Walczący byli zbyt zajęci sobą, by zareagować na wasz szybki odwrót. Josze prowadził was poprzez szalejącą wichurė i deszcz. Mężczyna nieustanie coś paplał, ni to do siebie, ni do was, wiele z tego nie miało zbyt dużego znaczenia, na przykład informacje gdzie można znaleźć najbardziej smakowite szczuty...
Josze wybierał dość niebezpieczne przejścia między kamienistymi urwiskami, tłumacząc się tym, że nie chce by gobliny czy orkowie trafili na nich. Ostatecznie, przy akompaniamęcie gromów i w świetle błyskawic, przecinających poczerniałe niebo, dotarliście do wzgórza na którego szczycie stał wasz cel.
Budynek ponad wami, był w dniach swojej świetnosci, bez wątpienia wspaniałą świątynią. Piętrowy, zbudowany z ciemnego drewna, wysokiej jakości, sprowadzonego z kontynentu. Z okienicami chroniącymi od wiatru i imponującą żelazną bramą przy wejściu.
Dziś, wiele dekad po porzuceniu, świątynia jest ruiną. Drogie drewno zbutwiało, pełno jest pęknięć i złamań. Nie ma śladu po większości okienic, a te pozostałe resztki, trzaskają o ściany przy powiewach wiatru. Żelazna brama co prawda się ostała, lecz pokrywa ją rdza. Bluszcz, kiedyś posadzony zapewne jako ozdoba, oplótł niemal cały budynek. Nie ma żadnych śladów zamieszkania, jednak ściany wydają się na tyle. solidne by oprzeć się najcięższej pogodzie.
Josze pociągnął za bramę powoli, by nie skszypiała za bardzo. Gdy weszliście do środka, po jakimś czasie, czucie wracało wam do skostniałych kończyn.
Po przejściu przez hol, który pokrywały wyblakłe już malowidła bogini, weszliście do dużej sali, którą Josze określil jako Komnatę Bogini. Strop jest tu wysoki, wszędzie dookoła walają się połamane meble. Drewno jest bardzo stare, ale widzicie że złamania są świerze. Po śodku wschodniej ściany, są podwójne drzwi. We wschodnim rogu pónocnej ściany są małe drzwi. Zachodnią ściane stanowi linia kolumn osadzona na trzystopmiowych schodach. Poszarpana zasłona ogranicza wam widok pomieszczenia za kolumnami.