To jedynie oznacza, że Ty nie masz poczucia straconego czasu.
Wiesz, to jest bardzo nieładna zagrywka. Postawiona teza: RPG niczego człowiekowi nie daje. Ktoś stwierdza, że na własnym przykładzie przekonał się, że bynajmniej, jemu dało. Jedyny możliwy wniosek? Temu Ktosiowi się tylko wydaje, bo przecież TEZA musi okazać się prawdziwa.
I jakoż to według Ciebie, nawet patrząc po zawartości dyskusji na tym forum, gry RPG to wspomagają?
Ewidentnie. Poziom forum, z tego, co zdążyłem się z nim zapoznać, jest powyżej średniej. Zresztą, nie muszę sięgać do forów czy generalnie internetowego świata. Wystarczę, że spojrzę na ludzi, z którymi grywałem. Niemal wszyscy z nich byli ciekawymi ludźmi, prezentującymi inteligencję powyżej przeciętnej (co przejawiało się nie tylko w graniu, rzecz jasna). I wreszcie, sam po sobie sądząc - widzę i wiem, co mi dało RPG, o czym już zresztą wspominałem. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że możesz tego nie uznać za argument, bo przecież to tylko znaczy, że ja mam takie poczucie.
Nie ma tam żadnej pracy, wyobraźnia jest karmiona popkulturową papką, myśli formułowane są cudze, przeważnie zaczerpnięte z tej samej papki, planowanie i kreatywne wynajdowanie rozwiązań to nic innego jak tworzenie nierealnych rozwiązań.
A czy tak nie jest w wielu innych dziedzinach? W literaturze, muzyce i innych sztukach ogrom działalności polega na przetwarzaniu, czy wręcz odtwarzaniu znanych już motywów. W wielu działach nauki 90% działalności polega na cytowaniu źródeł. Czy to znaczy o tym, że w owych dziedzinach nic twórczego się nie lęgnie?
A to, czy praca będzie, czy nie, czy rozwiązania będą nierealne, czy też nie - to zależy od MG i graczy. To jak powiedzieć, że muzyka to syf na podstawie jakiegoś przeboju Disco Polo (przy czym gwoli sprawiedliwości warto zaznaczyć, że i w tym nurcie trafiają się utwory lepsze i gorsze). Zresztą ta nieralność... Powiesz, że zagadnienie "jakich czarów użyć żeby zabić smoka" jest nierealne, bo w prawdziwym świecie nie ma ani smoków, ani czarów. Owszem. A jakie jest prawdopobieństwo, że w prawdziwym świecie zostaniesz dowódcą armii dysponującej kawalerią przeskakującą nad głowami wroga (ale tylko pod kątem prostym) czy piechurami potrafiącymi poruszać się jedynie w linii prostej, chyba, że atakują wroga?
A jednak z jakiegoś powodu uznaje się szachy za ćwiczące inteligencję.
Ja osobiście nie uważam się za dobrego MG ani gracza, ale wiem, że przygotowując się do gry, wykonywałem pracę. Musiałem opracować mechanikę i ją zbalansować (przez pierwsze kilka lat grywaliśmy wyłącznie na autorkach). Musiałem wymyślić scenariusz (nigdy nie korzystałem z gotowych przygód) - i to nieliniowy, bo z założenia brzydzę się railroadingiem. Musiałem, niekiedy na poczekaniu, wymyślać opisy i dialogi. Tak, było to dla mnie ciekawe i twórcze doświadczenie, które bardzo dużo mi dało. O wiele więcej niż większość rzeczy, których uczyłem się w szkole. A, powtarzając się - nie jestem za specjalnie dobrym RPG-owcem, więc mogę się tylko domyślać, o ile więcej dało to innym ludziom.
Nie wiem czemu, ale tak sobie patrzę i widzę, że wśród rpg-owców zapanowała jakaś dziwna moda na deprecjonowanie swojego hobby. Pewnie, ja nie twierdzę, że granie w RPG automatycznie robi z kogoś geniusza - podobnie, jak nie twierdzę, że aby być inteligentną osobą, trzeba grać w RPG. Ale upartego udowadniania, że kiedy toczy się sesja, to mózg śpi i w zasadzie równie dobrze można by się skuć jabolem, nie rozumiem.
Biedne dziecko, ciągle nosi w sobie to poczucie krzywdy. Poczekajmy, aż będzie miało własne - wtedy możemy zacząć rozmawiać o tym, co i w jakiej mierze jest przydatne.
Czyżby chodziło o słynne uzasadnienie "po co się uczyć X"?
- Mamo, po co ja mam się uczyć, jak zbudowane są pierścienice, jak mnie to nie interesuje?
- Bo to potrzebne.
- A do czego?
- Eeee... Bo kiedyś Twoje dzieci będą się uczyły o pierścienicach i cię poproszą, żebyś pomógł im w lekcjach!
- A dlaczego moje dzieci mają się uczyć o pierścienicach?
- Bo kiedyś może będą miały własne dzieci i te dzieci będą prosiły, żeby im wytłumaczyć, co to są pierścienice, bo będą się musiały nauczyć na klasówkę.
- A czemu moje wnuki będą się musiały uczyć o pierścienicach?
- Bo kiedyś ich dzieci....
Nawiasem mówiąc, znowu używasz tego nieładnego chwytu. Teraz temu kolesiowi wydaje się, że lekcje muzyki mu nic nie dały. Ale tylko się wydaje. Kiedyś na pewno zrozumie, że się myli. Podobnie, jak Aramilowi_S tylko wydaje się, że RPG coś mu dało. Pozostając w podobnych klimatach, można się pokusić o stwierdzenie, że próbujesz na siłę zaprzeczać temu, że RPG jest źródłem wszystkich twoich pozytywnych cech. Bo przecież nie tobie to oceniać, prawda?