wt sty 19, 2016 3:20 pm
masz - możesz używać, autorska (dla każdej postaci staram się zrobić osobną, tym już nie gram bo nie wypaliło
BROKK ORZADSSON z klanu Bazaltowej Hali
Karak Norn to wspaniałe miejsce. Ogromna twierdza majestatycznie góruje nad monumentalnymi Górami Szarymi – naszym domem. Każdego krasnoluda z Karak Norn przepełnia duma, gdy spogląda na zaśnieżone szczyty gór oraz pokryte zielenią pastwiska. Pamiętam najszczęśliwszy dzień mojego życia, gdy jako krótkobrody krasnolud dostałem przydział do wywożenia urobku z kopalni rudy srebra Zinter, szyb KruzXIX. Całe dzieciństwo chłonąłem opowieści ojca, który wracał spracowany po szychcie i popijając z wielkiego kufla pieniste piwo opowiadał o tym, co się wydarzyło podczas 12to godzinnej zmiany w kopalni rudy miedzi, – kto ile wyfedrował urobku, co wysadził ognimistrz strzałowy i komu przydarzył się wypadek. Ojciec był dla mnie bohaterem, który codziennie pracował na potęgę naszego ludu.
Gdy sam osiągnąłem odpowiedni wiek i dostałem przydział do kopalni Zinter nie posiadałem się ze szczęścia – pierwszy dzień pracy a ja machałem szuflą przy urobku jakbym łyżką kasze futrował. Potem bolały mnie plecy przez tydzień a na dłoniach pojawiły się bąble. Sześć godzin pracy, potem pół przerwy i znowu sześć. Dwanaście godzin machania szuflą, ładujesz urobek, który wyferduje górnik przodowy. Jak wagonik się wypełni po brzegi pchasz go do końca szybu i tam wysypujesz na taśmę. I tak w kółko. To była wspaniała praca! W kopalni można robić masę ciekawych rzeczy, miałem też przydziały do skałozgryzarki, pracowałem przy obsłudze taśmociągu i podkładałem drewniane stemple, robione w stolarniach, raz nawet pomagałem podkładać ładunki Ognimistrzowi Strzałowemu, gdy jego terminator został zasypany przez tąpnięcie! Parę razy sztygar pochwalił mnie i powiedział, że jak tak dalej pójdzie to będę pierwszym, który w tak młodym wieku wyląduje na przodku. Górnik przodkowy to ma jeszcze lepszą pracę – kuje kilofem ścianę produkując urobek, dostaje też dodatek za ciężką pracę oraz pracę w niebezpiecznych warunkach. Ciężko pracowałem a wolny czas dzieliłem pomiędzy obowiązkowe szkolenie wojskowe a grę na rogu w Górniczej Orkiestrze. Nie minęło więcej jak trzydzieści lat a otrzymałem przydział na przodek – byłem najmłodszym przodkowym w całej kopalni, ba, może i nawet twierdzy! Praca był odpowiedzialna, ale dużo ciekawsze niż machanie szuflą, ha! – Teraz to za mną machali szuflą i ładowali mój urobek do wagonika. Młody i silny nieraz wygrałem zawody na najwięcej wagoników na zmianę, a gdy zebrałem 9 wagoników na zmianie to nawet Pan Flugger, właściciel kopalni, przyszedł do naszej karczmy, żeby postawić mi piwo – to był drugi najpiękniejszy dzień w moim życiu. Duma mnie rozpierała, gdy wszystkie te pobrudzone węglem twarze moich kamratów kiwały z uznaniem, gdy Pan Flugger przemawiał: „…chluba szybu..” – Tak powiedział o mnie.
Niestety wszystko, co piękne kiedyś się kończy, w kopalni mojego ojca Ogniomistrz Strzałowy przebił się do podziemnych źródeł – woda zalała całą kopalnie i zabrała tego dnia 34 życia, w tym mojego ojca - niech go Grungi ma w swojej opiece. W powodów bezpieczeństwa ewakuowano wszystkie kopalnie znajdujące się poniżej zalanej kopalni, w tym moją Zinter…
Widziałem, że odszkodowanie i renta po śmierci ojca starczy matce na dostatnie życie, więc pomyślałem, że spróbuję szczęścia w nowym zaciągu rodziny Fluggerów, którzy postanowili otworzyć kopalnie węgla kamiennego w imperialnych górach i wygrali przetarg na dostawy do kuźni Altdorfskich. Wytargowałem silny kontrakt na 0,6 % od rocznego utargu kopalni i wraz z trzydziestką kamratów ruszyliśmy na podbicie ludzkiego Imperium.
Po długiej podróży dotarliśmy na miejsce, zbudowaliśmy baraki i zaczęliśmy wstępne wykopy, nie minęły dwa tygodnie a zaczęliśmy kopać węgiel – złoża wydawały się bardzo bogate i wyglądało na to, że zrealizujemy pierwszą dostawę z dużym zapasem czasu. Niestety nasza obecność zainteresowała zielonoskórych, od których aż roiły się góry w środku Imperium. Odparliśmy dwa nocne ataki szabrowników i gdy pochowaliśmy Uelego to zrozumieliśmy, że nie możemy tak dalej funkcjonować. Nie baliśmy się zielonych, każdy krasnolud odbywa obowiązkowe szkolenie wojskowe, które trwa pięć lat – po prostu mamy zbyt małą obsadę, żeby jednocześnie wystawiać straże i fedrować na przodku. Fluggerowie próbowali nam załatwić ochronę u miejscowych sił ludzkich, ale ci się na nas wypięli i stwierdzili, że nic nich nie obchodzi jakaś krasnoludzka kopalnia. Gdybyśmy ściągnęli Tarczowników z Karak Norn to kontakt przestał by się sztymować, więc Pan Flugger postanowił zamknąć kopalnię. I tak to ja – „chluba szybu” zostałem bez pracy i pieniędzy. Wstyd mi było wracać jako gołodupiec do kopalni, więc sobie pomyślałem, że poszukam złota w górskich strumieniach, – gdy zaatakowały nas gobliny to widziałem, jak jeden z nich miał naszyjnik z samorodka wielkości kurzego jaja! Udałem się do najbliższego ludzkiego miasta, żeby kupić niezbędne narzędzia i rozpocząć samodzielne wydobycie…
Ostatnio zmieniony wt sty 19, 2016 3:20 pm przez
styrbjorn1983, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: