Zrodzony z fantastyki

  • 1
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [M&M] Inwazja - Epilog

ndz lis 24, 2013 3:22 pm

Solo - krótkościęty brunet o kocich ruchach



- Wręcz przeciwnie komandorze, wasza pomoc byłaby jak najbardziej przydatna. Przesyłam wam własnie koordynaty floty przeciwnika. Mam nadzieję, że przyda wam się trochę ćwiczeń w strzelaniu do ruchomego celu. - uśmiechnął się do Kaina. Uznał, że dla nich to ćwiczenia bo niczym nie ryzykowali. W końcu flota Obcych w żaden sposób nie mogła im odpowiedzieć na ostrzał. A taki test bardzo by pomógł w ocenie lojalności tronowców skoro byłe tyle wątpliwości co do tego.


- Zaraz się zacznie Marcus. Trzymajcie się. - odpowiedział krótko kamratowi - telepacie. Nie wiedział co jeszcze dodać. Mimo pozorów spokoju w głębi duszy był spięty. Miał w końcu dowodzić pierwszą w historii Ziemii kosmiczną bitwą i cholernie mu to ciążyło. Zwłaszcza w takiej sytuacji. Tak naprawdę czułby się dużo lepiej będąc z resztą grupy i plasterkując wrogów. Obecnie dodatkowo miał poczucie, że zrobił co mógł i teraz wszystko zależało od innych wykonujących jego rozkazy, kontrakcji przeciwnika no i szczęścia. Pozostawało mu to co często się głównie robi na wojnach: czekać. I prywatnie strasznie szarpało mu to nerwy choć na zewnątrz starał się tego nie okazywać.


- Dziękuję kapitanie. - Zwrócił się do oficera dyżurnego. ~ No to do dzieła! ~ ponaglił sam siebie w myślach biorąc nieco głębszy oddech. Żałował, że nie wolno było palić na mostku. - Sojusznicy z Shiar niech czekają w pogotowiu i nie dadzą się wykryć chyba, że Obcy będą próbowali zwiać. - rzekł pewnie i pozornie spokojne do dyżurnego. Planował dzięki aliantom odciąć drogę ucieczki Obcym lub uderzyć na nich od tyłu gdy już będą związani walką z siłami głównej floty.


Trochę się rozczarował, że markery jeszcze nie są gotowe. Niestety było ich trochę i nawet Sentry musiał mieć czas na to by wykonać te zadanie. Zwłaszcza, że mimo wszystko mieli dosć mało czasu na wykonanie tego punktu planu. Wolał namieszać wrogim dowódzcom już teraz w głowie no ale najwyraźniej będą mieli nad czym główkować później. Przynajmniej pole minowe było założone jak trzeba i miał nadzieję, ze namiesza w szykach wroga tak jak planwał. Na to już jednak nie bardzo miał wpływ więc przestał się chwilowo tym zamartwiać.


Obserwował jeszcze chwilę na holoekranie mapę pola bitwy która właśnie się zaczynała. Widział oznaczone na niebiesko siły floty głównej zmierzającej niepowstrzymanie od wnętrzna Układu ku jej najdalszej planetce. Obcy, wyśfietlani na czerwono, zajęli klasyczną pozycję obronną na drodze do bazy najwyraźniej zdeterminowani jej bronić. Od całkiem zewnętrznej strony orbity Plutona jarzyły się na żółto flota sojuszników z Shiar. Solo uznał, że skoro Obcy nie zmienili szyku to najwyraźniej jeszcze nie wiedzieli o ich obecności. Zapewne sądzili, że mają do czynienia tylko z flotą główną. Celem Ziemian i ich sojuszników było zniszczenie przyczółku Obcych na Plutonie i ich floty. Wymuszało to na nich bardziej agresywną taktykę. Obcym własciwie wystarczyło zachowanie obecnej pozycji. Solo nie miał nic przeciwko agresywnym formom ataku.


Teraz czekała go najważniejsza decyzja. Obie strony miały podobną liczbę okrętów. Zapowiadało to więc wyrównaną i zażartą bitwę. Wedle wywiadu Ziemianie mieli lepsze sensory i systemy celownicze mieli więc większe szanse na trafienie. wroga. Mógł więc wydać rozkaz by każdy okręt wybrał sobie oddzielny cel. Wówczas powinno dać się odczuć tą przewagę i powinni stopniowo zyskać przewagę. Zapewne zaowocowałoby to większą ilością uszkodzeń okrętów bo pojedynki trwałyby dłużej i pozwoliłoby mieć nadzieję, że ocalałe okręty uda się wyremontować do czasu głównej bitwy. W połaczeniu z zaskakującym atakiem Shiar, polem minowym i dalekim ostrzałem Tronowców powinno wystarczyć do wygrania bitwy z pewnym marginesem bezpieczeńśtwa co do poniesionych strat. Z drugiej strony mógł skoncentrować ogień kilku okrętów na jednym okręcie wroga. Dawałoby to odpowiednią siłe ognia do szybkiego zniszczenia tego okrętu. Relatywnie zaś zmniejszało ilość zaangażowanych w walkę wrogich okrętów dając im swobodę manewru i ostrzału. W tym wariancie walki zapewne byłyby szybsze ale i straty i to nieodwracalne byłyby większe. W końcu się zdecydował.


- Dobra kapitanie, zrobimy tak... - rzekł do swojego pomocnika i poprzez niego a dalej poprzez zewnętrzne nadajniki flagowca "John Doe" popłynęły w cichą, mroczną i zimną próżnię kosmosu kolejne rozkazy. Flota przyjęła dość szeroki szyk by maksymalna ilość okrętów mogła bez przeszkód włączyć się do walki. Okręty miały się połaczyć w grupki gdzie każda para obierała za cel jeden okręt przeciwnika. Dzięki temu powinni mieć odpowiednią przewagę ognia i celności nad każdym przeciwnikiem i mieć realna szansę na szybkie wyłaczenie go z walki. Tamci prawdopodobnie postąpią tak samo. Wkrótce wroga flota dotrze w rejon zasobników i powinna być dodatkowo poszarpana przez ich pociski. Tronowcom przydzielił aktualne cele największych,nie związanych walką wrogich okrętów nie chcąc by tracili zasoby na strzelanie do drobnicy. O ile to co mówił Delgado o ich możliwościach nie było czczymi przechwałkami to przy ich sile ognia powinni dość szybko likwidować kolejne okręty. Sam na pokładzie swojego flagowego "John Doe" wraz okrętem o zbliżonej klasie obrali za cel okręt który wedle namiarów, obserwacji i analizy danych powinien być wrogim okrętem flagowym. Zamierzał go wyeliminować z walki jak najszybciej. Miał też co do niego szczególne plany.


Przez jeden z ekranów obserwował chwilę zgromadzonych na jednym z pokładów psy łańcuchowe Osborne'a czyli Thunderbolts. O ile dobrze widział znów się wdali w jakąś pyskówkę między sobą. Przynajmniej więc na nadmiar energii nie mogli więc narzekać. Szponiarz był im bardzo niechętny tak samo jak ich szefowi. Biorąc pod uwagę ogólną sytuację był zdecydowany użyć ich w bitwie bez względu na jej przebieg. Mieli zbyt duży potencjał by go nie użyć. Ale wolał go użyć na terytorium przeciwnika niż na swoim. Przejęcie wrogiego okrętu flagowego wydawało mu się odpowiednim zadaniem.


Miał zamiar wydać im rozkaz przez komunikator ale ostatecznie postanowił załatwić sprawę osobiście. Daleko nie miał zwłaszcza przy jego prędkosci. Po chwili wszedł do pomieszczenia zajmowanego przez grupę Osborne'a. - Jestem Solo, dowodzę naszymi jednostkami floty. Mam dla was szczególne zadanie. Macie przejąć wrogi okręt flagowy, najlepiej tak szybko by nie zdążył pisnąć słowa do reszty swojej floty. Co do środków zostawiam wam wolną ręke. - rzucił im krótk. Wahał się przed konsekwencjami ostatniego zdania jednak ostatecznie uznał, że przyda im się coś motywującego na zachętę.





Wiktor "Alfa" Stiepanowicz


Ukrainiec był nawet zadowolony gdy dostali wezwanie gdzieś w kosmos. Zapowiadało się, że Osborne w końcu wysłał ich tam gdzie powinien od początku zamiast sprzątać własne podwórko ze zbędnych elementów. Trochę jednak nudno było na tym okręcie flagowym i już go trochę nosiło, zwłaszcza w obecności takich "przyjaciół" jak Barlog. No w końcu ile można z nim tak po doboroci wytrzymać? Nareszcie jednak dostali konkretne zadanie co było przyjemną odmianą. Gdy okazało się, że w przeciwieństwie do O'Briana, ich chwilowy dowódca pofatygował się osobiście zrobiło się ciekawie. Gdy powiedział, że mają zdobyć okręt flagowy tych cholernych Itruzów był bardzo ucieszony. Gdy tamten dał im wolną rękę Wiktor po prostu tryskał entuzjazmem do tego zadania. A najfajniejsze było to czego nie powiedział a co w dość naturalny sposób przyszło do głowy byłemu Specnzazowcowi. Po zdobyciu okrętu Thunderbolts będą mieli go na własność. Flagowy kosmiczny krążownik! może wreszcie nadarzyła się okazja by prysnąć z tego burdlu? - Spoko szefuńciu, masz to jak banku! - pod matowym, pancernym szkłem hełmu nie było widać szczerzącego usmiechu Ikraińca ale było go jak najbardziej słychać przez głośnik jego czarnego pancerza. Tak samo jak było widać jak najszczersze radosne klepnięcie tego byłego zbiega i terrorystę który obecnie dochrapał się stołka w ramię. Alfa jak najbardziej i jak najszczerzej miał ochotę wykonać powierzone im zadanie.
Ostatnio zmieniony ndz lis 24, 2013 9:24 pm przez Pipboy79, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M] Inwazja - Epilog

pn lis 25, 2013 8:55 pm

Tony Pym

Maleńka kulka w której skrył się Pym zaryła się głębiej w nabłonku wyścielającym ucho zielonego kolosa. Pym starannie uzupełnił wszystkie ubytki wywołane sprytnym atakiem Hulka i cierpliwie czekał aż przebiją się przez powierzchnię Plutona.
- Jeśli mnie słyszysz, Banner... - drobiny SubMo uderzały o błonę bębenkową Hulkowego ucha - ...wiedz, że bardzo mi przykro, ale w tej chwili stanowisz zbyt duże zagrożenie dla bezpieczeństwa planety. Jeśli razem z Hulkiem nie zdołacie przejąć kontroli nad tym ciałem, to będę zmuszony unicestwić nas wszystkich.

Nanoboty Tony'ego leczyły jego drobne rany i przygotowywały ciało Pyma na najtrudniejszą walkę jego życia. W starciu z opętanym Hulkiem miał małe szanse zwycięstwa i jeszcze mniejsze przeżycia. Byłoby naprawdę fatalnie, gdyby największy geniusz Ziemi miał umrzeć właśnie tu i teraz. Tony westchnął - w tej chwili był gotów bardziej współczuć Ziemianom niż sobie. Taka niepowetowana strata...

 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M] Inwazja - Epilog

sob lis 30, 2013 6:33 pm

ChainDogs

Matt i Warp wyskoczyli przez powiększoną przez dowódce dziurę i zaczęli strzelać za uciekającym Turjaninem
- Zaraz go dorwę, ech, szkoda że nie pożyczyłem od Solo tego fikuśnego zegarka ze sprzętem przydałby się nam teraz bardziej niż jemu.

Adam wyszedł z pomieszczenia w towarzystwie Lady - Nie, ma takiej potrzeby. Dostaliśmy nowe rozkazy mamy spróbować rozwalić jakieś ich główny generator. Marcus przesłał mi koordynaty. Dobra robota Clad, Orleans uzdrów go

Kapłanka zgodnie z rozkazem podeszła do olbrzyma - Zła aura i oddalenie od domeny Barona powoduje że zajmie mi to trochę czasu ale postaram się zrobić co w mojej mocy- Stwierdziła i zabrała się za modły. Young korzystając z wiedzy jaką przekazał mu Solo stworzył prostą w budowie lecz niszczycielską bombę która zniszczyła resztki elektroniki w tym miejscu zgodnie z taktyką spalonej ziemi.


-Idziemy w szyku bojowym staramy się omijać komandosów i najeźdźców dopóki nie dotrzemy do celu.

- A może zostawimy im po drodze małe "prezenciki?" w Wietnamskiej dżungli widziałam takie miny wypełnione stalowymi kuleczkami które były wyjątkowo śmiertelne a nawet jeżeli ktoś przeżyje z tymi ranami już nikomu nie zaszkodzą. - Wilczy uśmiech i lekko podniecony ton głosu poinformował resztę że psychopatyczna część osobowości Orleans znów dochodziła do głosu.

- Nie. Musimy oszczędzać siły, po za tym są to pobratymcy Serafina i możliwe że po wygranej damy radę ich wyegzorcyzmować jak Dr Strenga. Jeżeli jakieś stanie na drodze zabijemy bez skrupułów ale nie będziemy marnować czasu żeby zaspokoić twoje apetyty - Głos młodego mutanta był stanowczy choć stał się prawdziwym dowódcą i stracił większość z dawnej energii został w nim jakieś ślad młodzieńczego idealizmu.

- Właśnie zajmij się lepiej magią zamiast truć nam dupy swoimi rojeniami - Rzucił teleporter wkładając ostatni magazynek pocisków do AK

Służka Barona zrobiła lekko urażoną minę ale wróciła do swych obowiązków. Ruszyli w dobrze sprawdzonym szyku Adam na przedzie korzystał ze swoich mocy żeby wyminąć patrole przeciwnika. Gdyby było to niemożliwe tworzył przejścia do innego korytarza lub próbował jakoś ich ukryć walka była ostatecznością.

Obok niego szedł Ironclad aby w razie potrzeby osłaniać dowódce. W drugim szeregu szli Warp i Lady a pochód zamykał osłaniający tyły zawsze czujny łucznik

Tempo było, dość szybkie. Najważniejsze teraz było dotarcie do celu i wykonanie zadania.

 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

[M&M] Inwazja - Epilog

pn gru 02, 2013 12:46 pm

Baza na plutonie
Niestety ścigany komandos zbyt dobrze znał bazę by zdołali go dopaść. Zresztą dostali nowe wytyczne i ruszyli w kierunku głównego generatora. Udało im się ominąć patrole dzięki Adamowi. Po drodze udało się doprowadzić do porządku resztę ekipy.

Niestety szczęście skończyło się gdy dotarli na miejsce.
- Brood. Dziewięciu. Do tego 2 komandosów i jakiś 3 techników.
- Dam radę sięgnąć do generatora, ale potem nie będę się nadawał do niczego. Jest ryzyko reakcji łańcuchowej. Jeśli dojdzie do eksplozji to wyssie nas na zewnątrz.

Spojrzał na resztę i rzekł:
- Wycofajcie się, tu nic nie wskóracie.
- Zostanę z tobą szefie
- powiedział Ironclad - mnie nie wyssie, a mogę cię odholować w bezpieczne miejsce. Reszta niech idzie.
Adam spojrzał na kompan i skinął głową.
- Dzięki, a reszta bujać się.

Kilka minut później nagle bazą szarpnęło, a po korytarzach przetoczył się grzmot. Zawyły alarmy uszkodzeniowe, a światło zgasło na chwilę by zapalić się ale o wiele słabsze. Awaryjne generatory mimo, że słabsze dały rade przejąc funkcje głównych. Ani Adam ani Ironclad nie odpowiadali na wezwania Lady i pozostałych ChainDogs.

Tony tymczasem wyliczył, że powinni być już poza bazą, przynajmniej kilka metrów od poziomu gruntu pod którym skryta była siedziba obcych.

Przestrzeń kosmiczna
Koordynator floty patrzył na ikonki symbolizujące wroga flotę przekraczającą umowną linię zasięgu zasobników. Nagle kilka ikonek zmieniło barwę na czerwoną, potem na czarne i zniknęło. Kilka kolejnych zrobiło się pomarańczowych. Cała eskadra Najeźdźców niczym ławica ryb zrobiła jednoczesny zwrot. I zbliżyło do siebie by pola siłowe zachodziły na siebie dając większą ochronę.
I to ich uratowało, bo w tym momencie dotarły rakiety wystrzelone przez Czarci Tron. Ostrzał był mniej intensywny, ale za to poszczególne salwy silniejsze. Kolejne ikonki zniknęły z ekranu, a prawie trzy czwarte przyjęło barwę czerwieni lub pomarańczu. Po raz kolejny można było obserwować idealnie zgranie w manewrowaniu. Ekrany tego nie pokazały, ale Najeźdźcy musieli wystrzelić boje EMC skuteczność i przejść na aktywne zagłuszanie bo skuteczność ostrzału Tronu zmalała prawie do zera.
Poza kilkoma uszkodzonymi jednostkami nie stracili już żadnego okrętu, zdołali przetrwać ogień zasobników. I sporo zniszczyć. Celność nie była zatrważająca, ale dorównywała ziemskim siłom.

- Szacunkowo stracili 30% sił. Ich obrona jest znacznie lepsza niż ta z pierwszej fali. Wciąż mamy przewagę w tej kwestii, ale minimalną. Najwyraźniej odrobili prace domową. - powiedział kapitan - Kontynuujemy wg planu, sire?
 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M] Inwazja - Epilog

pn gru 02, 2013 1:58 pm



Immortus uśmiechnął się widząc Adama niszczącego generatory.
- Calwin, zajmij się generatorami zapasowymi - powiedział do informatyka, po czym zniknął.
Pojawił się przy grupie Adama.
- Doskonała robota. Otworzę Wam portal do pomieszczenia głównego, gdzie trzeba urządzić piekło. Dołączymy sekundy poźniej, muszę jeszcze wrócić po Calwina i Tonyego Immortus otworzył portal dla ChainDogs, po czym teleportował się do swojej grupy.

~ Wchodzimy ~ nadał otwierając portal.


Ostatnio zmieniony pn gru 02, 2013 1:58 pm przez Suldarr'essalar, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M] Inwazja - Epilog

pn gru 02, 2013 2:02 pm

Lady Orleans oraz dwójka jej kolegów

Kapłanka zmówiła krótką modlitwę pożegnalną - Baronie opiekuj się nimi niezależnie od tego po której stronie rzeki istnienia się znaleźli

Spojrzała się na dwójkę pozostałych jej towarzyszy, teleporter z którego mocy nie było za wiele użytku w obcej bazie na plutonie oraz ona której magia była powolna niczym chory ślimak z powodu odległości od domeny Shamedi. Z ich trójki największą skutecznością bojową wykazywał się Evans który był jedynie wysoko wyszkolonym śmiertelnikiem.

Postanowiła spróbować nawiązać kontakt z New Wave. Zaczęła intensywnie myśleć w nadziej że dziwny szaman czasu odbierze jej wiadomość i raczy odpowiedzieć:

~Immortus zapewnie już wiesz że Adam i Iron są MIA. Została nas trójka, potrzebujecie jakiegoś wsparcia czy mamy sami szukać dalszych celów ?~

Jeżeli nie otrzyma żadnej odpowiedzi spróbuje nadać tą samą informacje drogą radiową, jeżeli nikt nie wyrazi potrzeby wsparcia po prostu zapolują na kosmicznych komandosów.

Oczywiście zanim zdążyła myśleć o nadaniu komunikatu Marcus swoim zwyczajem już o tym wiedział. Skinęła jedynie głową i weszła w portal razem z towarzyszącymi jej mężczyznami gotując się do walki

Ostatnio zmieniony pn gru 02, 2013 2:12 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M] Inwazja - Epilog

pn gru 02, 2013 7:54 pm

Tony Pym

- Przepraszam, Bruce. Postaram się ciebie jak najszybciej ściągnąć znowu na Ziemię - Pym powiedział na głos, licząc, że Banner słyszy zabunkrowanego w jego uchu biznesmena - Na razie muszę się z tobą pożegnać. Uważaj na siebie.

Po wygłoszeniu tej krótkiej przemowy Tony nabrał w płuca nieświeżego powietrza i zdezaktywował cząsteczki SubMo tworzące czopek w uchu zielonego kolosa. Równocześnie w sferze otaczającej Hulka pojawiła się maleńka szparka przez którą natychmiast zaczęło uciekać powietrze. Cóż, ciśnienie między wnętrzem kuli, a próżnią musiało się wyrównać. Maleńki Pym nie opierał się naturalnemu prądowi powietrza i dzięki swojej mizernej masie momentalnie znalazł się w morderczo zimnej próżni, poza obrębem sfery z SubMo w której uwięził Hulka.

~ Marcus, zabierz mnie stąd - pomyślał Tony, ale w tej samej chwili już był teleportowany przez Immortusa.

Tymczasem kula z SubMo, teraz już uszczelniona, dalej leciała po wyznaczonej trajektorii, w stronę gwiazd...
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [M&M] Inwazja - Epilog

pt gru 06, 2013 1:55 pm

- Markus, jak Calvin nie da rady, to ja go rozpierdzielę - ryknął smok
Ostatnio zmieniony pt gru 06, 2013 3:07 pm przez slann, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [M&M] Inwazja - Epilog

ndz gru 08, 2013 6:38 pm

Solo - krótkościęty brunet o kocich ruchach



Nowomianowany Koordynator Floty spojrzał na główny ekran taktyczny. Sytuacja wyglądałą nieźle. Jak na razie. Jego plan z zastawieniem swoistego pola minowego z owych zasobników Starka zadziałał bezbłędnie. Obcy najwyraźniej nie spodziewali się takiego numeru i wjechali w strefę ich rażenia w pełnym impecie. Niestety nadziały się na to głównie lekkie jednostki które w oby flotach spełniały rozpoznawczo - pomocnicze zadania. U będących główną siłą bojową i ukrytych w głębi szyku okrętów głównych klas straty były niewielkie. No a poza tym pocisk który takiemu niszczycielowi mógł oderwać dziub czy rufę krązownikowi czy pancernikowi zadawał dopiero zauważalne uszkodzenia. No i więcej już zasobników nie mieli. Te które jakoś przetrwały pierwszą salwę zostały rozstrzelane przez wroga. Niemniej Solo był z nich bardzo zadowolony bo spełniły swoje zadanie.


Całkiem nieźle spisali się też Tronowcy. Gdy dostali namiar na wrogie jednostki wykorzystali swój niesamowity zasięg i precyzję i zaczęli razić wrogie okręty jeden za drugim. Byli ich jedyną bronią o takim zasięgu której mogli użyć do osłabienia wroga zanim siły główne wejdą w swój wzajemny zasięg i włączą się do walki. Tronowcom szło te roztrzeliwanie przeciwnika całkiem nieźle póki wróg nie wystrzelił boi EMC i nie zaczął manewrować jak dziki. W efekcie nawet na swoich wyświetlaczach widzieli gwałtowny wzrost celów wśród których ciężko było rozpoznać cele właściwe. No i Obcy manewrowali tymi zmyłkami i unikami z niesamowitą gracją i wprawą. Solo musiał przyznać, że przynajmniej ziemskie siły im pod tym względem nie dorównują. Widać było w nich doświadczenie wielu kosmicznych bitew. Szczerze mówiąc ani dane jakie zebrali do tej pory Tony, ani Tronowcy ani nawet symulacje jakie przeprowadzli z "tym cholernym Blaszakiem" nie zakładały aż takiego doświadczonego przeciwnika. To akurat nie była najprzyjemniejsza wiadomość. Niemniej jednak udało im się wyeliminować przed główną bitwą jakieś 1/4 - 1/3 sił ich floty więc teraz przynajmniej liczebnie ciut górowali nad wrogiem.


- Dobra, czas na właściwe party! - krzyknął bojowo zupełnie tak samo jak kiedyś gdy prowadził grupkę agentów operacyjnych SHIELD do boju. - Panie kapitanie. Niech ciężkie eskadry kontynuują ostrzał tak jak do tej pory ustaliliśmy. Lekkie natomiast niech starają się zlikwidować te ich boje EMC. Tronowcy niech kontunuują ostrzał. I przekażcie flocie Shiar, że mogą wejść do akcji. Naszym priorytetem jest zniszczenie największych okrętów wroga bo one stanowią główne zagrożenie dla naszej planety. - spojrzał na licznik odległości i trochę się skrzywił. Wciąż było jeszcze trochę za daleko by wysłać te psy łańcuchowe Osborne'a do akcji. Zresztą, tak dokładnie brakowało mu namiaru gdzie ich wysłać. Gdy tak o tym rozmyślał wpadł mu do głowy pewien pomysł.


~- Tony, Marcus, Calwin, Alex... Tu Solo. Nie jest źle ale wciąż bitwa tak naprawdę zaczyna się teraz. Są trochę szybsi i bardziej techniczni niż przypuszczaliśmy ale nadal nic strasznego. Nie mogę zidentyfikować ich flagowej jednostki a przydałoby mi się to jak cholera. Jeśli jesteście w bazie możecie jakoś zdobyć te dane? A wam jak leci? Wszyscy cali? -~ wychodził z założenia, że dla Alex a na pewno dla Calwina nie powinno być chyba problemem znalezienie odpowiednich danych w bazie. Mogli się podszyć pod sygnał z bazy i nadać cokolwiek do ichniej floty. Zapewne trafiłoby w pierwszej kolejności do okrętu flagowego więc chyba powinno się dać zidentyfikować w ten sposób ten okręt. Zresztą mógł im zostawić wolną rękę w tej materii jeśli uda im się zdobyć te dane. Tych Boltów wolał wysłać na jakiś ważny statek a nie na pierwszy, lepszy z brzegu.
 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

[M&M] Inwazja - Epilog

czw gru 12, 2013 11:11 am

Chain Dogs
Pojawili się na miejscu tuż zanim zgasło światło. Tylko łucznik dal radę strzelić i trafić. Głownie z pamięci. Ocenić jak dobrze trafił nie był w stanie, bo przygniótł ich zmasowany ogień Najeźdźców. Lady Oberwala 3 razy, Warp też oberwał, podobnie Evans, pociski uderzyły w ramie i udo. Wróg nie strzelał z pamięci. Trafienia były zbyt dokładne.



NewWave
Tak jak planował Marcus, Psy ściagnęły na siebie ogień. Pojawianie się New Wave, pozostało rawie nie zauważone. Prawie, bo psychiczny smród mało nie wcisnął Marcusa w podłogę. Poczuł lepkie psychiczne paluchy obmacujące cały zespół. Nic więcej się nie stało, ale Marcus był pewien, że obcy doskonale poznał jego towarzyszy, sam co prawda utrzymał wzniesiona osłonę, ale reszta nie miała takiej możliwości.
Na granicy “słyszalności” zarejestrował komunikacje między “Jabbą” a jego ochroniarzami. Nie wszytko zrozumiał lub dosłyszał, ale wniosek mógł być tylko jeden. Zaskoczenie nie jest tak duże jak się spodziewał. I wrogowie wiedzą z kim mają do czynienia.

Okręt flagowy
Rozkazy dotarły do jednostek i plan ogniowy zmienił się. Zmasowany ostrzał boi EMC przyniósł wyniki. Kolejne okręty wroga wypadły z szyku mieniąc się na czerwono i czarno. Nagły atak Shiar także zebrał spore żniwo. Niestety zapasowe boje EMC zostały odpalone zanim ostrzał z Czarciego Tronu zdołał dotrzeć.

Najgorsze dopiero jednak nadeszło, pierwsza fala rakiet dotarła do ziemskiej floty. Zostały zestrzelone z niewielkim marginesem błędu, niestety kolejne salwy przedarły się przez obronę przeciw rakietową. Wróg przyjął podobna zasadę koncentracji ognia co flota Ziemi. Dwie lekkie jednostki zniknęły z ekranu kolejne dwie ikonki zabłysły czerwienią. Flagowcem wstrząsnęły dwa trafienia.
- Zapasowe stanowisko łączności stracone kapitanie. Ekipy remontowe i ratunkowe w drodze.
- Wróg stracił 50% sił. My straciliśmy US Raptor i WMF Sewastopol. Reszta wciąż może walczyć.


- Jeśli uda nam się uszkodzić pozostałe boje będziemy mogli się wycofać. Tron będzie miał ich w zasięgu dopóki nie schowają się za plutonem.
- Powiedział kapitan - Zestrzeli pewnie z 10% ich sił. Bez strat po naszej stronie. Ale wtedy ukryją się pod osłoną systemów naziemnych bazy. Albo uciekną z systemu by ostrzec resztę. Jeśli będziemy kontynuować walkę, szacuje, że zniszczymy ich ale stracimy jakieś 25 do 35% całości naszych sił.

Solo doszedł do podobnych wniosków. Zerknął na ekrany. Weszli w zasięg teleportu Barloga, a wciąż nie miał namiaru na wrogi flagowiec...
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M] Inwazja - Epilog

sob gru 14, 2013 9:09 am

Tony Pym

~ Dobra robota, Marcus - naukowiec wysłuchał szybkiego raportu - Najeźdźcom kończą się zasoby. Działamy dalej.

Zarówno Pym jak i Immortus nie lubili tego, ale ostatecznie tego typu akcja wymagała dużych poświęceń z obu stron. Połączenie ich dwóch umysłów wymagało dość dużych wysiłków z obu stron, ale rozszerzona percepcja Marcusa, jego naturalne zdolności wsparte możliwościami analitycznymi Pyma pozwoliły dokładniej ustalić pozycję portalu nie tylko portalu i jego strażników.

~ Musimy ruszać - Marcus i Pym jednocześnie odezwali się jednocześnie, kiedy dowiedzieli się, jakie jeszcze asy w rękawie mają Najeźdźcy. Czasu było zbyt mało.

 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [M&M] Inwazja - Epilog

wt gru 17, 2013 4:38 pm

- Ano, trzeba ruszyć dupska - zawołał smokokształtny. Ruszył za pymem, dalej zabijać.
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M] Inwazja - Epilog

czw gru 19, 2013 11:59 am

Lady & chłopaki

Przenieśli się, Zgasło światło, odnieśli rany.

- Znaleźć osłonę!- Warknęła Orleans, przypomniała sobie czasy gdy dowodziła odziałem partyzantki w dżungli. Przejecie kontroli nad grupą zdawało się czymś naturalnym.

- Evans masz coś co rozjaśni nieco sytuacje ?- Spytała łucznika.

- Mam to takie maleństwo na specjalne okazje, co prawda jest zakazane przez wszystkie konwencje międzynarodowe ale Obcy żadnych z nami nie podpisywali - Nałożył na cięciwę strzałę z zapalnikiem i pojemnikiem wypełnionym Białym Fosforem.

Musiał wytężyć wszystkie zmysły aby wykonać celny strzał w zupełnych ciemnościach ale udało mu się zlokalizować najgroźniejszego z kosmitów.

Warp też zachował zimną krew i strzelił serią do przydupasa gdy pokój rozświetlił jasny blask zakazanej broni.

Orleans również postawiła wszystko na jedną kartę, była najciężej ranna ale miała świadomość że leczenie ran w tej sytuacji jest bezsensu i zajmie za dużo czasu. Zdecydowała się więc ponownie sięgnąć to pokładów własnych sił witalnych oraz wiary żeby mimo odległości zawezwać moc Duchów afrykańskich wojowników którzy wspomogą ich ciała przeciw kolejnym ciosom

- BARONIE WSPOMÓŻ NAS!- Krzyknęła wiedząc że jest to ich ostatni zryw.

~ Wykonaliśmy brudną robotę więc teraz udzielcie wsparcia medycznego i ogniowego ~ - Posłała komunikat mentalny do nowofalowców.

Ostatnio zmieniony sob gru 21, 2013 8:09 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 6 razy.
Powód:
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [M&M] Inwazja - Epilog

pn gru 23, 2013 3:58 pm

Gniew analizował sytuację.
CPM radzili sobie całkiem dobrze... co było aż podejrzane. A co, jeśli ta trójka chciała przejąć władzę? Nie było zbyt wielu dowodów, ale...
- Hello Miss madi grass !
Ostatnio zmieniony pn gru 23, 2013 4:10 pm przez slann, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [M&M] Inwazja - Epilog

wt gru 31, 2013 2:29 pm

Solo - krótkościęty brunet o kocich ruchach


- Dziękuję kapitanie - Nowomianowany na specjalnie stworzone dla niego stanowisko Koordynatora Floty, nowofalowiec zamyślił się słysząc słowa swojego adiutantna słysząc jego raport. Wiedział to samo obserwując ekrany ale procedura musiała być zachowana. Bez procedur, hierarchi i regulaminów każdą armię czy flotę szlag by trafił bardzo prędko. Wiedział też że wnioski jakie mu przedstawiono są poprawne na tyle na ile mogły być. Na razie Obcy niczym ich nie zaskoczyli. Byli trochę lepsi niz się spodziewali ale nie wyskoczyli z niczym wyjątkowym czy wybitnym i miał gorącą nadzieję, że tak pozostanie. Wygladało, że bitwę własciwie już wygrali. Straty obecne i spodziewane wśród obcych były na tyle wysokie, że powinni dążyć do zerwania kontaktu bojowego. Wygrać już z nimi raczej nie mogli. Jednak wciąż mogli nadwyrężyć bojowy kręgosłup floty Ziemi i o to właśnie toczyła się walka obecnie.


Solo się skrzywił jak zawsze przed podjęciem cięzkiej decyzji. Miał trzy opcje i wszystkie były złe. Jeśli zostaną to wybiją obcych do nogi ale prawdopodobne straty były mało akceptowalne biorąc pod uwagę walną bitwę w perspektywie najbliższych paru tygodni, góra miesięcy. Mógł więc im chwilowo odpuścić zdając się na stosunkowo bezpieczny dla nich daleki ostrzał tronowców. Tamci raczej postarają się przerwać niekorzystną dla nich walkę ale wówczas albo zwieją na Plutona albo w kosmos. Jeśli zwieją na Plutona to systemy bazy były na tyle silne, że wyrównają ich straty jakie do tej pory poniesli i bitwa zacznie się właściwie od nowa ale Ziemianie stracą już całe zaskoczenie i wywalczone do tej pory przewagi. A jeśli zwieją w kosmos to wzmocnią siły główne i opowiedzą co tu zaszło. - Jak to mawia Calwin... Nosz kurwa... - mruknął cicho sam do siebie szponiasty Koordynator. Wszystko co zrobi będzie na granicy opłacalności biroąc pod uwagę stosunek kosztów do ryzyka.


Czuł, że błądzi po omacku, równie dobrze mógł rzucać monetą na którąś z tych opcji bo wszystkie wydawały mu sie równorzędne i jednakowo prawdopodobne. Byli jeszcze Bolci i Czwórka Wspaniałych. Mógł ich użyć by przeważyć szalę ale nadal nie pomagało mu to w wyborze strategii. Rozważał wszystkie za i przeciw. I nagle doznał olśnienia ~ A gdyby tak... ~ to było bardzo ryzykowne ale chyba warte spróbowania. Wówczas przynajmniej manewr z bazą miałby spore szanse powodzenia. ~- Cześć chłopaki. Bardzo byście pomogli naszej flocie jakbyście schwytali jakiegoś oficera. Najlepiej szefa bazy. Mam taki pomysł... -~ na szybkiego zagłebił się w szczegóły swojego planu który wydał mu się najmniej niekorzystny w globalnym rozliczeniu. Wyglądało na to, że nikt z Nowofalowców nie jest zachwycony pomysłem ale miał nadzieję, że uda im się to osiągnąć. Właściwie dobrze, że "zadzwonił" bo Tony podsunął mu pomysł jak lorzystniej użyć Thunderbolts a właściwie Węglana. Właśnie dlatego Szponiarz lubił pracować z ludźmi z inicjatywą i własnym zdaniem takimi jak Tony. W końcu wszystko było obgadane i gotowe na tyle ile mogło pozostawało wydać rozkazy komu trzeba.


- Panie kapitanie, proszę sie trzymać tuż poza zasięgiem ich ognia. Spróbujemy ich razem z naszymi sojusznikami wziąć w kleszcze i zablokować w bazie na Plutonie. W tej chwili zostawimy ich ostrzeliwanie tronowcom. I wreszcie czas użyć tych gagatków z Thunderbolts. Zobaczymy cóż są warci. - polecił też by któryś z niszczycieli podjął ocalałych rozbitków ze zniszczonych jednostek. Sam chwilowo zostawił swe stanowisko dowodzenia na mostku "John'a Doe" i udał się do do pomieszczenia gdzie czekały na rozkazy te osbornowe rzezimieszki.


- Thunderbolts. Wchodzicie do akcji. Wasze zadanie jest proste. Barlog zabierze was w zasięg floty wroga po czym macie wyłaczyć z walki jak największą ilość wrogich okrętów w jak najkrótszym czasie dowolnymi metodami. Ale nie ty Węglan. Ty polecisz sobie na kręgle. - właściwie cały plan sprowadzał się właśnie do tego i nie było większego sensu się nad tym rozwodzić. Mimo wszystko choć za nimi nie przepadał to mieli ogromny potencjał bojowy a do takiego zadania zdawali się wręcz stworzeni. W końcu o ile wiedział szerzenie chaosu i zniszczenia zawsze szło im świetnie. Teraz mogli to poćwiczyć na ich wspólnym wrogu. W skrócie mieli się znaleźć w obrębie wrogiej floty i przejmować, zderzać, niszczyć, łamać szyk i generalnie sieć zamęt i zniszczenie w tej ich idealnie uporządkowanej flocie Alienów. Mieli podobne zadanie jak Tron tyle, że działali wewnątrz wrogiego ugrupowania a nie od zewnątrz. Specalną rolę wyznaczył Węglanowi który otrzymał koordynaty lotu jakie Solo dostał od Ton'ego. Dzięki temu mógł się stac kimś w stylu improwizowanego Falling Star czyli nabrać niesamowitego impetu i uderzyć w pierwszy napotkany wrogi statek. Energia jaką by otrzymał od tego uderzenia pozoliłaby mu uderzać ponownie na następny okręt i tam wszystko zaczęłoby się od nowa. Graficiarz działalby właśnie jak samonapędzająca się kula od kręgli. A kręgli było od cholery. O ile eksSHIELDowiec widział wykresy i diagramy przesłane przez młodszego Pyma energia jaka przepłynęłaby przez Węglana byłaby wręcz niesamowita.


Po dość krótkiej odprawie z tą dziwną osbornową zbieraniną Solo wrócił na mostek. Pozostawało mu czekać i obserwować wynik swoich działań. - Kapitanie, proszę wysłać komunikat do Sentry. Niech wraca do nas natychmiast. - obecnie markerów i tak nie zdoła już użyć. Do następnej bitwy mieli jeszcze trochę czasu by je rozmieścić a Sentry zdecydowanie by im się przydał na miejscu.



Wiktor "Alfa" Stiepanowicz


Początkowy entuzjazm Ukraińca zdąrzył już całkiem solidnie się przekształcić w zniecierpliwienie. No bo ile można czekać na wejście do akcji? Zaczynał się już obawiać, że w ogóle nie zostaną użyci i znów bedą musieli wrócić do pierdla bez udziału w walce. Na szczęście drzwi się otworzyły i wszedł ten cały szponiasty Nowofalowiec co to były na niego listy gońćze na całej planecie. Tak samo jak za cała ich grupą. Jednak to co powiedział sprawiło, że pod matową maską wizjeru hełmu były specnazowiec uśmiechnął się od ucha do ucha. - No wreszcie! Ile można czekać!? Spokojnie rozwalimy ich, od tego właśnie jesteśmy... - mruknął nonszalancko do tego ich nowego szefa. Zadanie mu się podobało jak złoto. Albo dobra spluwa w garści. Właśnie na takie coś powinien ich wysłać Osborne od samego początku! A nie sprzątać mu podwórko z "wywrotowych elementów". Dlatego dla tego nowego szefa okazał się wyjątkowo przyjacielski a wręcz jowialny. Zwłaszcza jak dał im wolną rękę w szerzeniu rzezi i zniszczenia. Wiktor lubił pracować z takimi ludźmi.


Tak termowizor na wyświetlaczu jak i komunikaty na osobnej tabelce mówiły Wiktorowi, że jego działko już się solidnie nagrzało. Wiedział jednak, że nie jest to standardowy model 23 mm działka obrotowego jakie miał zamontowane w pancerzu i do niebezpiecznego poziomu przegrzania jeszcze mu daleko. Spokojnie więc pociągnął za spust i lufy przez ułamek sekundy rozkpędzały się ze złowieszczym wizgiem po czym znów rzygnęły błyskiem, dymem i lawiną rozgrzanego ołowiu. Pociski szatkowały kolejne cele którymi byli jacyś pośledni Obcy. Wiktora nie obcodziło czy byli żołnierzami, komandosami, technikami, lekarzami czy może niewinnymi cywilami. Wszystkie napotlane cele traktował z równą uwagą i troską. Czy to cele żywe czy coś co wyglądąło na ważne na pokładzie lub miał wrażenie, że po prostu będzie fajnie wybuchać jak się to trafi, wszystko padało łupem jego wielorakich broni zamontowanych na jego pancerzu. Czuł się niczym żywe ucieleśnienie jakiegoś bóstwa zniszczenia. A zniszczenia i chaos za pomocą jego i reszty zespołu rozszerzało się nieubłaganie.


Gdy skończył kolejną serię a między pancerną nogą a potężną łapą rozerwał jakiegoś dziwnego jaszczuroluda z załogi zwrócił się do ich rogatego teleportera. - Ej ty, Barlog... Sprawa jest... - wolałby prawę załatwić sam ewntualnie jak już miałby wtajemniczyć kogoś z reszty zespołu to akurat Barlog znajdował się na szarym końću listy jego przyjaciól w zespole. Jednak jako jedyny z nich miał niezbędną wiedzę jaka była teraz Ukraińcowi potrzbena. W końću samemu byłoby mu trochę trudno kierować kosmicznym krążownikiem.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

[M&M] Inwazja - Epilog

wt sty 07, 2014 6:07 pm

Tony Pym

Minęły tylko sekundy, ale burzliwa telepatyczna narada między Pymem, Solo, Marcusem i Alex zdawała się trwać całe tygodnie. W końcu Pym zadecydował:
~ Dość. Marcus...
~ Postaram się spowolnić bieg czasu w wymiarze Najeźdźców.
~ Do licha, cały czas...
~ Zapominasz, że wiem, co powiesz.
~ To nie jest do końca właściwe określenie, nie rozumiem dobrze twojej percepcji. Jeśli się nie mylę widząc przyszłość nieskończoność razy przeżyłeś zarówno naszą porażkę, ale i zwycięstwo. Teraz jednak robisz wrażenie, jakbyś był... Nie wiem, wesoły? Czy to znaczy?
~ Przestań myśleć, Tony. Nie ma lepszego planu.

Pym zawahał się, po czym spojrzał na Alex i powiedział głośno:
- Overdrive.
Cyborg dziwnie patrzył na swojego twórcę, gdy uaktywniały się procedury, których istnienia Alex nie była świadoma.
- Calwin - informatyk podszedł do sztucznej kobiety. Jego dłonie już zamieniły się w czystą energię.

~ Solo. Atak - Marcus przekazał telepatyczne polecenie, podczas gdy Pym razem z Calwinem dokonywali ostatecznych poprawek w programie.

- Teraz - powiedział Tony, a haker skupił się przekazując nadajnikowi, którym stała się Alex, dostateczną ilość energii (która była tak duża, że wystarczyłaby do oświetlenia całego ego Pyma).

Fala rozprzestrzeniała się po bazie powoli, niewyczuwalna dla każdego, kto nie był Najeźdźcą. Po chwili kilka rodaków Serafina pilnując ślimakopodobnego przeciwnika osunęła się na kolana.
- Spokojnie, jesteście bezpieczni - Pym wyjaśnił w ich ojczystym języku - Calwin, Alex, zajmijcie się nimi.

Naukowiec oparł się o ścianę i spojrzał na Marcusa. Telepata próbował zatrzymać czas, który nieubłaganie biegł w wymiarze Najeźdźców. Jeśli mu to się uda, rozbicie floty kosmicznych pasożytów będzie dla Solo banalne. Pym westchnął głęboko. W takich chwilach żałował, że nie pali.
Ostatnio zmieniony wt sty 07, 2014 6:08 pm przez PPPP, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

[M&M] Inwazja - Epilog

pt sty 10, 2014 9:55 pm

Baza na Plutonia
Kilka sekund po egzorcyźmie, jabba i jego obstawa zwalił aise na ziemię. żołnierze po chwili zaczeli się ruszać, ale strażnik bramy pozostał nieruchomy. Szybkie oględziny pozwoliły się im upewnić, że jest martwy. Być moze zajmował to ciało tak długo, aż nic nie pozostało po oryginalnym włascicielu.


Okręt flagowy
- Zmienili kurs, chcą się oderwać z walki i uciec poza układ.
Solo widział, że sam ostrzał Czarciego Tronu strasznie powoli uszczupla siły wrogów. Nagle jeden z niszczycieli z ziemskiej floty zmienił się w kule ognia.
- Cholera, tto cwaniaki, wyłączyli rakietom napęd. Komputery potraktowały je jak meteoryty i nadały im najniższy priorytet.
Na efekty działań Thunderbolts było zawcześnie. Ale za to Węglan dotarł do pierwszego okrętu. Niestety pole siłowe wytrzymało odbijając Węglana w bok.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [M&M] Inwazja - Epilog

sob sty 18, 2014 3:56 pm

Solo - krótkościęty brunet o kocich ruchach


- Cała flota unik! Potraktować te "meteoryty" jak rakiety i przesłać dane do wszystkich okrętów! - rozkazał do oficera łącznikowego. Wszelkie kosmiczne okręty ziemskiej armady zaczęły bezgłośny manewr uniku. Bezgłośny w kosmicznej próżni ale nie na samych okrętach a zwłaszcza ich mostkach. Wszędzie zawyły załogi usłyszały alarmy ostrzegające przez spodziewanym uderzeniem. Nic wiecej nie wiedziały zaczęły więc odwieczny rytuał polegający na modlitwach i wierzeniu, że są w najbezpiecznjeszym miejscu na całym okręcie. Mimo, że wszyscy wiedzieli, że to ułuda. W trakcie bitwy nie było bezpiecznych miejsc.


Jedynie na mostkach mieli wizualizację tego co się dzieje na zewnątrz i czego się mogą spodziewać. Widzieli zbliżający się rój "meteorytów" oraz niosące ze sobą zagrożenie. Flota zareagowała błyskawicznie i wyjątkowo sprawnie. Jak na manewrach. Błyskawicznie oczywiście w kosmicznej skali czasu, wielkości i odległości. Z punktu widzenia ludzi uwięzionych w pancernych skorupach wydawało się, że wielosetmetrowe bryły metalu poruszają się jak budzące się z letargu ślimaki a rakiety pędzą niesamowicie szybko. To też jednak okazało się ułudą.


Manewr okazał się skuteczny, tak jak Solo i wspomagający go w obliczeniach Cholerny Blaszak się spodziewali. Pociski nie mogły już manewrować więc leciały na wprost. W momencie gdy okrętowe komputery otrzymały dane o ich parametrach lotu okazały się dość łatwe do wyminięcia. Większość ziemskiej floty okazała się mieć farta i wyszła z tego ataku bez szwanku. Jedynie jedna rakieta trafiłaby pewnie we francuski ciężki krążownik Napoleon ale na szczęście pole siłowe spełniło swoje zadanie i rozbebeszyło ją w drobny mak w bezpiecznej odległości. Drugiej zaś udało się dotrzeć i trafić we włoski "Garibaldi" tej samej klasy i okręt na mapie taktycznej zajarzył się na żółto. Raporty jakie z niego napłynęły na szczęście mówiły, że nie są to poważne uszkodzenia i okręt może walczyć dalej.


- Lecą na nas panie Koordynatorze. - rzekł do szponiastego Nowofalowca jego oficer łącznikowy. Ten sam to widział. Udało się im wyjść z ataku Obcych właściwie bez szwanku. Ci najwyraźniej uznali wyższość obrońców i postanowili dać dyla. Ponieważ jednak do skoku w nadprzestrzeń potrzeba trochę obliczeń i odpowiednich warunków musieli jeszcze trochę tu pobyć. Obecnie dzięki ustawieniu floty obrońców musieli przelecieć albo pod lufami Shiar albo Ziemian. Z tych dwóch zdecydowali się zaryzykować lot w pobliżu Gospodarzy. I widocznie nie zdecydowali sie na odwrót na Plutona.


- Tak widzę, dziękuje panie kapitanie. Proszę nadać do naszych sojuszników by kontynuowali pościg i ostrzał póki to będzie możliwe. Naszej flocie przekażcie plan ogniowy zgodnie z wcześniej ustalonym harmonogramem. - oznaczało to, że Ziemianie i póki zasięg będzie pozwalał to także Shiar będą skupiać swój ogeń przede wszystkim na wielkich okrętach przeciwnika które stanowiły największe zagrożenie. O ile to było możliwe ciężko uszkodzone okręty wroga miały być dobijane przez lżejsze okręty ziemskiej floty oraz ścigających ich Shiarowców.


~- Tu Solo. Nie wiem co zrobiliście ale zwiewają do domu. Spróbujemy ich wystrzelać ile się da zanim wyjdą z zasięgu. -~ nadał na mentalnym łaczu do sztabu Nowofalowców. Dało się słychać powagę w "głosie" Szponiarza. Zdawał sibie sprawę, że wystrzelać wszystkich lub większość będzie ciężko w warunkach jakie mieli. No i z powodu malejących odległości i przejścia do walki bezpośredniej głównych sił ich floty straty prawdopodobnie wzrosną.


Skorzystał też z okazji z rozmowy z nimi i podał im "problem" z Węglanem. Z obliczń jego i Blaszaka wychodziło, że może grafitowy wojownik to mocarz ale przy takich skalach był po prostu za lekki na tak silne pola jakie miały okręty. Miał szanse się przebić skorzystając z osłony jakiejś rakiety i skorzystać z jej przebicia lub osłabienia pola. Ale taki manewr sporo tracił ze swego pierwotnego potencjału stąd był prawie zdecydowany poprzez Barloga ściągnąć go z powrotem do reszty Thunderbolts. Na wszelki wypadek spytał jednak o opinię genialnego Tonego i wszystkowidzącego Marcusa. Co trzy głowy to nie jedna.
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M] Inwazja - Epilog

sob sty 18, 2014 4:58 pm

Lady Orleans & Chłopcy z ChainDogs

- Wielkie Dzięki! Dobra, robota, czy ktoś z was potrzebuje leczenia ? - Nadała komunikat do członków New Wave jednocześnie próbując zebrać moc Barona.

- Shmedi mój władco użyczyć mi sił abym uzdrowiła moich towarzyszy oraz udziel nam wszelkiej pomocy

Richard ""Rock Thunder " Tündér

Czarna kapłanka nie mogło wiedzieć, że odpowiedzią na jej modlitwy będzie biały przygłupi niedoszły członek Hell's Angels, który dorównuje jej pod względem rasizmu. Choć biel nie byłabym właściwym określeniem odcienia skóry Ricka. Jajogłowi z HAMMERA wtłoczyli mu pod skórę masę nanobotów, które pozwalały mu oddychać w przestrzeni kosmicznej bez tych głupich skafandrów przy okazji zwiększając jego i tak już imponującą siłę i odporność na ciosy.

Efektem ubocznym tego zabiegu była zmiana barwy skóry, z początku była czarna, ale po licznych protestach zgodzona się na zmianę. Żartowniś, który zaproponował różowy wylądował na intensywniej terapii z połamanymi kośćmi, po tym incydencje jakaś uczynna i uzdolniona artystycznie osoba zgodziła się ustawić niebieską barwę i wyrysować na niej symbol błyskawicy ulubionego tatuażu Richarda, który przy zmienionej barwie melaniny był słabo widoczny.

Olbrzym nie miał pojęcia, że miniaturowe robociki mają dodatkowy subprogram, który w razie jakiegokolwiek buntu lub odmowy wykonania rozkazu pozwoliłby im rozpuścić jego mięśnie i tkanki. Nieświadomy Tundire cieszył się, że wygląda jak "-wyjebisty pierunowy niebieski Hulk, normalnie!"

W przeciwieństwie do Alfy nie miał żadnego problemu z długim czekaniem, słuchał sobie muzyki i podśpiewywał coraz bardziej nakręcony. Podobał mu się ten nowy dowódca na pierwszy rzut oka był chuchrem, ale wprawione oko chłopaka potrafiło rozpoznać minę doświadczonego mordercy, bo widział tego typu ludzi w pace. Sprytni i niebezpieczni a ten ich szanował, więc będzie dobrym dowódcą!

Młody lubił Ukraińca, bo przypominał mu nieco starego z tym, że w przeciwieństwie do ojczulka jego kumpel z zespołu był jakby to ujął Steve " bardzo negatywnie nastawiony do życia”, więc Richard dość szybko nauczył się ignorować wstawki o braku przeszłości i samobójczych misjach.

Wiedział, że go uwolnią i koniec! W pierwszej fazie walki, napierniczał Węglana żeby gimp nabrał większego rozpędu i siły. Przez bariery statków skończyło się jednak na tym, że Rock Tunder odniósł więcej szkody niż przeciwnicy. Szybko, więc się stamtąd wycofał, udało mu się zdjąć parę wrogich okrętów osłabiając ich pola siłowe i rozrywając pojazdy na strzępy.

Gdy zobaczył, że uciekają krzyknął wściekły za tchórzami. Niestety brak tlenu oznaczało również zero dźwięku, co zmniejszyło zamierzony efekt. Barlog usłyszał niemą prośbę kumpla i za pomocą jednej z płonących cienistych macek cisną nim w oddalających się przeciwników

~JA WAM POKAŻĘ, CO ZNACZY ZADZIERAĆ Z ZIEMIĄ! ALE JAZDA!~- Pomyślał wbijając się w kolejny krążownik, bawił się niesamowicie.
 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

Re: [M&M] Inwazja - Epilog

wt sty 21, 2014 11:15 am

Kosmiczna bitwa
Najeźdźcy i ziemianie zbliżali się do siebie coraz bardziej, pierwsze salwy miały dotrzeć w zasięg antyrakiet już za kilka sekund. Tylko Solo miał komfort patrzenia na całą sytuację. Obrona antyrakietowa zwijała się jak w ukropie, uaktualniając plany ogniowe, w końcu i tak wszytko przejęła automatyka, do rakiet które się przedarły otworzyły ogień działka automatyczne. Niestety i tak okrętami wstrząsnęły trafiania.
Solo rzucił okiem na na pulpit, dwa ciężkie krążowniki zniknęły, trzy dalsze zapłonęły czerwienią powoli wypadając z szyku. Ale wróg poniósł większe straty, pięć krążowników liniowych i jeden pancernik zniknęło z radarów. Nie był to jednak cały owoc wspólnego ostrzału Shiar i ziemian. Do tego jeszcze kilkanaście drobniejszych punktów zapłonęło czerwienią i pomarańczem.
Ale to był dopiero początek, kolejne salwy właśnie docierały do ziemskiej floty. Były wystrzelone jeszcze zanim pierwsza salwa dotarła do celu, więc część straciła namiar gdy zniszczono okręty z których je wystrzelono. Niestety pozostałe mknęły do celu jak po sznurku.

Pluton
Siły powoli wracały rannym. Zadziwiające, ale gdy nikt nie stał nad głowa gotów ci ją odstrzelić, czekanie aż moc Barona zacznie działać nie było tak uciążliwe.
- Jak...jak wam się udało nas uwolnić - zapytał jeden z komandosów powoli wstając. - Nie sadziliśmy, że to możliwe.
- Witajcie w Układzie Słonecznym. Nazywam się Tony Pym. Opracowaliśmy metodę wysyłania Najeźdźców do ich pierwotnego wymiaru. Czy jesteście w stanie działać? Potrzebujemy kilku dobrych strzelców, część floty Najeźdźców zdołała uciec, a nasze siły są bardzo ograniczone.
- Chętnie się odegramy na nich, zniszczyli nasz świat. Niestety wszystkie okręty ruszyły do bitwy, zostało tylko kilka jednostek transportowych.

- To przejściowy problem - Powiedział, Pym, po czym nadał do Solo z pomocą Marcusa:
~ Zaraz do ciebie dołączymy - Następnie naukowiec szybko wydał polecenia reszcie - Alex, zajmij się pozostałymi przebudzonymi, wyjaśnij im co się stało. Calwin, doprowadź systemy bazy do porządku. Gniew, Marcus… - Tonie nie zdołał dokończyć, kiedy w trójkę znaleźli się w hangarze.
Maleńkie robociki szybko przebudowywały jednostkę dostosowując ją do wymagań Ziemianina. Chwilę potem stał przed nimi dziwnie wyglądający statek, gabarytami przypominający płaski talerz.
- Ruszajmy. Szkoda czasu.

Przestrzeń wokoło floty najeźdźców.

Otoczony lawiną ognia powstrzymywanego przez tarcze pancernik pluł ze wszystkich wyrzutni rakietami. Nagle jego rufa eksplodowała od wewnątrz. Gdyby tu był jakiś obserwator, to wśród wirujących szczątków zobaczył by czarną jak węgiel sylwetkę na tle wtórnych eksplozji wewnątrz kadłuba. Ale nikogo nie było by mógł to oglądać.
- Woooha! Rogaty, dawaj jeszcze raz. Nazwiemy to “Jak diabeł z pudełka”.
Okręt za nim eksplodował.
- Halo? Stary? Ale zdążyliście się teleportować?

Kosmiczna bitwa
Z ekranu znikł kolejny wrogi okręt, mimo, że żadna rakieta go nie trafiła.
- Twój plan działa Stark - powiedział Solo.
- Widzę, tylko powiedz kretynowi, żeby rozwalał silniki nie uszkadzając reaktora. Może potem da się je wyremontować. - Były, a może już obecny dyrektor SHIELD zawsze miał praktyczne podejście.
Kolejne wrogie okręty zniknęły, tyle że tym razem w tradycyjny sposób. Straty własne były umiarkowane, kilka lżejszych okrętów wypadło z szyku i tylko jeden z nich chwile później eksplodował. Przypadkowe ofiary rakiet, które straciły główny namiar i skierowały się ku najbliższemu celowi.

 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

[M&M] Inwazja - Epilog

śr sty 22, 2014 8:06 pm

Tony Pym

Bohater, siedząc za potężną konsoletą świeżo stworzonego ścigacza, ze zdziwieniem analizował napływające komunikaty.
- Marcus, jakbyś mógł, sprawdź co się dzieje. Idzie nam zdecydowanie za gładko - sam Pym wczytywał się z uwagą we wszystkie nadchodzące raporty. Coś zdecydowanie było nie tak.

Jednocześnie Tony komunikował się z Solo za pomocą Marcusowej telepatii:
~ Możemy teleportować się przed uciekających i stworzyć iluzję nadchodzącej armady Najeźdźców. Czy sądzisz, że wystarczy to, aby zatrzymać albo spowolnić uciekinierów?
 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M] Inwazja - Epilog

czw sty 23, 2014 3:04 pm




Zatrzymanie czasu w bazie było impulsem, który wyeliminował nieskończenie wiele zakończeń tej batalii. Pozostałe nieskończenie wiele było coraz bardziej zbieżnych. Immortus dawno nauczył się odsiewać te, których drobne elementy nie zniekształcały całościowej wizji.
Prawdopodobne przyszłości dzielił i kategoryzował wedle wielkich wydarzeń, których obecność pozwalała pogrupować nieskończenie wiele przyszłości w skończoną liczbę jej możliwości. Każdą taką grupę dalej kategoryzował przez pomniejsze wydarzenia, aż do punktu w którym miał nieskończenie wiele tych samych wersji przyszłości z niewielkimi odstępstwami, jak to, czy ktoś zje końcówkę zdania, czy wypowie je w całości, czy też sekundę później.

Żeby nie zwariować ilością informacji, telepata trzymał się wizji przyszłości jakby podróżował autostradą. Wybierał zawsze najszerszą, drogę, czyli tą, z największym prawdopodobieństwem. Wśród nich jechał najszerszym pasem, zmieniając go, gdy pas obok stawał się szerszy. Gdy była potrzeba przyglądał się strukturze asfaltu, po którym mknął dostrzegając drobinki piasku, czy wilgoci, mogące spowodować poślizg, jak i samą strukturę drogi. Zwykle jednak nie było potrzeby by zagłębiać się w taki poziom szczegółów. Nie było też potrzeby robić tak teraz. Autostrada, którą mknął, wydawała się nie mieć rozgałęzień. Była długą szeroką prostą, a im dalej nią podążał, tym bardziej widział nieuchronność celu na jej końcu. Rzucił jeszcze okiem, niczym z lotu ptaka na całość skomplikowanej drogi przebyli, na wszystkie skrzyżowania i pętle.

- Tony, musisz, razem ze Starkiem, znaleźć sposób na całkowite zamknięcie wymiaru i zniszczenie wszystkich obcych. - powiedział. - Plany Dooma nie mogą Wam w tym przeszkodzić. -

Głos mężczyzny był jeszcze bardziej odległy niż zwykle. To dlatego, że umysł był równie daleko. Wprawione w ruch drobinki wody doprowadzą do niekontrolowanego poślizgu, a ten, w konsekwencji, wypadnie z drogi.
Powietrze stało się jakby gęste, trudne do przełknięcia. Płuca z trudem wyrzucały je na zewnątrz, a wdech dawał niemiły metaliczny posmak. Jako pierwsi wyczuli to pasażerowie przebudowanego statku autorstwa Pyma, jednak efekt szybko rozprzestrzenił się, tak, że poczuł to zarówno Ironman w swym pancerzu, jak i Solo w swoim centrum dowodzenia. Inhumans na Księżycu i Spider-man na ulicach Nowego Jorku.

Ostrzał statków Obcych nie zelżał, ale stał się mniej precyzyjny. Same statki zaś jakby zastygły w obranym przez siebie kursie. Zupełnie jakby ktoś zasnął za kierownicą. Zasnął, lub został zatrzymany. Tony spojrzał w nieobecne oczy Marcusa.
- Jednak nie uda mi się policzyć z Fredem - odezwał się telepatycznie do członków New Weave (wliczając oddział Adama) - Dopilnujcie, żeby Pustka, którą nosi w sobie nie zniszczyła tego świata -

~ Żegnajcie ~ nadał telepatycznie, po czym zniknął. Nie była to jednak zwykła teleportacja, do której przyzwyczajeni byli jego towarzysze. Tym razem w miejscu w którym przed chwilą stał wiała niemal namacalna pustka. Powietrze natomiast z powrotem zrobiło się lekkie.

Solo nie miał czasu zastanawiać się nad słowami Immortusa, gdyż w ekranach monitorów dostrzegł, że statki wroga przestały manewrować. Leciały ze stałą prędkością, jeśli strzelały w momencie zniknięcia Marcusa, strzelały nadal w tym samym kierunku salwa za salwą, jakby operator zastygł z wciśniętym spustem.

Jego oddziały nie miały większych problemów z uniknięciem strzałów i zestrzeleniem wrogich jednostek.


* * *


Immortus płynął zawieszony w nicości. Ze swojego miejsca dostrzegał toczącą się bitwę, jej wynik, przyszłość, przeszlość i teraźniejszość. Nie reagował.
Widział armię najeźdźców, główną flotę, która pozbawiona kontroli sunęła coraz bardziej chaotycznie. Szybsze statki doganiały wolniejsze, wpadając w nie i niszcząc. Nie reagował.
Wymiar obcych był dziwny. W swojej strukturze, fizyce, w swoich prawach, stałych kosmicznych i wielu innych aspektach. Jednak jeden, nawet zmieniony aspekt pozostał taki sam. Czas. Immortus nie reagował. Płynął uwięziony w pustym wymiarze Limbo, swej dawnej siedzibie, sparaliżowany, niezdolny ruszyć choćby palcem. Był bramą między swoim domem - Limbo, a dziwnym wymiarem obcych. W pełni świadomy, lecz niezdolny wykonać żadnego gestu, żadnego słowa, żadnej myśli. Bierny obserwator życia na Ziemi, w "rodzimym" wymiarze. Brama, zmieniająca porządek w Uniwersum najeźdźców. Zatrzymująca czas.
Swymi wszystkowidzącymi oczami, Immortus obserwował zastygły w bezruchu wszechświat, bezwolny i uwięziony jak on. Widział najeźdźców w prawdziwej postaci niezdolnych do wykonania ruchu. Gdyby mógł myśleć, pomyślałby o Tonym Pymie, o Starku, Blackbolcie, Strange'u i Xsavierze. O wszystkich tych, którzy swoimi umiejętnościami będą w stanie trwale pokonać Inwazje. Ale nie mógł. Mógł tylko obserwować radość ziemian, zniszczenie bazy na Plutonie. Mógł obserwować zniszczenie głównej floty i spokojny dryf jej niedobitków. Na koniec mógł też obserwować Czarci Tron. Majestatycznie uwięziony wraz z Najeźdźcami. I zastygły wyraz zdumienia Ambasadora.

Nim zdecydował się na ten krok miał nadzieję, że będzie to chwilowe i ludzkość znajdzie sposób na wyzwolenie go i ostateczne pokonanie zarazy. Nie widział tej przyszłości, gdyż przyszłość kończyła się w chwili zatrzymania czasu. Trwał więc w bezruchu pośród pustki i obserwował.
 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

[M&M] Inwazja - Epilog

czw sty 23, 2014 10:03 pm

Gdy wroga flota przestała manewrować zniszczenie jej było kwestią czasu. Solo widział zdziwienie załogi okrętu flagowego gdy jeszcze chwilę temu tak trudne do trafienia okręty teraz eksplodowały jeden po drugim. Tak jakby obroną zajęły się tylko systemy automatyczne.
W końcu na ekranie nie pozostało nic, prócz uszkodzonych i dryfujących bezwładnie wraków.
- Sprawdzić, czy coś nadaje się do naprawy - rozkazał Solo - I… chyba wygraliśmy pierwszą rundę.
Jego słowa zagłuszył wrzask radości załogi.

Pustka po Marcusie była wręcz namacalna, prawie bolesna, bo przyzwyczaili się do jego obecności w głowie. Tak naprawdę tylko Tony rozumiał co się stało, reszta tylko mogła się domyślać.

O wiele później
Orbita wokoło Ziemi była pełna nowo zbudowanych okrętów, kilka zdobycznych dało się wyremontować, co więcej personel bazy na Plutonie okazał się bardzo pomocny. Większość stanowili komandosi ale okazali się na tyle elastyczni, że po krótkim szkoleniu obsadzili kilka statków odciążając i tak już ledwo zipiącą Akademię Kosmiczną.

Solo wraz z Tonym, Starkiem i innymi najtęższymi umysłami opracowywał plan obrony. Niestety przecenili wroga. Zamiast zwartej masy okrętów, zaczęły pojawiać się niewielkie grupki, do tego część była dotknięta tym samym co przytrafiło się flocie z Plutona. W zasadzie największe straty odnotowło kwatermistrzowstwo. Półtora miliona dolarów za rakietę, kwota wydawała się astronomiczna, ale tylko do momentu gdy uświadomiono sobie, że na jeden wrogi pancernik potrzeba 4 do 5 rakiet by go unieszkodliwić.
O dziwio tu przyszedł z pomocą projekt Victora van Dooma. Jego rakiety, zwane Egzorcyzmatorami, pozwalały pozbyć się obcych i dokonać abordażu bez strat własnych. Niestety był to, z punktu widzenia ekonomi marny sukces, utrzymanie tylu uchodźców było o wiele droższe niż wystrzelone rakiety. Tony wyobrażał sobie, jak Doom siedzi w swojej sali tronowej i śmieje się złowieszczo ściskając raporty ekonomiczne.

Jeszcze później
- W imieniu wszystkich narodów Ziemi chcieli byśmy uhonorować bohaterów, bez których byśmy nie spotkali się dziś tutaj… - kamera pokazała stojących w galowych strojach New Wave, Chain Dogs oraz Thunderbolts. - Ale przede wszystkim powinniśmy dziękować Tonemu Pymowi, którego to geniusz pozwolił pokonać wroga...

Tony wyłączył wielki panoramiczny telewizor i rozsiadł się w swoim prezesowskim fotelu. Skrzywił się mając dość “nagonki mediów”. Stał się bohaterem, ba, omalże sam nie pokonał najeźdźców. Na początku próbował wyprostować wszystko, ale to było jak rzucanie grochem o ścianę. On był na świeczniku, a wielu z tych co się przyczynili do zwycięstwa pozostało nie zauważonych. Zapomnianych. A w końcu nie tylko ci co przeżyli mieli swój wkład i to znaczący. John, Adam, Marcus choć dla tego ostatniego wciąż była szansa. O żadnym z nich media nie powiedziały ani słowa. Tak jakby wszyscy dziennikarze się uwzięli, jakby byli w jakiejś zmowie…
- Mefisto. Ty gnoju - warknął pod nosem Tony.

Solo wszedł do sali, Był tam Stark, Fury i paru generałów floty. Skąd się wzięli nie wiedział, ale pojawili się nagle, co więcej żadnego z ich nazwisk nie kojarzył z walki. Na pewno nie dowodzili żadnym z okrętów. Jak ktoś siedzący za biurkiem miał podejmować decyzje? Gdyby to od niego zależało inaczej by to poustawiał.
- Solo - powiedział Fury - zostałeś zrehabilitowanyi przywrócony na stanowisko w SHIELD, co więcej zostałeś też awansowany. - Wymienili silny uścisk dłoni.
- Niestety jest też zła wiadomość - kontynuował Fury - Zostajesz zwolniony ze służby z zachowaniem wszelkich przywilejów.
Zwolniony? Koniec wojny, wiec nie jest potrzebny. Jasne, przerabiali to już z Wietnamem.
- Niniejszym zostajesz powołany na stanowisko admirała Floty Ziemi.
- Co?
- Masz w chuj roboty, żeby zaprowadzić porządek na tym parkingu jakim stała się orbita Ziemi.
- Wtrącił się Stark ze złośliwym uśmiechem. - Byłeś drapieżnikiem i łowcą, teraz ci się to przyda bo wpadłeś w gówno zwane polityką. Dowodziłeś Flotą więc rób to dalej.

Lady Orleans weszła do tonącej w półmroku sali, nie znała siedzących za konferencyjnym stołem ludzi. Ale mieli na sobie drogie garnitury, czyli reprezentowali zło.
- Proszę siadać - jeden z nich zapraszającym gestem wskazał krzesło. - Pewnie zastanawia się pani po co ja tu zaprosiliśmy. Otóż była pani członkiem grupy ChainDogs.
- Wciąż jestem
- wcięła się Lady.
- Miałem na myśli, tą grupę z przed… wyzwolenia.
- Mamy propozycję, wiemy że nieformalnie objęła pani dowództwo nad swoją grupą. Chcieli byśmy by pani kontynuowała.
- Chcemy by pani stanęła na czele organizacji która pomoże byłym Psom na powrót do normalności. Oczywiście z wyłączeniem winnych najcięższych przestępstw, chodzi nam o tych którzy zostali rozesłani z bazy księżycowej. Do pani obowiązków należało by ich odszukanie i sprowadzenie na łono społeczeństwa.


Alex prawie, że dygotała z niecierpliwości w zasadzie dygotała, ale to wina silników. Zaraz miała ruszyć w nieznane. Zbadać szlak Najeźdźców. Tony Twierdził, że Marcus się tym zajął, ale Obrońca wolał się upewnić. Alex ufała słowom swego twórcy, lecz ciekawość wzięła górę. Po za tym mogła znaleźć kogoś komu będzie mogła pomóc. Magazyny rakietowe miała pełne Egzorcyzmatorów.
- Wszystko gotowe Alex, buziaka na do widzenia i możesz ruszać.
Gibka postać w fioletowym kombinezonem z suwakiem rozsuniętym aż do pępka zmaterializowała się przed koordynatorm lotów. Złapała go za kapy munduru i poderwawszy z fotela pocałowała. Chwile chłopak później zorientował się, że jest sam.
- Ja pierdziele, właśnie całowałem się z ważącym siedem milionów ton pancernikiem.

Gniew popatrzył po zebranych bohaterach, czuł, że stojąca u jego boku Tarsis jest spięta. Nic dziwnego zebrali się tu prawie wszyscy. Ares, Toxin, Daken i Moonstone. Brakowało Bullseye’a. Ale on gdy minęła era Osborna, wrócił do Thunderbolts. Oraz Sentry’ego, który awansował i znalazł sie w Flocie Ziemi.
Zaproszenie na spotkanie było nieco tajemnicze, ale przyszedł na nie.
- Nie pasujesz do nowego ładu, tak jak my. Chcemy żebyś dołączył do nas. Ty i twoja kobieta. Dołączcie do Dark Avengers. Nie stoi za nami żaden rząd. Sami sobie będziemy szefami.
- Dość mamy podszywania się pod innych. Zachowamy nazwę, ale działamy na własny rachunek. Wchodzicie w to?


Wirecutter stała czekając na Calvina. Jego konkurentka do tytułu największego ziemskiego hakera okazał się podróbą i awatarem Obrońcy. Ale nie byłby sobą by pozostawić tak stan rzeczy. Jego duma i ego nie pozwalały mu na to.
“Kurwa jestem jak Tony” pomyślał wyrzucając papierosa.
Wirecutter podeszła i zarzuciła mu ramiona na szyje. A potem pocałowała.
Miliony kilometrów światłowodów Klain dalej zawiadywał ruchem na orbicie. Skorygował kurs wahadłowca i zaktualizował dane o fluktuacjach słonecznych. Zanotował też niewielkie anomalie w polu magnetycznym Marsa.
Tak, nie dał rady odmówić, gdy Obrońca zaproponową mu miejsce Wirecutter. Calvin wziął obie, robotę i swoją poprzedniczkę.

Trwał…
I miał tak trwać po wieki…



Nowe obrazy napłynęły lawiną. Życie toczyło się dziwnym torem, Tony, Calvin, Alex, Lady Orlean, Solo, Gniew. Dziwne uczucie napłynęło z wewnątrz i ogarnęło go całkowicie.
Zawieszony w niebycie i bezczasie zaśmiał się.
“Bez obaw przyjaciele” przemknęła mu dziwna myśl “To jeszcze nie koniec niespodzianek.”
Nadpłynęły olejne obrazy. A Marcus "Immortus" Kent wciąż się śmiał.


Prolog przed WWH?
Zielony olbrzym przedarł się przez drzewa i stanął na plaży. Wyspa, trafił na wyspę.
- Hulk, urwać łeb Tonego Pyma i tłuc nią o kamień. Tłuc tak długo aż kamień pęc.

Mars
Przez powierzchnię planety przebiegł jakby dreszcz. Długa na setki kilometrów fala kurzu przetoczyła się wokoło planety. Badacze Marsa przy dużej dozie dobrej woli mogli by uznać, że wyglądała trochę jak twarz zagniewanego człowieka. Ale wiedzieli że to złudzenie, podobnie jak z twarzą uformowaną przez cień skał. Cóż, Mars miał wiele twarzy…

Przestrzeń kosmiczna
Pusta przestrzeń nagle okazała się zajęta przez potężny kadłub bogato zdobionego okrętu wojennego. Po powierzchni przebiegły błyski, momentami rwały się i zamierały jak zamrożone.

Ziemia
Charles Xavier zamarł na chwilę i odłożył książkę. Wyczuł echo potężnej obecności psychicznej.
~ Jean?
~ Też to wyczułam, profesorze.
~ On chyba wraca… i nie tylko on.
~ I chyba jest wkurwiony.
~ Jean?! Za długo przebywasz z Loganem.
~ On ma po prostu dar prostego wyrażania skomplikowanych rzeczy.
~ Z pewnością.


KONIEC


Pozostawmy decyzje jakie stanęły przed waszymi herosami jako otwarte.

Dziękuje wszystkim za grę, niektórym za prawie pełne 4 lata innym za mniej. Poświęciliście sporo czasu i wykreowaliście wspaniałych bohaterów. Najlepiej to widać porównując drogę jaką przebyli od początków aż do teraz.
Zapraszam do komentarzy. Czas na wspominki, w końcu kawał życia nam minęło w tej sesji :)


Temat do zamknięcia.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [M&M] Inwazja - Epilog

pn lut 24, 2014 5:54 pm

Keb. Lamorkin. Ten, Który Dał Prawo. Biały Mędrzec. Mściwy Płomień. Pan Popiołów. Kat. Gniew.
Przypomniał sobie niektóre swoje imiona. Było ich tak wiele, choć większość zaginęła przez te wszystkie tysiąclecia. Ciekawe, jak teraz zostanie zapamiętany? Zapalił papierosa o płomień wywołany na dłoni.
- Co zamierzasz - zapytała Taris wychodząc na taras wynajętego domku. Gniew wyjął z kieszeni niewielki kwiat. Była to róża, o czterokolorowych płatkach: zielonych, niebieskich, czerwonych i szarych. Tych ostatnich jednak praktycznie nie było.
- To co musi zostać uczynione. Mam pewne zobowiązania - rzekł ukazując nieludzkie zęby w niewesołym uśmiechu .
- Zobowiązania wobec kogo? - zapytała była paladyn. Wiedziała, że smokokształtny lubi zagadkowe aluzje. Gniew odwrócił się w jej stronę
- Wobec Setriela, Władcy Cieni, Markusa, Świata - mówił nie przestając się uśmiechać. Kovieta zmarszczyła brew.
- Mógłbyś wyrażać się jaśniej? - była wyraźnie poirytowana. Nie lubiła, gdy mówił zagadkami.
Gniew westchnął
- Moja rasa powstała, aby utrzymywać równowagę we wszechświecie. Oczywiście, wielu z nasco tym zapomniało, ale nie ja. Setriel, Władca Cieni, Ilian, nigdy nie było tylu międzywymiarowych graczy i to wzbudza mój niepokój. Jak myślisz, co się stanie, gdy dorwą się do technologii?
Taris nie zajęło wiele czasu przeanalizowanie możliwych skutków.
- Ale tu jest Tony, Solo i reszta. Oni nie pozwolą na to - rzekła była paladyn.
- To nie jest jedyna linia rzeczywistości, w której rozwinęła się technologia. Jest przynajmniej jeden świat, lecz posiada on tylko jednego obrońcę i to nie dość kompetentnego, aby się przeciwstawić tyranom i potworom.
Okaleczona kobieta natychmiast zrozumiała, co ma na myśli Gniew.
- [i] I ty zamierzasz temu zapobiec, z moją pomocą.

Tym razem w jego czerwonych oczach rozbłysła wesołość.
- A w zamian uda mi się uwolnić Markusa... prawie bezkrwawo
  • 1
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość