Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Arvelus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 815
Rejestracja: sob maja 12, 2012 7:50 pm

[M&M 3ed] Zaćmienie - sesja

pt cze 05, 2015 7:50 pm

Erebus zaklął na czym świat stoi, czując głęboką frustrację skierowaną na siły rządzące tym światem.
Usiadł i myślał, a gdy wstał przeprowadził inny rytuał. Jak nie Mahomet do góry to góra do Mahometa.

 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

Re: [M&M 3ed] Zaćmienie - sesja

sob cze 06, 2015 2:20 pm

Apokalipsa

Jeźdźcom udawało się całkiem dobrze. Na dobrą sprawę zostawało im tylko szukanie niedobitków i dobijanie tego co zostało z kultu Wiecznego Słońca. Potem trzeba było znaleźć resztki Viracochy i zniszczyć je ostatecznie. Cykl musi się zamknąć, by mógł zacząć się od nowa. Coś się kończy coś zaczyna, tak to działa od początku istnienia wszechświata.
~Cel jest na wyciągnięcie ręki! - entuzjastyczna myśl połączyła całą czwórkę.
~Ruszamy! - polecieli w kierunku skrajów cywilizacji, tam czekały ostatnie przyczółki kościoła.
Wyznawcy Viracochy mieli wkrótce spotkać swój koniec.

 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[M&M 3ed] Zaćmienie - sesja

czw cze 11, 2015 9:10 pm

tratgrugg Killcrashah, ostatni rzucający kości klanu wilczych czaszek.

Wielka hala tonęła w półmroku. Kopcące pochodnie, umieszczone w zardzewiałych uchwytach w ścianach, ani zwisające na łańcuchach żelazne kosze wypełnione jakąś gęstą płonącą mazią, nie były w stanie przepędzić panującej w orczej hali ciemności.
Zimne, wyciosane w naturalnej skale ściany były ozdobione licznymi zebranymi w walce trofeami. Znalazły się tam rozwieszone bronie, zarówno orczych bohaterów jak i godnych pieśni wrogów.
I tak obok nieporęcznego or czego berdysza wisiał złoty miecz inkwizytora, obok rogatego hełmu, starannie wykonany hełm boskiego championa.
Na ścianach wisiało również wiele tarcz, z różną heraldyką. Przez tysiąc lat wiele z nich wyblakło, a jedynie nieliczni na powierzchni pamiętali znaczenie znaków lub plemiona, które dawno przeminęły. Jednak orki pamiętały, w swych gardłowy pieśniach o swych zwycięstwach i swych porażkach , nadal wspominali dawne bitwy, chwałę i krew.
Lecz nie tylko broń i rynsztunek zdobiły ściany wielkiego holu. Wiele zwierzęcych futer zostało rozciągniętych na zimnej skale. Tu i ówdzie swymi pustymi oczodołami spoglądały na ucztujących czerepy powalonych potworów i herosów.
Ci jednak, siedząc przy długich stołach, nakrytych gęsto jadłem i trunkiem, rycząc, jedząc i śmiejąc się, nie zwracali najmniejszej uwagi na relikty dawnych lat, spoglądające tak obojętnie na nich.
Uwagę zebranych wojowników rozpraszały również tu i ówdzie tańczące zmysłowo na stołach branki.

U szczytu hali, na podwyższeniu z czaszek stał, górując nad wszystkimi, masywny, groteskowy tron, zbudowany z kości i broni pokonanych wrogów.
A na nim siedział ogromny ork. W jego dłoni dzban krwawego wina, naznaczony licznymi cięciami skórzany pancerz zdobił jego szeroką pierś.
Białe włosy skrywały pochyloną w zadumie szorstką twarz.
U stóp władcy leżała piękna niewiasta, najnowsza branka z kolejnego podbitego miasta. Jej sarnie oczy wpatrywały się z nieskrytym przerażeniem w biesiadujących orków, na swego nowego pana i władcę, nie odważyła się spojrzeć ni razu.

Uwagę władcy przyciągnęła walka gladiatorów na środku sali. Krew tryskała z rozszarpanego ramienia, brocząc kamienie szkarłatem.

Odgłos bosych stóp po drugiej stronie holu, tupiących o zimną kamienną posadzkę przyciągnęło spojrzenie orczego władcy.
Ze łzami w oczach umykała tam od grupki, rechoczących gromkim śmiechem, orków jedna z niewolnic. Jej skąpa tunika kleiła się od miodowego sosu, w którym podawała żeberka na stół.
Killcrashah podążył za nią swym niewidzialnym okiem, widział jak biegnie korytarzami podziemnej orczej fortecy. Jak zatrzymuje się przy tryskającym na poboczu źródełkiem. Niewiasta przycupnęła na krawędzi kamiennej misy, tworzącej mały basen, w którym zbierała się krystalicznie czysta i dość zimna woda.
odrzuciła na plecy długie, jasne włosy, zsunęła do pasa tunikę i zaczęła obmywać nie tylko twarz, lecz również białe ramiona i piersi.
Orczy szaman starał się sobie przypomnieć jej imię, lecz nie potrafił.

Wrócił myślami do tamtej bitwy, odbywającej się stosunkowo niedawno, jak dla kogoś, kto żyje tak długo jak on.

***

Za ich plecami było ich miasto. Łuny pożarów podświetlały od dołu na pomarańczowo powstałe z gęstego tłustego dymu czarne chmury. ogień hulał wśród ruin, strzelały pękające na skutek żaru belki.

tratgrugg spoglądał na poległych legionistów boga słońca. Walczyli dzielnie. Tak jak się orczy szaman spodziewał, nie dostrzegł w ich oczach strachu gdy ich zabijał. Jedynie stanowczość i absolutną pogardę dla śmierci.
Ci umarli z honorem. Ci, którzy stchórzyli, cóż... Ork uniósł swój łeb, spoglądając na truchła tych mniej fortunnych.
Wzdłuż drogi do głównej bramy miasta w błoto wbito drewniane pale. Gniły na nich trupy, czerwone i ociekające krwią ludzkie ochłapy.

Po zdobyciu miasta i trzech dniach nieustającej grabieży, orki popędzili ludzi na południe.
w stronę najbliższego zejścia w pod mrok.

wszyscy pozostali przy życiu ludzie mieli zostać sprzedani w niewolę. mroczne elfy płaciły dobrze, a i kilkoro z pewnością orki zachowają dla siebie, wszak ludzcy niewolnicy zużywali się tak szybko w ich mroźnej fortecy. Ludzie szli zatem, pozbawieni majątku, nadziei i godności, w brudnych i podartych ubraniach. Jeńcy nie byli związani, lecz krążący dookoła orczy wojownicy skutecznie zniechęcali ich od jakichkolwiek prób ucieczki.
Od czasu do czasu, gdy jakiegoś z orczych hersztów naszła chęć, krążyli swobodnie wśród maszerujących ludzi, wyszukując najładniejsze dziewczęta.
Killcrashah był wśród nich, zawsze chętny do takich polowań.
Gdy któryś z brutali przydybał ludzką ślicznotkę, bezceremonialnie chwytał ją za nadgarstek i prowadził w pobliskie krzaki. Niektóre z niewiast próbowały się szarpać, lecz zwykle wystarczyło jednak wymierzyć im kilka policzków bądź klapsów, by zmusić je do posłuszeństwa. Z rzadka w obronie swojej córki lub młodej żony występował któryś z mężczyzn wtedy dla orków zaczynała się dopiero prawdziwa zabawa i jakże okrutna.

Tym razem tratgrugg odnalazł wśród tłumu młodą, może 16 letnią dziewczynę, chowała się, lecz jego bystre spojrzenie spostrzegło rysujące się pod brudną obszerną szatą kobiece kształty. Nie mogła się przed nim chować.
Z paskudnym uśmiechem wielki ork podszedł do niewiasty, roztrącając zgromadzonych dookoła niej mężczyzn. Nikt z jej pseudo ochrony nie odważył się stawić mu czoła.
Jedynie dziewczyna uniosła dumnie głowę, dobrze wiedząc co ją czeka. Ork sięgną do jej szat, rozrywając brudne płótno, tylko by odsłonić pod spodem bogato zdobioną suknię. tratgrugg kiwnął głową, jakby dokładnie tego się spodziewał.
Gdy wziął ją za rękę, nie opierała się. Wyprowadził ją z tłumu, minął straż i ruszył w stronę nieodległego gaiku.
- Rozbieraj się! - warknął, gdy znaleźli się poza widokiem.[i]- Nie chcę ci podrzeć sukni. Innej nie dostaniesz.
Dziewczyna zaczęła rozwiązywać swą szatę drżącymi rękoma. Była naprawdę piękna. Złotowłosa zdjęła szatę, która spłynęła na wysuszoną przez wczesnojesienny skwar ziemię. Stała przed nim naga, drżąc ze strachu, a mimo to wpatrywała się w niego nieugięta płonącymi oczyma.

***

tratgrugg, siedząc na swym tronie podrapał się po kwadratowej, szerokiej szczęce. Tak to była ona. Zabrał ją dla siebie. Służyła na jego dworze. Mimo to nigdy nie poznał jej imienia. Ostatnio znów go długo nie było, dawno nie brał tej księżniczki do swej alkowy. Postanowił to dziś nadrobić.

Killcrashah wstał, uwolniony od jego ciężaru kościany tron zaskrzypiał głucho.

Coś było nie tak. Coś nadchodziło. Killcrashah czuł to w kościach. Wyryte na jego torsie runy swędziały.
Ork uniósł masywne ramię i wziął głęboki łyk krwawego wina. Niedbałym ruchem odrzucił dzban, który rozbił się na tysiąc kawałków o odległą kamienną ścianę.
Killcrashah mimowolnie otarł spieczone wargi grzbietem potężnej dłoni. Coś nadchodziło.
Ork sięgnął za plecy, dobywając swych wiernych ostrzy. Topornie wykute, wielkie i paskudne miecze. Bogobójca i Duszożerca.

Niczym posąg z brązu, zwalista, lekko pochylona sylwetka orka obróciła się w stronę nadchodzącego zagrożenia.
ork najeżył się, a jego potężne mięśnie napięły się. Jego zbroja nie sięgała jego ramion, chroniła jedynie uda i tors. Tuż nad łokciami jego ramiona opinały złote najeżone ostrymi jak brzytwy ostrzami obręcze. Na szyi i u pasa wisiały liczne fetysze z kości i piór. Siwe włosy okalały topornie wyciosaną twarz. Nabiegłe krwią oczy jarzyły mu się pod gęstymi brwiami jak rozżarzone węgle.
tratgrugg wyszczerzył kły i warknął wyzywająco, mimo iż czuł, że fala mocy, jaka nadchodzi, jest zatrważająca.

U jego stóp siedziała dziewczyna, jednym ramieniem obejmując go za kolana i opierając o nie swoją jasną główkę. Jej jasna skóra kontrastowała z twardymi, ogorzałymi członkami orka, a zwiewny jedwab jej szat raczej podkreślał, niż skrywał figurę dziewczyny.
Dziewczyna uniosła szerokie z przerażenia oczy ku swemu władcy.
Killcrashah nie poświęcił jej nawet spojrzenia. Wystąpił do przodu, pragnąc stawić czoło temu co nadchodziło. Krew w jego żyłach wrzała, wściekłość buzowała w ciele. Pragnął rozrywać, gryźć i siec. Zniszczyć cokolwiek nadchodziło, ochronić swych orków i... tak... też swych niewolników.

I wtedy fala czystej mocy anihilacji przetoczyła się przez hol. Pochłonęła wszystko, zrywając ciało z kości i rozrywając duszę na strzępy.

duży i masywny, bardziej szeroki niż wysoki Killcrashah,sprzeciwie i pogardzie, odziany w skórzaną, nabitą ostrymi ćwiekami zbroję, zakręcił obiema wielkimi mieczami i ryknął rzucając wyzwanie przetaczającej się przez niego fali mocy. Ude żył w nią wszystkim co posiadał, skupiając swą całą moc na tym jednym zadaniu. Swym własnym ciałem osłonił dziewczynę u jego stóp i stojących nieopodal orczych wojowników. Jednak to było za mało, powstrzymał falę jedynie na moment, a wtedy przetoczyła się nad nim i przez niego i sięgnęła po krwawy łup, niszcząc tych, których chronił.

Ciężko dysząc, wyczerpany tratgrugg osunął się na ziemię. Wściekły, powalony, lecz nie pokonany.
Z trudem uniósł się i schował swe miecze. Potem rozejrzał się po sali. Światło zniknęło, lecz jego zmysły nie ograniczały się tylko do jego oczu. Był taki okres, gdzie ich nie posiadał...
Po biesiadnej sali orków waliły się trupy, obdarte z mięsa krwawe kupki kości. Wszyscy zginęli.
tratgrugg ryknął, a jego złość wstrząsnęła sklepieniem.

- Zemsta będzie moja! - zaprzysiągł.

Orczy szaman prześlizgnął się do miasta pająków, najpierw pragnął odnaleźć swą dawną towarzyszkę Lolth. Elfia wiedźma była sprytna, mogła coś wiedzieć więcej.
Potem, widząc, jak bardzo zniszczony został świat, skierował swe myśli po kolei do wszystkich znanych mu bóstw.

- Słyszcie me wezwanie. Gdzie jest ten, którego zwą Apokalipsą, bardzo rad bym był ... Wypruć mu flaki! zerwać tą debilną łepetynę i nasrać do łba! Dajcie mi go! Teraz!

 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M 3ed] Zaćmienie - sesja

pt cze 12, 2015 9:02 pm

Apokalipsa
- Koniec - Zaraza zatarł ręce, kiedy ostatni żyjący wyznawca Viracochy skonał w towrzystwie innych żywych istot. Potężne trzęsienie ziemi, tsunami i tym podobne rzeczy wyręczyły Jeźdźców.
- Hurra! - ucieszył się zawsze entuzjastyczny Wojna
- Wybornie - przytaknął Śmierć - Dobra robota, panowie.
- Byli bez szans bez tego swojego bóstwa - z zadowoleniem stwierdził Zaraza. Wojna chciał coś odpowiedzieć, ale miał już nowe zmartwienie. Czas przestał już zupełnie działać i Jeździec znalazł się w dziwnej stazie. Dla niego chwila teraźniejsza zdawała się ciągnąć niczym wieczność. Gdyby nie swoje moce, to byłby kompletnie unieruchomiony. Tak została mu przynajmniej władza nad własnym umysłem.
Pozostali Jeźdźcy w zadowoleniu kontemplowali rozrastającą się sferę anihilacji.



Erebus i Gilgamesh

Dziwnie to zabrzmi, ale opuścił dach świątyni w ostatniej chwili. Olbrzymi budynek wraz z górą po prostu zapadł się pod ziemię. Świeżo nabyta mądrość Erebusa podpowiadała mu, że ktoś musiał mocno poruszyć płyty tektoniczne. Żeby tylko te potężne wstrząsy nie obudziły zbyt wcześnie prastarego Urobora, który spał mocno głęboko pod ziemią. Olbrzymia bestia, która została z takim trudem uśpiona przez Pradawnych, z pewnością rozpoczęłaby absolutną destrukcję, przynajmniej zanim i ona padłaby ofiarą nadciągającej apokalipsy.

Gilgamesh mało nie zderzył się z wiszącym w powietrzu Erebusem. Najwyraźniej czempion Pradawnych znalazł się w strefie martwego czasu.



Cień

Nie przeżyłby tyle, gdyby ostrożność nie stała się jego drugą naturą. Schwytanie ducha wyznawcy Viracochy nie było proste, bo większość z psalmistów znajdowała się w jednym miejscu, ale w końcu starzec zdołał dorwać jednego z nich, stojącego najdalej od chóru.

To była stara dusza, starsza niż początek wielkiego imperium Wiecznego Słońca. Zapomniała już prawie wszystko, co łączyło ją z dawnym życiem. Najświeższe, ale i tak mające kilka stuleci wspomnienie to mocny nakaz wyśpiewywania hymnów na cześć Viracochy. Cień nie miał pomysłu po co komuś nieumarłe katarynki, ale najwyraźniej ktoś tutaj wyraźnie się nudził.


Killcrashah

Mógł tylko westchnąć nad losem Lolth. Potworzyca zginęła próbując pokonać zaklęcie anihilujące. Gdziekolwiek trafiła, jej lud dotarł tam razem z nią. Sfera zniszczenia ogarnęła już cały podziemny świat. Tratgrugg chwilę się zastanawiał, czy jest szansa sprowadzić ją z zaświatów, ale szczerze w to wątpił. Apokalipsa to była coś więcej niż śmierć, to była kompletna anihilacja. Bez żadnej możliwości powrotu w przeciwieństwie do zwykłej śmierci, którą ork wykiwał ją tak wiele razy.

Na świecie pozostało z osiem żywych istot. Gilgamesh obok którego wisiała w powietrzu jakaś dziwna istota, czterech Jeźdźców Apokalipsy, których jednak Killcrashah nie był w stanie w tej chwili dostatecznie precyzyjnie zlokalizować, śpiący jeszcze w głębi świata Urobor oraz zamarznięty w największym z lodowców Jarl Lodowych Gigantów. Ten ostatni miałby szansę niebawem oswobodzić się ze swojego więzienia, gdyby nie to, że dla niego również przestał płynąć czas.

Mimo wszystko przebywanie pod ziemią w trakcie największego w dziejach uniwersum trzęsienia ziemi nie było rozsądne. Killcrashah zdecydował się zmienić miejsce pobytu, musiał tylko określić na jakie.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[M&M 3ed] Zaćmienie - sesja

ndz cze 14, 2015 6:08 pm

tratgrugg Killcrashah, ostatni rzucający kości klanu wilczych czaszek.

Ork parsknął wściekle, stał na krawędzi wielkiej przepaści. Tam gdzie niegdyś była stolica mrocznych elfów, nie było nic. Jakby ktoś wyrwał kawałek rzeczywistości, pozostawiając jedynie czarną dziurę skłębionej nicości.
Nie było miasta. zniknął labirynt uliczek, z których każda skrywała coś ciekawego, kupców i tawerny, burdele i kluby ekstazy.
Nie było wspaniałego pałacu, nie było już stojącego tam tronu, wysokiego, gibkiego i smukłego, jak jego władczyni. Jej również nie było. Jak wszystkich w tym przeklętym mieście, fala anihilacji pochłonęła i ją.

Ork pochylił na chwilę głowę, oddając ostatni szacunek swej towarzyszce. I związek, jeśli tak to można nazwać był dziwny, na przemian to współpracowali to się zwalczali. Ich temperamenty ogniste, często kolidowały, lecz równocześnie dziwnie się przyciągali. Może, bo byli jedynymi z ostatnich, którzy walczyli przeciwko bogu słońcu. a może z innych powodów.
- Pomszczę cię moja droga... - warknął przez zaciśnięte zęby, dodając kolejne imię do swej długiej listy.
Z czerwonym płomieniem w oczach spojrzał w górę, uniósł górną wargę szczerząc kły niczym wilk. Złowrogi warkot wydobył się gdzieś z głębi jego krtani. Zwalista postać orczego szamana zrobiła krok do przodu i zniknęła między wymiarami.

***

Winni temu wszystkiemu wyślizgiwali się mu... ale byli też inni. Może oni będą w stanie pomóc mu odnaleźć jeźdźców apokalipsy.
Zamkniętych pod ziemią i w lodowcu Killcrashah na chwilę zignorował.

Zasłona pomiędzy światami rozchyliła się, przez wyrwę przeszła prawie trzymetrowa postać orczego szamana.
Góra mięśni, prawie tak szeroka, jak wysoka. Białe włosy okalały ogorzałą twarz o złym spojrzeniu. Czerwone oczy gorzały niczym węgle pod krzaczastymi brwiami. Duże kły wyszczerzone w zwierzęcym geście. Dwa paskudne, topornie wykute miecze trzymane w masywnych kończynach.
Ork zrobił kilka kroków przez powietrze, jakby szedł po brukowanej ulicy, w stronę Gilgamesza. Liczne fetysze z kości i piór klekotały cichutko.

- Gilgameszowi, legendarnemu wojownikowi, tratgrugg Killcrashah, ostatni rzucający kości klanu wilczych czaszek, pozdrowienia! - warknął ork na powitanie.
Rzucił okiem na zamarzłego w czasie osobnika. Uniusł pytająco jedną brew.



EDIT: zmieniłem pierwszy akapit. Nie ma ruin, jest nicość.
 
changeling
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1289
Rejestracja: ndz sie 08, 2010 11:59 am

Re: [M&M 3ed] Zaćmienie - sesja

ndz cze 14, 2015 10:36 pm

Gilgamesh

Heros balansował nad nicością powstałą po zapadnięci się góry ze świątynią Słońca, nawigował między strumieniani czasu i to wszystko tylko dzięki niesamowitej intuicji. Jego wyostrzone zmysly wykrył zarys sylwetki. Pradawny, zastygły jak mucha w bursztynie.

Gilgamesh należał do prostych ludzi. Preferował problemy, które można rozwiązać przy pomocy ostrych mieczy, hordy beserkerów i ognia. Krzyki pokonanych i złamanych przeciwników, lament ich kobiet, to było coś co Gilgamesh uznawał za dobre.

Ale potrafił sobie też poradzić z innymi wyzwaniami. Nigdy się nie poddawaj, nigdy nie składaj broni. Problem przemieszczenia Pradawnego w inny strumień czasu wymagał sięgnięcia do innych zasobów, jak wiedzy magicznej. Gilgamesh przypomniał sobie o rodzaju demona, który grał na harfie ze strun uplecionych z wątków czasu. Pomysł niepraktyczny z przywołaniem takiego, ale dawał mu pewną inspirację.

Heros przystąpił do pracy. Nie mając innego materiału, wyciął boskim mieczem kilkadziesiąt wąskich płatów skóry ze swoich nóg (odrastały niemal natychmiast), taki materiał był silnieszy od stali. Związał makabryczny sznur palcami śliskim od własnej krwii i ostrożnie zaczął krążyć z nim, wyczuwając różne strumienie. Gdy jedne z końców trafił w nieruchomy czas, przystąpił do inkantacji i zaimprowizowanego rytuału. Pracował, aż sznur mógł ruszać się swobodnie nawet w zamrożonym czasie.

Związał swój sznur w lasso i już miał zarzucić go na Przedwiecznego, kiedy odezwał się.. ORK!

-Słyszcie me wezwanie. Gdzie jest ten, którego zwą Apokalipsą, bardzo rad bym był ... Wypruć mu flaki! zerwać tą debilną łepetynę i nasrać do łba! Dajcie mi go! Teraz!

-Nie Ty jeden - niemal wywarczał Gilgamesh w odpowiedzi. NIe wiedział, czy to odpowiedź dotarła do Killcrashah.

Wydaje się, że tak, bo po chwili pojawił się. Gilgamesh poznał go po zapachu i biciu serca ogromnego orka. A nadto, ork postanowił się przedstawić.

Gilgameszowi, legendarnemu wojownikowi, tratgrugg Killcrashah, ostatni rzucający kości klanu wilczych czaszek, pozdrowienia! - warknął ork na powitanie.


-Gilgamesh, syn Tyra, pozdrawia Killcrashah'a, ostatniego rzucającego klanu wilczych czaszek, postrach ludzi, demonów i bogów! - odpowiedział heros. A potem oświadczył prosto - Ten tutaj, to Przedwieczny. Też walczy przeciw Apokalipsie. Pomożesz?

Zarzuciwszy swoje makabryczne lasso, heros włożył całą swoją siłę, aby poruszyć zamarzniętą postać i wydostać ją do innego strumienia czasu.

 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[M&M 3ed] Zaćmienie - sesja

ndz cze 14, 2015 11:38 pm

tratgrugg Killcrashah, ostatni rzucający kości klanu wilczych czaszek.

ork skinął głową z uznaniem.
- Przedwieczny? he? - skomentował ork elokwentnie. Potem zacharczał i splunął gęstą plwociną w strumień zamrożonego czasu. Żółta grudka wleciała i powoli zwolniła by zatrzymać się w powietrzu.
- AI. Tu trza wyższej filozofii. - rzekł. po czym urósł jeszcze bardziej i sięgnął teraz ogromną łapą po Przedwiecznego.
Wspólnie z Gilgameszem próbując wyciągnąć zamarzniętego w czasie.

Po dokonaniu tego, obrócił się, cóż każda strona była równie dobra, i ryknął, równocześnie przesyłając swe słowa do umysłów jeźdźców:
- Wyzywam was gnidy, zwące się jeźdźcami apokalipsy! Jeśli w waszych przeżartych robakami flakach jest jeszcze chodź odrobina męstwa, przybywajcie, jeśli nie, uciekajcie, kryjcie się jak robaki, tratgrugg Killcrashah łaknie waszej krwi!.
Z głośnym łomotem, pięść grzmotnęła w szeroką pierś orka, w manifestacji samczej agresji.
Ork warknął jeszcze, powoli uspokajając się na powrót.

- Nie przyjdą. Boją się. To my musimy ich znaleźć. Zniszczyć ich i zaklęcie jakie sprowadzili na ten świat. - ork przesunął badawczo wzrokiem po swych nowych towarzyszach broni. - jakieś pomysły?

Ostatnio zmieniony ndz cze 14, 2015 11:40 pm przez Ehran, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

Re: [M&M 3ed] Zaćmienie - sesja

pn cze 15, 2015 12:02 pm

Apokalipsa

~Kurwa! KURWA! KURWA!! - uwięziony w czasie Wojna niewiele mógł z siebie wydobyć, poza myślami pełnymi gniewu.
~Wojna co jest? Przed chwilą byłeś taki zadowolony. - Śmierć miał lekko zmartwiony wydźwięk myśli
~Utknąłem kurwa, trafiłem na zamarznięty strumień czasu! - furia Nefilima była naprawdę wielka
~To się nie spinaj tak bardzo, bo Ci żyłka pęknie - wtrąciła się złośliwie Głód
~Zamarznięty czy płynący jak wariat, czas jest czasem. Użyj głowy i rusz się stamtąd. - tym razem Zaraza nie był tak złośliwy jak zazwyczaj
~Łatwo powiedzieć, trudniej... - Wojnę jakby olśniło - Zrobić też nietrudno, chyba.

- Wyzywam was gnidy, zwące się jeźdźcami apokalipsy! Jeśli w waszych przeżartych robakami flakach jest jeszcze chodź odrobina męstwa, przybywajcie, jeśli nie, uciekajcie, kryjcie się jak robaki, tratgrugg Killcrashah łaknie waszej krwi!. - widać legendarny orczy przywódca przetrwał anihilację. Miał też czelność obrażać Jeźdźców, cóż mieli przynajmniej z kim się zabawić, zanim ten świat rozpadnie się do reszty. Cała czwórka z różnych stron świata pomknęła w kierunku z którego nadchodziły myśli szamana. Biada jemu i każdemu kto spróbuje mu pomóc...

 
zarok
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 965
Rejestracja: pt sie 05, 2011 1:58 pm

Re: [M&M 3ed] Zaćmienie - sesja

pn cze 15, 2015 7:10 pm

Cień

Starzec zmarszczył brwi. Łapanie kolejnej duszy mijało się z sensem, bezmyślne widma były jedynie posłusznymi katarynkami. Niemniej jednak nie mógł ich zignorować, znalezienie Viracocha było jego priorytetem, a tutaj na to miał największe szanse. Cień myślał nad swoim kolejnym krokiem, wrodzona ciekawość walczyła z nabytą przez setki tysięcy lat ostrożnością. Jak to zwykle bywa, ciekawość zwyciężyła. Bóg zniesmaczony zaczął wsłuchiwać się w pieśń, wyłapywał drobne niuanse melodii. Słuchał dopóki nie był pewny, że będzie mógł ją dokładnie powtórzyć. Wtedy wydobył z siebie głos słyszany za pewnie nawet poza zaświatami, wzmacniając inkantacje błąkających się dusz.

 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M 3ed] Zaćmienie - sesja

wt cze 23, 2015 10:27 pm

Wojna, trochę później

- O - chciał powiedzieć Wojna, kiedy władza nad czasem pozwoliła mu w końcu wyjść ze stazy i rozpłynął się w nicości. Przed odejściem zdołał poczuć dumę z dobrze wykonanego zadania. Świat już nie istniał, a apokalipsa była naprawdę zakończona.




Zaraza, Głód, stary tratgrugg Killcrashah, Gilgamesh

Ostra walka rozgorzała na dobre. To było coś więcej niż konflikt dobra ze złem, to był spór, który wykraczał poza banalne pojęcia etyczne. Pierwszy uderzył Głód. Nienasycony Jeździec Apokalipsy zadziałał podstępem bombardując Gilgamesha deszczem żab. Heros nie przestraszyłby się tego rodzaju ataku, ale po chwili do opadów dołączyły również krwiożercze ropuchy.
- Nie! - krzyknął głośno Gilgamesh, a jego potężny głos odbił się echem od granic wszechświata. Okrzyk herosa był tak niesamowicie potężny, że pędził przekraczając kilkukrotnie barierę dźwięku, co wydawałoby się niemożliwe. Mocarny głos, zwielokrotniony stukrotnie echem powrócił na teren walki. Gilgamesh, zmagający się z ropuchami, zdołał resztą sił podać swojemu okrzykowi bicz ukręcony nie z piasku, a z samej esencji czasu.
Okrzyk, zbrojny w bat, zaatakował Głód, ale tutaj natknął się na pułapkę zastawioną przez Zarazę. Jeździec Apokalipsy wykorzystał czas jaki dali mu przeciwnicy na stworzenie żywych istot, które w międzyczasie wyewoluowały i założyły własne cywylizacje. Wychowani w nienawiści do Giglamesha Zarazoidzi zaatakowali całą armię. Ich uderzenie zapewne byłoby śmiertelne, gdyby nie podstęp tratgrugga Killcrashah, który za pomocą kilku podstawionych władców szybko osłabił uderzenie Zarazoidów prowokując wewnętrzne konflikty. Kłopoty cywilizacji Zarazy powiększyli jeszcze sabotażyści orka, którzy poprzez mniejsze i większe występki (począwszy na publicznym śmieceniu, a skończywszy na wypuszczaniu groźnych drapieżników z ZOO) destabilizowali zaplecze sił zbrojnych Zarazoidów.



śmierć, młody Killcrashah, średni Killcrashah

Śmierć wkroczył do akcji, aby zadać nomen omen śmiertelny cios oponentom. Najpierw cofnął się w przeszłość kilkanaście wieków, kiedy świat był jeszcze młody, a tratgrugg Killcrashah młodym i niedoświadczonym szamanem. Strategia dobra, ale nawet Śmierć nie mógł przewidzieć, że ork był przygotwany i na tę ewentualność. Nauczycielem młopdego Killcrashah był sam Killcrashah, który przeniósł się w przeszłość, aby edukować swoje młodsze wcielenie. Walka między orkami a Śmiercią trwała, kiedy ork zadał filozoficzne pytanie:
- Jeśli zabijesz mnie teraz, to nie będę mógł stawiać czoła Wiecznemu Słońcu, a zatem Viracocha z łatwością was wykończy, Jeźdźcy Apokalipsy. Jesteście na to gotowi? - ciężkie pytanie zabiło prawdziwego ćwieka Śmierci, który zaczął poważnie zastanawiać się nad odpowiedzią.



Cień

Starzec dołączył do psalmistów, ale nie zdarzyło się nic interesującego oprócz powiększającej się kuli anihilacji. Najwyraźniej apokalipsa trwała również tutaj.
Ostatnio zmieniony wt cze 23, 2015 10:28 pm przez PPPP, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
changeling
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1289
Rejestracja: ndz sie 08, 2010 11:59 am

Re: [M&M 3ed] Zaćmienie - sesja

pt cze 26, 2015 11:44 pm

Gilgamesh

W pierwszych momentach (trudno określić z racji na czas) heros byl mocno zaskoczony obrotem spraw. Potem jednak, widziąc nowe armie do pokonania, rzucił się w wir walki podjazdowej i poszukiwanie Zarazy.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[M&M 3ed] Zaćmienie - sesja

sob cze 27, 2015 12:27 pm

Zaraza, Głód, stary tratgrugg Killcrashah, Gilgamesh

~Żaby? ~ zdziwił się rozbawiony ork. ~ Smaczne.~ pomyślał, nabierając garść oślizgłych stworzonek na łopatowatą dłoń i wciskając je sobie do gęby.
Mlaskając głośno spostrzegł co wykombinował Zaraza. Ork beknął doniośle i puścił się nurtem za przeciwnikiem.
Powstająca cywilizacja była ciekawa. nienawiść i brutalna natura to było to, co Ork rozumiał. niczym kowal, przekłuł oręże wroga, by służyło jego własnym celom. Rozszczepił cywilizację na wrogie frakcje, kultywując tradycję krwawych starć pomiędzy nimi.
I tak, gdy armia dotarła do czasu teraźniejszego, skłócili się między sobą, która frakcja miała dostąpić zaszczytu zgładzenia Gilgamesh'a, w jaki sposób miało to nastąpić i tym podobne. Zgodnie ze swoją tradycją, frakcje starły się najpierw ze sobą nawzajem. Nim przystąpiły do ataku na swego arcy wroga.

Jakkolwiek zabawne to nie było, i przysporzyło kilka dodatkowych tysiącleci na przemyślenia, ork wzruszył jedynie ramionami, i zrobił to, z czego orki słyną, zaszarżował na zarazę.

śmierć, młody Killcrashah, średni Killcrashah

Killcrashah uczył swe młode wcielenie, głównie, jak wyrywać kończyny i zostawiać głowę na koniec. Ale i napomknął trochę o magii duchów, o mocy szamanistycznych zaklęć, a także nie zaniedbał lekcji Historii... a może przyszłości? Ork nie był pewien, jak nazwać tą lekcję, która uczyła o przeszłości, która jeszcze nie nadeszła? aż go głowa rozbolała i musiał napić się mocnej orczej gorzały.
W natchnieniu płynącym z wysoko procentowego trunku, postanowił, tą lekcją podzielić się również z samym Viracochą. Nie całą historią... przyszłością... kurde... jak zwał tak zwał!
Stwierdził, że milej się walczyło z bogiem słońcem, gdzie można było łupić jego miasta, nabijać na pal jego legionistów i gwałcić jego kobiety, niż to tu... gdzie nie ma nic, i to tak dosłownie, jak to jedynie możliwe. wielkie nic. Nawet trupów nie ma, na które można by naszczać.... do dupy z taką zabawą. Ork zatęsknił za swym dawnym życiem, za hulanką i wyprawami łupieżczymi.
Wzdechnął ciężko i tęsknie, a potem wysłał ostrzeżenie o nadchodzącej apokalipsie do samego Viracochy. W samą porę, bo wtedy pojawił się śmierć.
Killcrashah powitał go z paskudnym uśmiechem. - Jak było, tak i będzie, czas zatoczył koło. - powiedział, jak tysięcy razy wcześniej w sytuacji, która powtarzała się niezliczoną ilość razy.

Widząc skonfundowanie na twarzy śmierci, ork zaatakował, włożył w ten atak całą swą moc, całą swą siłę, całą swą złość i nienawiść.
- Teraz nam zapłacisz, za naszych martwych braci! * rzekł młody i stary Killcrashah, gdy razem rzucili się na śmierć.


 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

Re: [M&M 3ed] Zaćmienie - sesja

ndz cze 28, 2015 12:27 am

Apokalipsa

**Teraźniejszość**
Plan wydawał się dobry, wykorzystanie zmian w strumieniu czasu miało zapewnić Czwórce przewagę, Śmierć postanowił nawet zmienić bieg czasu bezpośrednio.
Mimo przygotowań możliwych dzięki rozproszeniu i zawirowaniom czasu Jeźdźcy nie zdołali zmiażdżyć orka i jego pomocników jednym natarciem. Widocznie nie tylko oni umieli naginać czasoprzestrzeń do swojej woli.
~Wojna gdzieś zniknął, nie wyczuwam go zupełnie. - odezwała się zaniepokojona Głód
~Miejmy nadzieję że Śmierć nie zniknie tak jak on i uda mu się coś zdziałać w przeszłości. - odpowiedział Zaraza.
Zostało ich w tej linii czasu dwoje, tworzyło to w duszach Jeźdźców paskudne uczucie pustki. Jednakże na wszystko jest metoda.
~Oby Śmierć się nie obraził. - rzucił telepatycznie Zaraza przywołując pozostałą dwójkę swego rodzeństwa, czy też ich alternatywne wersje, zależnie od tego jak kto postrzegał czasoprzestrzeń.
W tym samym czasie Głód sięgnęła do mocy transmutacji i starała się uwięzić wrogów w niezniszczalnych okowach wiecznej skały.
-Niech was uwiężą pęta samej Ziemi! - krzyknęła zagęszczając powietrze wokół Gilgamesha i jego "towarzyszy" do postaci stałej.

**Przeszłość**
Śmierć aż za dobrze znał odpowiedź na pytanie które zadał mu orczy szaman, cierpiał z powodu jej następstw od tysiąca lat rządów Viracochy.
-Twoja śmierć nic nie zmieni Rzucający Kości, to co się z nami stało czy też jak wolisz z perspektywy obecnych czasów, dopiero się stanie, nastąpi niezależnie od twoich starań czy wysiłków. Nie zatrzymasz tego, choćbyś ze wszystkich swych sił próbował. Nie zmienisz przeznaczenia, świat spotka Apokalipsę. A wy wszyscy zginiecie. - Śmierć tak się wczuł w składanie wyjaśnień że całkowicie zapomniał o jakimkolwiek działaniu, które miałoby na celu pozbycie się orka.

 
zarok
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 965
Rejestracja: pt sie 05, 2011 1:58 pm

Re: [M&M 3ed] Zaćmienie - sesja

śr lip 01, 2015 4:38 pm

Cień

Starzec stał po środku nicości i z żarliwością godną pozazdroszczenia śpiewał razem z tłumem błąkających dusz. O dziwo, nic się nie stało. Kto by się tego spodziewał? Lekko zawiedziony Bóg zaprzestał modłów. A więc tak kończy się jego historia. Viracocha przepadł, niebawem jego spotka ten sam los. Prawda jest taka, że Cień sam nie wiedział jak ma się zachować. Przez setki tysięcy lat żył w przeciwieństwie do Światła i mimo bycia zagorzałym wrogiem swojego brata to oni sami nie potrafili bez siebie żyć. Gdy Viracoch był wściekły to Cień był spokojny, gdy Viracoch był prawy to Cień stawał się nieuczciwy. Uzupełniali się. Teraz Upadły Bóg czuł pustkę, po raz pierwszy w swoim życiu faktycznie decydował o swoim losie.

Starzec po kilku nieudanych próbach odnalezienia swojego brata zarzucił ten pomysł. Najwidoczniej Viracocha nie był już możliwy do odnalezienia, pochłonęła go fala anihilacji. Chciał powrócić do świata żywych gdy poczuł, że coś jest nie tak. Wszystkie światy się od siebie oddaliły, najpewniej w skutek wszechobecnej Apokalipsy. Cień nie był w stanie wrócić tak jak przybył, musiał skorzystać z naturalnej, dłuższej drogi.

Ucieleśnienie Ciemności westchnęło. Przeszukiwanie całych zaświatów za Przewoźnikiem zajęło by zbyt długo, dlatego Cień postanowił zostawić dla niego wiadomość. Wiadomość której bardzo ciężko było nie usłyszeć.

Upadły Bóg zaczął wdzierać się do umysłów psalmistów. Nie chciał w nich zmieniać zbyt dużo, drastyczna zmiana mogłaby wyrwać ich ze śpiewnego letargu. Jedyne co zmieniał to słowa pieśni. Teraz zamiast Viracochy dusze wzywały Przewoźnika w imieniu Cienia, obiecując sowitą nagrodę za pomoc.

 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M 3ed] Zaćmienie - sesja

czw lip 02, 2015 8:51 pm

Kapitan Apokalipsa, Zaraza, Głód, Wojna, Śmierć, stary tratgrugg Killcrashah, Gilgamesh

Orcza szarża została zatrzymana przez Śmierć i Wojnę, które zmaterializowały się przed Zarazą.
- Haha! - zaśmiał się Zaraza - Nie dacie nam rady. Jesteśmy potężni! Bracia, wezwijmy Apokalipsę!
- Wojna! - krzyknął Wojna, wyciągając w górę rękę z pierścieniem z której pomknął w powietrze kolorowy snop światła - widoczny mimo, że wszyscy byli oślepieni, tak bardzo potężna była to moc.
- Głód! - sztuczkę powtórzył Głód.
- Zaaaaaa.... rrrrraza!!! - Jeździec Apokalipsy z emfazą wypowiedział swoją kwestię podreślając "r".
- Śmierć - dokończył znudzony Śmierć machając od niechcenia pierścieniem, jakby pokazując innym, że jego to absolutnie nie bawi.
Pasma kolorowego światła przecinały się w powietrzu i już wyłaniała się z nich jakaś postać, kiedy nagle Gilgamesh, wiedziony jakimś szóstym zmysłem (albo sztuczkami wędrowca) wyciągnął w górę swój miecz krzycząc:
- Serce! - moc narracji była zbyt silna i promień energii również wytrysnął z ręki herosa, mieszając się z innymi. Z błyszczącej chmury w końcu wyłoniła się postać kolorowego humanoida:
- Z połączenia waszych mocy powstałem ja, Kapitan Apokalipsa... - przybysz okręcił się wokół własnej osi, po czym złapał za brzuch - O nie... Nie ten rytuał...

Chwilę nieuwagi Kapitana Apokalipsy wykorzystał Killcrashah, który zaszarżował na swojego oponenta. Cios był na tyle potężny, że zdezorientowany Kapitan uderzył w Wojnę i razem wpadli w obszar anihilującego zaklęcia. Zaraza zazgrzytał zębami. To nie powinno tak wyglądać!

Cień

- Głupcze - głos dobiegł starca z najgłębszych cieni skrywających świat umarłych - Zostaw moje sługi. Nie na ciebie jest ta pułapka... Nie na ciebie...

Cień zdał sobie sprawę, że ledwo, ledwo, ale kojarzy rozmówcę. To jakieś prastare pająkokształtne bóstwo ciemności, które dawno, dawno temu pozbawił mocy i boskiego tronu. To były tak odległe czasy, że trudno mu było wrócić do nich myślą, czasy, kiedy jeszcze braterskie stosunki łączące Cienia z Wiecznym Słońcem były więcej niż dobre. Starzec nie sądził, że spotka tutaj takiego przegrańca jak ten pająk Jakmutambyło, ale cóż, widać było, że uparty Pradawny szukał swojej okazji do zemsty.
 
changeling
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1289
Rejestracja: ndz sie 08, 2010 11:59 am

[M&M 3ed] Zaćmienie - sesja

pt lip 03, 2015 6:10 pm

Gilgamesh

Gilgamesh wiedziony niezachwianym zmyslem narracji zaszarżował na Zarazę, wiedząc, że nadszedł czas, aby główny złoczynca spadł w wygodną przepaść, (tutaj będącą zaklęciem, które Apokalipsa sam zaczął - pięknie) i przestał przeszkadzać herosom.

Świat będzie uratowany dzięki brutalnej sile!

Ostatnio zmieniony pt lip 03, 2015 7:03 pm przez changeling, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
zarok
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 965
Rejestracja: pt sie 05, 2011 1:58 pm

Re: [M&M 3ed] Zaćmienie - sesja

czw lip 09, 2015 5:06 pm

Cień

Starzec zaśmiał się, prawie że serdecznie. W ogóle nie w jego stylu. A więc to tak, te śpiewy miały być pułapką, a nie kołem ratunkowym dla Viracocchy. Może gdyby nie karykaturalność sytuacji to nawet przyznał by pomysłowość pajęczakowi. Teraz miał jednak ważniejsze sprawy na głowie. Zaczął miarowym krokiem iść w stronę swojego rozmówcy, cały czas starając sobie przypomnieć jego imię. Był praktycznie pewien, że zaczyna się na L, imiona wielkich pająków zawsze zaczynały się od L. Chociaż czy to ważne?

- Słuchaj mały, wiem, że nie zawsze się dogadywaliśmy ale spróbuj spojrzeć na to z innej strony. Ty mi pomożesz i bardzo możliwe, że zachowasz swoje marne życie na trochę dłużej niż byłoby ci to dane w przeciwnym przypadku. - Cień nie blefował, co prawda nie był już tak potężny jak kiedyś ale nigdy by nie pomyślał, że nie da rady marnemu pająkowi. - Wyciągniesz mnie stąd, a ja za to powstrzymam Apokalipsę. Umowa stoi?

- Jeśli chodzi o tą twoją pułapkę to naprawdę nie masz się czym martwić. Viracocha zniknął i już nigdy nie wróci. Gdyby było inaczej to już bym go znalazł.

 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[M&M 3ed] Zaćmienie - sesja

czw lip 09, 2015 8:24 pm

- W co wy kurwa pogrywacie? - Ork był zdezorientowany. Pierścienie, teńczowe snopy światła, serce? - To nie jakaś parada równości, czubki! - parsknął zdegustowany szaman.
- Miejcie trochę przyzwoitości i zdychajcie. - warknął do jeźdzców apokalipsy i kapitana apokalipsy...
- Jak nierówno pod sufitem trzeba właściwie mieć, by anihilować cały świat? Zabiliście moich wszystkich braci, pozbawiliście nas wszystkiego. Nie ma już kogo ani czego łupić! Za to, i za tą teńczę, was zabiję. A potem, użyję wasze kości i krew, do kontr zaklęcia! -- Ork się nieco rozgadał, może tak działała na niego lukrowo-różowo-słodka feeria barw otaczająca kapitana apokalipsę. Potem zaatakował, krew szumiała, mięśnie śpiewały od wysiłku. Chcieli anihilacji, będą ją mieli!
 
Awatar użytkownika
Arvelus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 815
Rejestracja: sob maja 12, 2012 7:50 pm

[M&M 3ed] Zaćmienie - sesja

ndz lip 12, 2015 9:04 pm

Erebus Kreed

Zerwał wreszcie okowy czasu które go skrępowały i ryknął w gniewie. W jego dłoniach pojawiły się dwa kryształy które zgniótł jednym gestem. Rubinowy pył zawirował i wniknął w jego ciało.
Rozejrzał się wokoło. I dostrzegł co chciał. Jeźdźców. To oni stoją za apokalipsą i oni mogą wiedzieć jak ją powstrzymać. W jego rękach zmaterializowały się dwa potężne nahaje gdy zerwał się do szarży.
Ostatnio zmieniony ndz lip 12, 2015 9:05 pm przez Arvelus, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

Re: [M&M 3ed] Zaćmienie - sesja

czw lip 16, 2015 5:02 pm

Apokalipsa

Wszystko się sypało, na dodatek sama rzeczywistość zdawała się ostatnimi tchnieniami kpić z tego co się z nią działo. Zaiste to był pokręcony świat.
-Kurwa mać, plan się sypie! - zaklął Zaraza głosem przypominającym świszczenie suchotnika, tylko wielokrotnie mocniejszym.
-Rozpad rzeczywistości rządzi się swoimi prawami, nie poradzisz. - skwitował Śmierć, jego głos był zimny i złowieszczy jak sama śmierć właśnie.
-Nie filozofujcie, mamy walkę do wygrania! - zganiła swoich braci Głód, zawodząc niczym wygłodzone tłumy.
Obaj przytaknęli jej w milczeniu. Śmierć zmaterializował swoją kosę, był posłać wrogów w objęcia nicości. Głód roztoczyła chmurę substancji, wywołującej u ofiar niepohamowaną żądzę jedzenia, zaś Zaraza szykował się na przyjęcie czołowe szarży Gilgamesha, by potraktować go mocą rozkładu.
Wojna wyraźnie nie miał szczęścia, już dwa razy zniknął z tego świata. Całej pozostałej trójce było go trochę żal, ale co mieli teraz poradzić? Najpierw musieli przetrwać koniec.
Trzeba będzie się do tego trochę napocić, ale nie zamierzali przegrywać. Nie po tym co musiał wycierpieć ich rodzaj.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość