajaczami żeby wyciszyć nieco euforyczną - głupawkę \ADHD, którą utrudniała logiczne planowanie, ale był na to zwyczajnie za biedny.


~Czy naprawdę myślisz, że Tombston da ci kolejne zlecenie? Że pomoże ci znaleźć lekarza? Jeżeli będziesz miał szczęście odpali ci kilka dolców i karzę się zamknąć. A najprawdopodobniej rozwali ci łeb w ramach oszczędności i zemsty za to, że tak głupio do niego wydzwaniałeś. Otwórz tą mazaje, może zyskasz dzięki niej kolejną moc? A nawet, jeżeli nie to i tak będzie ciekawie! ~ - Szeptał kusicielski, głupiutki głosik w głowie Jazzmana i aspirujący superłotr w końcu złamał się i go usłuchał.



Spróbował delikatnie otworzyć pojemnik w nadziej, że nikt nie zauważy, że przy nim majstrował i będzie go można potem wcisnąć "zamawiającemu"


Po zdjęciu pokrywy Jack Jones włożył jedną dłoń w tajemniczą substancje oczekując najgorszego. Wewnętrzny krytyk oznajmił mu, że właśnie złamał jedną z podstawowych zasad Evil Overlord list.
Ostatnio zmieniony śr lis 20, 2013 6:17 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M] GSV - Grand Super Villian

sob lis 23, 2013 9:30 am

Vertigo "Kłamca" Liefather


Vertigo stał przy barze popijając "drinka" wpatrując się w swoją rozmówczynię, jednak ta najwyraźniej nie zareagowała, więc uśmiechnął się i odkładając drinka odezwał.
- Czy zatańczy pani? -
Wmieszali się w grupę tańczących osób. Kłamca prowadził pewnie, ale nie wyróżniał się wśród innych tańczących. Nie chciał.
- Rozumiem, że to może być Twój pierwszy raz, będę delikatny. Csii, proszę. - przytuleni do siebie, mogli szeptać do siebie bez obawy, że ktoś postronny ich usłyszy.
- Zwykle przyjęło się w tym fachu okazywać odrobinę ograniczonego zaufania, tak jak na pierwszej randce. Tutaj musimy oboje sobie zaufać i siebie kontrolować. Ja muszę być pewien, że dostanę zapłatę i że mnie nie będziesz chciała zostawić z kulką w głowie, Ty być pewna, że wykonam pracę. Zwykle robi się to zaliczką, ale mogę przyjąć w rozliczeniu coś innego niż pieniądze. Zanim jednak, to mam pytanie o trwałość efektu. Sprawę można załatwić szybko, ale ów grubasek będzie mógł się usprawiedliwiać zatruciem. Czy chcesz go skompromitować na lata, zatruć mu życie, czy wyłączyć na najbliższy czas z jakiejś gry? tańczyli, a kobieta z trudem mogła oderwać się od myśli o tańcu, głosie i słowach Liefathera
- Nie pytam kim on jest, bo to nie moja sprawa, choć takowe informacje mogą posłużyć za zaliczkę, ale muszę wiedzieć o nim coś więcej, jeśli zamierzam wykonać zadanie dobrze. -


 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

[M&M] GSV - Grand Super Villian

ndz lis 24, 2013 8:05 am




Nie był zachwycony ale nie miał teraz czasu na sprzeczki. Wyciągnął obiecaną kwotę i podał taksówkarzowi.

- Dobra jedź!
 
zarok
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 965
Rejestracja: pt sie 05, 2011 1:58 pm

Re: [M&M] GSV - Grand Super Villian

pn lis 25, 2013 9:12 pm

Cyberman


Informatyk wyleciał z białej limuzyny Tombstone'a, twardo lądując na bruku. Długo jeszcze dochodził do siebie po niespodziewanym uderzeniu. Cyberman był w stanie przewidzieć i odpowiednio zareagować do planów innych ludzi, musiał to być jednak człowiek MYŚLĄCY. W oczach niedocenianego geniusza Tombstone'a na pewno do tej grupy nie należał. Cyberman usiadł na chodniku by pomyśleć, w tej chwili dobry plan ucieczki był dużo ważniejszy niż desperacka ucieczka gdziekolwiek tylko po to by utrzymać niewielką przewagę nad Black Panther.

~ Co powstrzyma go przed atakiem? ~ Cyberman zdecydowanie wolał myśleć o tym co zrobi mu król Wakandy jako o ataku, niż o jednostronnym wypruci wnętrzności. Dawało mu poczucie możliwości obrony ~ Z drugiej strony tyko przeżyccie nie wystarczy, równie dobrze Tombstone mnie zabije jeśli im go nie wystawie za trzy godziny ~ Cyberman kombinował wyjątkowo mocno, było to dla niego coś nowego niż łamanie coraz to bardziej wymyślnych zabezpieczeń. Tutaj faktycznie musiał się wysilić. Przeszedł przez wszystkie, lub prawie wszystkie możliwości. Autobusy odpadały, był zbyt łatwym celem i walczył praktycznie otwartym polu. Mógł też spróbować gdzieś przesiedzieć, przeczekać aż do wieczoru, ale skąd mógł mieć pewność, że kotek nie znajdzie go pierwszy? ~ Metro ~ pomyślał uśmiechając się w duchu. To było idealne miejsce, samodzielnie dzięki swoim zdolnością mógł kontrolować ruch tramwajów, a przez to stopniowo izolować się od Pantery jeśli za nim podąży pod ziemie. Cyberman zerwał się na równe nogi i popędził do najbliższego wejścia do metra, z tego co pamiętał, jedno było stosunkowo niedaleko od miejsca w którym Tombstone go "wysadził".

Przejście przez barierki dla kogoś z umiejętnościami Cybermana nie stanowiło problemu. Najtrudniejsza część planu była dopiero przed nim. Informatyk wsiadł w metro jadące w stronę Central Parku, miejsca w którym był umówiony z Tombstone'em. Rozsiadł się wygodnie i czekał. Starał się obserwować monitoring przy wejściu metra, wypatrując Black Panther. Gdy metro było w mniej więcej połowie drogi między stacjami Cyberman zaczął przesuwać się do przodu wagonów. Zamierzał zatrzymać tramwaj tak by król Wakandy musiał przeciskać się w wąskim tunelu by go dostać.

 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

Re: [M&M] GSV - Grand Super Villian

czw gru 05, 2013 11:35 am

Jeff
Chwilę nic sie nie działo, nagle pentagram rozjarzył się światłem.
- Głupcze, opuściłeś…
Ale co opuścił Jeff już nie usłyszał, poczuł jak grunt pod nogami stał się płynny, a wokoło rozległ się ryk. Coś z siłą imadła złapało go za kostki i zaczęło wciągać w podłogę magazynu.
- Odwróciłeś polaryzacje pentagramu! - krzyknął Ghost Rider uderzając pięścią w niewidzialną ścianę, która wyrosła nad liniami pentagramu.


Jazzman
Dopiero po otwarciu pojemnika najszybszy gość w Nowym Jorku zobaczył, że w środku jest gęsta, fioletowo-czarna substancja. Jazzman przez chwilę się w nią wpatrywał. Jednakże zanim zdołał podjąć jakąś decyzję, ciecz chlusnęła mu w twarz wciskając się do nosa i ust. Próbował ją zerwać, ale palce nie miały co złapać, czuł jakby próbował podnieś kisiel.
To głupie, ale jedyna rzecz o której pomyślał to początek pewnego kultowego filmu.


Oldschool
Harry w milczeniu mknął przez Nowy Jork. Jego kierowca też milczał, w pełni skupiony na drodze. Po zainkasowaniu pieniędzy zdecydowanie zmienił swoje podejście do Oldschoola i nie traktował go tak lekceważąco.
- Jesteśmy - kolorowy w końcu odetchnął, kiedy zatrzymali się pod małym postojem dla taksówek przy Roosevelt Field - Proszę się śpieszyć, mój kolega zaraz tu będzie z tym facetem, co go pan szuka. Dwie minuty! Ma go właśnie tutaj wysadzić

Nie było czasu do stracenia. Oldschool wyskoczył z taksówki i wmieszał się w tłum ludzi kręcących pod głównym wejściem. Tutaj wytrawny zabójca znowu poczuł się łowcą. Kontrolował każdy szczegół otoczenia, nic nie mogło umknąć jego oczom, podczas gdy sam pozostał niewidoczny, ot, kolejny szary człowiek tłumie, nikt ważny.


Kłamca
Potencjalna pracodawczyni całkiem nieźle tańczyła. I pomimo wpatrywania się w Kłamcę jak w obrazek nie zgubiła ani razu kroku.
- Chce by został zamknięty w wariatkowie. Tylko wtedy może być mowa o jakiejkolwiek zapłacie. Skurwiel trzyma całą kasę, ale skończyły się żarty. I tu wkraczasz ty, znajomy mówił, że możesz to zrobić. Gdy pozbędziemy się jego, ja przejmę majątek.
- Jest moim mężem i jest w zarządzie Stark Inc. Kawał gnoja. To chyba wystarczy by potwierdzić jego wypłacalność. Wchodzisz w to?


Cyberman
Udało mu się dostać do monitoringu metra, czekając na pociąg przeglądał obraz z kamer. W końcu zauważył coś podejrzanego. Co prawda spodziewał się Black Panthera w jego “służbowym” stroju. Ale wysoki osobnik w prochowcu, w kapeluszu ukrywającym pod szerokim rondem twarz też nie pozostał niezauważony. Właśnie schodził po schodach gdy zatrzymał się pociąg. Cyberman błyskawicznie wsiadł. Czy zrobił to jego prześladowca nie wiedział. Zniknął mu on w tłumie wypływającym z wagonów. Zakładał, że tak.

Pociąg ruszył. Cyberman zaczął przesuwać się w kierunku czoła pociągu. Próbował przejąć stery, ale systemy zabezpieczające blokowały go skutecznie. Gdyby miał więcej czasu i spokój… Ale miał swoją ostateczną broń.

Profilaktycznie złapał se poręczy i… Zapadła ciemność. Ludzie jęknęli, pociąg zaczął zwalniać, nagle pociągiem szarpnęło i zapiszczały hamulce. Pociąg zamarł w mroku.
Szmery wokoło Cybermana rosły.
- Kurwa, jak nie ma elektryki to jak kierowca da znać do bazy, że stoimy w tunelu… następne metro jest za 5 minut. - Powiedział ktoś w mroku.
- Nie zdąży się zatrzymać - dodał ktoś inny.
Ale nie to zaprzątało uwagę Cybermana, zdawało mu się, że wśród gadania usłyszał skrobanie pazurów po metalowym dachu.


Oldshool
Czekał dwie minuty. Czekał kolejne pięć. Wreszcie kwadrans. Dopiero wtedy jasne się stało, że cwany Latynos po prostu naciągnął go na kilkaset dolarów. Pieniędzy nie było aż tak bardzo Harremu szkoda, w końcu były kradzione, ale musiał od nowa szukać znienawidzonego lekarza.


Jazzman
Nagle ciecz spłynęła z twarzy, wciągnął z ulgą powietrze mało się nie zachłystując. Poczuł jak coś owija mu ramię. Spojrzał na fioletowo-czarną rękawice.
~ Hej! Znasz mojego tatę? - pytanie, które zabrzmiało w głowie Jazzmana było dość niespodziewane, w przeciwieństwie do bardziej rzeczywistego głosu, który dobiegł z megafonu”
- Tu NYPD... - dalej leciała już bardziej standardowa formułka o tym, że budynek jest otoczony i wszyscy, którzy w nim są mają przechlapane.


Jeff
- Sztylet, użyj sztyletu! - powiedział Duch Zemsty owijając łańcuchem niewidzialną ścianę wokoło pentagramu.
Jeff nie wiele myśląc zaczął dźgać podłogę, Tam gdzie dotknęło jej ostrze wykwitały dziury. To co w nich zobaczył sprawiło, że pożałował swych działań. Trzymająca go za nogi istota z grubsza przypominała owada, który niczym mrówkolew wciągał ofiarę pod piasek. Coś chyba zdecydowanie źle odczytał w księdze. Oj, bardzo źle.
Dźgnął kolejny raz, teraz celował w trzymające go szpony. I trafił, ostrze przebiło cienką jak pergamin skórę demona i pogrążyło się w stopie Jeffa. Najszybszy kierowca NY krzyknął, demon mu zawtórował. A wszytko to utonęło w ryku silnika. Nagle jakaś siła szarpnęła ich do góry, kości Jeffa zaprostetowały gdy coś wywlokło go z podłogi. Uczepionego jego nóg stwora także.

 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M] GSV - Grand Super Villian

czw gru 05, 2013 12:00 pm

Jazzman


No tego się nie spodziewał, ze szczęścia, że może znów oddychać zebrało mu się na żarty


~Niech zgadnę: Twój tato nazwa się Profesor Philip Brainard a ty jesteś Flubber? ~ - Odpowiedział z rozbawieniem fioletowej rękawiczce gadającej z nim w myślach.


Niestety, dobry humor szybko popsuło mu pojawienie się glin. Zaklął dość szpetnie, po czym spróbował wyjrzeć przez jakieś lufcik żeby sprawdzić choćby ogólnikowo ilość policji oraz ich osprzęt. Czy mają helikopter? Czy są to normalne krawężniki czy może zdążyli sprowadzić już te specjalistyczne odziały z Raft ?


~Słuchaj, Mały nazywam się Jazzman. Tam na zewnątrz czekają bardzo niemili ludzie, którzy chcą wsadzić i mnie i ciebie do bardzo małych pudełek. Ja nie lubię być zamknięty A TY ? ~ - Spytał się osobliwej istotki.



- Słuchaj, mógłbyś mi jakoś pomóc przed nimi uciec? Ja potrafię bardzo szybko biegać, ale oni są chyba na to gotowi. Po za tym jestem trochę zmęczony. Jeżeli uda nam się uciec będziemy mogli zostać najlepszymi przyjaciółmi! Będziemy mogli się razem pobawić i obiecuję, że pomogę ci znaleźć twojego tatę ! - Może naukowiec, który stworzył gadającą rękawiczkę będzie wstanie pomóc mu z efektami ubocznymi jego mocy?
Ostatnio zmieniony czw gru 05, 2013 2:19 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [M&M] GSV - Grand Super Villian

pt gru 06, 2013 12:45 am

Jeffrey Harris alias White Driver - długo- i czarnowłosy chudzielec



Jeff właściwie był zadowolony z przebiegu tego eksperymentu. Połaził po tych bazgrołach na podłodze, przeczytał ten kawałek co Ghosty prosił, pociął się nawet tym nożykiem z jakiegoś pewnie sklepu dla emofanów "Zmierzchu" i nic si enie stało. Miał zamiar poczekać jeszcze chwilę ale tak naprawdę bładził już myślami gdzie indziej. Właśnie kombinował jak tu zagadać by jego idol dał mu się karnąć swoją bryką. Nie był pewny czy te demonologiczne głupoty co właśnie nie wyszły mu wystarczą i może coś by chciał w zamian. Z drugiej strony Jeff właściwie sam, rozwalił tamtego grubasa prawda? No Ghosty mu trochę pomógł ale własciwie przyśpieszył tylko to co nie uniknione. Ba! Jeff naprawdę byłby dla niego miły. Jak Ghosty dałby mu się karnąć to on dałby mu swoją brykę. Popilnować. Jakby Ghost Rider się koło niej kręcił to pewnie nawet w takiej dzielni nikt by jej nie ruszył. Z drugiej strony to jednak Ghost'y... Może jednak dać mu się przejechać swoją bryką? Co prawda myśl, że ktoś miałby dotknąć jego kierownicy i usiąść na miejscu kierowcy była po porstu niedorzeczna... No ale to w końcu Ghosty... Byli kumplami no nie?


Te ciężkie filozoficzne dogmaty młodego kierowcy tak go pochłonęły, że do rzeczywistości przywrócił go dopiero wrzask Ghostego. - Ej, przeczytałem wszystko co najważniejsze dobra? I niczego nie odwracałem! - trochę sie zirytował na kumpla, że mu z takimi głupotami wyjeżdża. Na wszelki wypadej jednak spojrzał uwazniej czy nie trzyma książki do góry nogami...


Nagle jednak poczuł drżenie pod sobą, potem usłyszał huk i już nagle coś już mu miażdżyło kostki! ~ Ale jak!? Przecież stoję na betonie! ~ racjonalny umysł godny naukowca czy inżyniera działał bez zarzutu nawet w takiej chwili. Gdy zwrócił swe oczy ku betonowej posadzce i zobaczył więżące go szponiaste łapy przez moment po prostu nie przyjmował tego do wiadomości. ~ Ale takich rzeczy nie ma! ~ krzyczał mu oburzony i racjonalny głos w jego głowie. Właściwie to Jeff się z nim zgadzał. Obecnie nawet bardzo chętnie. Ale ta rzecz której przecież nie ma właśnie trzymała go za nogi! - O ja pierdolę... - wysapał z przejęciem. Dopiero teraz zaskoczenie przestało działać i Jeff naprawdę zaczął się bać.


Jednym spojrzeniem ogarnął cała tą scenę. Coś trzymało go za nogi i to trzymało jak jasna cholera. Nawet nie mógł poruszyć butami! Ghosty siłował się z jakimś polem siłowym i chyba nie mógł wejść ani inaczej mu pomóc. Był sam w jakiejś klatce z tym czymś. I docierało do niego, że dużo czasu pewnie temu czemuś nie zajmie przelezienie przez ten beton, też kurwa pewnie jakiś chiński bubel, i dorwanie go. A i te szpony pewnie zaraz będą szarpać jego ciało. Był w pułapce i nie miał jak z niej ucieć. - Ghoooostyyy! Zabieraj go! - zawył "Patyk" na pograniczu paniki. To było coś całkowiecie obcego dla niego. Nigdy nie myślał nawet o takim scenariuszu. Kompletnie nie był na takie coś przygotowany. Nawet zanim zaczęli Ghosty nawet nie wspomniał o czymś takim. Zdaje się, że coś poszło nie tak, cholernie nie tak! Miał ochotę rzucić to wszsytko, wbić się do furgonetki i dać gazu, jak najdalej stąd ale nie mógl nawet zrobić jednego kroku!


Nagle jego kumpel zaczął się drzeć by zaczął dźgać tym sztyletem. Jeff bardzo wątpił by ta łupina, w porównaniu do szponów stwora przynajmniej zdawał mu się łupiną, coś mu zrobiła. Jednak o dziwo działało to całkiem nieźle. Nawet na beton! ~ Mówiłem, że chiński bubel, tak to jest jak się kupuje zamienniki zamiast oryginałek! ~ zdaje się, że w tej okolicy dominowały buble ale tego się spodziewał, taka dzielnia... Na razie dźganie i odparowywanie betonu działało calkiem nieźle. Tyle, że Ghosty chyba nie pomyślał, że w ten sposób szybciej przebije się do tego czegoś pod betonem. A było to coś czego Jeff nie spotkał nigdy wcześniej w życiu. A nawet na filmie. I nadal nie miał ochoty tego spotykać. Nawet na filmie.


Ngle jednak coś na szczęście oderwało go od tej maszkary. Poczuł jak szybuje po czym uderza o posadzkę. To było dobre. Niedobre było to, że maszkarę wyrwało również. A już bardzo niedobre było to, że też spadła na posadzkę. A wręcz bardzo złe było to, że stanowczo za blisko Jeff'a. Byli już jednak chyba poza tym pentagramem. Czekał kiedy płonąca pięść Ducha Zemsty albo te jego ekstra łańcuchy rozwalą łeb potworowii. Ale ona zaczynała się już zbierać po upadku a wciąż nic się nie działo! - Ej, stary, jak czekasz na finalny moment to właśnie teraz! - zaniepokojony Jeff rozejrzał się dookoła siebie ale z przerażeniem zauważył, że jego idola nigdzie nie było!


- Zostawił mnie? - mimo takiej sytuacji po powiedział to na głos bo taki stwierdził fakt. Ale po porstu nie chciał w to uwierzyć. To było sprzeczne z tym wszystkim co o nim słyszał! I to przez tyle lat! I nagle doznał olśnienia. ~ No tak! To oczywiste! ~ już wiedział co się stalo. Przypomniał sobie jak kątem oka widział jak Ghosty mocuje swoje łańcuchy wokół pola siłowego. Najwyraźniej nie mogąc przebić pola siłowego postanowił je wyrwać! Genialne w swojej prostocie! Jeff kierowca i mechanik też by tak postąpił z jakimś głazem czy pniakiem a przecież Ghosty też był driverem więc mógł wpaść na to samo co on!


Wraz z wyjasnieniem zagadki zniknięcia kumpla do najlepszego kierowcy Wschodniego Wybrzeża wróciła pewność siebie i wola walki. Pierwszy raz od podstępnego i nagłego ataku maszkarona wiedział co robić. Oskarżycielsko wysunął palec w jego stronę i wrzasnął mu wyzywająco w ten pokraczny ryj - On wróci! Słyszysz pokraku? Ghost Rider wróci! - sam nie wiedział czy chce bardziej by usłyszał go potwór, Ghosty czy on sam. A może...


Powoli naciągnął na twarz swoją maskę. Wraz z nią znó przybierał postać White Driwera, żywą animację wszelkiej współczesnej motoryzacji. Znów czuł jak krew płynąca w żyłach zmienia mu się w przewody paliwowe z rozgrzaną ropą. Jak serce przekształca się w potężny silnik. Czuł jak wypełnia go duchowa esencja wszystkich pojazdów świata. I jak znów jest niepowstrzymany! Uśmiechu nie było widać ale było go słychać w głosie. Głos jaki wydobywał się spod maski był obcy i głeboki, zupełnie nie podobny do głosu Jeffa. Obecnie pobrzmiewało w nim wyzwanie które rzucił demonicznej poczwarze - Jestem White Driver. Zobaczymy czy dożyjesz do powrotu Ghost Ridera pokraku... Twój sługus zniszczył mi mój artefakt ale nie szkodzi. Zobacz co mi zostawił Ghost Rider, poznajesz? - warknął z trudem hamując wściekłość White Driver. Dłużej już nie mógł powstrzymać cierpliwości i z magicznym sztyletem ruszył na wroga.
 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M] GSV - Grand Super Villian

pt gru 13, 2013 12:59 pm

Vertigo "Kłamca" Liefather

- Trafienie do wariatkowa w jeden wieczór? To iście wyzwanie. Ale w porządku - Cały czas tańcząc, Vertigo rozglądał się starając się wyłapać zależności między celem a otoczeniem.
- Opowiedz mi o nim. Jaki jest, czego się boi, czego nie lubi? Co sprawia mu radość, przyjemność? Jakie zdanie mają o nim inni? Czy ma przyjaciół? - zanim Kłamca choćby kiwnie palcem, chciał wiedzieć jak najwięcej o potencjalnej ofierze, by móc uderzyć w najczulszy punkt.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

[M&M] GSV - Grand Super Villian

pt gru 13, 2013 1:33 pm




Wysiadając z taksówki zabrał ze sobą wizytówkę mężczyzny. Facet był przydatny, a lepiej współpracować z jednym taksówkarzem niż z kilkoma. Kiedy jednak odczekał ponad kwadrans i nikt się nie zjawił, lukratywny kontrakt dla Latynosa przepadł i trafił w tym roku na czarną listę. Cóż początki zawsze są trudne.

Zaczął kręcić się po centrum w poszukiwaniu lekarza. Postanowił spędzić tutaj przynajmniej 2-3 godzin. Oldschool wiedział, że aby liczono się z nim na mieście musi wyrobić sobie reputację, ludzie muszą wiedzieć, że jeżeli podkablują go do glin, zawsze prędzej czy później spotka ich kara, tak więc nie odpuszczał sobie.
 
zarok
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 965
Rejestracja: pt sie 05, 2011 1:58 pm

Re: [M&M] GSV - Grand Super Villian

sob gru 14, 2013 9:46 pm

Cyberman


Wszytko szło zgodnie z planem, pociąg został zatrzymany, ludzie zaczęli panikować, a Black Panther go jeszcze nie zgubił. Cyberman dopiero teraz mógł pokazać jak wielkim był geniuszem, w zatłoczonym przedziale przewaga jaką nad nim miał kotek naglę znikła. Nie zaatakuje go tutaj, mógłby zranić innych pasażerów, a tego by na pewno nie zrobił. Do tego w zatłoczonym przedziale informatyk mógł bardzo łatwo mógł zlać się z innymi ludźmi na tyle, że nawet koci wzrok nie pomoże Black Pantherowi. Ostatnie co zostawało to polepszony węch ale i na to Cyberman miał plan. Informatyk był maksymalnie skupiony ale nikt tego nie zauważył, w przedziale było ciemno. Po chwili z gaśnic bez ostrzeżenia wystrzelił biały proszek, lepiąc się i pokrywając każdą osobę w przedziale, skutecznie niszcząc wszystkie zapachy mogące pomóc Black Pantherowi.

Ostatnią rzeczą, którą musiał zrobić Cyberman było nadanie krótkiej wiadomości do bazy metra. Nie dlatego bo dbał o współpasażerów, po prostu zderzenie w tunelu mogło zniszczyć cały jego plan.

~ Atak terrorystyczny w tunelu, wyłączyli zasilanie. Jeden z nich jest chyba na dachu. Powtarzam, atak terrorystyczny w tunelu.


 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

[M&M] GSV - Grand Super Villian

pt gru 20, 2013 2:01 pm

Jazzman

~ Chętnie! A dasz mi zjeść ich mózgi? Lubię mózgi! - czarne stworzonko zapytało bardzo praktycznie, a Jazzman westchnął. Ten dzień będzie dłuższy niż mu się wydawało.



White Driver

Jakaś dziewczyna, której kiedyś pokazał swoje najlepsze sztuczki za kółkiem, powiedziała Jeffowi, że prowadzi jak natchniony. Teraz jak natchniony walczył. Nie zwracając uwagi na ryzyko, nie kalkulując niebezpieczeństwa, White Driver rzucił się do ataku na piekielną istotę o której nie miał żadnego pojęcia. Początkowo agresja Jeffa w połączeniu z determinacją przechyliły szalę zwycięstwa na jego stronę, ale szybko się okazało, że potwór z piekła rodem to bryka za szybka na najlepszego kierowcę Nowego Jorku.

Kiedy pazurzaste, zrogowaciałe łapska pracowicie miażdżyły White Drivera ten ostatkiem sił zanurzył sztylet w piersi potwora. Niestety, nawet to nie był w stanie zatrzymać bestii, a skupiony na walce Jeff nawet nie zauważył jak zapada ciemność...



Kłamca

Kobieta szeptem przekazała gangsterowi cenne informacje o swoim mężu. Kłamca miał wrażenie, że zleceniodawczyni specjalnie stara się wygrzebać z pamięci jak najwięcej sekretów, aby jak najdłużej móc szeptać do jego ucha i utrzymywać intymną bliskość.



White Driver

- Jedź… Jedź, śmiertelniku! - Jeff nie wiedział kto go posadził za kółkiem, ale odruchowo wcisnął sprzęgło, wrzucił bieg i docisnął gaz niemal do deski. Bryka zrywnie ruszyła do przodu - Patrz na drogę… Teraz przez ten most… Patrz na drogę! - głos zaryczał, kiedy White Driver próbował odwrócić głowę, aby spojrzeć na swojego współpasażera.

Oldschool

Harry spędził w centrum handlowym trzy godziny. Nie znalazł lekarza, za to zmachał się latając po świątyni konsumpcjonizmu. W końcu zdecydował się zamówić burgera i klapnąć na ławce, akurat by zobaczyć w telewizji specjalny program z jego udziałem. Bla bla bla bla, uzbrojony i niebezpieczny, bla bla, ścigany, bla bla, zarządzono blokadę, bla bla.

Do tej formułki nawykł, ale przez dziurę w pamięci nie pamiętał adresów swoich bezpiecznych schronień, ani gdzie miał lewe dokumenty i przebrania specjalnie na podobne okazje.



White Driver

Wykonana z kości kierownica musiała mieć jakiś wewnętrzny system ogrzewania, bo niemal parzyła dłonie Jeffa. Ale ten nawet nie śmiał pomyśleć o jej puszczeniu. Jechał jak nigdy w życiu, niemal nie ściągając nogi z gazu, niezależnie od tego, czy miał właśnie wykonać ostry zakręt tuż nad wypełnioną piekielnym ogniem przepaścią, czy też precyzyjnie przejechać przez wąski prześwit między dwoma gejzerami lawy.
- Szybciej, śmiertelniku… Szybciej! - głos cały czas go poganiał, a White Driver miał wrażenie, że ta szaleńcza podróż trwa już całe lata.



Cyberman

To dziwne, ale zamknięty w pociągu Cyberman czuł się całkiem komfortowo. Wiedział, że Black Panther będzie się starał oszczędzić niewinnych ludzi. Tutaj w podziemiach metra to właśnie haker był kontrolującym wszystko panem sytuacji. W dodatku wszyscy pasażerowie służyli mu jako zakładnicy.

Po niewczasie do Cybermana dotarło, że znajduje się w pewnym impasie. Owszem, zneutralizował Panthera, ale musiał również zwabić go Central Parku. Do 21 została jeszcze godzinka. Miał czas.



White Driver

Z drzemki wyrwały go komunikaty radiowe. Jakiś morderca uciekł z transportu do Raft, a terroryści napadli na metro. “Posrane miasto” pomyślał Jeff zanim zdał sobie sprawę, że przecież chwilę temu nie był w swoim aucie, a walczył z jakąś piekielną istotą…

Ale nie, stał właśnie tutaj, na parkingu przed opuszczoną fabryką, której puste okna straszyły niczym oczodoły w czaszce. Jeff potrząsnął głową i uszczypnął się. Nie, teraz na pewno nie spał. Czyżby znowu przedawkował? Nie takie odloty mu się przecież zdarzały.

Jednakże kiedy w końcu ruszył zdał sobie sprawę, że co najmniej część wydarzeń, które pamiętał, była realna. Zamiast starego wysłużonego drążka ktoś umieścił tam sztylet, którym jeszcze niedawno próbował się pociąć pewien niezbyt fartowny satanista.
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M] GSV - Grand Super Villian

pt gru 20, 2013 3:03 pm

Jazzman

Jack westchnął starał się nie wyciągać pochopnych wniosków ~Tam są gliny, a za zabijanie glin grożą wysokie wyroki. Może najpierw spróbujmy uciec ? ~ - Zaproponował starając się być równie rzeczowy, co jego nowy kolega.

~- Generalnie, staram się unikać mordowania ludzi, bo to zwyczajnie pociąga za sobą za dużo kłopotów. Ale gdyby ktoś próbował nas atakować to się nie krępuj i ich zjedz~ - Pomyślał o durnym kierowcy drugiego samochodu, który nie chciał mu oddać paczki, "współpracownikom”, którym miał pomóc wyciągnąć profesorka z komisariatu, Tombstonie czy Big Manie, którzy go wystawili ~Tak, nie miał bym nic przeciwko gdybyś wszamał ich mózgi~ - Pomyślał z uśmiechem.


Jednak, za chwilę odezwały się w nim wyrzuty sumienia ~- A nie starczyłby ci mózgi zwierzęce? Wiesz Psy, koty, gołębie? Ich zniknięcie zwróci mniej uwagi niż śmierć najpodlejszego nawet człowieka. Po za tym znam mięsny we włoskiej dzielnicy, który sprzedaje krowi móżdżek, ale on byłby mrożony, więc pewnie nie aż tak smaczny~ - Spytał osobliwego stworka. Okrucieństwo, wobec zwierząt też mu się nie podobało, ale lepsze to niż ludobójstwo.

Przy takim polowaniu jego kumpel miałby mózgi a on mógłby ugotować resztę i wreszcie zjeść coś pożywnego ~Podobno bezdomni wyłapują psy i koty a potem je jedzą~- Speedster był w tej chwili tak głodny, że zaczął się zastanawiać czy nie skusiłby się na trochę Ludziny...

I ta przerażająca myśl wyrwała go z ciągu super szybkich rozważań, czy to był jego pomysł czy może stworek mu coś sugerował? Skoro mógł gadać mu w myślach to, czemu nie podsuwać pomysłów bez jego wiedzy?

Po plecach najszybszego człowieka w NYC spłynęła stróżka zimnego potu.

~Jeżeli koniecznie potrzebujesz żywego ludzkiego mózgu to postaram się coś skombinować. Tylko po prostu jest to dość ryzykowne. ~ - Orzekł gdyż nie chciał antagonizować tajemniczego stworka. Następnie spytał ~Czy potrafisz coś jeszcze oprócz zjadania mózgów? Nie zrozum mnie źle pożeranie mózgów jest przydatne i fajowe pytam się tak profilaktycznie ~

Jazzman rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakieś przydatnych przedmiotów. Broń palna była dobrym straszakiem, ale za wolna jak na jego możliwości, wolałby mieć jakąś poręczną łyżkę do opon albo ciężki klucz do odkręcania śrub.

Spróbuje przy okazji zniszczyć opakowanie w którym był transportowany jego nowy wspólnik lub chociaż zamazać oznaczenie na naczyniu żeby utrudnić im identyfikacje skradzionego towaru.

Szukał też jakiegoś alternatywnego wyjścia z garażu ~Może dałby radę przecisnąć się oknem? Może jest jakieś tylne wyjście, którego nie zabezpieczyła policja? Wystarczy mu tylko chwila żeby się rozpędzić i już go nie złapią ~


Ostatnio zmieniony pt gru 20, 2013 5:52 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M] GSV - Grand Super Villian

sob gru 21, 2013 8:14 pm

Vertigo "Kłamca" Liefather


Przez chwilę tańczyli w ciszy. Vertigo obserwował mężczyznę zastanawiając się jak podejść do tematu. Nie miał mocy psychicznych, które pozwalałyby mu kontrolować umysł, mógł działać jedynie dzięki swoim iluzjom. Tylko jak? Mógłby zacząć od plotki po serwisach informacyjnych o nietypowej akcji charytatywnej, ale nikt by w to nie uwierzył. Musiałby mieć dowód. Podrobić czek mógłby w dowolnej chwili, ale jak sprawić, żeby on to podpisał? Zaczął od czegoś innego.
- Jakimi interesami zajmuje się w tej chwili? - spytał wtulając się we włosy kobiety. Jego oddech lekko muskał jej szyję.
- Spróbowałbym na początek podważyć jego pewność siebie. Takie zmiękczenie przed głównym praniem - szeptał.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [M&M] GSV - Grand Super Villian

pn gru 23, 2013 1:09 am

Jeffrey Harris alias White Driver - długo- i czarnowłosy chudzielec



Obrazek



White Driver zdawał sobie sprawę, że nie został powołany do walki magicznymi sztyletami. Właściwie w ogóle nie był stworzony do żadnej walki w której prędkość i świst uciekającego w tył pędu powietrza nie miały znaczenia. A mimo to walczył. Walczył gdy skoczył na piekielnego stwora, walczył gdy tamten blokował jego ciosy, walczył gdy został zepchnięty do defensywy a także wtedy gdy w końcu zagłębił sztylet w piersi potwora. A gdy to nie przyniosło żadnego efektu... Wciąż walczył. Gdy pazury monstrum rozorały mu pierś i rękę wrzasnął z bólu ale wciąż walczył. Widział, że to już długo nie potrwa ale nie zamierzał ustąpić wrogiej sile do ostatniego dechu ciała w którym gościł.


Nagle coś wyrwało go z tego beznadziejnego pojedynku i znalazł się za kólkiem. Trzymał w ręku swoją ukochaną kierownicę swojej ukochanej niezniszczalnej fury! Ktoś się darł na niego by jechał naprzód. Nietrzeba było mu tego powtarzać ani się drzeć, White Driver miał pęd zapisany w genach. - Patrzcie co znaczy prawdziwy pęd kmioty! - warknął przez zaciśnięte zęby. Poprzez maskę którą miał na sobie widać było właściwie tylko jego oczy ale to starczyło by wiedzieć, że kierowca tego pojazdu jest w swoim żywiole. I nie miało znaczenia z czym i gdzie przyjdzie mu się zmierzyć był gotów w wyścigu stawić czoło każdemu!


Więc ruszyli. Pojazd i jego kieorwaca zdawali się być jedną zespoloną częścią ciała, ducha i maszyny. Maszyna stworzona kiedyś w fabryce Dodge na planecie zwanej Ziemią, następnie kupiona przez jej obecnego właściciela i podrasowana w sposób który czynił z niej wyjątkową i niepowtarzalną maszynę, mknęła teraz ulicami piekieł. Wyglądało że jej i jej kierowcy nikt i nic nie jest w stanie zatrzymać ani dogonić. Nawet piekło i jej mieszkańcy.


Pomarańczowa furgonetka podskakiwała na kościanych wertepach trzęsąc pasażerami i manelami na pace niemiłosiernie. Gdy trzeba było White Driver bez zawahania skierował pojazd na rozsypujący się most wskazany mu przes współpasażera. Most wyglądał na skalnokościaną konstrukcję która zawali się nie tylko od ciężaru pojazdu ale nawet od zwykłego pieszego. I faktycznie zawaliła się ale pojazd już przebył najwyższy punkt na moscie traktując go jak skocznie. Dziwna materia mostu wciąż spadała w otchłań gdy pojazd bezpiecznie uderzył kołami po drugiej stronie przepaści.


Tak samo było z gejzerami lawy. Wyglądało jak pole minowe gdy tak co chwila z któregoś wybryzgiwał słup ognia, dymu i lawy zalewając cała okolicę. Przebicie się na drugą stronę wydawało się niemożliwe. I było. Ale dla demonów i śmiertelników a nie dla żywego wcielenia motoryzacji. - Jaaazdaaa frajerzy! - wydarł się wyzywająco White Driver gdy ruszył naprzeciw lawinie ognia i roztopionej skały. Przez moment zbliżali się do pola lawowego i nagle już byli w nim.


Gejzery wybuchały wokół nich, przed nimi, za nimi, nad nimi i pod nimi, ryk i błysk był wprost ogłuszający. Jesli nawet ktoś próbował by coś krzyczeć pewnie nie zostałby usłyszany, z trudem słychac było warkot potężnego niezawodnego silnika. Okruchy lawy zalewały powierzchnię po której jechał pomarańczowy pojazd, spadały na jego dach i szybę. Wydawało się, że pojazd w końcu się roztopi a i w środku zaczęło się robić co raz goręcej. Było gorąco jak wpiekle. Zdawało się, że jedno spóźnione depnięcie hamulca czy za wczesny skręt spowoduje, że samochód wpadnie do wnętrza gejzera grzbiąc go ostatecznie w piekle na zawsze lub przynajmniej zderzą się z jakimś większym fragmentem roztopionej skały albo taki po prostu spadnie na nich miażdżąc ich równie skutecznie jak szpony potwora wcześniej. Ale White Driver jechał bezbłędnie, zupełnie jakby znał całą trasę na pamięć, każdy zakręt i pułapkę na trasie. Skręcał w ostatnim momencie, hamował w ostatniej chwili i przyśpieszał od razu potem.


Raz gdy zdawało się, że już po nich i po prostu trafili w ślepy zaułek po prostu z rozpędem przeskoczył nad jednym z gejzerów. - Nie zatrzymacie mnie! Nikt i nic mnie nie zatrzyma! - wrzasnął butnie kierowca pojazdu. Na moment Dodge zanurzył i zniknął w smilistym dymie a moment później wyłonił się po drugiej stronie twardo lądując w raźnych podskokach. Byli poobijani ale cali a White Driver śmiał się opętańczo bo wygrał i pruli dalej!


W końću dojechali do jakiejś przepaści. Szczelina między ścianą a urwiskiem była może dobra dla motoru czy pieszego ale na pewno nie na pojad o rozmiarach furgonetki. Wydawało się, że muszą poszukać innej drogi albo zawrócić. White Driver jednak nie miał w zwyczaju ani zawracać ani szukać innych dróg. To on był drogą i on tworzył nowe drogi! - Ha! Patrz tera na to! - wrzasnął wesoło do swojego współpasażera po czym użył niedużego kamienia jak odskoczni, potem drobny i pewny ruch kieorwnicy i już jechali na dwóch kołach. Prawie połowa maszyny była nad piekielną przepaścią ale kierowca świetnie czył swoją brykę i po mistrzowsku wykorzystał jej możliwości. Mkneli tak na dwóch kołach zamaist czterech pokonując kolejne wiraże, górki, hopsy aż wyjechali po drugiej stronie. - Ja tak mogę całymi dniami! - wrzasnął tonem luźnej pogawędki do swojego drucha stawiając maszynę z powrotem na cztery koła.


Jeff obudził się. Był wypompowany. Czuł specyficzny szum w głowie. Widział, co to oznacza. Znów Go przywołał. Jak zawsze "po tym" czuł się słaby, zmęczony i spragniony. Z trudem wyłapywał informacje płynące z radia bo ciężko mu było się skupić. Najchętniej walnąłby się w kimę. Siedział chwilę osowiały wpatrując się tępo w widok przed przednią szybą. - To mnie kiedyś zabije... - mruknął sam do siebie. Miał spierczchnięte usta jakby zeżarł całe wiadro wiórów. Rozejrzał się słabym powolnym ruchem po kokpicie. Gdzieś tu powinien mieć jakiś sok albo wodę a jak nie to na pace z tyłu.


Gdy wzrok padł mu na pakę z tyłu tylko jęknął z rozpaczy. - O ja pierdolę... Jaki kurwa burdel... - w głowie od razu pojawiły mu się oblicznia ile czasu mu zajmie żeby to sprzątnąć. Nie żeby normalnie Jeff utrzymywał tu porządek. To znaczy utrzymywał ale taki swój czyli wiedział gdzie co ma. Tak mniej wiecej. Teraz zaś cały tył po prostu tonąl we "wszystkim co jest potrzebne" porządnemu kierowcy i mechanikowi. Zupełnie jakby... ~ Przejchał przez piekło... ~ ta myśl spowodowała, że obrazy jakie mu krązyły wyrwane z kontekstu gdzieś na pograniczu świadomości nagle zrobiły się wyraźniejsze i zaczęły się układać w jakiś w miarę logiczny ciąg. Przypomniał sobie swoje rozpoznanie tego opuszczonego magazynu, walkę z tym spaślakiem, i to, że chujek złamał mu klucz!, i pojawienie się Ghost'ego, i ten durny rytuał, i ten nagły atak tej demonicznej bestii, iii... rajd przez piekło? Nieee... To chyba przesada! Na pewno nie zrobiłby czegoś tak głupiego! A poza tym... Jak tak to gdzie jest Ghosty?


Rozejrzał sie po okolicy. Nigdzie jednak nie widział ani podjaranego szkieletu ani jego motoru ani śladów po nich. Przypomniał sobie, że miał zamiar zrobić mu fotkę i odnalzał po krótkich poszukiwaniach swój aparat. Trochę z rozczarowaniem a trochę z ulgą stwoerdził, że nie ma żadnych nowych zdjęć. A właściwie są jakieś ale na ekranie pojawał się komunikat, że error i że nie można wyświetlić. Jak tak się zastanowił już spokoniej to stwierdził, że wspomnienia sa prawdziwe do momentu spotkania z kultystą. Tego że spotkał Ghostego nie był już pewny. W końcu zawsze chciał go spotkać więc może jakaś autosugestia na prochach albo co... W końću ten diler u którego się stołował ostatnio coś mówił, że ma nowe extra źródło i cena była niezła to może to o to chodziło? No i ten rajd przez piekło. Przecież na pewno nie zrobiłby takiej głupoty! Znaczy... Nie żeby nie dał rady... No ale skakać przez wrzący gejzer?! Jechać na dwóch kołach nad przepaścią? Albo po walącym sie moście? Co prawda bardzo chciałby wykonać każdy z tych numerów i właściwie... Może jakby tak poćwiczyć... Ale to właśnie pewnie tak działało! Podjarał się jakimś pomysłem i pewnie na prochach przjechał przez miasto jak szaleniec. Na pewno tak było. Nie pierwszy raz zresztą ostatnio. To było logiczne i spójne i... - Co to kurwa jest? - spytał zaskoczony sam siebie gdy sięgając po gałkę radia aby nastawić na policyjny kanał spojrzał odruchowo w dół na drążek kierowniczy. Tylko, że ten drążek kierowniczy w ogóle nie wyglądał jak drązek który użwyał ostatnio gdy np. wyjeżdżał z dziupli Roninowców i w ogóle. Wyglądał jakby ktoś go wyrwał i wbił jakiś debilny sztylet!


Po chwili dopiero rozpoznał, że to był TEN sztylet. Ten od tego spaslaka co mu klucz połamał, chujek jeden. Wahał się chwilę ale spróbował sięgnąć i wyjąc ten przerobiony bagnet. Ale siedział mocno. Nawet jak Jeff zaparł się nogami też nie pomogło. A nawet to jak przeszedł na romowisko narzędzi jakie miał teraz na pace i znalazł co trzeba to za ich pomocą też nie udało mu się wydobyć ostrza z mocowania. W końću znalazł lupę i przyjżał się bliżej. Wydawało mu się, że sztylet jakoś wtopił się i wniknął w bazowy metal wozu. - O kurwa... To chyba jednak było tak na serio... - mruknął zmęczony ale całkiem już rozbudzony "Patyk". Zastanawiał się jakie to przyniesie mu reperkusje w przyszłości. Wersja z prochami była fajna i wygodna i wiarygodna. Wersja z piekłem i Ghostym... Była za to cholernie ciekawsza i niebezpieczna no i pewnie nikt w nią nie uwierzy.


Znalazł w końcu butelkę wody i opróżnił ją jednym chaustem a pustą rzucił na pobojowisko na pace. W takim bałaganie nie jedna pusta butelka w tę czy we w tę nie robiła żadnej różnicy. Nastawił radio słuchajac chwilę newsów i policyjnych komunikatów. Wiedział, że jeśli przebił się w jakikolwiek sposób przez realne miasto to pewnie zostałby jakiś odzew w eterze. Zastanawiał się co robic dalej. Postanowił wrócić na molo i sprawdzić co z grubasem. Jeśli polazł do piachu to mógł spokojnie staremu chytrusowi zameldować, że wykonał zadanie i zgarnąć nagrodę. Poza tym z ciekawości chciał jeszcze raz zobaczyć miejsce gdzie to wszystko się zaczęło. Po drodze jednak zamierzał coś zamówić se na wynos bo umierał z głodu i pragnienia. Aha, i musiał wrzucić jakąs kawkę albo dwie. I mozę jakiegoś spida bo już mu się skończyły a musiał się obudzić No i spalić jakiegoś skręta by się jednak wyluzować po tym wszystkim.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość